Wybory przewodniczącego rady jak konklawe. Potrzeba było aż czterech głosowań

Dziennikarze żartowali w kuluarach, że urzędnicy powinni zamontować jakiś mały komin, dzięki któremu rada miasta mogłaby puszczać czarny lub biały dym, oznajmiający o wyborze lub nie, przewodniczącego Rady Miasta Rybnika - niczym w konklawe kardynałów. Potrzeba było bowiem aż czterech głosowań, by wyłonić osobę posiadającą większość. To o tyle zastanawiające, ponieważ prezydent Piotr Kuczera chwalił się tym, że ma koalicję – składającą się właśnie z większości rady.

Andrzej Wojaczek chciał Łukasza Kłoska na przewodniczącego

Zacznijmy od początku. Zaprzysiężenie radnych i prezydenta przebiegło dosyć gładko. Nadszedł moment wyboru przewodniczącego. Radny Franciszek Kurpanik (PO) zaproponował kandydaturę Krzysztofa Szafrańca (PO). Argumentował, że jest on „oazą rozsądku, spokoju i doświadczenia”.

Z kolei radny Andrzej Wojaczek (BSR) zaskoczył wszystkich i zgłosił kandydaturę Łukasza Kłoska (PO). Wyjaśnił, że udowodniły to ostatnie wybory i to Łukasz Kłosek powinien reprezentować całą radę. Ten jednak podziękował i odmówił. Oznajmił, że byłby to „pocałunek śmierci”.

Radna Mirela Szutka (PiS) zaproponowała kandydaturę Andrzeja Sączka (PiS). Ten przyjął propozycję i dodał, że chce współpracy ponad podziałami. Po raz pierwszy głos zabrał też Mirosław Małek (LR). Jego zdaniem Krzysztof Kazek świetnie sprawdziłby się w roli przewodniczącego. Nowy radny BSR przyjął propozycję.

Pierwsze głosowanie nie przyniosło rezultatu. Żaden z trzech kandydatów nie uzyskał bezwzględnej większości głosów. To samo stało się w drugim głosowaniu.

Zapanowała konsternacja. Jasne było to, że PiS nie poprze kandydata PO. Z kolei Lepszy Rybnik jest gotowy popierać raczej kandydata BSR-u jako osobę niezwiązaną z żadnym politycznym ugrupowaniem. Szybko można było się domyślić, że problem tkwi w samej koalicji – PO-WdR.

Wybrany dopiero w czwartym głosowaniu

O patowej sytuacji mówiło się już głośno po trzecim głosowaniu, które również skończyło się na niczym. Wcześniej komisja skrutacyjna musiała powtórzyć proces zgłaszania kandydatur. Ponownie wybrano Krzysztofa Kazka, Andrzeja Sączka i Krzysztofa Szafrańca. Co ciekawe, ponownie też zaproponowano kandydaturę Łukasza Kłoska. Zrobił to… Andrzej Sączek. Tłumaczył, że tylko radny PO jest w stanie pogodzić ugrupowania w radzie. W kuluarach słyszeliśmy, że jego kandydaturę jest w stanie poprzeć PiS. W PO też mógłby liczyć na głosy. Ten jednak ponownie odmówił.

Dopiero czwarte głosowanie przyniosło przełom. Poznaliśmy też wyniki poprzednich wyborów.

- Krzysztof Kazek za każdym razem mógł liczyć na 4 głosy poparcia.

- Andrzej Sączek w każdym głosowaniu liczył 8 „szabel”

- Krzysztof Szafraniec przez trzy rundy miał 12 głosów i jeden wytrzymujący. Dopiero w czwartym głosowaniu osoba wstrzymująca się, zagłosowała „za”, dając w ten sposób bezwzględną większość.

Smutne zwycięstwo przewodniczącego

Krzysztof Szafraniec nie był uśmiechnięty, nie wznosił rąk do góry jako oznaka zwycięstwa itp. Zdobył się jedynie na uprzejmy uśmiech, gdy gratulacje składał mu Piotr Kuczera.

Nie będę ukrywał, że nie tylko ja jestem zaskoczony przebiegiem tego głosowania. Z takiego przebiegu nawet trudno się cieszyć. Proszę mi więc wybaczyć, że wielkich emocji nie będę przejawiał. To skłoni mnie do refleksji dalszej przynależności do klubu PO, którą wspierałem przez 3 kadencję. Myślę, że najbliższe sesje nie będą łatwe, co widać po przebiegu dzisiejszej sesji – oznajmił Krzysztof Szafraniec.

Na następnej sesji zostaną wyłonieni wiceprzewodniczący rady miasta. Radni zapewne też zdecydują, w jakich komisji branżowych zamierzają działać.