Lokatorzy bloku przy Borki: mieszkamy na czadowej bombie! Co musi się stać, by problem mieszkańców został rozwiązany?

Kontroler nie chciał wydać protokołu

Jeszcze w 2018 roku władze miasta chwaliły się blokiem przy ul. Borki 37C i mieszkaniami z widokiem na Zalew Rybnicki. Co z tego, skoro lokatorzy obawiają się w nich o swoje zdrowie, a wręcz życie? Mieszkańcy tego budynku czują się ignorowani przez wszystkie służby. Skarżą się, że przede wszystkim nic z problemem nie robi zarządca, czyli rybnicki ZGM. Sprawa jest o poważna.

Po kolejnych apelach i publikacjach prasowych <<Piecyki gazowe, czy stan techniczny wentylacji? Co zagraża mieszkańcom ulicy Borki?>> ZGM został zobowiązany przez UM Rybnika do przeprowadzenia kontroli w budynku na Borki i wykazania usterek. Dziś wiadomo, że kontrola w tym przypadku to zbyt wielkie słowo.

17 kwietnia w godzinach wieczornych na tablicy ogłoszeń w budynku wywieszono ogłoszenie:

We wtorek (18 kwietnia) od godziny 7 miały być kontrole przewodów wentylacyjnych. Ludzie zwalniali się z pracy, brali urlopy, a kontrola była w dwóch mieszkaniach.

- Przyszedł do mojego mieszkania pan. Sprawdził jakimś czujnikiem kratkę wentylacyjną w łazience i w kuchni. Obie były wadliwe (0,2 m/s i 0,15 m/s). Jak prosiłam o protokół, to powiedział mi, że on nie robi protokołów dla mieszkańców. Stanowczo domagałam się dokumentu. W końcu sporządził jakiś protokół, który podpisałam, a jak poprosiłam o kopię dla siebie, stwierdził, że musi zejść do samochodu i zaraz przyniesie. Człowiek ten uciekł! Dosłownie w 3 minuty nie było ich w budynku. Pojechałam na drugi dzień do ZGM-u, do administracji po ten protokół. Nie dostałam dokumentu, a wręcz czułam się, jakby chcieli mi wmówić, że mam zwidy. Zasugerowano mi, że kontrolę przeprowadzała zewnętrzna firma na zlecenie UM Rybnik — opisuje sytuację jedna z mieszkanek.

ZGM potwierdza przeprowadzenie kontroli, ale... na dachu.

- Przeprowadzony w kwietniu 2023 roku przegląd wentylacji mechanicznej w budynku Borki 37C miał na celu sprawdzenie poprawności działania wentylatorów usytuowanych na dachu ww. budynku oraz weryfikację stanu faktycznego systemu wentylacyjnego. Zadaniem podmiotu kontrolującego było skontrolowanie systemu wentylacji w kilku lokalach mieszkalnych. Zakład Gospodarki Mieszkaniowej nie otrzymał jeszcze protokołu z ww. przeglądu, jest opracowywany — dowiadujemy się od Zdzisławy Meronki, administratorki ZGM.

Tych piecyków nikt nie chce naprawiać

Rybniczanie od wprowadzenia się do mieszkań na ulicy Borki 37, gdzie mieszkają już ponad 4 lata, borykają się z niepoprawnie funkcjonującą wentylacją w budynku. To powoduje ciągły, kolokwialnie mówić - smród w mieszkaniach, do tego stopnia, że postanowili zamontować czujniki czadu w mieszkaniach. Pomysł dobry, tylko czujniki zaczęły wariować.

- Mamy zamontowane czujniki czadu i jak czujniki reagują, to wzywamy straż pożarną. Przyjeżdżają, sprawdzają i wszystko niby jest ok. Tyle tylko, że zanim straż przyjedzie, to my już pomieszczenia wietrzymy, otwierając wszystkie okna. "Fachowcy" z ZGM mają dla nas "złotą radę": jak jest problem — otwierajcie okna. Zamiast rozwiązać problem, to ja mam cały czas mieć otwarte okna w mieszkaniu, gdzie są małe dzieci? Absurd. - mówią jednym głosem mieszkańcy, z którymi spotkaliśmy się na miejscu.

Nie znajdują pomocy, piecyki "wycofane z obrotu", a prywatne firmy odmawiają jakichkolwiek napraw. Wymiany piecyków na nowe traktowane są przez urzędników jako "samowolki budowlane".

- Miałam awarię Junkersa, na wizytę kogoś z ZGM-u nie mogłam się doczekać, prywatnie nie mogłam znaleźć fachowca, bo twierdzą, że te piecyki są wycofane z obrotu, nie nadają się do takiej zabudowy mieszkalnej i nikt nie chce podjąć się nawet ich naprawy. Tak więc zmuszona byłam wymienić piecyk na nowy, aby mieć ciepłą wodę — słyszymy.

- W zimie kilka miesięcy byłam bez ciepłej wody, bo miałam awarię piecyka. ZGM ciągle mówił, że przyjdzie, a ja czekałam, prosiłam, wydzwaniałam. Mieszkałam z dziećmi w zimie bez ciepłej wody! W końcu po 3 miesiącach wzięłam firmę i wymieniłam piecyk na bojler. Zrobił to fachowiec z uprawnieniami, a ja poniosłam spore koszty. Jeżeli ZGM nie naprawia awarii, nie rozwiązuje problemu to, co mamy zrobić? Wymianę piecyka przeprowadził mi fachowiec z uprawnieniami, mam fakturę wystawioną, więc jaka to samowolka? To są pomówienia — denerwuje się inna mieszkanka.

Tych urządzeń nigdy nie powinno być w bloku?

Jak się okazuje w instrukcji obsługi modelu piecyków, jakie zamontowane zostały w mieszkaniach na ulicy Borki, wyraźnie są zalecenia, aby wysokość komina wentylacyjnego nie przekraczała 4 metrów, gdzie w rzeczywistości w zabudowie na Borki komin tam ma około 16.

- Dzwonię do fachowca i słyszę od każdego po kolei, że nie podejmie się naprawy, czy przeglądu tego konkretnego Junkersa, bo po pierwsze: nie można do niego kupić części, a po drugie: nie powinien był być montowany w zabudowie wielorodzinnej, gdzie komin przekracza dopuszczalne 4 metry, przez co nie ma odpowiedniego cugu, aby spaliny wychodziły na zewnątrz — tłumaczy uzasadnienia serwisantów, których chciał wezwać do naprawy piecyka jeden z mieszkańców.

Na następnej stronie piszemy o kolejnych absurdach zauważonych przez mieszkańców ul. Borki.