zamknij

Kultura, rozrywka i edukacja

Syczuan = ostro

2008-08-05, Autor: 
W kolejnej relacji Jacka Piechy z Chin dowiadujemy się więcej o kuchni i zwyczajach Syczuanu, Hong Kongu i Macau.

Reklama

Jacek Piecha, Tomek Piecha, Marek KaczyńskiWojciech Misiurski wyruszyli w 7-tygodniową podróż po Azji, podczas której poznają kulturę i smaki odwiedzanych miejsc.


Zapraszamy do lektury czwartej korespondencji, tym razem z Syczuanu, Hong Kongu i Macau, którą specjalnie dla nas przygotował Jacek Piecha.


> Czytaj relację z podróży koleją transsyberyjską.


> Czytaj relację o kulturze i smakach Pekinu.

 

> Czytaj relację z Xian w prowincji Shaanxi.

 


Chiny, cz. III

 

Po kilku dniach spędzonych w Xian i po pierwszych wrażeniach związanych z tymi „prawdziwych” Chinami, postanowiliśmy wybrać się do Chengu - stolicy prowincji Syczuan. Czynnikiem, który zadecydował o wyborze tego właśnie miejsca była znana, uchodząca za najostrzejszą na świecie, kuchnia. To jednak nie wszystkie atrakcje, które prowincja ta ma do zaoferowania turystom.

 

Wsiadając do pociągu w Xian, nie byliśmy jednak całkowicie pewni, że uda nam się wysiąść właśnie w Chengdu. Powodem tego były docierające do nas informacje jakoby Syczuan był zamknięty dla turystów. W istocie okazało się, że rzeczywiście do czerwca prowincja ta była zamknięta z dwóch przyczyn. Po pierwsze to właśnie tam, w marcu odbyły się protesty wspierające Tybetańczykow. Drugim powodem zamknięcia tego obszaru okazały się względy sanitarno - epidemiologiczne związane z niedawnym, potężnym trzęsieniem ziemi jakie nawiedziło południowo - zachodnią część Syczuanu. Jednakże po prawie dwudziestu godzinach udało nam się wysiąść w wybranym przez nas miejscu - na północnym dworcu w Chengdu.

 

Pierwszą moją myślą po wyjściu z pociągu było słowo: "ciepło". Druga zaś: "bardzo ciepło". Tak właśnie, w prawie 35 - cio stopniowym upale zaczęła się kolejna część naszej wielkiej przygody. Pobyt w Syczuanie już na zawsze kojarzyć nam się będzie z niezwykle ostrym jedzeniem, ogromnym posagiem Buddy w Leshan i z misiami panda.

 

Pobyt w Chengdu rozpoczęliśmy od długo oczekiwanego obiadu. Pierwszym syczuanskim daniem, które mieliśmy okazje spróbować była niezwykle pikantna zupa z makaronem. Okazało się bowiem, że ulubionym składnikiem kucharzy dodawanym do wszelkiego rodzaju dań jest mała, krojona czerwona, ostra papryka. Nie pozostawało nam nic więcej jak tylko zamówić dodatkowe napoje. Niezapomniany zostanie również wyraz twarzy, rozbawionego naszą reakcją, właściciela knajpki w garażu...

 

Marek i Tomek przy Hot Pocie.
"Flagowym" daniem Syczuanu jest jednak tak zwany Hot Pot. W tłumaczeniu z angielskiego oznacza to Gorące Naczynie. Danie to, swoja nazwę zawdzięcza faktowi, że podawane jest w specjalnym, metalowym półmisku, w którym znajduje się gorąca, doprawiana niezwykle pikantnym (z papryka) sosem oliwa. Całość umieszcza się na specjalnych stołach, w których wbudowany jest gazowy palnik, aby utrzymywać wysoką temperaturę ostrej cieczy. Następnie obsługa przynosi zamówione rodzaje jedzenia. Często są to różnego rodzaju mięsa (zwłaszcza wnętrzności i małe parówki), ryby, warzywa (korzeń lotosu, sałata, ziemniaki itd.), które wrzuca się do sosu, a po kilku minutach intensywnego smażenia wyławia się specjalnymi chochlami (oczywiście cierpliwi mogą próbować wyławiać jedzenie pałeczkami). Pikantne przyprawy i wysoka temperatura powodują, że jedzenie staje się niezwykle ostre, ale też przepyszne. Warto dodać, że prawdziwa kolacja w takiej specjalnej „hot potowej" restauracji trwa co najmniej godzinę. Mieszkańcy Syczuanu załatwiają w takich miejscach wszystkie palące (bardzo trafne słowo...) problemy i sprawy zarówno biznesowe jak i rodzinne.

 

Tomek, Marek i Wojtek przy

"rowerowym" grillu.

Chciałbym jednak opisać jeszcze jedną atrakcję kulinarną z Chengdu. Chodzi mianowicie o niesamowity grill. Jego niezwykłość polega na tym, że jest on umiejscowiony na specjalnie przebudowanym rowerze, a jedzenie przyrządzane przez właścicielkę jest niesamowicie pyszne (choć oczywiście, jak na Syczuan przystało - bardzo ostre). Rower z grillem pojawiał się zawsze w okolicach godziny 21 niedaleko naszego hostelu. Już wówczas pojawiała się kolejka amatorów podrobów, mięsa wołowego, wyśmienitych skrzydełek z kurczaka czy pysznego wędzonego tofu. Procedura zamawiania jedzenia była niesamowicie prosta. Wystarczyło wziąć plastikowy koszyczek i samemu wkładać doń patyczki z jedzeniem. Po kilku, a czasem i kilkunastu minutach otrzymywało się wyśmienite jedzenie, które w mgnieniu oka znikało ze styropianowych tacek. Za 15 patyczków płaciło się średnio 15 juanow, co w przeliczeniu na złotówki daje 4,5 złotego.

 

Panda wielka.
Czytając te relacje można odnieść mylne wrażenie, że Syczuan to tylko świetne jedzenie. Jest to jednak nieprawda. Syczuan słynie również z tego, że jest ostatnim miejscem na Ziemi, gdzie na wolności żyją jeszcze misie panda. Warto dodać, że zwierzę to jest symbolem tej prowincji. Niestety, wraz z postępującym wycinaniem lasów bambusowych stanowiących naturalne środowisko tych przesympatycznych stworzeń. Należy jednak zauważyć, że Chiny są też światowym liderem w ochronie zagrożonej wyginięciem pandy. To właśnie w Syczuanie działa ośrodek, w którym dzięki sztucznemu zapłodnieniu przyszło na świat kilkanaście pand wielkich. Niesamowite wrażenie na zwiedzających wywierają inkubatory, w których leżą nowo narodzone pandy. Na oglądanie pand najlepiej wybrać się wcześnie rano, aby zdążyć na porę karmienia (wtedy misie wykazują największą aktywność). Ciekawostką jest, ze jedna panda zjada około 30 kilogramów bambusa dziennie. 
 
W ośrodku przywracania gatunków, można spotkać jeszcze jeden gatunek pandy - o wiele mniejszą, ale równie sympatyczną pandę czerwoną.

 

Marek i Tomek przy posągu

Wielkiego Buddy w Leshan.

Kolejną niesamowitą atrakcją Syczuanu jest największy na świecie posąg Buddy w mieście Leshan. Figura ta mierzy 71 metrów i została wykonana w VIII wieku naszej ery. Jego ogrom, monumentalność i precyzja wykonania zapierają dech w piersiach i budzą wyrazy szacunku dla wykonawców, którzy żyli przecież setki lat przed nami.

 

Gorące wieczory w Chengdu, spędzaliśmy na rozmowach z innymi podróżnikami, siedząc w niezwykle klimatycznym ogródku przy naszym hostelu. Tutaj też poznaliśmy bardzo sympatyczną parę z Holandii - Tess i Tuuk'a i Rachel - niezwykle miłą studentkę z Australii, która przez wakacje pracuje jako wolontariuszka w ośrodku przywracania gatunków.

 

Po kilku dniach opuściliśmy wspaniały Syczuan i pojechaliśmy na południowy wschód, aby przekroczyć zwrotnik raka i udać się do Specjalnego Regionu Administracyjnego - Hong Kong. Ciekawym zjawiskiem jest fakt, że pomimo iż Hong Kong od 1997 jest częścią Chińskiej Republiki Ludowej, to wjazd i wyjazd wymagają przejścia normalnej kontroli granicznej.

 

Widok na wieżowce z Victoria

Peak.

Sam Hong Kong to już zupełnie inny świat. Jest to centrum biznesowe Azji. PKB na osobę wynosi tu ponad 34 000 USD. Spacerując po ulicach Hong Kongu, a zwłaszcza po półwyspie Kowloon odczuwalna jest niesamowita gęstość zaludnienia - mieszka tu ponad 6200 (sic!) osób na kilometr kwadratowy. Krajobraz tego skrawka Azji też jest inny niż wszystkie. Dominuje tu niezwykle wysoka zabudowa... w rzeczywistości to drapacze chmur są wszędzie i w istocie to one stanowią krajobraz Hong Kongu. Największy z nich - World International Finance II mierzy 415 metrów i jest piątym najwyższym budynkiem świata. Na liście 100 najwyższych budynków na świecie aż 9 mieści się właśnie w Hong Kongu.

 

Tomek na tle wieżowców Hongkongu.
Nam udało się wjechać na Bank of China Tower, który mierzy 367 metrów. Jest to 10 najwyższy budynek na świecie. Hong Kong wywołuje jednak mieszane uczucia. Bogactwo i przepych powodują pewną niechęć. Warto zwrócić uwagę na fakt, że najprawdopodobniej Chiny nigdy nie dorównają Hong Kongowi pod względem gospodarczym, co w przyszłości może powodować konflikty pomiędzy ChRL, a jej regionem autonomicznym. Tym niemniej warto odwiedzić to miasto choć na kilka dni.

 

Grand Lisboa Casino w Macau

(budynek ma przypominac

ananas).

Przebywając w Hong Kongu wybraliśmy się też do innego Specjalnego Regionu Administracyjnego Macau, który jest dawną kolonią portugalską. Z racji portugalskich wpływów, Macau przypomina bardziej południe Europy niż Azję. Warto też dodać, że przeogromna liczba kasyn (jest ich tu więcej niż w amerykańskim Las Vegas) przesądza o tym, że jest to światowa stolica hazardu.

 

1 sierpnia opuściliśmy niezwykłe, tajemnicze, interesujące i na swój sposób piękne Chiny. O godzinie 23.00 wylądowaliśmy w jednym z bardziej zacofanych gospodarczo państw świata - Nepalu. Państwo to jest również „najmłodszą” republiką na świecie. 28 maja Zgromadzenie Narodowe zniosło ustrój monarchii i pozostawiło królowi 15 dni na opuszczenie swojego pałacu.

 

Pozdrawiamy Czytelników i Redakcje Portalu Rybnik.com.pl!

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (3):
  • ~ 2008-08-06
    08:41:17

    0 0

    na początku nie podobało mi się, że w tak komercyjny sposób panowie podeszli do swojej wyprawy. Ale teraz jak czytam te relacje to sam nabieram ochoty na kolejną wyprawę. Może to kogos zachęci do działania, może to nie takie bez sensu, że to właśnie na rybnik.com.pl są te relacje. Taki nasz naród, że ciagle narzeka i szuka sensacji. A tu chłopaki w fajnym kierunku poszli i może kogos to zmobilizuje do poszukiwania własnych pasji. Pozdrawiam !

  • ~markiz 2008-08-10
    08:33:38

    0 0

    Ja pytanko mam: dlaczego ma mnie zainteresować w jaki sposób spędza urlop pan radny Piecha? Czy będzie ciąg dalszy "jak spędzają urlopy rybniccy radni"? Bo innych ludzi w Rybniku, którzy mają takie wyprawy za sobą jakoś nie pytaliście wcześniej o wrażenia, zdjęcia i wspomnienia z wypraw.... A może żeby uczciwie podejść do sprawy należy stworzyć jakiś dział dla rybniczan WSZYSTKICH, A NIE WYBRAŃCÓW, gdzie można będzie podzielić się wiadomościami na temat odbytych dalekich podróży? Zainteresowania radnego Piechy: muzyka, żeglarstwo, teoria państwa i prawa (zwłaszcza zagadnienia praw i wolności osobistych i politycznych, oraz relacji obywatel – administracja) oraz historia (ewolucja ustrojów państwowych i samorządu) - jakoś nie widzę podróży. I gratulacje, że z diety radnego, studiując tylko (to też kosztuje), bez dochodów z pracy można się wybrać na wycieczkę dwumiesięczną do Azji. Długo trzeba oszczędzać? Jak to zrobić, bo ja też tak chciałbym se pojechać?

  • ~komet 2008-08-22
    19:32:21

    0 0

    nie musi cię interesować. po prostu nie otwierasz, nie czytasz i nie komentujesz. mnie na tym portalu nie interesuje jakieś 95% artykułów. :] ważne, że jest ktoś inny kto to czyta.

    poza tym, skąd wiesz, że nie ma innych dochodów, widziałeś PIT'a ?

    i na koniec, podróżowanie po Azji wcale nie wychodzi tak drogo jak wszyscy myślą, więc jak się postarasz to szybko odłożysz. są studenci, którzy w rok potrafią przeimprezować więcej niż taką 2'miesięczną wycieczkę, są radni których auto kosztuje 10 takich wyjazdów... pzdr

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za powstaniem legalnego toru do driftu w Rybniku?




Oddanych głosów: 5345