zamknij

Kultura, rozrywka i edukacja

Robaki i pieczeń z psa

2008-07-21, Autor: 
Otrzymaliśmy kolejną relację, tym razem z Chin, z podróży rybnickich studentów po Azji. Smaki i kultura Państwa Środka zaskakują i zachwycają.

Reklama

Jacek Piecha, Tomek Piecha, Marek KaczyńskiWojciech Misiurski wyruszyli w 7-tygodniową podróż po Azji, podczas której poznają kulturę i smaki odwiedzanych miejsc. Zapraszamy do lektury drugiej korespodencji, tym razem z Pekinu, którą specjalnie dla nas przygotował Jacek Piecha.

 

> Czytaj pierwszą relację o smakach Rosji.

 


 

Wielki Mur Chiński.
11 lipca o godzinie 2:25 nad ranem wylądowaliśmy w Pekinie. Lot liniami Siberian Airlines był dla nas niesamowitym przeżyciem. Pierwszy raz lecieliśmy naprawdę starym, wysłużonym Tupolevem 154. Trudno mówić o strachu, ale każdy z nas żywił pewne obawy dotyczące pomyślnego lądowania w stolicy Państwa Środka. Pekin o tej porze roku jest niezwykle zachmurzony - panuje tu w istocie bardzo gorące, ale też i deszczowe lato. Dlatego też do lądowania podchodziliśmy kilkukrotnie. Koniec końców udało się! Stanęliśmy na chińskiej ziemi - tu zaczynało się spotkanie z zupełnie inną, nieznaną nam wcześniej kulturą.

 

Tomek Piecha przed Bramą

Niebiańskiego Spokoju.

Pierwszym szokiem jaki przeżyliśmy było lotnisko. Nowy terminal, przygotowany specjalnie z myślą o zbliżających się Igrzyskach Olimpijskich, zapierał dech w piersiach. Żadne lotnisko europejskie czy amerykańskie nie może pochwalić się taka nowoczesnością... a największe lotnisko Europy - Frankfurt nad Menem wydaje się być portem lotniczym z minionej epoki. Doskonale przygotowani pracownicy, gotowi do pomocy w sprawach związanych z transportem, zakwaterowaniem, czy tak błahych jak chociażby zrobienie zdjęcia. Wszystko to dobrze pokazuje jak bardzo Pekinowi zależy, żeby dobrze wypaść w oczach opinii międzynarodowej, a jednocześnie stawia wysoką poprzeczkę następnemu organizatorowi letnich IO - Londynowi.

 

Standardowe danie w chińskiej

knajpce - kurczak i warzywa.

Pierwszy dzień pobytu można śmiało nazwać dniem aklimatyzacyjnym. Każda próba wyjścia z hostelu oznaczała zetknięcie się z gorącym i niezwykle wilgotnym powietrzem. Dość powiedzieć, że temperatura w dzień wynosiła średnio od 32 - 36 stopni celsjusza. Po kilku minutach spędzonych na zewnątrz wszyscy ociekali potem, a ubrania nadawały się już tylko do prania. Dlatego tez, ten dzień spędziliśmy raczej na degustowaniu niezłego chińskiego piwa - sprzedawanego w butelkach 600 ml. Cena takiej butelki to 3 juany (1 juan - ok. 30 gr. sic!). Dopiero wieczorem, kiedy temperatura stała się bardziej znośna wyszliśmy na spacer. Udało nam się dojść na słynny Plac Niebiańskiego Spokoju i zobaczyć codzienną ceremonię zdejmowania flagi państwowej. Każdego wieczora przychodzi tu mnóstwo osób, żeby zobaczyć jak na kilka minut zostaje zamknięta jedna z głównych dróg Pekinu. Specjalny oddział wojska przechodzi z bramy Tien'am Men na plac a następnie uroczyście zostaje zdjęta czerwona flaga - symbol ChRL. Chińczycy czuja się wówczas niezwykle dumni ze swojego państwa.

 

Tomek na placu Tien'am Men

- w tle zegar odliczajacy czas

do rozpoczęcia Igrzysk

Olimpijskich.

Warto napisać kilka słów o samych mieszkańcach Państwa Środka. Jeszcze nigdzie nie spotkałem się z taka otwartością i życzliwością ze strony innych ludzi. Chińczycy bardzo chętnie pomagają zagranicznym gościom. Co należy podkreślić, bardzo często sami podchodzą i rozpoczynają konwersację, po to aby choć troszkę poćwiczyć angielski, a przy okazji udzielić kilku cennych wskazówek i porad. Co jednak zaskoczyło nas najbardziej to... robione nam zdjęcia. Kiedy pierwszy raz podeszła do Tomka i do mnie dziewczyna z prośba o wspólne zdjęcie, myśleliśmy ze chodzi jej o to, aby ktoś zrobił zdjęcie jej aparatem. Okazało się jednak, że chodzi o to, aby zdjęcie było z nami - „białymi twarzami”. Sytuacje, w których ktoś nieznajomy prosi nas o wspólne zdjęcie zdarzają się kilka razy dziennie. Widać my też jesteśmy swego rodzaju atrakcją dla miejscowych.

 

Marek i Tomek z jedzeniem

na patyku.

Kolejne dni niosły ze sobą następne atrakcje i ciekawe obserwacje. Poznawanie Pekinu rozpoczęliśmy od jego centralnego punktu - czyli Placu Niebiańskiego Spokoju. Jest to największy tego typu obiekt na świecie. W centralnej jego części znajduje się mauzoleum Wielkiego Wodza - Mao Tse Tonga. Nie mogliśmy odmówić sobie wejścia i spotkania z nim twarzą w twarz. Przed mauzoleum stoi tez pomnik bohaterów ludowych, który stanowi punkt orientacyjny na Tien'am Men.

 

Niezwykle wrażenie zrobiła na nas również Wielka Hala Ludowa, która jest siedzibą chińskiego parlamentu. Na sesje zjeżdża się do Pekinu z całych Chin około 3000 delegatów, a Wielka Hala mieści ich wszystkich.

 

Po dość aktywnym zwiedzaniu miasta, poszliśmy na spacer do parku Beihai, gdzie po pracy wypoczywają mieszkańcy Pekinu. Beihai to ogromny zielony teren, z jeziorem na którym można pływać łódką albo małą żaglówką. W niektórych miejscach zbierają się znajomi i oddają się swoim ulubionym rozrywkom. Chińczycy uwielbiają karty, kochają śpiewać ludowe piosenki. Często można też spotkać osiedlowe zespoły muzyczne, które grają na ludowych instrumentach. Muzyka ta, mało znana w zachodnim świecie, wywarła na mnie niesamowite wrażenie. Jest lekka, przyjemna, ale potrafi też skłonić do refleksji.

 

Pieczone skorpiony.
Na zakończenie drugiego dnia pobytu w Chinach oddaliśmy całkowicie smakom Azji. Odnaleźliśmy prawdziwy nocny targ żywności (nie ten „turystyczny” o którym wspominają przewodniki). Tutaj zaczynając od skromnych pierogów z nadzieniem z mięsa wieprzowego, cebuli i sosu sojowego, poprzez ośmiornice i pieczoną na ostro jagnięcinę przechodziliśmy do co raz bardziej wyszukanych smaków. Niezwykle było smakować robaki. Najlepsze z nich okazały się termity i jadalne larwy jedwabników, zwane też pontegami. Prawdziwe wyzwania kulinarne czekały nas jednak później. Spacerując po targu natrafiliśmy na stoisko, na którym najspokojniej w świecie, na patyku wisiały żywe skorpiony gotowe do wrzucenia na ruszt... Smak miały trochę dziwny, ale każdemu z nas trzęsły się nogi, gdy wkładał skorpiona do ust. Kolejnym ciekawym daniem, którego spróbowaliśmy była rozgwiazda. Jak na stworzenie żyjące w morzach czy oceanach, była dość słona. Jednak z uwagi na fakt, że jest niezwykle chrupiąca, byłaby z pewnością świetną przekąską do piwa (z przyczyn technicznych zdjęcia te będą dostępne dopiero po naszym przyjeździe).

 

Jacek Piecha podczas

konsumpcji psa.

Na koniec zostawiliśmy sobie to, czego każdy z nas obawiał się spróbować. Obawy te były jednak związane z naszą psychiką, bo w kręgu kulturowym z którego pochodzimy, zwierzę to jest uważane za najlepszego przyjaciela człowieka. Chodzi mianowicie o psa. Mogę napisać tylko dwa zdania: 1. Ciekawość zwyciężyła; 2. Nigdy nie jadłem wcześniej tak pysznego, delikatnego, wspaniałego mięsa. Jeśli ktoś będzie miał okazję spróbować psa - nie należy się wahać, tylko po prostu zjeść.

 

Warto dodać, że jedzenie w Chinach jest dla Europejczyków naprawdę tanie. Kiedy wybraliśmy się w czwórkę na obiad do miejscowej knajpki, za 8 różnych dań, ryż i 8 piw zapłaciliśmy niecałe 120 juanow (całość!), co daje na osobę w złotówkach kwotę około 9 złotych.

 

Tomek Piecha pałaszuje

ośmiornice.

Wiele można pisać o Pekinie i jego zabytkach - Zakazanym Mieście, Pałacu Letnim, Świątyni Nieba. Chciałbym jednak wspomnieć o kilku osobach, które dane nam było spotkać na naszej drodze i których nigdy nie zapomnimy. Ich pomoc, życzliwość i przyjaźń są dla nas więcej warte niż wszystkie wrażenia i wspomnienia, które przywieziemy z tej wyprawy.

 

Kyle – Amerykanin, który od kilku lat podróżuje po Azji nauczył nas podstawowych zasad panujących w Chinach. To od niego nauczyliśmy się, że nie powinniśmy się oburzać gdy ktoś wykonuje czynności fizjologiczne na ulicy. Obecnie przebywa gdzieś w Mongolii (przynajmniej tam się wybierał).

 

Marti - Australijczyk, z którym wybraliśmy się wspólnie na zwiedzanie Pałacu Letniego. Jego żarty i opowieści na długo pozostaną w naszej pamięci.

 

Chinka Cai Ting.
Chciałem również podziękować ślicznej Cai Ting - chińskiej studentce, która przez wakacje pracowała w naszym hostelu w Pekinie. Wieczorne spacery i rozmowy z Cai Ting wiele nauczyły mnie o mieszkańcach Państwa Środka, a zwłaszcza pozwoliły zrozumieć podstawowe różnice miedzy naszymi kulturami.

 

Obecnie przebywamy w Xian w prowincji Shaanxi.

 

Pozdrawiamy Czytelników i Redakcję Portalu Rybnik.com.pl!

 

Jacek Piecha

 

Oceń publikację: + 1 + 1 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (13):
  • ~bozena_smolka 2008-07-21
    12:42:12

    0 0

    Życzę Wam dalszej tak owocnej w przeżycia podróży i czekam na następne relacje!!!

  • ~ 2008-07-21
    13:45:38

    0 0

    zjeść psa?! chyba bym sie nie przełamał...

  • ~jarotar 2008-07-22
    16:02:53

    1 0

    Jacku Piecha - moim zdaniem w głowie Ci sie poprzewracało od tytułów, kariery, funkcji i pochodzenia. Cóż - to wszystko nie zastąpi dobrego morale. Czy gdybyś był wsród ludozerców zezarłbyś człowieka??? Zdjęcie, na którym obnosisz sie konsumpcją plus twoje 2 zdania na ten temat - obrzydliwe.

  • ~ 2008-07-22
    18:02:12

    1 0

    Ciekawe czy po powrocie do kraju zacznie szczekać ...

  • ~CookieMonster 2008-07-22
    18:50:42

    0 1

    Na miejscu szanownego pana Piechy, zanim zacząłbym komuś polecac jedzenie psiego mięsa, dowiedziałbym się najpierw w jaki sposób to mięso jest przygotowywane. A dokładniej, w jaki sposób zabija się w chinach psy na mięso. Podejrzewam, że nawet tak pustemu człowiekowi jak On, to "delikatne, wspaniałe mięso" stanęłoby ością w gardle. Chyba żaden zdrowy na umyśle europejczyk, wiedząc o tym co się robi w chinach z psami przed ich konsumpcją nie wziąłby takiego mięsa do ust.

    Cóż za skrajny brak wiedzy, wyobraźni i ... sam nie wiem czego... :-////

  • ~Niedzwiedz_1 2008-07-23
    22:31:47

    1 0

    Panie Cookie Monster!!! Pan żeś się już tyloma ciastkami napchał, że już na mózg Panu siadło! A skrajnym brakiem wiedzy to Pan szastasz na lewo i prawo wypisując, że Pies jako ssak ma ości, które stają w gardle. ŻENADA!!! A słyszał Pan o czymś takim jak kręgi kulturowe ? Wie Pan one bywają różne w zależności od części świata, i to co nie podoba się Europejczykom jest normalne gdzie indziej w świecie. I tak np. Hindusom włosy dęba stają jak widzą co my - europejczycy i inne pseudocywilizowane nacje wyprawiamy z Krowami. W Ameryce Pd. na śniadanko wpierniczają świnki morskie, te same które u nas w sklepach zoologicznych w klatkach popylają i służą za zabawki dla dzieci. Mam nadzieję, że nastęnym razem Pan zastanowi się głębiej nad treścią swojego wpisu i np sięgnie do jakiegoś źródła wiedzy( Jak dla Pana wikipedia.pl powinna styknąć)

  • ~CookieMonster 2008-07-24
    09:56:12

    0 0

    Oj, panie Niedźwiedź, aleś mnie Pan rozbawił ;-)))

    1. Ja Pana odsyłam do jakiejś dobrej księgi polskich przysłów. Dowie się pan z niej co w języku polskim oznacza frazeologizm "stanąć komuś ością w gardle" i jakie ma znaczenie w mojej wypowiedzi. Nie wyrzucaj Pan innym braku wiedzy, jeśli sam pan jej nie posiadasz.

    2. Nie trzeba mnie uczyć, o różnicach kulturowych. Przecież moja wypowiedź WŁAŚNIE DO NICH SIĘ ODNOSIŁA!!!! Ja nie mam pretensji do chińczyków, że traktują psy tak jak je traktują. Tak ich wychowano, taka ich kultura. Nie mam prawa jej negować, chociaż mam prawo powiedzieć, że MNIE się ona nie podoba.
    Ja napisałem, że mam pretensje do POLAKA, człowieka wychowanego w polskiej i ogólnoeuropejskiej kulturze, że się na takie traktowanie godzi. Podejrzewam, że Pan Piecha nie wie, w jaki sposób chińczycy przygotowują psie mięso, bo gdyby wiedział, to jako europejczyk, wychowany w europejskim kręgu kulturowym nie tknąłby go.
    Na przyszłośc, życzę umiejętności czytania ze zrozumieniem, panie Niedźwiedź.
    I nie pozdrawiam.:-///

  • ~Niedzwiedz_1 2008-07-24
    11:55:49

    1 0

    No Ciastek dajesz czadu !!! Przytocze znaczenie frazeologizmu, którego użyłeś : stanąć komuś ością [kością] w gardle -> 'przeszkadzać komuś, uprzykrzać komuś życie'; słownik frazeologiczny, wyd Europa 2003. Pleciesz Pan duby smalone !!!
    A ja podejżewam, że Pan nie wie w jaki sposób przygotowuje się wyroby wędliniarskie, drobiarskie itp np w Polsce. Bo gdyby Pan to wiedział, to jako "europejczyk, wychowany w europejskim kręgu kulturowym nie tknąłby Pan tego".
    3maj się Ciastek

  • ~CookieMonster 2008-07-24
    17:06:19

    0 0

    Hehehe, obaj widzę dajemy czadu - widzę, że skorzystał Pan z mojej rady i zajrzał do słownika - to się chwali. Tylko czemu dalej pan nie rozumie... Nie wnikam ;-).
    1. Widzę, że Pan też nie wie jak chińczycy przygotowują psie mięso i czym się ten proces różni od procesu przygotowania mięsa wołowego w polskiej rzeźni. Gdyby Pan znał tę "subtelną" różnicę, to by Pan mi nie ciosał kołków na głowie.2. Znam doskonale proces produkcji mięsa w Polsce (i ogólnie na świecie) i dlatego od ponad 20 lat jestem wegetarianinem. Nie ma jednak co porównywac sposobu zabijania psów w chinach do sposobu zabijania krów w europejskich rześniach, więcm jeśli Pan pozwoli, daruję sobie daleszą dyskusję z Panem.

  • ~Niedzwiedz_1 2008-07-24
    17:29:45

    0 0

    Ciastek, ja do wegetarian nic nie mam ale tak czasami sobie myśle, że co niektórym od braku białka zwierzęcego troche świruje w głowie i napada ich mesjanistyczna wizja zbawienia świata. Dlatego róbmy a raczej jedzmy swoje. Wy trawe, my mięso i każdy na swój sposób jest szczęsliwy. Jednocześnie mam nadzieję, że przy kolejnej relacji oszczędzi Pan nas swymi wywodami. Pozdrawiam. P.S tak w gwoli ścisłości znam metody zabijania psów w chinach, jestem im przeciwny.

  • ~Lateks 2008-07-24
    17:47:16

    1 0

    szanowny panie CookieMonster: po pierwsze szanuje pana przekonania do bycia wegetarianinem, z resztą staram się szanować wszystkich ludzi bez względu na swoje przekonania, ale nie cierpię jeżeli ktoś narzuca swoje zdanie innym. Ja osobiście nie widziałem nigdy jak przygotowuje się mięso z psa. Aczkolwiek widziałem jaki zabija się różne zwierzęta które MY, Polacy, Europejczycy spożywamy na co dzień. Owszem nie jest to widok przyjemny (uważam wręcz że trzeba być nienormalnym by patrzeć na to z przyjemnością). Dlatego też doceniam ludzi którzy się tym zajmują bo spożywanie mięsa jest czymś naturalnym, i byśmy chyba zwariowali gdyby tego mięsa nie było w sklepach....
    To że w innych kulturach zmienia się zwierzę jest chyba normalne. Bo w jaki naturalny sposób moglibyśmy jeść w polsce np. mięso z kangura????
    Jeżeli pan chciał powiedzieć że pana zdaniem nie powinniśmy jeść w ogóle mięsa to rozumię, ale jeżeli pana zdaniem my wszyscy jesteśmy nie normalni bo smakuje nam mięso no to cóż szkoda słów...
    Pozdrawiam
    p.s. jeżeli pan widział jak się zabija psa w Chinach to niech pan opowie a jeżeli nie to proszę nie wypisywać jakiś domysłów.

  • ~maryla 2008-08-15
    13:26:32

    0 0

    Brawo Panie CookieMonster ! Nie dał się Pan sprowokować, i dobrze. Polak, Europejczyk zjada psa - który w naszej kulturze jest przyjacielem człowieka, czy to wiecie ? Niech sobie Chińczycy jedzą co chcą ale J. Piecha przesadził. Może jak przeczyta komentarze to mu się zrobi głupio... Dla mnie jest zerem. Pozdrawiam.

  • ~Libra 2008-08-15
    20:34:51

    0 0

    przyznaję, że nie chciałem brać udziału w tej żenującej dyskusji na tematy kulinarnych gustów trójki studentów na szlakach Azji....każdy ma prawo jeździć gdzie chce ( byle za swoje), jeść co chce, spać z kim chce ...nie mój interes. Każdy ma prawo do wypowiedzi i chwała za to Panu i demokracji. Czytając Wasze wypowiedzi przyznaje jednak rację tym, że zanim coś chce się napisać warto się zastanowić do jakiego kręgu kultury się zaliczamy i czy gusta pana Piechy mają być dla mnie wytycznymi w sprawie mojego menu. Dla mnie pies jest częścią mojego życia i jest członkiem mojej licznej rodziny a rodziny się nie je. To tyle. Panom studentom radzę założyć bloga i tam mogą z detalami opisywać swoje echy i achy na temat smaków kuchni azjatyckiej. Dla panów redaktorów portalu mam pytanie czy są sponsorami tej kulinarnej eskapady? Jeżeli tak to proszę to napisać, żeby zakończyć głupie spekulacje, a jeżeli nie to proszę utworzyć specjalny blok reportaży naszych rybnickich podróżników, ( a jest ich nie mało) których bogate doświadczenia i fotografie, pozwolą nam zapoznać się z innymi krajami, kulturami ( niekoniecznie tymi żołądkowymi ) a także podziela się z nami swoimi opiniami. W tej sytuacji mamy mnóstwo komentarzy ( słusznych i mniej słusznych) bowiem nikt przy zdrowych zmysłach nie przyjmie do wiadomości, że prywatny portal udostępnia za darmo swoje strony dla opisów kulinarnych trójki studentów i nie ważne na Boga jakie noszą nazwiska. To tyle.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za powstaniem legalnego toru do driftu w Rybniku?




Oddanych głosów: 5342