zamknij

Kultura, rozrywka i edukacja

Pyszne raki

2008-07-13, Autor: 
Przedstawiamy pierwszą część relacji Jacka Piechy z wyprawy po Rosji, Chinach, Nepalu i Indiach.

Reklama

3 lipca wyjeżdżając z Rybnika byłem pełen niepokoju i obaw. Zdawałem sobie sprawę, że opuszczam moje miasto na wiele dni, które spędzę w podroży przez największy kontynent na kuli ziemskiej. Jednakże wrodzona ciekawość i możliwość poznania nowych kultur, ludzi, obyczajów czy wreszcie smaków, z każda chwilą zdawały się przebijać przez niezliczone otchłanie różnorakich wątpliwości.

 

Po ośmiu dniach wyprawy i po przemierzeniu wielu tysięcy kilometrów wraz z moimi współtowarzyszami - Tomkiem, Markiem i Wojtkiem, możemy śmiało powiedzieć, ze mimo trudów i uciążliwości podroży nie żałujemy żadnej chwili spędzonej poza domem.

 

Saturator i Tomek.
Pierwszego dnia udało nam się dojechać do Lwowa. Miasto to, które wszystkim nam jest dobrze znane, zawsze przygotowuje dla nas jakąś ciekawą niespodziankę. Nie inaczej było i tym razem. Podczas naszego krótkiego (bo jednodniowego) pobytu znaleźliśmy urządzenie, którego w Polsce na próżno szukać. Chodzi tu mianowicie o działający saturator - znany nam - młodym już tylko z opowiadań rodziców. Mieszkańcy Lwowa chętnie do dziś dnia korzystają z tego wynalazku i w upalne dni pija wodę z saturatora za pomocą przyczepionej na łańcuchu szklanki. Zastanawialiśmy się czy saturatory miały by szanse na powrót do Polski? Rozważania te prowadzone przy ukraińskim piwie na prospekcie szewczenki pozostawiły jedną wątpliwość - co na to SANEPID?

 

Kolejnym ciekawym doświadczeniem był przejazd pociągiem z Lwowa do Moskwy. Pierwszy raz zetknęliśmy się tu z wagonem "plackartnym", którym później podróżowaliśmy jeszcze przez 4 następne dni do Irkucka. Klasa "plackartnyja" to wagon z miejscami tylko do leżenia, który w istocie staje się domem dla osób w nim podróżujących. Nie ma w nim jednak przedziałów, tak jak w "normalnych" pociągach. Są za to boksy w których śpi po 6 osób. Te pseudoprzedziały nie są jednak zamykane i każdy z pasażerów widzi czy inni śpią, jedzą, piją etc.

 

Pociag transsyberyjski

- wagon plackartny.

Trwająca 24 godziny przejazd z Lwowa do Moskwy była tylko przedsmakiem 86-cio godzinnej podroży koleją transsyberyjską do Irkucka. Rosjanie w większości okazali się niezwykle przyjaznymi ludźmi. Życie w wagonie plackartnym po pewnym czasie staje się rutyną, polegająca na wstawaniu, myciu się, graniu w karty. Nie można jednak stwierdzić, że taki przejazd do nuda. Rutynę urozmaicają przede wszystkim organizowane na prędce przyjęcia (nie rzadko przy rosyjskiej wódce) podczas których poznaje się współpasażerów, ich życie czy obyczaje panujące w miejscach z których pochodzą.

 

Innym urozmaiceniem przejazdu koleją transsyberyjska są długie postoje na stacjach, podczas których można kupić u babuszek różne domowe smakołyki. Pociąg zatrzymuje się na taki dłuższy postój raz na 6 - 7 godzin. Wówczas na zamarłe niemalże stacje wypływa tłum podróżnych. Pomimo ograniczonej ilości towaru na peronowym rynku i dającej się zauważyć wśród pasażerów nerwowości wymiana towarowo - pieniężna dokonuje się bardzo sprawnie.

 

Handel na stacji.
Nam również udało się podczas podróży poznać smaki, które trwale wpisane są w krajobraz tajemniczej Syberii przeciętej na pół szlakiem żelaznej drogi.

 

W istocie największym wzięciem cieszą się pirożki. Specjał ten w żaden sposób nie przypomina jednak naszych pierogów. Pirożek jest zrobiony z ciasta podobnego do tego, z którego wyrabia się pączki. Jednak istota pirożka zawarta jest w jego środku - nadzienie! Można stwierdzić, ze występują 3 znane rodzaje pirożkow - z peczenią (czyli mięsem), z kartoszką (ziemniakami) oraz z kapustą. Udało nam się jednak znaleźć pirożka, o którym piśmiennictwo nie wspomina (bo o tym, że był to właśnie pirożek zapewniała nas babuszka). Chodzi tu o pirożka z rodzynkami.

 

Z czasem zbliżania się do jeziora Bajkał pojawia się na stacjach coraz więcej ryb, wśród których niekwestionowanym królem jest Omul Syberyjski. Omul to endemiczna ryba żyjąca tylko w Bajkale. Podaje się go na mnóstwo różnych sposobów, a delikatności mięsa i jego wspaniałego smaku nie można opisać słowami.

 

Raki...
Udało nam się jednak na jednej ze stacji kupić rarytas - świeże, pyszne raki. Cena jednego, gotowego do spożycia raka średniej wielkości wahają się od 1,5 - 2 złotych.

 

Wiele można napisać o wielkiej kolei transsyberyjskiej. Ale żeby zrozumieć zachwyt taką podróżą, trzeba odbyć ją samemu. Przejechać pociągiem kilka stref czasowych, spędzić w „domu na kółkach” prawie 4 dni.

 

Warto wspomnieć, że nawet tak daleko od domu można usłyszeć nasz ojczysty język. Mianowicie udało nam się poznać Piotrka i Karola - studentów z Krakowa, którzy jakimś cudem jechali tym samym pociągiem i w tym samym wagonie co nasza czwórka.

 

W chwili obecnej odpoczywamy w Pekinie. Kiedy przyjechaliśmy tu o 3:00 w nocy temperatura wynosiła tu 27 stopni, a bardzo wysoka wilgotność skutecznie utrudniała oddychanie. Jednak postaramy się w jakiś sposób zregenerować siły przed następnymi etapami naszej wielkiej podróży.

 

Pozdrawiamy serdecznie wszystkich czytelników!

  

Jacek Piecha

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~Lateks 2008-07-14
    23:08:02

    0 0

    Pozdrowienia dla was, widzę że wyjazd się powiódł, do zobaczenia po podróży w Rybniku lub w październiku w Krakowie

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.