Za nami dwa dni festiwalowe, podczas których wysłuchaliśmy repertuaru osób biorących udział w konkursie krajowym VI OFPA Rybnik 2002.
Osoby te to szesnaście
imiennie zaproszonych laureatów ogólnopolskich konkursów piosenki artystycznej oraz trzy osoby wyłonione podczas tegorocznego Turnieju Regionalnego, który
odbył się w czwartek 21 lutego.
W piątek -
pierwszym dniu przesłuchań każda z solistek, ponieważ w tym roku płeć żeńska
zdominowała festiwal, zaśpiewała po dwa utwory.
Po części konkursowej rozpoczął się występ
Lubelskiej Federacji Bardów. W roli konferansjera wystąpił Jan Kondrak. Cały
koncert - absolutna rewelacja!!! Wykonano wszystkie chyba bardziej znane piosenki
Cohena. Ich interpretacje były naprawdę świetne. Szeroki skład zespołu -
altówka, fortepian, perkusja, bas, gitara, klawisze, dodatkowe "bębenki"
(świetny Sambor Dudziński) i chórki - spowodował wzbogacenie brzmienia
znanych pieśni, ale bez zatracenia ich klimatu. Formuła była taka, iż każdy z
występujących przedstawiał jako solista jedną lub kilka piosenek, wspomagany przez resztę zespołu (dokładnie nazywali się Lubelska Federacja Bardów i
Przyjaciele). Trudno kogoś wyróżnić - publiczność porywał Marek Andrzejewski -
"Siostry miłosierdzia", "Dzisiaj tu, jutro tam" - dynamiczne piosenki, świetnie
zinterpretowane. Rewelacyjny jako solista Sambor Dudziński - "Tańcz mnie po
miłości kres", "Zuzanna". Dobre były również dziewczyny Jola Sip, Dzidka Muzolf i Magdalena Celińska oraz Wielki Szef - Jan Kondrak ("Na Manhattan marsz" i "W
moim tajnym życiu"). Wszyscy zresztą świetni, bez wyjątku. Również technicznie
zespół muzyczny jest bez zarzutu. Świetna sekcja rytmiczna i Wojtek Cugowski
(syn!) na gitarach. Rewelacyjna altówka, niezły fortepian. Atmosfera od początku
była wspaniała. Publiczność bardzo ciepło przyjęła
federację.
Na deser żywa legenda! Wyszedł
Maciej Zembaty z brodą a la marynarz z "Baltony" i rzucił wszystkich na kolana.
Jest nie do zdarcia. Zaśpiewał "Wieżę pieśni", "Moją cygańską żonę",
"Wspomnienia" (zespół w tym czasie odpoczywał). Następnie przybiegła dziewczyna z kwiatami i Zembaty poczuł się zobowiązany do opuszczenia sceny, zawołał
kolegów i na koniec wszyscy razem odśpiewali "Alleluja!". Publiczność jednak nie
chciała iść do domu. Artyści musieli wrócić i na bis jeszcze raz odśpiewać ten
hymn. Świetnie bawiła się starsza część publiczności (pierwsze rzędy), w
przeciwieństwie do reszty doskonale orientowali się w całości twórczości Cohena, a nie tylko znali jego "10 nowych piosenek".
W kolejnym dniu przesłuchań,
czyli w sobotę, każda z uczestniczek zaśpiewała po jednej piosence. Zarówno w pierwszym, jak i drugim dniu konkursu krajowego artystów oceniało jury w
skałdzie: Jan Poprawa, przewodniczący jury, Jan Kondrak, Kazimierz Niedziela i
Janusz Grzywacz.
Po tej części
przed rybnicką publicznością wystąpił Piotr Machalica, tym razem w roli śpiewającego
aktora. W jego repertuarze znalazły się utwory Bułata Okudżawy i
Georgesa Brassensa. Koncert, trzeba przyznać, był wspaniały. Aktor w mistrzowski
sposób przybliżył twórczość tych dwóch wielkich poetów i jak powiedział
prowadzący sobotni koncert Aleksander Chwastek, okazał się "mistrzem we wzbudzaniu wzruszeń", z
czym, jak sądzę, zgodziła się zdecydowana większość osób siedzących na widowni.
Recital Piotra Machalicy nie zakończył
bynajmniej sobotniego dnia festiwalowego. Końcówka należała bowiem do cudownej
Edyty Geppert, która jak zwykle popisała się doskonałym kunsztem
aktorsko-wokalnym i tym samem potwierdziła swoją klasę. Publiczność przyjęła jej
recital bardzo gorąco, czego wyrazem tego była owacja na stojąco i niemal
nieustające domaganie się bisów. Z pewnością wrażenia jakich dostarczył
sobotni koncert należeć będą do tych niezapomnianych.
Dzisiaj przed nami ostatni dzień VI
Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Artystycznej. Podczas uroczystej gali, która
odbędzie się w Teatrze Ziemi Rybnickiej, poznamy laureatów tegorocznego
festiwalu oraz jego zwycięzcę. Ponadto wystąpi Joanna Liszowska, zdobywczyni
Grand Prix V OFPA oraz Natalia Kukulska.
Również i
tym razem o ocenę VI OFPA Rybnik 2002 poprosiliśmy przewodniczącego jury prof.
Jana Poprawę.
Największe pozytywne zaskoczenie tegorocznego festiwalu?
Iwona
Loranc, która dla mnie samego, bo słyszałam ją tylko w zespole TRI COLOR i dwa
tygodnie temu na pierwszym etapie przeglądu piosenki aktorskiej, jest totalnym
ewenementem. To osoba zupełnie nieznana, nowa twarz na estradzie, lecz to co
robi jest absolutnym mistrzostwem
.
Dlaczego akurat te osoby
zostały zaproszone, czy to są laureaci wszystkich konkursów, które odbywają się na terenie Polski?
Nie, to nie są wszyscy laureaci, ponieważ nie ma takiej
możliwości. Tych festiwali jest chyba bowiem ze trzysta.
Jakie zatem
zastosowano kryteria?
Rozum i dobra wola, tak jak w katechizmie. Jest coś
takiego jak Rada Artystyczna, która ma pewien ogląd jakiegoś fragmentu
rzeczywiści. Konkursów w Polsce jest mnóstwo, nas natomiast interesują konkursy o charakterze ogólnopolskim oraz takie, która kierują się takimi kryteriami
merytorycznymi jak ten rybnicki. To są kryteria artystyczne, a nie popularności.
Chociaż osobiście nie mam nic przeciwko popularności, lecz to już zupełnie coś
innego. Te kryteria pozwoliły nam na wyłonienie kilkudziesięciu w Polsce
konkursów i festiwali, które warto obserwować i warto zaprosić z nich laureatów.
Zdajemy też sobie sprawę, że konkurs konkursowi nie jest równy, dlatego też i
ich laureaci nie są sobie równi. Zaproszenie tutaj tych kilkunastu osób imiennie
nie gwarantuje tego, że poziom festiwalu będzie wyrównany, pomimo tego, iż są
tutaj tylko laureaci.
Jak wypadły dziewczyny wyróżnione w Turnieju
Regionalnym na tle pozostałych
osób?
Cóż, one były w zasadzie skazane na
porażkę, ponieważ są to osoby bardzo uzdolnione, ale dopiero na etapie amatorów,
usiłujące swoje predyspozycje przełożyć na wartość publiczną. Natomiast osoby
zaproszone imiennie, to ludzie wykreowani artystycznie, czyli mający repertuar
własny lub napisany specjalnie dla siebie. To już jest wyższe stadium.
Dlaczego do konkursu krajowego zaproszone zostały same kobiety?
Ponieważ po
pierwsze moim zdaniem kobieta jest ulepszonym modelem człowieka, a po drugie po
prostu taka jest rzeczywistość. W krakowskiej szkole teatralnej, w której uczę, w tej chwili mamy trzy roczniki na specjalizacji estradowej i na żadnym nie ma
ani jednego mężczyzny. Kiedyś zażartowałem, że być może teraz młodzi mężczyźni
chcą się kształcić na sponsorów. Czy artyści wykonujący własne
utwory, niezależnie czy jest to muzyka czy tekst, czy zarówno jedno, jak i
drugie, wyżej oceniane są przez jury?
Nie można tak powiedzieć. Wszystko, co tutaj słyszymy to gatunek artystyczny, który się nazywa piosenka. To nie jest konkurs
literacki, ani muzyczny, ani aktorski. Tutaj te wszystkie komponenty muszą być
razem. Najwyżej ceniona jest dlatego ta osoba, która łączy najbardziej
harmonijnie te trzy elementy. Mam taką teorię, że piosenka to jest synkretyczna
całość, w której tekst jest sensem, muzyka pięknem, a interpretacja życiem.
Szukamy tego kto to potrafi połączyć. Można przecież śpiewać utwory Moniuszki,
ważne jednak, by były one dopasowane do osoby, żeby ta osoba miała własną wizję
tych utworów, aby miała coś do powiedzenia, opowiedzenia cudzym tekstem czegoś
ważnego. Istotne jest bowiem, aby zaśpiewać to inaczej i lepiej, w każdym razie
nie gorzej. Tutaj nie można powiedzieć, że preferujemy kogoś, kto ma własny
repertuar. Niewątpliwie ktoś, kogo stać na skomponowanie piosenki i na napisanie
tekstu na wysokim poziomie, jest artystycznie bardziej świadom, niż ten kto nie
ma tej zdolności. Umiejętność wykreowania siebie to jest już wyższe
wtajemniczenie. Szukanie zaś czyni z człowiek bibliotekarza lub często skazuje
go na przypadek. Szczęściem jest bowiem znaleźć taki repertuar, który jest z
osobą nierozerwalnie złączony.
Czy jest zapotrzebowanie na tego
typu piosenkę w Polsce? Czy jest w naszym kraju odbiorca piosenki artystycznej?
Dla wszystkich to jest papier toaletowy, a sztuka jest dla elit.
Piosenka, którą zaliczamy do kręgu sztuki to piosenka artystyczna. To jest
rzecz, która musi być elitarna. Dla tłumu jest muzyka popularna oraz konfekcja
piosenkarska będąca swoistą tapetą. Nie mam nic przeciwko temu, żeby ktoś
odnosił sukcesy i zarabiał pieniądze, a jednocześnie dostarczał wytchnienia
ludziom, którzy niespecjalnie się snobują lub nie potrafią odróżnić czegoś
wysokiego i szlachetnego. Ludzie są tacy jacy są i to jest ich życie i nie ja,
czy artysta ma o nim decydować. Istnienie piosenki artystycznej jest jednak
jakby dogmatyczną potrzebą w ogóle istnienia kultury popularnej. To tak jak dla
przemysłu samochodowego laboratorium są wyścigi Formuły 1. Tych samochodów
ręcznie robi się kilkadziesiąt egzemplarzy i dopiero jak się sprawdzi jakiś
wynalazek właśnie tutaj, to następnie w milionach egzemplarzy powiela to
rozwiązanie. Piosenka artystyczna, te próby poszukiwania zarówno od strony
muzycznej i tekstowej, jak i interpretacji, to są próby znalezienia czegoś
nowego, co później może zostać powielone. Np. bardzo mnie cieszy to, że teraz
ludzie śpiewają Kaczmarskiego czy Sikorowskiego, chociaż pierwotnie byli to
poeci śpiewający skromnie bez specjalnego marzenia o tłumach. Dlatego
sądzę, że chociażby ten powód dla istnienia piosenki artystycznej jest.
Nie można też mówić, że ona interesuje mało osób, skoro są fan kluby, kluby
muzyczne zawsze wypełnione ludźmi. Jest wiele osób, które takiej piosenki
poszukują.