zamknij

Wiadomości

Zderzył się czołowo z ciężarówką, by zabić żonę? Świadkowie: nie było śladów hamowania, ucieczki w bok

Bartłomiej Furmanowicz 2023-06-12, Autor: 

Świadkowie nie mają złudzeń. Robert M. wjechał w ciężarowego MAN-a nie próbując nawet hamować, czy uciec na pobocze. Dzisiaj miała miejsce druga rozprawa oskarżonego o próbę zabójstwa swojej żony. Prokuratura zarzuca Robertowi M. że chciał to zrobić w ubiegłym roku na ul. Chwałowickiej.

Reklama

Prokuratura: to była próba zabójstwa żony

Przypomnijmy, we wrześniu 2022 roku pisaliśmy najpierw o wypadku na ul. Chwałowickiej. Wyglądało to z początku na typowe zdarzenie drogowe, jakich dużo w ciągu roku w Rybniku. Później zaczęły pojawiać się jednak kolejne fakty. Szybko wyszło na jaw, że kierowca samochodu marki Kia Ceed miał celowo doprowadzić do zderzenia. Usłyszał zarzut o próbę zabójstwa żony.

Niedawno Prokuratura Rejonowa w Rybniku podzieliła się kolejnymi informacjami. Śledczy zakończyli bowiem swoje czynności i skierowali akt oskarżenia do Sądu Okręgowego w Rybniku przeciwko 38-latkowi.

Jak ustalono, w dniu 12 września 2022 roku na ul. Chwałowickiej w Rybniku doszło do zdarzenia drogowego, w którym prowadzący samochód osobowy marki Kia w sposób świadomy doprowadził do zderzenia czołowego z jadącym z naprzeciwka samochodem ciężarowym marki MAN. Po przybyciu na miejsce zdarzenia patrolu KMP Rybnik 37-letnia pasażerka pojazdu przekazała policjantom, że jej mąż celowo doprowadził do zderzenia czołowego z ciężarówką. Kierujący samochodem osobowym został zatrzymany pod zarzutem usiłowania zabójstwa żony – mówiła Malwina Pawela-Szendzielorz, Zastępca Prokuratora Rejonowego w Rybniku.

Więcej pisaliśmy »Wiedział, że poduszka powietrzna żony jest wyłączona. Jechał na „czołówkę”. Nie hamował. Jest akt oskarżenia«

Robert M.: nie chciałem zabić żony. Ona twierdzi wprost przeciwnie

Na początku czerwca w rybnickim sądzie okręgowym rozpoczął się proces Roberta M. Jego żona – Małgorzata M. opowiadała jak trzy lata temu doszło do zmiany w zachowaniu męża. Zaczął pić, awanturował się, wpadł w złe towarzystwo. W końcu kobieta nie wytrzymała i założyła swojemu mężowi sprawę o znęcanie się fizyczne i psychiczne.

W czerwcu musiał się wyprowadzić z domu. Wrócił do Opola, do rodziców. Znalazł wreszcie pracę w firmie transportowej, w której był kierowcą. Wynajął detektywa, który miał śledzić żonę – napisał dziennik Fakt, który był obecny podczas pierwszej rozprawy.

Z kolei Robert M. tłumaczył, że kłopoty w małżeństwie zaczęły się od momentu, gdy rzucił pracę w Niemczech – wbrew woli żony.

Czułem, że ucieka moja relacja z dziećmi i cierpi na tym związek z żoną. Było mi w Niemczech samemu źle, Gosia tego nie rozumiała i to było podstawą naszych kłótni. Nie jestem bez winy, nieraz podnosiłem głos na żonę, ale ona nie pozostawała mi dłużna, wyrzucała z domu, mówiła, że jestem nikim, nic mi się nie należy, na nic nie zasługuję. Kłóciliśmy się też o samochód – cytował słowa mężczyzny Fakt.

„Ja ci pokażę, jak się k... robi na złość”

Jak wyglądały ostatnie chwile przed wypadkiem? Małgorzata M. wspomniała, że 12 września 2022 roku mąż miał dać jej samochód. Musiała dotrzeć na wywiadówkę dzieci, następnie złożyć podanie o pracę. W zamian pokrzywdzona miała zwieść męża na dworzec PKP. Robert M. miał wrócić do Opola.

Podjechał pod dom, był nerwowy, nie patrzył na mnie. W końcu powiedział, że sobie nie radzi, że za chwilę będzie sprawa w sądzie o znęcanie się. Pokłóciliśmy się znów o samochód. Wtedy on powiedział, że na rozprawie będzie nasz sąsiad z Niemiec. I że odbierze mi dzieci. Jeszcze w Niemczech groził mi, że z tym sąsiadem zakopią mnie w lesie. Krzyczałam do niego, że tu mi grozić nie może. Wtedy on powiedział: "Ja ci pokażę, jak się k... robi na złość". To były jego ostatnie słowa, a potem było uderzenie – przytoczył słowa Małgorzaty M. wspomniany wcześniej dziennik.

Z kolei oskarżony zapewniał, że nie spowodował wypadku celowo. Nie hamował i nie ratował się ucieczką, bo nie miał czasu na reakcję. Nie znał też powodu, dlaczego poduszka powietrzna żony nie zadziałała w chwili zdarzenia. Twierdzenia Roberta M. obalili biegli. Wskazali, że na desce rozdzielczej kii „świecił się” komunikat o wyłączonej poduszce pasażera. Był widoczny dla kierowcy. Mało tego, nie zauważyli śladów hamowania na drodze.

Przed sądem stawiło się wielu świadków. Ich relacja jest spójna

Dzisiaj sąd zamierzał posłuchać co mają do powiedzenia bezpośredni świadkowie wypadku na Chwałowickiej. Jako pierwszy głos zabrał Dariusz J. - kierowca ciężarowego MAN-a, w którego uderzył Robert M. Jak zaznaczył na wstępie, feralny dzień był słoneczny, a warunki jazdy były dobre, podobnie jak widoczność.

Jechałem ul. Chwałowicką w stronę Rybnika, gdzie jest zjazd na betoniarnię. Miałem skręcić w lewo i dojeżdżając do skrzyżowania, zauważyłem na swoim pasie auto. Jechało dość szybko i z naprzeciwka i uderzyło w mój pojazd. Jechałem bardzo wolno, miałem włączony migacz. Kierowca kii jechał dość szybko i miałem wrażenie, że przyśpieszał. Nie było szans, by ten kierowca wyprzedził ciąg aut przed nim bez uderzenia. Nie było widać śladów hamowania – relacjonował.

Dariusz J. widząc pędzącą osobówkę – zatrzymał się.

Ale nic nie dało się zrobić. Uderzył czołowo we mnie. Nie próbował wykonywać żadnych manewrów. Gdybym ja pojazdu nie zatrzymał, to siła uderzenia byłaby większa – dodał.

Zapamiętał, że poszkodowana nie potrafiła wyjść z samochodu, musieli jej pomóc inni uczestnicy ruchu. Nie podchodził do żadnej z osób. Obejrzał rozbite pojazdy i zauważył, że nie uruchomiła się poduszka powietrzna od strony pasażerki.

Na ogół auta mają kontrolkę sygnalizującą wyłączona poduszkę, ale nie mam pewności co do tego modelu. Moim zadaniem nie było to wyprzedzanie, ale bezpośrednie uderzenie w mój samochód. Kierowca musiał wiedzieć, że nie uda mu się wyprzedzić pojazdów, nie miał fizycznej możliwości dokończenia manewru. Później dowiedziałem się, że był konflikt rodzinny, że kobieta chce się rozwieść z mężem.

W tym miejscu do głosu doszedł jeden z obrońców Roberta M. Skierował się z wnioskiem do sądu o jeszcze jedną opinię biegłego, gdyż zaszły okoliczności związane z tematem. Chodzi o wyłączenie poduszki kluczem od stacyjki.

Udało mi się aktywować i dezaktywować poduszkę kluczem, który się do tego nie nadaje. Czy to jest normalne? Biegły dość kategorycznie stwierdził, że dezaktywacja była na konsoli samochodu. Zweryfikowałem stan mojej wiedzy, okazuje się, że jest kilka poduszek powietrznych każdy z nich ma osobny sterownik kontroli, mogło dojść do sytuacji, że komunikacja została zachwiana i mogła nie dawać takiego sygnału. Wyświetlanie się kontrolki na etapie wydania opinii jest efektem wystrzału poduszki. Komunikat może być efektem wystrzelenia poduszki kierowcy. Państwo kupili obiekt używany, który sprawiał im problemy natury technicznej, mógł być pojazdem powypadkowym – stwierdził adwokat Tomasz Browarski.

Sąd wysłuchał też Artura M. - geodetę, który jechał od strony Rybnika w kierunku ronda pod drogą Racibórz-Pszczyna. M.in. to on został wyprzedzony przez Roberta M.

Popatrzyłem do przodu, widziałem samochód ciężarowy z naprzeciwka. Była przed skrzyżowaniem, nie wiem, czy jechała, czy zwalniała. Mnie wyprzedzał, zrównał się ze mną i w tym momencie uderzył w ciężarówkę. Pomyślałem, że nie miał szans, by mnie wyprzedzić. Nie próbował mnie zepchnąć na prawo, żeby uniknąć zderzenia. Nie słyszałem pisku opon, klaksonów. Nie zauważyłem, żeby ciężarówka miała włączony kierunkowskaz. Zatrzymałem się parę metrów dalej na poboczu, podszedłem zobaczyć, co się wydarzyło. W kii już nikogo nie było, w ciężarowce też. Rozmawiałem z osobami z ciężarówki. Panowie byli w szoku, ale to, że mogło dojść do celowego wypadku, dowiedzieli się od jakiejś kobiety – relacjonował.

Arturowi M. również rzuciło się to w oczy, że po stronie pasażerki nie otworzyła się poduszka powietrzna.

Podobnie zdarzenie zapamiętał Marek B. - również geodeta, a także pasażer ciężarowego MAN-a.

„Oskarżony nie wołał za żoną, nie pytał, jak się czuje, stał obok auta”

Świadkami zdarzenia była też Marcelina W. - trenerka personalna. Kierowała swój pojazd.

Była dobra pogoda dla kierowców, dobra widoczność. Jechałam z koleżanką. Auto przede mną zaczęło wyprzedzać samochód jadący przed nim. Z całej siły wjechał w ciężarówkę z naprzeciwka. Nie było widać hamowania, samochód przyśpieszył. Ciężarówka nie jechała szybko, jechała wg przepisów – oznajmiła.

Jej koleżanka – Agata rzuciła do niej, żeby się szybko zatrzymała, by pomóc poszkodowanym.

Zjechałam w bezpiecznym miejscu na pobocze, w tym samym czasie kierowca ciężarówki wyszedł z samochodu. Krzyknęłam do stojących w pobliżu mężczyzn, by wyciągnęli pasażerkę z samochodu. Widziałam, że kierowca zrobił to o własnych siłach. U kierowcy otworzyła się poduszka, u pasażerki nie – usłyszeliśmy.

Marcelina W. zajęła się poszkodowaną, a Agata rozmawiała z operatorem telefonu ratunkowego.

Zapytałam poszkodowanej co się stało, czy kierowca zasłabł? Powiedziała, że zrobił to specjalnie, że usiłował ją zabić. Zapytałam dlaczego? Poszkodowana powiedziała, że chce od niego odejść. Po 5 minutach przyjechała karetka. Nie rozmawiałam z kierowcą samochodu. Oskarżony nie wołał za żoną, nie pytał, jak się czuje, stał obok auta. Tak jakby w ogóle się nią nie interesował – przypominała sobie tamto zdarzenie.

W charakterze świadka została też wezwana Agata K. - koleżanka Marceliny, pracująca w instytucie urody.

Wracałyśmy do Jastrzębia. Przed nami jechał ciemny pojazd. Jego kierowca zachowywał się dziwnie, „bujało” samochodem. Myślałam, że jedzie sam i korzysta z telefonu. Nagle zjechał na przeciwległy pas, przyśpieszył i uderzył. Zjechałyśmy na krawężnik, zadzwoniłam na numer 112, podczas rozmowy z operatorem widziałam dym spod maski, wyciek z silnika. Krzyknęłam do koleżanki, że trzeba pasażerkę wyciągnąć. Pierwsza osoba, która opuściła samochód to kierowca samochodu osobowego. Odszedł, pochylił się, chwilę postał i położył się na trawniku. Nie próbował pomóc pasażerce. Oskarżony nie próbował do niej podejść, nie wołał, nie pytał jak się czuje – powiedziała.

Policjant o zachowaniu oskarżonego

W sądzie stawił się też Jarosław R. - 21-letni policjant, który w zasadzie niedawno rozpoczął swoją pracę w szeregach policji. Od 2021 roku znajduje się w Wydziale Ruchu Drogowego KMP Rybnik.

Otrzymaliśmy zawiadomienie o zderzeniu czołowym, pojechaliśmy na miejsce jako wsparcie. Z pozyskanych już na miejscu informacji dowiedzieliśmy się, że mamy pojechać do WSS nr 3 w Rybniku. Nie wychodziłem nawet z samochodu. Dokonaliśmy asekuracji przy osobie pana Roberta, pilnowaliśmy go. Pan Robert pytał się o stan żony. Powiedzieliśmy, że są prowadzone badania. Oskarżony był zaniepokojony, roztrzęsiony, drżały mu ręce. Było widać, że jest zestresowany. Pytał, dlaczego jest zatrzymany. Udzielaliśmy wymijających odpowiedzi. Nie rozmawialiśmy o samym wypadku, jedynie oskarżony powiedział, że zjechał i uderzył w samochód – powiedział Jarosław R.

Mężczyzna przyznał, że doszło w samochodzie do kłótni, ale nie spowodował wypadku celowo, „bo szkoda by mu było samochodu”.

Ani razu nie wspomniał, co było przyczyną zdarzenia drogowego. Nic nie mówił, by jego żona miała wpływać na tor jazdy, poprzez np. szarpanie odzieżą. Nie miał informacji, czy przeżyje wypadek, ale w mojej ocenie przyjmował to spokojnie. Wg mnie oskarżony bardziej był roztrzęsiony wypadkiem, że sam został przewieziony do szpitala. Pytał, że moglibyśmy się dowiedzieć czegoś o stanie żony. Kiedy powiedzieliśmy, że jej stan jest stabilny, przyjął to do siebie, nie wyrażał emocje – wspomniał policjant.

Krótkie oświadczenie oskarżonego

Po przesłuchaniu świadków głos postanowił zabrać Robert M. Wydał krótkie oświadczenie:

Nie podchodziłem do żony po wypadku, bo sam byłem poszkodowany. Byłem przytrzymywany przez jakichś panów, którzy mówili, że wszystko będzie dobrze, że mam się uspokoić. Nie wiem, kto to był, ale jestem pewien, że powiedziałem, że moja żona potrzebuje pomocy – oznajmił.

Następną rozprawę zaplanowano na 30 czerwca. Ma być wezwany jeszcze jeden świadek i biegły, który raz jeszcze ma przeanalizować sprawę pod kątem technicznym pojazdu. Ponadto obrońcy Roberta M. chcą wezwać świadków obrony. Zamierzają wskazać, że żona oskarżonego wykazywała się wobec niego agresją. Mają być przedstawione relacje małżeńskie, czy postawy Małgorzaty M. w sytuacjach kryzysowych.

Oceń publikację: + 1 + 12 - 1 - 11

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (4):
  • ~Maksymilian Popeć 2023-06-12
    16:52:49

    9 33

    Od czasu oddaniu do użytku drogi RP ul. Chwałowicka to droga przez mekkę. Betoniarki latają w te i we wte, a osobówki latają szybciej niż na naszej "ekspresówce". Peowcy obiecali zrobić rowerówkę przy ciepłociągu ale jak widać priorytetem jest wydawania grubych milionów na RP i dziesiątek tysięcy złotych już nie ma na DR-y

  • ~Franek 7 2023-06-13
    07:10:43

    4 21

    Zarzucanie usiłowania zabójstwa w takich okolicznościach sprawy jest niepoważne. Facet chciał zrobić żonie na złość i zniszczyć samochód oraz ją nastraszyć. Oczywiście było to zachowanie idiotyczne i nieodpowiedzialne ale usiłowanie zabójstwa? Bzdura. Powinien odpowiadać za spowodowanie wypadku drogowego i tyle. Na jego miejscu tak bym się tłumaczył: tak- celowo zjechałem w nerwach w czasie kłótni z drogi ale chciałem po złości zniszczyć samochód a nie zabić kogokolwiek i tyle. Jak zwykle prokuratura strzela z armaty do wróbla.

  • ~Abisall 2023-06-13
    08:18:02

    16 1

    "Na jego miejscu tak bym się tłumaczył: tak- celowo zjechałem w nerwach w czasie kłótni z drogi ale chciałem po złości zniszczyć samochód a nie zabić kogokolwiek i tyle"
    Ummm,
    grożący śmiercią żonie zawodowy kierowca,
    czołówka z ciężarówką,
    brak śladów hamowania,
    ziobro uniku,
    wyłączona poduszka powietrzna pasażera
    i przyznanie że do wypadku doprowadził celowo...
    PIĘKNA strategia procesowa, naprawdę imponująca - każdy prokurator uroniłby łezkę wzruszenia w uznaniu dla adwokata, który by cos takiego doradził

  • ~hub381 2023-06-13
    14:52:12

    1 4

    Ciekawa sprawa ? Ale jak czytam wypowiedzi tych świadków, to jestem zażenowany niektórymi i czekam na końcowy rezultat ?

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za powstaniem legalnego toru do driftu w Rybniku?




Oddanych głosów: 5373