zamknij

Wiadomości

Tu próby miał Grubson, bawili Młodzi Panowie i „wbili” antyterroryści. Kulturalny Club zamyka się po 17 latach

Bartłomiej Furmanowicz 2022-09-05, Autor: 

Trudno w to uwierzyć, ale to prawda. Kulturalny Club po 17 latach pełnych koncertów, wystaw, imprez - zostanie zamknięty. Ostatnie Jam Session zabrzmi 30 września i będzie zadedykowane śp. Wojciechowi Studentowi – pomysłodawcy lokalu. Już dzisiaj wspominamy ten czas z Ludmiła Student, a sporo się działo! - Można by książkę napisać – śmieje się właścicielka Kulturalnego Clubu.

Reklama

Tu bawiły się pokolenia

Kulturalny Club doczekał się miana legendarnego. Lata mijały, a kluby koncertowe usiane w całej Polsce znikały jeden po drugim. Ten rybnicki, znajdujący się na rynku – trwał. To właśnie w KC bawiły się pokolenia – licealiści, studenci, ludzie rozpoczynający dopiero swoją karierę i ci, którzy po całym tygodniu pracy chcieli się trochę rozerwać w doborowym towarzystwie.

Nic jednak nie trwa wiecznie. Klub, który gościł u siebie m.in. Czesława MozilaLipaliLao Che, Pink Freud, Bassa Astrala & Igo, Tabu czy Fisz/Emade kończy swoją działalność. Dlaczego? Ludmiła Student, właścicielka lokalu tłumaczy, że chce poświęcić czas dla siebie i swojej wnuczki, która mieszka w Łodzi.

Idę na pierwszą emeryturę, w szkole dopiero za 6 lat. Specyfika tej działalności jest taka, że trzeba być na miejscu przez cały czas. Kiedy inni mają wolne, my pracujemy. Przez 17 lat to najbardziej było kłopotliwe – wyjaśnia.

Są jednak dobre informacje – klub przejmie syn Ludmiły Student i dalej będzie można się w nim bawić. Zmieni się jednak nazwa, wystrój i założenia lokalu.

Na wstępie wspomnieliśmy jednak kluby koncertowe znalazły się w odwrocie. Ten trend utrzymuje się od kilku lat i w końcu dotarł też do Rybnika, o czym wspomina nasza rozmówczyni.

Tego typu kluby koncertowe już się pozamykały w Polsce. Jak muzycy przyjeżdżali do Rybnika, to mówili np. „Wiecie? zamknęła się „Mleczarnia” we Wrocławiu, „Cadillac” w Katowicach”. Zamiast koncertów w klubach, zaczęły się gry na festynach, dniach miast, wsi, juwenalia. Artyści mogli być tam usłyszani za darmo. Kto zejdzie do klubu, jeżeli musi zapłacić bilet? Tymczasem niewiele osób uczestniczyło w klubowych koncertach, nie zna atmosfery, która jest niesamowita. Potem można wymienić poglądy z artystami. Nie raz przy fontannie siedzieliśmy z artystami. Wojtek Mazolewski (Pink Freud) zasiedział się u nas do 5 rano – śmieje się Ludmiła Student.

Właścicielka lokalu uparła się jednak, by zostać przy koncertach – tym razem lokalnych zespołów, które mogły zaprezentować się szerszej publiczności.

Tu występował Grubson, Kabaret Młodych Panów

Wspominamy z Ludmiłą Student początki działalności Kulturalnego Clubu. Pierwsza impreza rozkręciła się 30 września 2005 roku.

To były urodziny przyjaciela, który niestety już nie żyje. Pracowałam w szkole, ale akurat urodziłam 4 syna, byłam na wychowawczym. Wszystko wymyślił mój mąż – Wojciech. Projektował kamienicę, w której się znajdujemy. Powiedział: „wiesz co, dół budynku idealnie nadaje się na knajpę”. Odpowiedziałam: „to ja to wezmę i zrobię takie miejsce”.

Wtedy Internet w Polsce dopiero raczkował. Ludzie wymieniali informacje głównie „pocztą pantoflową”. Do tego stopnia była to silna komunikacja, że na otwarcie klubu przyszyły prawdziwe tłumy. Marzenia małżeństwa stały się rzeczywistością – w Rybniku działał klub muzyczny, gdzie chętnie występowały zespoły z całej Polski, ale i zagranicy.

Kulturalny Klub był też drugim domem Grubsona. Tak się składa, że Tomek Iwańca był uczniem Ludmiły Student w Ekonomiku.

Na początku prężnie działało towarzystwo hip-hopowe. Grubson miał tu próby co czwartek – wspomina nasza rozmówczyni.

W KC zorganizowano też konkurs na rolach.

Kiedyś pracował u mnie Tomek Przybylik. To był obłęd, razem z kolegami zjeżdżał po poręczy w lokalu – śmieje się Ludmiła Student.

Organizowano też wystawy fotograficzne, występy breakdance, zapraszano DJ-ów i kabareciarzy. Tu kolejna ciekawostka – tu swoje poważne kroki stawiał Kabaret Młodych Panów.

Tu na „zabawę” wpadli nawet panowie w maskach

O tej ciekawostce mało kto chyba słyszał. Swego czasu do lokalu wpadła… brygada antyterrorystyczna. Przed laty po Rybniku kręciła się mało interesująca persona.

Był taki znany rzezimieszek, miał ksywkę „Abraham”. Chociaż był mały i drobny, każdy się go bał. Jak pojawiał się w lokalu, to leciały krzesła. Taką miał siłę. Bali się go też naturalnie barmani. To było z 8 lat temu. Abraham był w KC, zaczął grozić pewnej dziewczynie. Chyba ją nawet uderzył w twarz. Ona nie przestraszyła się i od razu zadzwoniła po policję – wspomina właścicielka lokalu.

„Abraham” widząc co się święci, zamknął się w pomieszczeniu gospodarczym. Na miejsce dotarli mundurowi w maskach na twarzach i z pistoletami maszynowymi. Żeby dodać trochę humoru, jeden z nich okazał się byłym uczniem Ludmiła Student.

Odchylił maskę i powiedział: O! Pani profesor – śmieje się kobieta. - Dlaczego przyjechali antyterroryści? Chyba był już poszukiwany. Miał sporo wybryków na koncie. Mundurowi go wyciągnęli z pomieszczania. Z tego, co słyszałam, trochę posiedział w więzieniu. Potem pojechał do Holandii, całe szczęście dla Rybnika – dodaje.

Tu panie tańczyły na stołach

Wystrój KC zmieniał się wielokrotnie. Są jednak pewne elementy, które towarzyszą odpoczywającym od samego powstania lokalu. Jak np. lampy ze starego teatru w Zakopanem.

Mąż specjalnie je przywiózł, odkupił za grosze. Są zabytkowe, mają swoją historię, bo są jeszcze sprzed wojny – zauważa Ludmiła Student.

Od samego początku w lokalu stoją też długie ławy z lustrem na końcu, a także stoły. Z nimi też związane są ciekawe historie.

Często jeździliśmy z Wojtkiem na Stodolni, w czasach kiedy powstawała. To niesamowite jak szybko się rozrastała, były tam tłumy. Była jedna knajpa, puszczała rytmy latino. Był ścisk ludzi, tańczyli więc na stołach, bujali się z drinkami. Maż oznajmił: tak u nas musi być. I rzeczywiście tak było. Tańczyły na nich głównie dziewczyny, zostawiły na blatach ślady szpilek. Trzeba było w pewnym momencie odnowić meble – śmieje się nasza rozmówczyni.

Czas na wspomnienia

Tak jak wcześniej pisaliśmy, ostatnia impreza w KC została zaplanowana na 30 września. Cały miesiąc będzie jednak czasem pożegnań – 9/10 września zaplanowano wystawę fotograficzną w ramach Rybnickiego Festiwalu Fotografii. W następną sobotę zagra też zespół Bukowicz. W połowie września – 16/17 zaplanowano urodziny klubu, a 24 września poezję śpiewaną wykona Anita Rugulska.

A Wy jakie macie wspomnienia z Kulturalnym Clubem? Dajcie znać w komentarzach!

Oceń publikację: + 1 + 53 - 1 - 10

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (6):
  • ~brave_Himek 2022-09-05
    08:39:33

    11 2

    Lidia? Myślałem że to Pani Ludmiła:)

  • ~Maciej Kowalski 2022-09-05
    10:22:51

    12 7

    Fajne laszki się tam poznawało

  • ~Dariusz_Pawel_K. 2022-09-05
    11:54:42

    16 6

    Mnie się KC kojarzy głównie z pijaną pseudoochroną, która w rzyci miała co się na sali dzieje. Tyle lat mięło a ja dalej rozpoznaję "ochroniarza" który zwisał na stołku :)

  • ~Dador 2022-09-05
    12:52:48

    13 3

    Co się człowiek wybawił w KC, to jego. Był czas, że prawie każdy wieczorny wypad na rynek, kończył się tam na tańcach i hulańcach :). Ludzi tyle, że do toalety przejść się nie dało. A pani Student była i moją nauczycielką w Ekonomiku, ale nigdy za barem nie było mi dane jej zobaczyć. Pamiętam, że postać statecznej, grzecznej i spokojnej nauczycielki, nie pasowała mi z rolą szefowej takiego lokalu. Wszystkiego dobrego Pani profesor :).

  • ~ka22 2022-09-05
    17:36:02

    5 8

    Z całym szacunkiem, tak jak na Stodolni w KC nigdy nie było. Tam był nawet klub w bibliotece, ludzie się bawili na ulicy, jak nie było miejsca w środku to siedzieli na chodniku. I można było napić się absyntu. Nie ma takiego drugiego miejsca jak Stodolni

  • ~kuba22 2022-09-06
    01:14:35

    9 2

    Łza się w oku kręci. Trudno policzyć koncerty, na których byłem w KC. Ale w tych starszych czasach. Później rozpanoszyła się tam gównażeria i potrzebna była ochrona. Z koncertów najbardziej zapamiętałem Tymona Tymańskiego z zespołem. W przerwie miałem przyjemność pogadać z nim przy piwku (tak wtedy wyglądały koncerty w KC) i wspomniałem o utworze "Jesienna deprecha". Tymon obiecał, że zagrają specjalną wersję dla mnie i dla kobiety, z którą byłem. Normalnie ten utwór trwa ok. 4 minuty. Wtedy trwał ponad 15 minut. Solówki gitarowe, perkusyjne itd. Takie rzeczy mogły zdarzyć się tylko w KC. A jeśli chodzi o tańczenie na stołach, to również faceci to robili. Byłem jednym z nich, hehe. Na koncercie rybnickiej kapeli Vitamins, gdy grali covery wielkich hitów muzyki rockowej. Piękne wspomnienia. Pozdrawiam Miłkę (Ludmiła Student).

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za powstaniem legalnego toru do driftu w Rybniku?




Oddanych głosów: 5343