Ta „rozmowa” to złoto w sieci! Kandydatka PiS z naszego okręgu milczała, ratował ją partner

Od antysystemowca do pisowca

Gościem Ewy Lubeckiej (Radio Zet) w popołudniowy czwartek była para: Katarzyna Jóźwiak i Krzysztof Sitarski. Ona startuje z 18. miejsca na liście PiS w okręgu wyborczym nr 30. On ubiega się o mandat również z koalicji rządzącej, ale z okręgu nr 27. Prywatnie kandydaci są partnerami.

Na początku rozmowy dziennikarka radia nie ukrywała zdziwienia. Zapowiedziała bowiem na antenie, że będzie tylko jeden gość.

Nagle przez pączkowanie okazało się, że będzie dwoje – zażartowała.

Ewa Jóźwiak przeprosiła.

To była chwilowa niedyspozycja, wszystko wróciło do normy – oznajmiła.

Prowadząca audycję zauważyła, że kandydaci PiS są parą.

- Razem w domu, razem w Sejmie. To ma być family biznes? - zapytała.

- Nie. Każdy z nas chce… - zaczęła jej rozmówczyni, ale już nie potrafiła skończyć zdania.

- Dostać się do Sejmu, a jak ktoś z Was się nie dostanie? - zachęcała do rozmowy Ewa Lubecka

Na ratunek przyszedł Krzysztof Sitarski. Odparł, że nic się nie wydarzy, a „kwestia dostania się do Sejmu to kwestia doświadczeń”. Dziennikarka przypomniała, że kandydat kiedyś startował z ugrupowania Kukiz’15.

- Od antysystemowca do pisowca – podsumowała.

- Oj z tym pisowcem to bym nie przesadzał – zaperzył się Sitarski.

- Cztery lata temu nie startował pan do Sejmu, czyli panu teraz się przypomniało – kontynuowała prowadząca.

- Ktoś poprosił o to żebym poszedł – odparł zdawkowo kandydat.

- Kto?

- Że tak powiem ludzie związani z okręgiem 27. Uznali, że pracę, którą wykonywałem lokalnie można przełożyć do Sejmu. Jestem mieszkańcem Ustronia...

Ewa Lubecka znów była zaskoczona. Myślała, że Krzysztof Sitarski mieszka w Radlinie. Ten wyjaśnił, że para ma 3 miejsca, trzy domy w różnych miejscach.

- To znaczy, że się powodzi. Jaś wędrowniczek.

Nie popiera i… tyle, koniec gadania

Dalsza część rozmowy była jeszcze ciekawsza.

- Partia rządząca potrafi zadbać o swoich ludzi. Rządzący zapewniają swoim rodzinom, bliskim pracę w spółkach rządowych itp. Czy popiera pani takie praktyki – zwróciła się dziennikarka do kandydatki.

- Nie do końca je popieram – zaczęła niepewnie.

- Dlaczego? - zachęcała prowadząca.

Nie było odpowiedzi, ale długa pauza.

- Nie podoba się to pani, ale dlaczego? - naciskała dziennikarka.

Znów na ratunek swojej partnerce musiał iść Krzysztof Sitarski. Katarzyna Jóźwiak jedyne długie zdanie wypowiedziała przy pytaniu, dlaczego chce być w Sejmie.

Chciałbym być bliżej problemów lokalnej społeczności, żebym mogła bardziej wpłynąć na zmiany, które są potrzebne u nas w regionie. Będąc w Sejmie, będę mogła pomóc, chociażbym poprzez kontakty, rozmowę, szukania rozwiązania – powiedziała.

Prowadząca audycję widząc, że jej rozmówczyni rozkręciła się, od razu zapytała ją, dlaczego warto wziąć udział w referendum. Spotkała się jednak z kolejnym milczeniem.

- Referendum jest najwyższą formą demokracji – znów ratował sytuację kandydat PiS.

- Pytania są tendencyjne – zauważyła gospodyni

- Ale jednak referendum się odbywa – odparł polityk.

Dalsza część rozmowy odbywała się już w mediach społecznościowych. Z Ewą Lubecką rozmawiał tylko Krzysztof Sitarski, jego partnerka przysłuchiwała się rozmowie. Dziennikarka próbowała jednak jeszcze raz zagaić rozmowę z kobietą.

Czy dobrze się stało, że program 500 plus przemienił się w program 800 plus? - zapytała.

To była najdłuższa pauza tej rozmowy. Katarzyna Jóźwiak nie potrafiła wydobyć ani słowa.

- Nie pytać dalej? Nie? Zapytam pana – powiedziała zrezygnowana dziennikarka.

Rozmowę z kandydatami możecie zobaczyć poniżej:

Jak oceniacie rozmowę kandydatów PiS z dziennikarką?