zamknij

Wiadomości

Post radnego o tupolewie wywołał lawinę komentarzy. „Znowu taniec na grobach”

Bartłomiej Furmanowicz 2023-04-19, Autor:  Bartłomiej Furmanowicz

PiS znów wyciąga starą kartę o nazwie „to był zamach”, mówiąc o katastrofie smoleńskiej? Dawno niewidoczny i niesłyszany Antoni Macierewicz grzmi, że ma na to dowody i zawiadamia prokuraturę. Do tematu podłącza się rybnicki radny Andrzej Sączek, który opublikował dzisiaj w mediach społecznościowych zdjęcie rządowego tupolewa z wymownym komentarzem. Doczekał się wielu krytycznych reakcji.

Reklama

Antoni Macierewicz zawiadamia prokuraturę

To był zamach, czy nieszczęśliwy zbieg okoliczności i popełnionych błędów? O katastrofie lotniczej pod Smoleńskiej w 2010 (w wyniku której zginęła para prezydencka i 94 osób na pokładzie) wiele już na ten temat powiedziano i napisano. Ostatni duży materiał na ten temat postanowił wypuścić TVN24.

Dziennikarz programu „Czarno na białym” Piotr Świerczek udowodnił, że podkomisja Antoniego Macierewicza nie zamieszczała wszystkich zleconych ekspertyz w raportach. To dotyczy też raportu końcowego. Tymczasem te ekspertyzy wykluczały zamach lub wskazywały katastrofę jako przyczynę tragedii w Smoleńsku. Rozmówcy Świerczka, którzy pracowali w podkomisji nie zgadzali się z teorią, że doszło do zamachu. Powiedzieli nawet wprost, że badania zostały zmanipulowane i potraktowane wybiórczo.

Reportaż spotkał się z ostrą reakcją rządzących, a jak informuje tygodnik „Polityka” - Maciej Świrski Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wszczął postępowanie administracyjne w sprawie ukarania TVN za emisję reportażu. Tymczasem do akcji wkroczył sam Macierewicz, który złożył do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przeprowadzenia zamachu na życie i morderstwa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jego małżonki oraz 94 osób na pokładzie.

Radny wrzuca zdjęcie tupolewa z komentarzem. „Dałbyś spokój Andrzej”

Dzisiaj rano do tematu postanowił włączyć się radny Andrzej Sączek (PiS). Opublikował zdjęcie Tupolewa Tu-154 i wstawił komentarz:

Zasady fizyki?! Samolot waży 55 ton przy lądowaniu ma prędkość około 300 km/h, uderza w brzozę i rozlatuje się na 60 tys. kawałków! Chyba trzeba mieć mocne dowody podważające wszelkie zasady fizyki, żeby w to uwierzyć?!

Na odpowiedzi nie trzeba było długo czekać. Pierwszy z nich zamieścił Władysław.

Taki efekt powoduje tylko eksplozja – oznajmił.

Zawtórował mu autor.

Myślę, że nie uderzenie w brzozę – dodał.

Głos zabrał następnie Antoni.

Ja się opieram o stwierdzenie brata mojej mamy, pułkownika lotnictwa, pilota oblatywacza, który przeżył wiele różnych awaryjnych lądowań na rosyjskich samolotach wojskowych i cywilnych. Lądował ongiś na lesie. Wykosił skrzydłami kilkaset drzew. Dodam, że niewinny nie ukrywa dowodów. A szkło, o czym mało kto wie posiada pamięć co daje 100 % dowód o eksplozji – czytamy.

Głosów broniących twierdzenia radnego jest jednak mało. O wiele więcej znalazło się krytycznych uwag:

Michał: Nie trzeba być ekspertem, w Polsce każdy, kto ma dziurę w d***e jest ekspertem od wypadków lotniczych i nie tylko. […] To dramat wielu ludzi i tragedia, jaka spotkała nasz kraj. Ale jeszcze większą tragedią jest tańczenie na grobach zmarłych i urządzenie z tego cyrku politycznego na własne potrzeby.

Widzę, że wybory się zbliżają. Znów trzeba swoich wyznawców odciągnąć od tematów ważnych i odgrzać stary kotlet. To smutne jak z powodu braku wiedzy czy też wykształcenia można ludźmi manipulować.

Krzysztof: Andrzeju to, co piszesz to są zasady sofistyki... a nie fizyki

Wiesław: Dałbyś spokój, Andrzej. Sprawa jest doskonale wyjaśnia - włącznie z tym, jak to się stało, że samolot przed uderzeniem w ziemię obrócił się na "plecy". Wszytko jest jasne! Po prostu nie chcesz wiedzieć - wygodniej Ci szerzyć "ciemnotę".

Jerry: może byś Andrzej zainteresował się tym dlaczego teraz w Polsce masowo wycinają drzewa, tak lubisz lasy.

Karol: Zasada jest taka: Andrzej dostaje z centrali temat, na który ma napisać posta. Nie ważne czy dotyczy prawdy, czy nie, ważne, żeby był zgodny z linią partii i aktualnie forsowanymi tematami w celu odwrócenia uwagi od prawdziwych problemów, z jakimi boryka się nasz kraj. Po publikacji, jak muchy do g.... zlatują się powielacze i klakierzy. Przekaz leci, dzieli obywateli w najlepsze, zaognia konflikty a twardy elektorat dostaje jeszcze większego zatwardzenia. Dziękuję, można się rozejść.

Radni komentują: polityka na grobach

Tak wypowiedź radnego Andrzeja Sączka komentują jego koledzy z rady miasta:

Łukasz Kłosek (PO):

To zupełnie niepotrzebna wypowiedź radnego naszego miasta, wpisująca się w prowadzenie polityki na grobach. Mam nadzieję, że doczekamy się jednak czasów, że jako naród będziemy godnie i z należytą powagą wspólnie upamiętniać ofiary katastrofy smoleńskiej, bo na to zasługują. Irracjonalność wypowiedzi radnego jest dość wysoka, pewnie powstała pod wpływem chwili. Myślę, że od osób, które publicznie obnoszą się wielką wiarą i wartościami, jakie niósł ze sobą święty Jan Paweł II powinniśmy wymagać dużo więcej. Z pewnością wstrzemięźliwości, pokory oraz umiaru w słowach i czynach.

Marek Florczyk (WdR):

Czytałem ten post, jestem porażony tą informacją. Nie wiem jak to skomentować, bo nie da się skomentować. Temat, który został zamknięty, został znowu uruchomiony. Bardzo lubię Andrzeja Sączka, ale to sposób, w jaki on manipuluje informacją i ludźmi. Dla mnie to odgrzewanie starych spraw, by wzmacniać kampanię wyborczą PiS-u do którego należy radny. Ktoś, kto myśli refleksyjnie powie tak (nawet, jak jest za PiS-em), że nie podziela takich informacji.

Arkadiusz Szweda (niezależny):

Nie nazywam się ani Macierewicz, ani Sączek by tracić na to czas. Szkoda mi czasu. Dla mnie bezsporne jest to, że niezależnie od przyczyny zginęło około stu osób, które mają rodziny, były elitą kraju. To jest smutne i tyle mogę powiedzieć na ten temat.

Co na to sam Andrzej Sączek? Dodał jedynie tyle:

Myślę, że dużo o przyczynach tragedii mogą powiedzieć ci, którzy przekopali miejsce tragedii „centymetr po centymetrze” i ci, którzy w objęciach z Putinem zostawili wrak i śledztwo Rosjanom.

Co sądzicie na ten temat?

Oceń publikację: + 1 + 27 - 1 - 81

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (18):
  • ~kemycock 2023-04-19
    19:02:22

    1 3

    Wpis został usunięty z powodu złamania regulaminu zamieszczania opinii.

  • ~Bonifacy Onufrewicz 2023-04-19
    19:28:11

    56 26

    Chcecie normalnej Polski bez fanatyzmu i religii partyjnej,to wiecie na kogo nie głosować.

  • ~sawusek 2023-04-19
    19:42:42

    30 69

    Chyba każdy Polak powinien dążyć do wyjaśnienia tej sprawy, przecież zginął nasz Prezydent nie ważne z jakiej był opcji politycznej. Bronicie Putina łajdaka tym pierdzieleniem, że ktoś wraca do tego tematu. " Putin jest niewinny jak można go obwiniać przecież on nikogo nie skrzywdził to jest dusza człowiek".

  • ~Franek 7 2023-04-19
    19:43:32

    64 31

    Te idiotyzmy o zamachu i cała ta szopka z wybuchowymi parówkami to się nadaje do psychiatry. Tak- wykopywanie trupów wbrew woli rodziny po to żebyy udowodnić coś czego wiadomo, że nie było jest barbarzyństwem i skandalem. Trzeba o tym pamiętać bo to był szczyt patologii w wykonaniu tej władzy. Rodziny ofiar, których bliskich wykopywano z pewnością nie zapomną tego do końca życia. Kaczyński to jest człowiek chory.

  • ~Lokalny 2023-04-19
    20:26:37

    60 22

    Dostał rozkaz z wiejskiej do powiela głupoty odwracając uwagę od tematów inflacji, górnictwa, wycinki lasów czy rolnictwa. Pamiętajmy o tym przy wyborach.

  • ~kosc88 2023-04-19
    20:52:22

    54 22

    A może niech ktoś powie panu radnemu, że samolot po uderzeniu w brzozę spadł na ziemię i wtedy się "rozleciał" Ale myślę, że on to wie, bo nie jest kompletnym idiotą, niestety wierność partii nakazuje pisać mu takie pierdoły. Chyba nawet sam Antek nie wierzy w żaden zamach, ale będą dalej ciągnąć tą szopkę, dopóki wciąż są tacy, którzy łykają te brednie.

  • ~Franek 7 2023-04-19
    20:54:44

    48 29

    Dać władzę PiSowi to tak jakby wpuścić małpę z brzytwą do przedszkola.

  • ~Franek 7 2023-04-19
    20:57:47

    42 31

    Dawidek- ten wypadek lotniczy został wyjaśniony jak żaden inny przez komisję Milera pod kierownictwem Laska. Wszystko jest jasne i oczywiste. To był wypadek lotniczy.

  • ~Jan Szefer 2023-04-19
    21:32:37

    40 22

    Dopiero się zacznie przed wyborami !. Macierewicza na Glicką i po sprawie!

  • ~Kimi73 2023-04-19
    21:33:54

    1 4

    Wpis został usunięty z powodu złamania regulaminu zamieszczania opinii.

  • ~mixmax 2023-04-19
    22:08:15

    43 20

    Post wyraźnie pisany na zlecenie. Wyczuwa się, że sam w to nie wierzy
    ale pisze na zlecenie, bo zbliżają się wybory i należy uwalić Tuska a tym samym dowalić opozycji. Ponieważ PiS nie ma już argumentów to korzysta ze sprawdzonych wzorów. Wykorzystywanie tragedii, wyjątkowa podłość.

  • ~kurier 2023-04-19
    22:23:27

    31 18

    Jeśli portal zajmuje się bzdurami radnego na dawno zamkniętą sprawę to kiepsko to świadczy o redakcji. Portal jest dużo słabszy niż parę lat temu

  • ~hardmark 2023-04-19
    23:42:52

    38 17

    Wyjaśnienie katastrofy jest bardzo proste - wystarczy ,że agencje wywiadowcze typu #CIA #MOSSAD etc.etc. , które podsłuchują wszystkich i wszystko , ujawnią treść ostatniej rozmowy braci K. W sumie polska komisja i autorzy dokumentu "katastrofy w przestworzach", na podstawie zapisów z czarnych skrzynek , z rozmów w kabinie doszli do jednakowych wniosków: słabo wyszkolona i olewająca przepisy załoga (do tego napiętnowana poprzednimi lotami), złe lotnisko wybrane, zbyt późny start, naciski na załogę. To wszystko słychać na taśmach. Ale łatwiej #pisowcom tańczyć na grobach. BTW, post radnego usunięty albo mnie tylko zablokował.

  • ~przykopa 2023-04-20
    07:41:02

    20 15

    W kwietniu brzozy puszczają oskome. Może by pan radny wziął na rozgrzaną głowę ?

  • ~Franek 7 2023-04-20
    08:00:39

    16 15

    Do tego właśnie służy prokuratura w tym dzikim kraju pod nazwą Polska:


    Dr Marek Michalewicz, niegdyś szef Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego, wypowiadał się krytycznie na temat raportu sejmowej podkomisji badającej okoliczności katastrofy smoleńskiej. Dementował też zapewnienia Macierewicza o współpracy kierowanego przez niego instytutu z sejmową podkomisją. Dowody w tej sprawie zamieścił w sieci.
    Rektor Uniwersytetu Warszawskiego złożył do prokuratury zawiadomienie w sprawie swojego byłego pracownika.
    O sprawie po raz pierwszy pisaliśmy w październiku 2022 roku, wówczas toczyło się jedynie śledztwo, dr Michalewicz nie miał postawionych zarzutów. Dwa miesiące później prokuratura doszła jednak do wniosku, że naukowiec popełnił przestępstwo i przesłała do Sądu Rejonowego Warszawa Śródmieście akt oskarżenia przeciwko Markowi Michalewiczowi.
    Oskarżyła go o "wytwarzanie programów komputerowych przystosowanych do popełniania przestępstwa". We wtorek zarzutami wobec naukowca zajął się sąd. I jeszcze tego samego dnia wydał orzeczenie w sprawie.
    Konflikt o "raport smoleński"
    Skąd wzięła się cała ta sprawa?
    W kwietniu 2022 roku odbyła się konferencja sejmowej podkomisji. Antoni Macierewicz przedstawił na niej kolejny raport dotyczący katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku. Członkowie podkomisji podtrzymali tezę o wybuchu w samolocie i eksplozji przed rozbiciem się maszyny o ziemię.
    Marek Michalewicz, były już wtedy szef Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW, udzielił potem wywiadu Agnieszce Kublik z "Gazety Wyborczej". "Poziom pseudonaukowego bełkotu i ilość bzdur w ostatniej oficjalnej wypowiedzi pana Macierewicz są po prostu szokujące" - ocenił.
    Zaprzeczył też słowom Macierewicza, który - prezentując raport podkomisji - twierdził, że współpracował m.in. z centrum i dodawał że podkomisja była "klientem ICM".
    Wyjaśnił, że podkomisja smoleńska złożyła "komercyjne zamówienie przeprowadzenia obliczeń na superkomputerze należącym do ICM przez zewnętrznych konsultantów", którzy byli wynajęci i opłaceni przez podkomisję. Zaznaczył, że obliczeń nie wykonywali pracownicy ICM, ale "wskazani przez komisję ludzie, którym ICM zapewniło odpłatny dostęp". Według niego, podkomisja Macierewicza zgłosiła się do ICM pod koniec stycznia 2020 roku, a dwa miesiące później otrzymała ofertę usługi dostępu do zasobów obliczeniowych oraz komercyjnego wykorzystania licencji oprogramowania LS-DYNA. Program ten - jak wyjaśniała "Wyborcza" - służy do tworzenia symulacji komputerowych.
    "Od początku byłem sceptyczny"
    Michalewicz stwierdził również w rozmowie z dziennikarką "Wyborczej", że Macierewicz "powołał się na naukowy autorytet Centrum, by móc mówić o naukowych dowodach na eksplozję na pokładzie prezydenckiego tupolewa 10 kwietnia 2010 r.". Były szef ICM zaznaczył, że "83 procent zadań obliczeniowych nie zostało nigdy zakończone". "Od samego początku byłem sceptyczny, bo oni nie rozumieli, jak wielkie są ich potrzeby. Twierdzili, że w trzy dni dokonają swoich obliczeń. Mówiłem, że to niemożliwe. Takie rzeczy trzeba liczyć trzy miesiące, pół roku" - przekonywał.
    W jego ocenie "problem przerósł ich możliwości". "Nie wychodziła im symulacja. W obliczeniach naukowych obowiązuje zasada GIGO, czyli Garbage In - Garbage Out, jak wrzucasz błędne dane, dostajesz błędny wynik, co w tym przypadku jest doskonale widoczne" - stwierdził były szef ICM.
    Zdaniem Michalewicza, komisji nie chodziło o "zbadanie realnej przyczyny katastrofy w sposób naukowy, ale na podparcie politycznej tezy argumentami (pseudo)naukowymi".
    Po tym wywiadzie sprawa na kilka miesięcy ucichła.
    Jednak jesienią, po materiale naszego dziennikarza Piotra Świerczka "Siła kłamstwa", obnażającego pracę podkomisji smoleńskiej, okazało się, że w sprawie Marka Michalewicza prowadzone jest śledztwo.
    Były dyrektor ICM przez przypadek dowiedział się, że rektor UW złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przez niego przestępstwa. - Zwróciłem się do swojego następcy z prośbą o wsparcie projektu, którym zajmuje się jedna z moich studentek. W odpowiedzi otrzymałem informację, że uczelnia nie może pomóc "z uwagi na trwające dochodzenie prokuratury w sprawie o podejrzenie popełnienia przestępstwa" - mówił nam Michalewicz. Dlaczego wtedy nie milczał? - Jako naukowiec, a w nauce dociekanie prawdy i uczciwość są nakazami etyki zawodowej, musiałem się temu sprzeciwić. To był mój imperatyw - wyjaśniał.
    Do sprawy odnosił się też wówczas we wpisach na Facebooku oraz w serwisie LinkedIn. - Podałem linki do dokumentów, które dotyczyły sprawy. Te, przyznaję, nie były ogólnodostępne. Możliwe, że było to nielegalne, ale ja biorę na siebie odpowiedzialność, ponieważ moim moralnym i społecznym obowiązkiem, jako naukowca, jest stawać po stronie prawdy. Nie mogę pozwolić na to, żeby pod przykrywką nauki szerzyło się kłamstwo. Po pierwsze to niemoralne, a po drugie to jest sprzeczne z etyką zawodową naukowca - przyznawał. Dodawał, że wpis na LinkedIn który przeczytało 340 tysięcy osób, został usunięty przez portal po interwencji prawników UW.
    To właśnie zamieszczenie linków do dokumentów prokuratura uznała "wytwarzanie programów komputerowych przystosowanych do popełniania przestępstwa" został oskarżony.
    Żeby prawda była najbardziej istotna
    We wtorek Michalewicz spotkał się z przedstawicielką prokuratury na sali sądowej. Sąd zebrał się, by podjąć decyzję co do wniosku jego obrońcy o umorzenie postępowania karnego.
    - Chciałbym podkreślić fakt, że mój klient dążył tylko i wyłącznie do tego, żeby prawda w debacie publicznej była najbardziej istotna. Wysoki sądzie, uważam, że nie sposób oceniać, że czyn pana oskarżonego jest społecznie szkodliwy w jakimkolwiek stopniu. Jeżeli chodzi o zarzuty, po lekturze materiałów sprawy, oczywiste jest dla mnie, że w zachowaniu pana oskarżonego nie sposób wskazać, iż popełniono przestępstwo - mówił mecenas Maciej Piotrowski.
    I podtrzymał swój wniosek o umorzenie postępowania.
    Z jego postulatem nie zgodziła się obecna na sali sądowej prokurator. - Popieram akt oskarżenia i wnoszę o skierowanie sprawy na rozprawę. Postępowanie dowodowe przeprowadzone przez sąd pozwoli na ustalenie, czy oskarżony dopuścił się popełnienia zarzucanego mu czynu, czy też należy go w sprawie uniewinnić - powiedziała krótko prokurator Marzena Pierścińska.
    Sam oskarżony mówił jeszcze mniej: - Wysoki sądzie, przykro mi, że moja sprawa zajmuje czas.

    W imię czego to ma być niejawne?
    Sąd uznał, że postępowanie oskarżonego nie zawiera - tak się to określa w języku prawniczym - znamion czynu zabronionego. Innymi słowy sąd uznał, że to, co zrobił Marek Michalewicz nie jest przestępstwem. I dlatego umorzył sprawę.
    - W związku z publikacjami prasowymi dotyczącymi tego, iż centrum współpracowało z podkomisją, w odpowiedzi na to, oskarżony ujawnił w sieci dokumenty dotyczące tego, jaki charakter miała współpraca. Ona była. Natomiast była inna niż w wersji przedstawionej przez przedstawicieli podkomisji. Uniwersytet udostępniał po prostu sprzęt - mówił w uzasadnieniu sędzia Tomasz Trębicki.
    Dalej dodał, że oskarżony udostępnił na wirtualnych dyskach dokumenty dotyczące współpracy. Między innymi była to treść umów czy korespondencja, następnie linki do dysków udostępnił w mediach społecznościowych, żeby inni mogli się z dokumentacją zapoznać.
    - W związku z takim zachowaniem prokurator postawił oskarżonemu zarzuty - opisał sędzia i przypomniał treść artykułu, z którego oskarżony został Michalewicz.
    § 1. Kto wytwarza, pozyskuje, zbywa lub udostępnia innym osobom urządzenia lub programy komputerowe przystosowane do popełnienia przestępstwa określonego w art. 165 § 1 pkt 4, art. 267 § 3, art. 268a § 1 albo § 2 w związku z § 1, art. 269 § 2 albo art. 269a, a także hasła komputerowe, kody dostępu lub inne dane umożliwiające dostęp do informacji przechowywanych w systemie komputerowym lub sieci teleinformatycznej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
    I komentował: - Pan de facto udostępnił elektroniczny wybór dokumentów. Czyli, gdyby pan wszystko, w czego posiadanie pan wszedł, wydrukował na drukarce i położył na chodniku przed bramą Uniwersytetu Warszawskiego, to zachowanie jest w zasadzie takie samo, tylko mniej nowoczesne. Jak takie zachowanie miałoby wypełniać znamiona [artykułu - red.] 269b?
    - Oskarżony nie udostępnił kodów dostępu, haseł, narzędzi hakerskich, a udostępnił obrazy, które można było wydrukować i pokazać wszystkim - skwitował sędzia.
    Sędzia Trębicki zwracał również uwagę na to, jakie jakie dokumenty zostały udostępnione.
    - Mamy dwa podmioty publiczne, które ze sobą współpracują. Nie jest to klauzulowane w rozumieniu przepisów o informacji niejawnych, co do tego nie mamy wątpliwości. Więc mamy umowę pomiędzy Uniwersytetem Warszawskim, a podkomisją działającą za publiczne pieniądze dla dobra publicznego. W imię czego to porozumienie ma być niejawne wobec społeczeństwa? Sąd ma wrażenie, że jest to tendencja obca nowoczesnemu społeczeństwu - stwierdził.
    W uzasadnieniu decyzji, sąd przytoczył też relacje jednego ze świadków, pracownika uniwersytetu, który wskazał, że udostępnione przez naukowca informacje były dostępne na stronie centrum.
    Czuję się nieco zażenowany"
    Decyzja sądu nie jest prawomocna, dr Marek Michalewicz jest świadomy, że to jeszcze nie koniec batalii sądowej w tej sprawie.
    - Cieszę się, ponieważ została wyrażona opinia wysokiego sądu, która jest całkowicie zgodna z tym, jak ja czuje się w tej sprawie - powiedział nam po wyjściu z sali sądowej. - W moim odczuciu sprawiedliwości stało się zadość. Ale oczywiście to nie jest ostateczna decyzja, muszę być cierpliwy i czekać, co wydarzy się dalej - powiedział nam.
    Zaznaczył, że spodziewa się zażalenia. - Podczas wtorkowej rozprawy prokurator wnosiła o otwarcie sprawy, tylko że nie podała ani nowych, ani mocniejszych argumentów, tylko wszystkie, które były wcześniej przedstawione, a sąd wykazał, że są bezzasadne - stwierdził.
    Dodał też: - Czuję się nieco zażenowany, że tyle czasu i niepotrzebnej energii ważnych osób przeznacza się na sprawę, która jest oczywiście ważna w kontekście polemiki społecznej, ale nie tak, żeby trafiała na wokandę sądową.
    Z uwagi na to, że postępowanie nie zakończyło się jeszcze w sposób prawomocny, albowiem zostało dopiero wydane rozstrzygnięcie przez sąd pierwszej instancji, nie odniosę się do przebiegu samego postępowania sądowego ani nie będę się również odnosić do materiału dowodowego, na podstawie którego sąd orzekał w tej sprawie. Natomiast w całości podzielam decyzję, jaką podjął sąd w przedmiocie umorzenia postępowania, gdyż w żadnej mierze nie można zgodzić się z twierdzeniami przedstawionymi w akcie oskarżenia - mówi mec. Magdalena Michniewicz, obrońca dr Michalewicza. - Bardzo się cieszę z takiego rozstrzygnięcia sądu, bowiem mój klient walczył jedynie o to, aby przedstawić opinii publicznej prawdę. To była jego jedyna motywacja. Kierował się jedynie dobrem opinii publicznej oraz zasadami etyki, które go obowiązują jako naukowca. Cieszę się, że sąd oceniając akt oskarżenia i kładąc kres tej niepotrzebnej sprawie, nie stracił także tego aspektu z pola widzenia.
    Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie zapowiedziała, że śledczy złożą w tej sprawie zażalenie. - Nie zgadzamy się z decyzją sądu - stwierdziła krótko.

  • ~rob78 2023-04-20
    08:32:38

    12 11

    Głupota ludzka nie zna granic.

  • ~hub381 2023-04-20
    09:40:58

    17 16

    Ja rozumię,Macierewiicz odstawił tabletki i stąd te odgrzewanie"starego kotleta zmurszczałego". Ludzie dejcie se spoko,tych bojków nie da się słuchać. Doświadczenia na"oplerkach nic nie dały.

  • ~whermibjerfers 2023-04-20
    13:39:50

    0 0

    Wpis został usunięty z powodu złamania regulaminu zamieszczania opinii.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy Miasto Rybnik powinno przejąć Fundację Elektrowni Rybnik?




Oddanych głosów: 578