zamknij

Wiadomości

18-tka w cieniu choroby. Mija 5 lat od feralnej wycieczki klasowej Pawła Reka. W jakim stanie dziś jest Paweł?

2023-06-12, Autor: 

O zdarzeniu z 12 czerwca 2018 roku pisaliśmy wielokrotnie. 13-letni wówczas Paweł Rek na wycieczce klasowej źle się poczuł. Niestety, dzisiaj 18-letni już mężczyzna nadal jest przykuty do łóżka, a walka o jakąkolwiek sprawność cały czas się toczy. Odwiedziliśmy Pawła i jego rodziców przed 5 rocznicą od tego feralnego dnia.

Reklama

Wydarzenia z 12 czerwca 2018 roku opisywaliśmy szeroko w artykule <<Paweł od miesiąca jest w ciężkim stanie, nie ma z nim kontaktu. Przez opieszałość lekarza?>> Przypomnijmy. Paweł Rek wracał ze szkolnej wycieczki. Zaczął się źle czuć w autobusie. Wymiotował, tracił przytomność, bolała go głowa. Dopiero po dalszej diagnozie okazało się, że zerwała mu się zastawka w głowie, którą tuż po urodzeniu założyli mu lekarze. Niestety ignorancja nauczycielki oraz opieszałość lekarza pogotowia ratunkowego w momencie kiedy chłopiec zgłaszał dolegliwości, skutkują do dzisiaj niepełnosprawnością Pawła.

Do dzisiaj Paweł Rek przykuty jest do łóżka i całkowicie zależny od rodziców — samodzielnie nawet nie siedzi, ma czterokończynowe porażenie. Jego rodzice mimo upływu czasu cały czas wierzą, że pewnego dnia medycyna pozwoli stymulować procesy w mózgu, a ich syn zacznie chodzić i mówić.

- Mamy tylko jego, zrobimy dla niego wszystko – mówią jednym głosem.

Od turnusu do turnusu

Kiedy Paweł w końcu został zdiagnozowany, zoperowany, poddany leczeniu ratującym życie, a rodzice jasno otrzymali komunikat, w jakim stanie jest ich syn, zaczęli walczyć i szukać pomocy. Ta walka trwa do dziś. Od pięciu lat cały czas uczestniczą na turnusach rehabilitacyjnych. Takich wyjazdów na dwutygodniowe turnusy mają rocznie pięć. Na co dzień dbają o niego fizjoterapeuci, przychodzą też nauczyciele ze Szkoły Życia. Dodatkowo zdarza się, że rodzice dowożą Pawła na dodatkowe rehabilitacje w okolicy.

Przez ten czas zmienili jednak lekarzy i miejsce odbywania turnusów rehabilitacyjnych.

- Jeździliśmy do prof. Talara do Iławy, jednak od trzech lat zmieniliśmy ośrodek rehabilitacyjny. Polecono nam ośrodek w Małym Gacnie, to jest pod Bydgoszczą. Pojechaliśmy raz i tam nam się spodobało. Mają wszystkie potrzebne sprzęty, jest pełny zakres rehabilitacji i od kilku lat jeździmy właśnie tam. Ośrodek jest na wiosce, gdzie jest cisza i spokój, dużo lasów, jest gdzie chodzić na spacery, co Pawłowi odpowiada — mówi Marcin, tata Pawła.

- Dwa tygodnie intensywnej rehabilitacji jest wystarczająco długim cyklem dla syna. Pierwsze dni bywają trudne, bo pojawiają się, chociażby zakwasy. Paweł sygnalizuje oczami, czy uśmiechem jak go coś boli, czy gdy ciągnie go jakiś mięsień. Rehabilitanci w ośrodku już go znają, lubią, więc ja też podczas zabiegów mogę syna z nimi na chwilę zostawić samego — mówi mama.

Regularna rehabilitacja umożliwiła komunikację z pełnoletnim dziś chłopakiem.

- Jeżeli chodzi o rozumienie, Paweł poczynił duże postępy. Na początku nie było z nim praktycznie kontaktu. Teraz reaguje na polecenia, rozumie co się do niego mówi, wykonuje jakieś proste zadania, które nauczyciele czy rehabilitanci mu zlecają. Widzimy poprawę, jaka nastąpiła przez te pięć lat. Ruchowo też zrobił jakieś postępy — mowią rodzice.

- Często się uśmiecha, potwierdza uśmiechem też jak o coś pytamy. Jak mu się coś nie podoba to napręża na przykład nogę, czy nawet potrafi odepchnąć lekko nogą. Nauczyciele ze szkoły też znaleźli z nim sposób komunikacji. Ze Szkoły Życia Paweł ma tygodniowo pięć godzin rehabilitacji i pięć godzin innych zajęć jak np. terapia wzroku, muzyczna, czy aromatoterapia. U syna doszło do uszkodzenia mózgu i ciężko powiedzieć, jakiej poprawy możemy się spodziewać. Niedawno jeden z lekarzy powiedział nam, że nie można zaniechać rehabilitacji, a medycyna idzie do przodu, więc może nastąpi jakiś przełom i będzie można stymulować w jakimś stopniu mózg — mówi pełen wiary ojciec.

Rodzice długo uczyli się żyć w nowych okolicznościach

Wracanie do wspomnień z czerwca 2018 roku cały czas jest bardzo trudne dla pani Lucyny, mamy Pawła.

- Ja na początku bałam się wychodzić z domu w obawie, że ludzie będą mnie wytykać palcami, czy szeptać za plecami. Kiedy w końcu się przełamałam okazało się, że reakcje ludzi były odwrotne. Pytali co z Pawłem, okazywali wsparcie. Nie ukrywam, że psychologicznie dużo pomogli mi rodzice innych chorych dzieci, z którymi spotykamy się na turnusach. Rozmawiając z nimi czuję, że oni mnie rozumieją. Wśród nich wszyscy czujemy się "normalni" — opowiada wzruszona.

Po jednym z turnusów państwo Rek obiecali sobie i synowi, że będą co roku wyjeżdżali na wakacje, aby zapewnić Pawłowi jakieś urozmaicenie i rozrywkę.

- Jemu też się coś należy od życia i po czerwcowym turnusie jeździmy do Sarbinowa nad morze. Znaleźliśmy miejsce gdzie wszędzie można wjechać wózkiem, nawet na plażę — co nie jest takie oczywiste — i tak spędzamy swoje wakacje — mówi ojciec Pawła, który słysząc to zaczął się śmiać.

Wsparcie najbliższych nieocenione

Lucyna i Marcin swoje życie podporządkowali dziecku. Jednak bez wsparcia i pomocy najbliższych mieliby dużo ciężej zorganizować zwykłe, codzienne czynności jak, chociażby wizyty w urzędzie, czy w sądzie. Nie ukrywają jednak, że z życia towarzyskiego praktycznie zrezygnowali.

- Mamy wsparcie rodziny, pomagają nam rodzice, rodzeństwo. Tylko wiadomo, że wszystko trzeba zaplanować. Chociażby wyjście do sądu, czy urzędu u nas musi być zaplanowane. Wtedy przychodzą rodzice i zostają z Pawłem na czas naszej nieobecności. Towarzysko możemy wyjść tylko osobno, a jak już się uda wyjść na romantyczną kolację, to dzwonimy w międzyczasie czy na pewno wszystko w domu jest w porządku — mówi Lucyna.

Rodzice zapytani czego brakuje im najbardziej, natychmiast powiedzieli, że mowy dziecka.

- Jego głosu, rozmowy. Chciałabym, aby mnie zawołał, czy nawet odpyskował, ale żeby mówił — wyznaje matka.

Reakcja Pawła wsłuchującego się w słowa mamy była natychmiastowa — zaczął płakać.

Cały czas działa Charytatywny Bazarek dla Pawła Reka

Kiermasze na facebookowej grupie "Charytatywny Bazarek dla Pawła Reka" i wpłaty na "Fundację 100 serc", której chłopak jest podpopiecznym, cały czas wpływają. Rehabilitacja Pawła jest płatna, jednak za sprawą darowizn, jakie dla Pawła wpłacają zwykli ludzie, często nieznani i z różnych miejsc w Polsce, rodzice są w stanie zapewnić mu ciągłość leczenia. Koszt jednego turnusu rehabilitacyjnego (jest pięć w roku) to ponad 10 tys. zł. Na co dzień, koszt miesięczny rehabilitacji to około 2000 zł. A to jedynie koszty rehabilitacji.

Pomoc zwykłych ludzi okazuje się wielkim i długotrwałym wsparciem.

- Są ludzie, którzy przez te pięć lat nas wspierają. Niektóre osoby regularnie wpłacają jakieś niewielkie kwoty. 10 czy 20 zł dla kogoś to jest niewiele, a jeżeli takich wpłat jest dużo, to robi się duża suma. Jesteśmy bardzo wdzięczni za każdą pomoc. Niektórzy przysyłają nam do domu jakieś własne wyroby, aby wesprzeć "Charytatywny Bazarek dla Pawła Reka" - podkreślają zaangażowanie obcych ludzi i wdzięczność za każde wsparcie państwo Rekowie.

Pełnoletność Pawła przysporzyła też problemy

Paweł Rek jest od kilku dni osobą pełnoletnią, co wiązało się ze zmianą lekarzy — z tych dziecięcych, na lekarzy dla dorosłych. 18-latek jest obecnie pod stałą opieką neurologa i neurochirurga. Rodzice znaleźli dobrych specjalistów w swoim fachu z Rybnika i Jastrzębia. Paweł w związku z osiągnięciem pełnoletności musi mieć także opiekuna prawnego, a tym samym zostać ubezwłasnowolniony. Jak się okazuje, te sprawy również wymagają czasu, co za tym idzie — postępowanie sądowe, które jest w toku się przedłuża.

- Wniosek o ubezwłasnowolnienie złożyliśmy już w lutym, mimo że wtedy jeszcze Paweł nie miał 18 lat. Do dzisiaj nie jest ten wniosek rozpatrzony, przez co rozprawa przeciwko lekarzowi, a którym się sądzimy, musiała zostać przeniesiona — mówi Lucyna, mama Pawła.

Jest wyrok, są apelacje

Przypomnijmy, że Prokuratura Okręgowa w Gliwicach postawiła zarzuty lekarzowi, który zignorował stan zdrowia Pawła Reka. Zdaniem śledczych naraził on wtedy 13-latka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Podobny zarzut usłyszała również nauczycielka, a zarazem wychowawczyni Pawła. Oboje nie przyznali się do winy, nie przeprosili też rodziców nastolatka.

- Mamy żal do nauczycielki, że nie wykonała jednego telefonu i mogłoby wszystko potoczyć się inaczej. Największe pretensje mamy jednak do lekarza z pogotowia, który gdyby wziął syna od razu do szpitala, a nie robił z siebie nie wiadomo kogo, to... nie musielibyśmy się sądzić — mówi ojciec niepełnosprawnego  18-latka.

Przeciwko lekarzowi toczą się dwa postępowania cywilne i karne. Jak dowiadujemy się od mecenas państwa Reków, Jolanty Budzowskiej. Lekarz usłyszał wyrok w postępowaniu karnym 6 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na okres próby 2 lat, z którym jednak żadna ze stron się nie zgadza. Nauczycielka ma warunkowo umorzone postępowanie. Sąd jednak orzekł wobec niej świadczenie pieniężne w kwocie 4 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

- W sprawie karnej dnia 18.11.2022 r. zapadł wyrok skazujący lekarza – kierownika zespołu ratownictwa medycznego. Sąd uznał go za winnego nieumyślnego narażenia Pawła na bezpośrednie niebezpieczeństwo doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W odniesieniu do nauczycielki, która opiekowała się Pawłem w trakcie wycieczki, sąd zastosował szczególny środek w postaci warunkowego umorzenia postępowania - wyjaśnia Jolanta Budzowska.

- Od tego wyroku apelacje wniosły wszystkie strony – prokurator, obrońca oskarżonego, obrońca oskarżonej, a także ja, w imieniu Pawła (jedynie w zakresie kosztów postępowania) - dodaje.

Sprawa cywilna nadal jest w toku. Jak do tej pory przeprowadzono dowody z zeznań świadków, dwóch opinii neurochirurgicznych, a także opinii rehabilitanta. Pozostały do przeprowadzenia dowody z opinii biegłego z zakresu ratownictwa medycznego, a także neurologii dziecięcej, jak również przesłuchanie rodziców Pawła.

- Obrońca oskarżonego domaga się w szczególności przeprowadzenia dalszych dowodów z opinii biegłych. Przeprowadzenie takich dowodów na etapie II instancji należy raczej do rzadkości, ale nie można tego wykluczyć. Czekamy na rozprawę apelacyjną, która miała się odbyć 12 czerwca, ale została odroczona z uwagi na osiągniecie przez Pawła pełnoletności - wyjaśnia Jolanta Budzowska.

Oceń publikację: + 1 + 39 - 1 - 7

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za powstaniem legalnego toru do driftu w Rybniku?




Oddanych głosów: 5347