W Rybniku może żyć nawet 300 nutrii! W azylu (jak powstanie) schroni się tylko garstka. Wolontariusze: nikt nas nie słuchał

Zabić, czy dać do azylu? Mieszkańcy już dawno temu zwracali uwagę

Niedawny artykuł o przypieczątowanym losie nutrii wywołał wśród Czytelników spore poruszenie. Jedni ucieszyli się na wieść, że te zwierzaki znikną z Rybnika. Drudzy wyrazili swój żal, zwłaszcza że te ssaki stały się „maskotkami” naszego miasta. Jeszcze inni zwrócili jednak uwagę, że miasto mogło zareagować o wiele szybciej – urzędnicy otrzymywali bowiem pisma i zgłoszenia od mieszkańców.

Atrakcja na chwilę jak pojawia się problem, to wszyscy umywają ręce. Gdyby reakcja władz miasta byłaby szybsza, to nie byłoby problemu. A jak już jest za dużo, to najlepsze rozwiązanie zastrzelić, bo wychodzi taniej na drzewka są pieniądze, a na takie rzeczy nigdy. Podobnie z bezdomnością wśród kotów - niby sterylizacje są, ale ograniczony budżet i wszystko spada na okoliczne fundacje. Władze miasta - prosimy o działanie z rozwagą i nie zapominajcie o empatii – pisze Agata.

Z kolei Mar Tha (Marta?) oznajmiła pod postem na Rybnik.com.pl, że w kwietniu ubiegłego roku kontaktowała się w sprawie nutrii z UM Rybnik.

Znali przepisy, ale brakowało im rozporządzenia do podjęcia działań. Nie wiem, czy jest potrzebne aż rozporządzenie, żeby chociażby karać mandatami ludzi, którzy robią syf wysypując sterty jedzenia na bulwarach. Albo po prostu egzekwować postawiony przez miasto zakaz dokarmiania.

O komentarz postarał się też Pet Patrol Rybnik (z którym utrzymujemy stały kontakt). Fundacja poinformowała Czytelników, że już w 2020 roku alarmowała miasto, że maskotki Rybnika są gatunkiem inwazyjnym i obcym.

Co za tym idzie, zaczną w przyszłości stwarzać poważne problemy. Wtedy można było jeszcze zapobiec temu co teraz grozi tym zwierzakom. Niestety nasz pomysł na zapobiegnięciu temu, co się właśnie dzieje, nie został przyjęty przez urzędników – czytamy.

W skrócie: Pet Patrol Rybnik proponował odłowienie nutrii i ich sterylizację oraz chipowanie. Fundacja była gotów pomóc miastu w odłowieniu zwierząt i przekazaniu ich do weterynarzy.

Pet Patrol opublikował pismo skierowane do urzędników, a także odpowiedź wiceprezydenta Janusza Kopera. Ten stwierdził, że „utrzymywanie gruntów pokrytych śródlądowymi wodami płynącymi, stanowiącymi własność Skarbu Państwa leży w kompetencji Wód Polskich”.

Niezależnie od powyższego zlecono RSK dokonanie przeglądu brzegów rzeki Nacyny – będących na utrzymaniu Miasta Rybnika, w celi ustawienia dodatkowych tablic informacyjnych dotyczących zakazu dokarmiania nutrii – czytamy.

Sprawę nagłośnił Rybnik.com.pl. Dzisiaj pyta, co miasto zrobiło przez ten czas

O zbliżającym się problemie pisał też (w październiku 2022) jako pierwszy portal Rybnik.com.pl. Agnieszka Skupień, rzecznik rybnickiego magistratu tłumaczyła wtedy, że miasto wie o tym, że prawo może się wkrótce zmienić. Brakowało jednak szczegóły co do środków zaradczych.

Dlatego: brak rozporządzeń wykonawczych – wszelkie działania będą podjęte dopiero po ich ukazaniu się; dlatego Miasto nie prowadzi monitoringu liczebności, w związku z czym nie zna skali populacji zwierząt gatunku nutria amerykańska, przebywających na terenie miasta Rybnika; dlatego wszelkie działania ze strony Miasta podjęte zostaną po wprowadzeniu brakujących rozporządzeń wykonawczych, o ile będą one w kompetencji gmin – zaznaczyła w październiku 2022 roku.

Dzisiaj pytamy się w rybnickim magistracie, co miasto zrobiło w sprawie nutrii w ciągu ostatnich kilku miesięcy? Czy w ogóle podjęło rozmowy z jakimś stowarzyszeniem, fundacją, ugrupowaniem, które chciałoby stworzyć azyl dla tych zwierząt (które miasto przecież promowało w mediach społecznościowych)? Czy znane są już koszty utrzymania nutrii w azylu i ich sterylizacji? Z odpowiedzi przesłanej nam przez Agnieszkę Skupień, rzecznik Urzędu Miasta w Rybniku wynika, że nie poczyniono prawie żadnych konkretnych kroków. 

Pierwsze nutrie w Rybniku pojawiły się w 2016 roku, było to kilka sztuk, które albo ktoś wypuścił, albo uciekły z hodowli. To był czas, kiedy żadne przepisy nie regulowały ich egzystencji, żyły nad rzeką, którą zarządzają Wody Polskie, nie Miasto Rybnik. W sierpniu 2021 pojawia się ustawa o gatunkach obcych i na listę gatunków inwazyjnych trafiają nutrie. Jednak samorząd nie otrzymał żadnych kompetencji prawnych ani środków finansowych do opieki nad tym zwierzętami. Zgodnie z obowiązującym od grudnia 2022 roku Rozporządzeniem Rady Ministrów nutriami, jako gatunkiem obcym, zajmuje się Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, nie Miasto – zaznacza Agnieszka Skupień.

Z ostatniego spotkania (w zeszłym tygodniu) z przedstawicielami RDOŚ wynika, że cała populacja nutrii w Rybniku ma zostać wyeliminowana przez tę instytucję.

Nie wiadomo jak i kiedy, ponieważ aktualnie RDOŚ nie ma środków finansowych na ten cel – dodaje rzeczniczka magistratu.

Urzędnicy zostali poproszeni o to, by apelować do mieszkańców o niedokarmianie nutrii, ponieważ służy ono dalszemu rozwojowi tej populacji. Czekają na treść komunikatów z RDOŚ, które zostaną umieszczone nad rzeką Nacyną.

Azyl? Schronienie znajdzie tylko garstka

Pracownicy urzędu sprawdzają teraz jakie są warunki prawne, by utworzyć azyl dla nutrii. Wiadomo jednak, że ze schronienia skorzysta tylko niewielka populacja tych zwierząt. Resztę prawdopodobnie czeka najgorszy los - śmierć.

RDOŚ szacuje w szerokiej skali na 100 do 300 sztuk. Azyl może dotyczyć kilkunastu sztuk, ponieważ nikt jeszcze tego nie przetrenował w kraju, nie możemy jeszcze powiedzieć czy taki azyl w Rybniku powstanie i jakie byłby koszty jego utworzenia. Ze wstępnego rozeznania wiadomo, że do tej pory w Polsce, nikomu się to nie udało, podobno próbował samorząd w Żywcu, ale z jakichś powodów odstąpił od tego tematu – wyjaśnia nasza rozmówczyni.

Według jej słów, miasto już w 2021 roku zgłosiło do GDOŚ obecność nutrii na terenie Rybnika jako gatunku inwazyjnego.

Kiedyś maskotki Rybnika, dziś problem

Do sytuacji z nutriami postanowiła odnieść się Izabela Kozieł, która kieruje Pet Patrolem Rybnik. Jak zauważa, tego problemu mogłoby nie być, gdyby w porę posłuchano wolontariuszy.

Zwracaliśmy uwagę na to, że euforia wkrótce minie, a gatunek obcy, inwazyjny rozmnoży się w szybkim tempie i zacznie sprawiać poważne problemy. No cóż, wtedy żyło się chwilą i lansowało te słodziaki. Ludzie dokarmiali, oswajali, a każdy głos, który zwracał uwagę, że hodujemy sobie ogromny problem, który jak urośnie, będzie musiał zostać rozwiązany, spotykał się z przysłowiowym „machnięciem ręką”. Dzisiaj, po trzech latach od czasu, kiedy chcieliśmy wysterylizować jeszcze wtedy stosunkowo niewielką populację, sprawa wygląda już bardzo nieciekawie – zaznacza.

Jej zdaniem mało prawdopodobne jest to, że powstanie azyl.

Jak nie wiadomo o co chodzi, to zawsze chodzi o pieniądze. Tańszy będzie odstrzał. Taki po cichu, po fakcie...psy poszczekają a karawana pojedzie dalej. To dla mnie i wielu z nas zaangażowanych w sprawę bardzo przygnębiające – podsumowuje.