W naszych domach biją

Z informacji Prokuratury Rejonowej w Rybniku wynika, że okresie od stycznia do listopada br. zarzuty znęcania się w rodzinie przedstawiono 197 osobom. To oznacza, że statystycznie w 2008 roku rybniccy policjanci interweniowali z powodu przemocy w rodzinach częściej niż co drugi dzień.

 

- O tym, że spora część zarzutów jest naprawdę poważna świadczy fakt, że w stosunku do 37 podejrzanych zastosowano areszt tymczasowy – mówi szefowa rybnickiej prokuratury Bernadetta Breisa. - Wobec pozostałych zastosowano również dotkliwe środki zapobiegawcze, takie jak: dozór policyjny, konieczność powstrzymywania się od alkoholu oraz oczywiście zaprzestanie dalszych aktów przemocy.

Jak wiadomo, te liczby nie do końca obrazują skalę przemocy w naszych rodzinach. Wiele z bitych kobiet i dzieci nigdy i z nikim nie dzieli się swoim dramatem. Zgłaszane na policję przypadki znęcania się są najczęściej efektem desperacji i skrajnego wyczerpania osób pokrzywdzonych. Pani prokurator przytacza drastyczny przypadek młodej kobiety, która zgłosiła się na policję po tym, jak przez całą noc była więziona przez swojego męża. W tym czasie agresor skrępował kobietę, przykładał nóż do gardła i groził, że oszpeci jej ciało. Mężczyzna bił swoją żonę pięściami, a na koniec obciął jej włosy.

Za znęcanie się grozi do 5 lat pozbawienia wolności. - Pozornie to nie najwyższa kara, ale bardzo dotkliwa, bo sądy najczęściej stosują bezwzględną karę pozbawienia wolności. W czasie kilku lat „odsiadki” skazani mogą stracić wszystko, w tym pracę. Niestety, odbija się to również na rodzinie, jeśli przestępca był jej jedynym żywicielem – tłumaczy prokurator Breisa.

Dlatego innym skutecznym środkiem walki z przestępcami jest możliwość ich odseparowania od rodziny. W tym czasie skazani muszą jednak ponosić koszty utrzymywania małżonka i dzieci.