zamknij

Wiadomości

Stańko w wersji DVD

2003-11-26, Autor: 
Mówią do niego "mistrzu", ale On zaakceptował to dopiero wtedy, kiedy "maestro" zwrócił się do niego Charles Lloyd. Dziwne czapki, ogromne okulary i wysokie, rozrywające uszy dźwięki to znaki rozpoznawcze Tomasza Stańki.

Reklama

źródło: internetBartek Sapota: Soundtrack do „Egzekutora”, który nagrał Pan w 2002 r., to wydawnictwo dwupłytowe, tyle, że na obu płytach jest to samo...

Tomasz Stańko: To samo, ale w różnych formatach. Jedna płyta to zwykłe CD, druga to koncert nagrany w technologii DVD. Manfred Eicher, szef ECM Records chciał potestować. Obaj zdajemy sobie sprawę, że przyszłość będzie synkretyczna. Że jedna rzecz musi zastąpić cały magazyn. To nieuniknione. A przy okazji: historia się powtarza – kilka wieków temu, zrodziło się pojęcie „muzyki synkretycznej”. Potem odchodzono od niej i po co? Chyba po to, żeby do niej wrócić.

BS: Przekroczył Pan 60-tkę, Marfred Eicher szef ECM Records, jest jeszcze starszy. W Panów wieku ludzie częściej interesują się ogródkami niż technologiami następnego wieku!

TS: Hip hop nie jest dla mnie konkurencją. Rap mi nie zagraża. Techno mi się podoba. Kiedy zaczynałem karierę, nie było tylu różnych stylów. Muzyka była jasna gatunkowo. Gdybym się zamknął tylko na jazz, nie mógłbym niczego czerpać z innych gatunków. To samo dotyczy świata: żyję po to, żeby testować, sprawdzać. A internet i wszystko co z nim związane interesuje mnie pod kątem przyszłości.

BS: Czyli następna płyta będzie w formacie DVD, a Ci, którzy będą chcieli Pana posłuchać muszą kupić sobie nowy odtwarzacz?

TS:
DVD powoli staje się standardem, zanim wydam kolejną płytę może już nim będzie. Obecnie pracuję w domowym studiu muzycznym. Wszystko przygotowuję cyfrowo, to ułatwia życie. A komputer i internet to świetna rzecz.

BS: Sex, Drug’s & Jazz to parafraza hasała Sex, Drugs & Rock’n’roll. 1994r. to granica miedzy nowym a starym Stańką. Przestał Pan ćpać z dnia na dzień. To nie był nałóg!

TS: Nie, to były używki. Ze wszystkiego można wyjść, jeżeli ma się silną wolę. Ja mam. Poza tym kiedyś nie wychodziło się z alkoholu, dziś Anthony Kiedis, wokalista Red Hot Chilli Pepers wyszedł z heroiny.

BS: Nagrywa Pan w Norwegii. DVD kojarzy się z zimnym, matowym srebrem. W muzyce, softowe dźwięki ujarzmiają nieludzko wysokie tony jakie dobywa Pan z trąbki. Ze wszystkiego, co Pan robi wieje chłód…

TS: Norwegia jako miejsce nagrań, czy DVD jako format to czyste przypadki. A że delikatność jest przeciwwagą dla ostrego brzmienia? Cóż, widać tak ma być. Nie jestem zimnym człowiekiem, jeżeli o to Pan pyta. Jestem nerwowy, nadpobudliwy, ale nie zimny.

BS: A jest Pan dojrzały? Rzucił Pan picie, palenie, ćpanie i powiedział, że „dorośleje”. Mimo to, wciąż mieszka Pan obok, a nie „ze” swoją życiową partnerką…

TS: Faktycznie, mieszkamy kilka kroków od siebie. Powiem tak: nie dorośleję, jeśli nie muszę. A na razie nie muszę.

BS:
Bo ma Pan nazwisko i wiele rzeczy Panu „uchodzi”? Jak Pan ocenia poziom swojego narcyzmu?

TS: Wysoki, ale każdy z muzyków go ma. A czy mi uchodzi? Nie wiem, nie myślałem nad tym.

BS: Dziękuję za rozmowę.


Więcej informacji o Tomaszu Stańce znaleźć można na jesto stronie internetowej: http://www.stanko.polishjazz.com/


    Tomasz Stańko wraz ze swoim zespołem w składzie: Sławomir Kurkiewicz – kontrabas, Marcin Wasilewski – fortepian, Michał Miśkiewicz – perkusja, był główną atrakcją zakończonego w sobotę XVIII Silesian Jazz Meeting. Przed jego kwartetem wystąpiło Trio Piotra Wyleżoła, absolwenta rybnickiej szkoły muzycznej.
   
Tegoroczna impreza trwała cztery dni. Otworzyła ją wystawa fotografii Krystiana Szuły „Silesian Jazz Meeting – Retrospekcja”. Zdjęcia obrazujące historię tej jazzowej imprezy oglądać jeszcze można w Galerii Sztuki Rybnickiego Centrum Kultury. Po wernisażu wystąpił zespół wokalny „6 na 6” oraz Żorska Orkiestra Rozrywkowa pod dyrekcją Lothara Dziwokiego. W czwartek o jazzie oraz technikach emisji głosu opowiadała znana jazzowa wokalistka Ewa Uryga, która w Młodzieżowym Domu Kultury prowadziła warsztaty. Po południu w chwałowickim domu kultury odbył się przegląd młodych zespołów jazzowych. Bardzo ciekawie zaprezentował się zespół z Jastrzębia Zdroju „Tres Jazz” – mówił Michał Wojaczek, dyrektor DK. Kwartet Piotra Barona zagrał w piątek w Jazz Klubie Mimoza. Saksofoniście towarzyszyli Piotr Wojtasik – trąbka, Krzysztof Pacon – kontrabas, Michał Tokaj – fortepian oraz Kazimierz Jonkisz – perkusja.
  
Warto przy okazji dodać, że w trakcie rejestracji jest Rybnickie Stowarzyszenie Jazzowe. Jego założycielami są: Czesław Gawlik, Arkadiusz Kozyra, Adam Świerczyna i Michał Wojaczek. W planach jest organizowanie raz w miesiącu w piątek wieczorów jazzowych w Jazz Klubie Mimoza.

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za powstaniem legalnego toru do driftu w Rybniku?




Oddanych głosów: 5521