zamknij

Wiadomości

Naszą licytację na WOŚP wygrał fizjoterapeuta kadry siatkarzy plażowych. Rozmawiamy z Łukaszem Lelkiem

Bartłomiej Furmanowicz 2023-02-15, Autor: 

Pamiętacie o naszej licytacji na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy? Zwyciężył w niej Łukasz Lelek – rybnicki fizjoterapeuta. W rozmowie nami opowiedział trochę o sobie, czym się zajmuje, co denerwuje i cieszy w Rybniku. Niektóre kwestie Was zaskoczą, przy innych możecie pokiwać głową.

Reklama

Przypomnijmy, przed finałem WOŚP wystawiliśmy na licytację tzw. „materiał o sobie”. Zwycięzca stawał się bohaterem tematu, w którym mógł poruszyć dogodne dla niego tematy. Największą kwotę (1150 zł) zaproponował Łukasz Lelek.

Do spotkania doszło na początku ubiegłego tygodnia. Oprowadziliśmy Łukasza po redakcji, pokazaliśmy sprzęt, na którym pracujemy, a następnie zasiedliśmy do rozmowy. By skrócić sobie relację, od razu przeszliśmy też na „ty”.

Bartłomiej Furmanowicz: bierzesz udział w WOŚP?

Łukasz Lelek: tak szczerze, to od dziecka ta akcja się gdzieś przewijała. Pamiętam jak mieszkaliśmy jeszcze z rodzicami u babci, to rozmawialiśmy o WOŚP. Chciałem być wolontariuszem, ale jakoś nigdy do tego nie doszło. Zawsze jednak wrzucaliśmy pieniądze do puszek.

Dzisiaj sam mam rodzinę i dwie córki. Jak przyszły na świat, to miały okazję skorzystać z badań ufundowanych przez WOŚP, m.in. badanie słuchu. Za moich czasów nie było takich nowoczesnych sprzętów. Sam fakt, że istnieje coś takiego jak WOŚP, jest wspaniałą sprawą. Z drugiej strony ubolewam, że musimy coś takiego organizować.

W takim razie możemy mówić o wieloletnich niedociągnięciach systemu…

O tym można książkę napisać. Nie ma sensu nad tym, co się rozwodzić, tym bardziej że pracuję w służbie zdrowia i wiem jak to wygląda.

Wspierasz WOŚP, mnóstwo osób robi to samo. Mimo to mamy grono, które jednak jest przeciwne temu wymyślając teorie na Jerzego Owsiaka.

Wiem, że fundacje to są instytucje. To się wszystko musi utrzymać, ale czy to ma znaczenie, ile kto weźmie? Jeśli nawet, to też musi żyć, poświęca swój czas. Nikt do niczego nie zmusza. Jest puszka, możesz wrzucić pieniądz, możesz też po prostu przejść obok.

Co Cię skłoniło do licytacji w Rybnik.com.pl?

Zawsze chciałem wygrać jakąś aukcję na WOŚP. Przeważnie wszystko, co mnie interesowało kosztowało kosmiczne pieniądze, teraz akurat było to moim zasięgu. Dla mnie to też super sprawa, mało kto ma okazję zobaczyć, jak działa redakcja od środka. Na naszą rozmowę patrzę też z innej perspektywy. Zazwyczaj ja pytam, a tym razem jestem w roli pytanego (śmiech).

Zgodnie ze sztuką swojego zawodu, z każdym nowym pacjentem przeprowadzam tzw. wywiad. Najczęściej dużo pytam, pacjent odpowiada. Zdarza się też „ciągnąć go za język”, jeżeli trzeba.

Z czym przychodzą do Ciebie ludzie? Z jakimi problemami? Czy da się wyszczególnić jakiś problem, z którym najbardziej się borykają?

Mój zawód jest dość specyficzny, na dodatek pracuję głównie w środowisku sportowym. Trudno powiedzieć, z jakimi najczęściej bolączkami przychodzą pacjenci, bo mówimy tu o różnych dyscyplinach sportu, począwszy od tych indywidualnych, skończywszy na zespołowych. Obecnie mam przyjemność współpracować z rybnickimi koszykarkami. Poza gabinetem jestem w kadrze fizjoterapeutów reprezentacji polski siatkarzy plażowych. Chodzi o ten najwyższy – międzynarodowy poziom. Jeżeli chodzi o problemy zdrowotne wśród siatkarzy, na pewno wyszczególniłbym kontuzje barków, potem to kręgosłupy, kolana, skręcone kostki.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z koszykarkami i kadrą siatkarzy plażowych?

Już dawno temu założyłem sobie, że moja praca będzie związana ze sportem. Kręci mnie to, jeszcze na studiach pracowałem z piłkarzami w Pszowie. Spotkałem tam bardzo ciekawych ludzi. Mimo to łączyłem karierę z rybnickimi siatkarzami z TS Volley. Nie ukrywam, że do siatkówki mam większy sentyment, ale w Pszowie przepracowałem 9 sezonów.

W pewnym momencie chciałem coś zmienić, a miałem też doświadczenie z koszykarską młodzieżą. Tak się złożyło, że nawiązałem współpracę z rybnickim klubem koszykarskim, w tym czasie dziewczyny awansowały do 1 ligi.

A jak to było z kadrą siatkarzy?

Tak się złożyło, że w trakcie pracy poznałem Mariusza Prudla (olimpijczyka, siatkarza plażowego z Rybnika – red). Mariusz doceniał nie i moją pracę, miałem okazję pomagać mu przed olimpiadą w Rio, więc kiedy zwolniło się miejsce wśród kadry fizjoterapeutów, dostałem propozycję pracy. Pojechałem na zgrupowanie, pamiętam, że byłem mocno zestresowany. Trząsłem się jak galaretka. Byłem niepewny tego, czy moje podejście im się spodoba. Udało się. Jestem w kadrze już 4 sezon, z chłopakami jeżdżę po całym świecie, z czego żona nie jest zadowolona (śmiech).

Tu dodałbym, że zawodnicy jeżdżący po świecie nie mają nic ze zwiedzenia, jak wielu myśli

Ze zwiedzaniem to nie ma nic wspólnego. Jest tylko hotel, boisko, hotel, boisko. Ewentualnie jest czas, by coś zjeść. Są momenty, że można zerknąć na spokojnie co się wokół nas znajduje, ale na pewno nie możemy tutaj mówić o turystyce.

Podsumowując fizjoterapię, jakie masz zalecenia profilaktyczne, by zachować zdrowie?

Przede wszystkim stawiajmy na ruch. Nasze ciało jest stworzone do ruchu. Jak wyważymy sobie dawkę tego ruchu dla siebie, to tylko z tego będziemy korzystać. Stawiam też na dywersyfikację ruchu – nie zamykajmy się na jedna formę aktywności fizycznej. Nie zapominajmy też o zdrowym odżywianiu i odstawieniu używek.

Zaznaczyliśmy w poprzednim artykule, że zwycięzca może powiedzieć o tym, co go boli, co go cieszy w Rybniku. Masz teraz taką okazję. W jakiej dzielnicy mieszkasz?

W Niedobczycach.

Duża dzielnica. Czy wg Ciebie z wieloma problemami? Na co zwracasz uwagę?

Tak naprawdę ciężko mi powiedzieć. Wiem, że jest kilka takich miejsc w dzielnicy, które nie cieszą się dobrą sławą, ale wydaje mi się, że to nie wynika z tego, że samo miejsce generuje te patologie. Czasy są trudne, ludzie mają problemy finansowe, rodzinne. Na dzielnicę nie mogę narzekać, ale mieszkam na uboczu. Może ktoś by coś więcej powiedział w centrum Niedobczyc.

Jeżeli chodzi o bazę sportową, Niedobczyce też nie mogą narzekać, mamy co najmniej 2 fajne hale i orlik. Miasto wybudowało też ścieżkę rowerową (łączącą południe Rybnika z centrum - red.) i zaczyna to się nawet fajnie spinać. Choć tutaj muszę też przyznać, że jak pierwszy raz zobaczyłem rowerowy trakt, to chwyciłem się za głowę. Pytałem: kto to wymyślił? Co to jest? Do dzisiaj są fragmenty, które bym pozmieniał.

Co masz na myśli?

Rozwiązanie na skrzyżowaniu ul. Hallera. Tam jest dramat. Sam, że mam prawo jazdy od wielu lat, ale jadąc rowerem czuję zmieszany. Dlatego najczęściej wybieramy z rodziną trasę w stronę Kotwicy przez las.

Zapytałeś mnie jednak, czy coś mnie „boli” w Rybniku. Jest taka rzecz. Gdybym miał budować dom, to na pewno już nie w Rybniku, nawet gdyby mnie zmuszali.

Dlaczego?

Budowę domu wspominam jako najgorszy okres w moim życiu. Te przepisy, czas trwania procedur, papierologia – dramat. Czekaliśmy na wszystko do ostatniego dnia. Kiedy pojawiał się drobny błąd, musieliśmy go poprawiać i znów czekaliśmy. O rybnickich wodociągach już nie chce mi się mówić, bo musiałbym użyć mocniejszych słów. Państwo w państwie. Miałem tyle nerwów straconych, że miałem ochotę poprosić kogoś i mu zapłacić, by ogarnął za mnie wszystko.

Jak już myślałem, że wszystko załatwiłem, to znowu coś wyskoczyło. Pytałem w urzędzie, czemu tego nie ogarniecie w całości i każecie mi przywieźć? Są miasta typu Wodzisław Sląski, Żory, które z przykrością stwierdzam – są bardziej ludzkie, nie czepiają się pierdół.

Oczywiście kocham swoje miasto, ale czasami odnoszę wrażenie, iż panuje tu tzw. „przerost formy nad treścią”, co może skutecznie zniechęcać do mieszkania w Rybniku.

Jako że obracasz się w świecie sportu, jestem ciekawy tego, co sądzisz o tej dziedzinie naszego życia w Rybniku?

Szczerze, mój ukochany sport traktuje się tutaj jak nowotwór, a to jedyna rzecz, która młodzież pcha do samodyscypliny, by się organizować, do rzetelności. Cokolwiek by się nie trenowało, wymaga to skupienia, uwagi, rozwiązań twórczych. To pomaga dzieciakom w przyszłości.

Sport uczy porażek. Tymczasem mam do czynienia z młodzieżą starszą i co tu mówić - jestem załamany niektórymi osobami. Z drugiej strony może to ja mam za duże wymagania albo ambicje. Pamiętam jednak, że jak coś chciałem sobie kupić, musiałem sobie zarobić pieniądze, mimo iż u nas w domu niczego nie brakowało. Dzięki temu, że rodzice pchali mnie do przodu, jestem tym, kim jestem.

Chodzi Ci o to, że młodzi ludzie zbyt szybko zniechęcają się w wyniku porażek?

Tak. Dlatego tu sport wychodzi naprzeciw. Młody człowiek widzi, że sukcesy przychodzą trudniej niż się wydaje. Tym bardziej będzie je doceniał. Często bywa tak, że pojawia się ktoś lepszy od Ciebie. Dzieciak dzięki temu zmotywuje się do działania albo przeciwnie. Tu jednak pojawia się rola trenera. Moja córka trenuje judo. Przychodzi zadowolona do domu z samego faktu, że nauczyła się nowego ruchu. Nie ma problemu, by iść do sklepu, o coś zapytać. Sport nauczył ją śmiałości.

Uważam, że nasze miasto obrało drogę donikąd, jeżeli chcemy walczyć z jakimikolwiek zachowaniami patologicznymi. W przeciwnym razie będziemy mieli coraz więcej bezrobotnych leni. Wszystkie wielkie miasta i kraje, które zdobywają najwięcej medali, opierają się na szkoleniu młodzieży i w dalszej kolejności wspierają sport zawodowy.

Od razu na myśl przychodzi mi USA. Tam to jest prestiż, młodzi idę na collage, mają godziwe stypendia, mają szansę na zawodowstwo

Dokładnie. Do tego dochodzi oglądalność, a więc profity finansowe. U nas to traktuje się tak: „Jezus, znów musimy sypnąć kasą na sport”. Przez całe życie jak pamiętam, sport był do przodu za dawnych lat. Obecnie już gaśnie i gaśnie i będziemy musieli robić co miesiąc zrzutkę na jakiś klub.

W porządku, żeby nie było tak ponuro. Co Cię cieszy w Rybniku?

Widzę dużo modernizacji. Mam gabinet vis a vis kopalni Ignacy. Mimo że obiekt powszechnie jest traktowany jako skarbonka, ale naprawdę to jedna z inwestycji, która jako człowiekowi sceptycznemu naprawdę się podoba. Byłem w wielu takich obiektach i Ignacy to robi wrażenie. Fajnie, że to jeszcze nie jest zniszczone. Myślę, że obiekt jest dobrze wykorzystywany. Podobają mi się iluminacje wieży ciśnień. Przynajmniej widać wydane tam pieniądze.

Z drugiej strony wiem, że są inne problemy, na które powinny być wykorzystywane pieniądze, ale mimo to warto to zobaczyć.

Dużo mówi się też o Edukatorium na Juliuszu. Rozumiem, że trzeba dać życie takim obiektom, ale Edukatorium jest tak naprawdę do odwiedzin „na raz”. W takich obiektach stawiałbym raczej na projekty długofalowe z wykorzystaniem w wielu płaszczyznach.

Fajnym pomysłem była budowa drogi Racibórz-Pszczyna. Inwestycja dużo dała, jeżeli chodzi o ruch w mieście.

Dziękuję Ci, że wpadłeś do naszej redakcji i przede wszystkim wziąłeś udział w naszej licytacji.

Oceń publikację: + 1 + 48 - 1 - 16

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za powstaniem legalnego toru do driftu w Rybniku?




Oddanych głosów: 5347