„Dość tego, by miastem rządzili nieudacznicy!” Lepszy Rybnik zbiera swoją drużynę

Czas powrócić do dużych koncertów w Rybniku

To było kolejne, czwarte już spotkanie Lepszego Rybnika, zorganizowane w restauracji InoWino. Za pierwszym razem założyciele ugrupowania zaprezentowali się miszkańcom. Przekonywali, jak ważna jest aktywność rybniczan we wspólnym działaniu, a tym samym zmienianiu miasta na lepsze. Przedstawili swój program >>Lepszy Rybnik chce lepszego Rybnika. Deklaruje start w wyborach<<

Podczas drugiego spotkania omówiono to, co nie działa w Rybniku. Lepszy Rybnik przedstawił również swój plan zmian na najbliższą dekadę. Głównie skupiono się na optymalizacji wydatków w mieście oraz obniżenie kosztów funkcjonowania w Rybniku >>"Ważne, aby mówić konstruktywnie o przyszłości Rybnika". Coraz więcej konkretów na spotkaniu Lepszego Rybnika z mieszkańcami (wideo)<<

Lepszy Rybnik podczas trzeciego spotkania z mieszkańcami poruszał tematy bardziej społeczne. Mówiono o transporcie zbiorowym, parkingach, ale przede wszystkim o problemach seniorów oraz osób niepełnosprawnych. Wszystkim trzem spotkaniom, niezależnie od poruszanych tematów towarzyszy wspólny mianownik — brak komunikacji pomiędzy magistratem a podmiotami >>"To jest niesamowite, że tyle ludzi przyszło porozmawiać o problemach". Lepszy Rybnik po raz trzeci spotkał się z mieszkańcami<<

Tym razem działacze porozmawiali z mieszkańcami naszego miasta o kulturze i sporcie. Jako pierwsza głos zabrała Dominika Stach, artystka i wykładowczyni akademicka. Zaznaczyła na wstępie, że kultura jest czynnikiem miastotwórczym.

Wiemy albo mamy przeczucie, jaki ma wpływ na komfort naszego życia i przyciąga nowych mieszkańców do miasta. W dobie wyludniania się miast ważną kwestią jest zatrzymanie w nich mieszkańców i pozyskiwanie nowych. Duża rola w tym kultury i sportu – powiedziała.

Co może odwrócić negatywny trend? Dominika Stach przedstawiła pierwszy postulat – powrót dużych koncertów muzycznych, z których kiedyś Rybnik był znany.

Chcielibyśmy rozszerzyć formułę imprezy do kilkudniowego festiwalu. Nie chodzi nam o to, aby fani muzyki przyjeżdżali na jeden dzień i odjeżdżali z Rybnika. Chodzi o to, żeby byli tu na kilka dni i korzystali z walorów naszego miasta. Jest świetnie położone, ale tak naprawdę mało odwiedzających ma okazję to sprawdzić. Oferta miejscowych lokali, hoteli mogłaby się poszerzyć. Są w Polsce i na świecie miejsca mniej rozpoznawalne, a dzięki dobrze poprowadzonej inicjatywie kulturalnej zyskały markę niemalże międzynarodową – zauważyła.

Zdaniem Dominiki Stach, na kilkudniowy festiwal składałyby się gwiazdy muzyczne, ale i różnorakie gatunki muzyki – aby docierać do wielu ludzi.

Dobrym pomysłem byłoby wykorzystanie potencjału miejscowych grup muzycznych. Nie są one zagospodarowane, a byłyby atrakcją. W wielu ostatnich sondażach padały głosy młodych ludzi, że w Rybniku mało się dzieje. Co prawda oferta jest zapewniana przed domy kultury, ale do pewnego wieku. Potem następuje pustka pokoleniowa – usłyszeliśmy.

Rybniczanie na koncert GrubSona muszą jechać do Katowic

Kontynuując temat dużego koncertu, głos zabrał Tomasz Pruszczyński. Podzielił się swoimi wspomnieniami i doświadczeniami.

Za śp. Adama Fudalego koncerty się odbywały. Swego czasu miałem rozmowę z naszym obecnym prezydentem - Piotrem Kuczerą. Zapytałem go, dlaczego miasto zrezygnowało z dużych koncertów. Powiedział, że zrobili badania, z których wyszło, że było więcej ludzi nie z Rybnika niż z Rybnika. Po to są koncerty, żeby ludzie przyjeżdżali. Zapytałem go też, dlaczego miasto wydało 40 mln zł na kolejne muzea. Odpowiedział, żeby ludzie do Rybnika przyjeżdżali. Widzę tutaj niekonsekwencję w działaniach miasta – podkreślił.

Jego zdaniem niekonsekwencją jest też koncert GrubSona – rybnickiego artysty ze świata hip-hopu.

To super artysta, rybniczanin, robi koncert na 20-lecie. Gdzie? W Spodku. Co robi Rybnik? Jest partnerem i reklamuje by rybniczanie pojechali do Katowic na koncert. Mistrzostwo marketingu. Nie wiem kto to wymyślił, ale to jest megamistrz w kategorii promocji miasta. Miasto powinno na uszach stawać, żeby GrubSonowi dać stadion za złotówkę, zaprosić innych artystów, by koncert zrobił właśnie w Rybniku – przekonywał.

Czas na salę koncertową

Dominika Stach przekonywała, że w Rybniku brakuje sali koncertowej, która już miała stać w naszym mieście przed wielu laty.

Wygrał świetny projekt, niezrealizowany do dzisiaj. Różne padły argumenty, ale mam wrażenie, że brak było wyraźniej determinacji urzędu, by takie miejsce powstało. Mam porównanie, bo niedaleko w Jastrzębiu taka sala powstała. Możemy mówić, że budowa to wielkie koszty. Uważam, że niekoniecznie, ponieważ wynosi ona około 20 mln. W jednym przypadku udało się uzyskać dofinansowanie 16 mln zł – dodała.

Artystka wskazała również, że wydarzenia w sali koncertowej nie są organizowane dla wąskiej grupy odbiorców.

Przykład? Znów Jastrzębie-Zdrój, gdzie jest szeroka gama ofert. Widzimy, że tam mądrze stawiają na kulturę. Jasne, mamy TZR, ale to jest tylko jedna instytucja. Jesteśmy ponad 100 tys. miastem. Wydaje mi się, że powinniśmy sięgać wyżej. Jeżeli nie będziemy robić nic, to Rybnik wyludni się – ostrzegła.

Tu ponownie głos zabrał Tomasz Pruszczyński. Przywołał galerię, która powstała przy ul. Hallera.

Kto podjął decyzję decyzje o postawieniu galerii malarsko-fotograficznej, a nie sali koncertowej? Rybnik tak naprawdę ma tradycję muzyczną, bo szkoły plastycznej nie mamy w naszym mieście. To błąd, że nie wykorzystujemy tego potencjału. Wracając do poprzedniego wątku, zwiała nam jedna impreza z Rybnika – Kosmiczny Mecz. Zażartowałem na forum UM, że za chwilę Ryjek nam ucieknie i miasto będzie reklamowało, że jest on w Spodku. Mamy w Rybniku firmy, które robią duże imprezy, są prywatni ludzie, którzy robią fajne rzeczy. Kultura nie musi być droga – przekonywał.

Zdaniem Dominiki Stach, kultura w Rybniku zubożała i straciła na znaczeniu.

Wydział w urzędzie zajmujący się kulturą stał się podrzędnym referatem, który podlega pod wydział edukacji. Zainteresowanie wiceprezydenta jest nikłe, nadzoru nie ma. Tak to odbieram jako osoba zajmująca się kulturą. Jak kulturą ma zajmować się ktoś, kto spycha ją do nędznego referatu na końcu hierarchii w urzędzie? - zapytała.

Tu padł głos z sali. Zwrócił uwagę, że sala koncertowa musiałaby cały czas „żyć”.

Żeby stworzyć to jedno. Żeby taka sala miała sens, nie może być na 500 osób. Który godny artysta będzie chciał do takiej przyjechać? Musi być na 1000 miejsc. Do tego dochodzi kwestia lokalizacji, wielkości i dokładnej analizy. Czy ją zapełnimy, zagospodarujemy? Jakie mamy perspektywy na to, że sala będzie wykorzystywana? Jesteśmy nadal miastem robotniczym. Tego nie da się wyplenić ot tak. Musimy sprowadzać dobrych artystów i żeby mieli zagwarantowaną publiczność – zauważył mężczyzna.

Tu do dyskusji włączył się Tomasz Kieczka.

Od pewnego czasu mam bliski kontakt z Areną Gliwice. Pamiętam, jak powstawała. Były głosy, żeby tego nie robić, że arena będzie generowała koszty. Dzisiaj rocznie ma 110 koncertów. Kończy się Bryan Adams, przyjeżdża Andrea Bocelli. Tam tego typu sprawami zajmują się urzędnicy, został powołany organ, który stricte tym się zajmuje. Byłbym daleki od tego, by patrzeć na kulturę w kategoriach finansowych. Oczywiście to musi się spinać, ale wie pan, dla mnie bardziej robotniczym miastem jest Zabrze, ale zobaczymy jak funkcjonuje Dom Muzyki i Tańca? Funkcjonuje on doskonale, tylko nie jest on zarządzany przez urząd – zaznaczył.

Z kolei Tomasz Pruszczyński zwrócił uwagę, gdzie odbywa się spotkanie Lepszego Rybnika.

Jesteśmy w prywatnej sali gdzie się odbywają świetne koncerty. Może nie jest to sala na 500 osób, ale 200 wchodzi. Oczywiście może być miejsce na 1000 osób i więcej. Sala koncertowa przy szkole muzycznej miała być przydatna dla wszystkich wychowanków szkoły. Chciałbym sali im. Lidii Grychtołówny gdzie są poranki muzyczne dla dzieci, trenują uczniowie i absolwenci. Mówimy o koncepcji funkcjonowania miasta, ale muszą być przy tym eksperci, którzy się na tym znają. W urzędzie siedzą ludzie, którzy nie słuchają mieszkańców, robią jak chcą – oznajmił.

Dominika Stach zwróciła uwagę, że zapotrzebowanie na salę jest, skoro wielu mieszkańców Rybnika jeździ do katowickiego NOSPR-u.

Tomasz Kieczka nawiązał do słów swojej koleżanki.

Dominika powiedziała, że jest oburzona tym, że kultura ma tylko referat. Sport nie ma nawet referatu proszę państwa, sport jest w tym mieście totalnie posadzony na podłodze – rzucił.

Zaczęło się od afery o sport

Skoro tak płynnie przeszliśmy to kolejnego tematu, Tomasz Kieczka wyjaśnił gościom, jak wyglądał początek afery o brak pieniędzy na sport.

Podjęliśmy się z Mirkiem (Małkiem – red.) wszystkiego, byliśmy bezsilni. Każdy rzucił to co robił, uznaliśmy, że jak nikt nie wstanie i nie powie o tym głośno, to za chwilę sportu by nie było – zaczął prezes TS ROW Rybnik.

Kontynuował Mirosław Małek.

Wszyscy pamiętacie, gdy było zero złotych na sport. To było celowe działanie urzędników, czyli wiceprezydenta Piotra Masłowskiego za przyzwoleniem pana Kuczery, żeby sport totalnie wyciąć. Z Tomkiem oburzyliśmy się, poruszyliśmy całe środowisko sportowe. Byliśmy w radzie sportu, nie słuchali nas. Z ekspertami nikt się nie liczył – dodał.

Z kolei Tomasz Kieczka przywołał inną sprawę przed kilku laty, związaną z Piotrem Masłowskim.

Kuczera wchodził tutaj z wielkim butem jako przyszły prezydent, mówił, że sport będzie szanowany. Pierwszą decyzją jaką zrobił Piotr Masłowski – to wyciął klub koszykarski. Tymczasem sport ma takie samo prawo jak transport i mnóstwo innych deficytowych rzeczy. Gdyby nie były deficytowe to nie byłyby obowiązkami własnymi gminy – powiedział.

Przypomniał też zebranym, ile w przeciągu ostatnich lat miasto przeznaczało pieniędzy na sport.

Jak Kuczera dochodził do władzy, ówczesny prezydent Adam Fudali przekazał na sport 7 mln 200 tys. To było 9 lat temu. W tym czasie budżet miasta wynosił 680 mln zł. W tym roku mamy 1,5 mld zł budżetu i pan Wojciech Kiljańczyk odtrąbił, że na sport zostanie przeznaczone 5,5 mln zł. Dziewięć lat temu u mnie trener zarabiał 300 zł, teraz zarabia 1700 zł. Na transport wydawaliśmy 12 tys. zł, a w tym roku 90 tys. i nie jesteśmy na tym samym poziomie. Jeżeli ktokolwiek próbuje odtrącić, że robi coś w kierunku sportu, to nijak to nie spasuje – zauważył.

Podkreślił też, że w Rybniku nie ma sportu zawodowego (oprócz żużla).

Oni tego chcieli. Koszykówka żeńska były sportem zawodowym. Koszykarki były na piątym miejscu, klub miał doskonale zawodniczki i zaplecze. Jedną decyzją wycięto go w 5 minut – dodał.

Padło pytanie z sali, ile w takim razie Lepszy Rybnik chciałby przeznaczać pieniędzy do klubów? Tomasz Kieczka zasugerował 10 mln zł.

Nie chce powoływać się na Tychy, które dają 20 mln zł, nie chce powoływać się na Gliwice, ale z drugiej strony dlaczego nie mamy porównywać się z lepszymi od siebie? - zapytał, po czym dodał. Przez 20 lat amatorskiej ligi piłkarskiej w tym mieście, w której miałem przyjemność być współorganizatorem, od prezydenta nie otrzymaliśmy ani pół pucharu. Generowaliśmy zarobki dla MOSiR-u. Przez 10 lat tylko pudrujemy trupy, a obiekty sportowe wyglądają katastrofalnie. Gdybym był na ich miejscu, to bym ludzi związanych ze sportem całowałbym po piętach – usłyszeliśmy.

Boniek pogratulował, prezydent nie. Sukces równa się problemy?

Działacze sportowi podają kolejne przykłady braku współpracy pomiędzy miastem a klubami.

Awansowaliśmy z dziewczynami do Ekstraligi to nawet listu gratulacyjnego nie otrzymaliśmy od prezydenta. Taki list przyszedł… od Zbigniewa Bońka z PZPN – wspomniał Tomasz Kieczka.

Z kolei Mirosław Małek opisał problem Wojciecha Wójcika – młodego żeglarza.

Jest chłopak, który wygrywa eliminacje do mistrzostw świata i zaczyna się problem. Miasto nie da pieniędzy. Zaczynamy zbiórkę pieniędzy, zrzutki internetowe. Dokładają się babcie, członkowie rodziny. Dziecko osiągnęło sukces, a my nie mamy pieniędzy. Chcemy, żeby sukces nie był problemem! - oznajmił prezes TS Kuźnia Rybnik.

Dominika Stach opiera się na własnych doświadczeniach.

Klasa koszykarska, szkoła nr 9, chłopcy ciężką pracą doszli do mistrzostw polski. Klubowi zabrakło 8 tys. zł na wyjazd. Niestety, to przekraczało możliwości wsparcia przez miasto i chłopcy oddali zwycięstwo, zabrakło 8 tys. Jestem matką sportowca, dla nich to była sytuacja żenująca. Co powiedzieć im, jak przez cały rok walczyli? Tak wygląda wsparcie w Rybniku.

Pomoże NGO?

Lepszy Rybnik proponuje, by przekazać zarządzanie części obiektów sportowych w ręce zainteresowanych NGO.

To jedyne rozwiązanie dla sportu. Klub sportowy musi być stabilny, żeby się rozwijał nie może się dowiadywać między 29 a 30 grudnia jakie będzie miał pieniądze, kiedy od pół roku gra w lidze – zauważył Tomasz Kieczka.

Padła też propozycja zwiększenia roli Rybnickiej Rady Sportu. Ta obecna nie ma znaczącej siły, co niejako przyznał obecny na sali Marek Pietras – dziennikarz i przedstawiciel RRS.

Nie wiem co się dzieje, nie jestem osobą decyzją, nie mam pojęcia, jak jest traktowany sport, jaką rolę ogrywał wiceprezydent Masłowski. Cale środowisko, które jest w mieście zawsze było za tym, żeby postulaty w programie o sporcie były realizowane. Nie były. Dlaczego? Mój ojciec mnie nauczył, że oprócz tego, że trzeba być uczciwym, jeszcze ważniejszą kwestią jest lojalność. Nie będę opowiadał o pewnych rzeczach – zaczął.

Dodał, że miasto nie musi mieć rady sportu.

Rada nie ma żadnego głosu decydującego, opiniuje tylko pewne rzeczy. Dlatego zmienił się schemat działania rady sportu. Ludzie, którzy zajmują się poważnymi rzeczami, nie chcieli tracić czasu na to, żeby w tym uczestniczyć. Dlaczego nie ma tutaj innych przedstawicieli klubów sportowych? Być może dlatego, że w mieście nie ma ducha sportu. Jestem natomiast dumny z tego, że po pandemii wróciło 4,5 tys. dzieciaków, które ćwiczą w rybnickich klubach – zaznaczył.

Marek Pietras zauważył też, że do kluby sportowe z dobrze działającą infrastrukturą cieszą się zainteresowaniem wśród rodziców i dzieci.

Dzisiaj rodzice są bardziej świadomi. Nie chcą prowadzić dzieci gdzieś, gdzie infrastruktura jest słaba – dodał.

Zgodził się z nim Tomasz Pruszczyński, ale zwrócił uwagę na inną kwestię związaną z tematem.

Na Ignacym postała sala wspinaczkowa. Ile jest czynna w tygodniu? Raz przez 3 godziny. Rodzice z dziećmi, które muszą rehabilitować, jeżdżą do Gliwic. Miasto wydaje potężne pieniądze, ale są one wyrzucane błoto – odparł.

Porównał też, jakie środki przeznaczane są na sport, a jakie na bibliotekę.

Sport dostał 5,5 mln na sport, biblioteka miejska dostała 9 mln zł. Nie mówię, że książki są nieważne. Gdybyśmy dali abonament dostępu do zbiorów w Polsce dla wszystkich rodzin to wydalibyśmy 2,5 – 3 mln zł. Każdy rybniczanin miałby dostęp do czytelnictwa w Rybniku – powiedział.

Miasto stosuje "bany"?

Tomasz Pruszczyński mówiąc dalej o bibliotece nawiązał do niedawnej sytuacji związanej z Gazetą Rybnicką.

Ostatnio chcieliśmy jako Lepszy Rybnik kupić reklamę. Od 1,5 miesiąca negocjuje z Aleksandrą Klich (dyrektorka rybnickiej biblioteki) i Gazetą Rybnicką, że chcemy kupić ostatnią stronę na marzec i kwiecień. Niestety nie jesteśmy w stanie tego kupić. Chcieliśmy zrobić rezerwację. Mam maile gdzie tłumaczyli nam, że strona jest już zajęta przez kogoś innego. Ok, powiedziałem, że chcę trzecią okładkę. Usłyszałem, że nie, bo będzie przetarg na druk. Odpieram więc: „to jak tą czwartą sprzedawaliście, skoro trzeciej nie sprzedajcie?”. Kto zarezerwował ostatnią stronę, skoro jeszcze nie ma komitetów wyborczych? Przypominam, że miasto wydaje 2 mln złotych rocznie na GR – opowiadał Tomasz Pruszczyński.

Przedsiębiorca opisał też sytuację związaną z Rybnik.com.pl i organizowanym przez portal corocznym konkursem Człowiek Roku Rybnik.com.pl.

Od paru lat prezydent Kuczera nie obejmuje patronatem tej imprezy. Robi to burmistrz Czerwionki-Leszczyn, za co mu dziękujemy. Mamy fajnych sponsorów. Pokazujemy ludzi, którzy robią coś fajnego dla Rybnika i powiatu rybnickiego. To nawet miasto posunęło się dalej. Wiceprezydent Świerkosz wziął na dywanik swoich podwładnych i zakazał im brania udziału nawet w kapitule konkursowej jako jury. Tacy mali ludzie zasiadają we władzach Rybnika – rzucił.

Są pewni swego

Dość tego wszystkiego! Dość tego, by miastem rządzili nieudacznicy, rządzą cienkie bolki, które udają, że coś potrafią, a wszystko psują – oznajmił Tomasz Pruszczyński.

Dodał, że muszą znaleźć się w Rybniku ludzie, którzy są w stanie odmienić sposób rządzenia miastem.

Te wybory wygramy, będziemy mieli budżet i już działamy. Szacujemy, że 8-10 osób dostani się do rady miasta. Nie będzie opcji, by Kuczera lub inny nieudacznik rządził sam bez nas. Skończą się głupie pomysły. Jak sami się nie zmobilizujemy, nie zaczniemy działać, to znowu nas ograją i będziemy mieszkali w słabym, a nie Lepszym Rybniku – przekonywał.

Kandydata na prezydenta jeszcze nie ma, poznamy go na początku nowego roku. W czwartek doszło do spotkania osób chcących ubiegać się do rady miasta. Jednocześnie Lepszy Rybnik zaprasza wszystkich chętnych do zgłaszania swoich kandydatur. Podkreślają, że liczą na wsparcie ekspertów.

Nie jesteśmy wizjonerami i nie wjedziemy na białym koniu, by rozwalić miasto. To nie tak. Na pewno nie damy się przekręcać na stronę PO lub PiS. Chcemy Lepszego Rybnika – zaznaczył Tomasz Kieczka.