zamknij

Wiadomości

Żołnierzom z Rosji radzi schować w mundurze nasiona drzew. Ukrainiec o Euromajdanie i konflikcie w Donbasie

Bartłomiej Furmanowicz 2022-02-21, Autor: 

Osiem lat temu w Kijowie doszło do najkrwawszych starć pomiędzy protestującymi, a siłami sterowanymi przez ówczesnego prezydenta Wiktora Janukowycza. Uczestnicy Euromajdanu niechętnie o tym mówią, ale Andrij Sydorenko postanowił mimo to podzielić się swoimi przemyśleniami i emocjami. Odnosi się też do aktualnej sytuacji na wschodzie Ukrainy.

Reklama

Do niecodziennego spotkania – zatytułowanego EuromajdanPamiętamy - doszło w minioną sobotę (19 lutego) w Halo!Rybnik. Sławomir Sobczuk ze Stowarzyszenia Azylant zaproponował przekazanie kroniki Rybniczanie-Ukraińcom, w której można było złożyć swój podpis. Wydarzenie zbiegło się z 8. rocznicą Euromajdanu. Stąd pomysł, by posłuchać uczestników, a zarazem świadków krwawych starć w stolicy Ukrainy. Traf chciał, że do Rybnika przyjechał z Krakowa Andrij Sydorenko – były żołnierz, który po odejściu ze służby pomagał demonstrantom w walce z milicją.

Całe życie z wojakami

Andrij Sydorenko mieszka w Polsce od 8 lat. Urodził się w 1984 roku w Afganistanie. Jego rodzice byli wojskowymi podczas agresji ZSRR na ten kraj.

Mama przyjechała ze mną do Ukrainy. Zostawiła mnie dziadkom i wróciła do Afganistanu – mówił.

Jako młody człowiek poszedł do szkoły wojskowej, by w 2002 roku być już zawodowym wojskowym.

Byłem nim przez 12 lat. Jeździłem na misje do Iraku czy Afryki. W 2013 zwolniłem się ze służby, takie były czasy. Byłem starszym chorążym ze sporym bagażem doświadczenia, a otrzymywałem… 85 dolarów miesięcznie. Na nic mi nie wystarczało. Zastanawiałem się, co robić poza wojskiem – wspominał.

„Dzieci bić nie wolno”

Andrij Sydorenko nie czekał jednak długo na kolejne zajęcie. W listopadzie 2013 roku jego znajomi poprosili, by pomógł im w protestach studenckich przeciwko prezydentowi Janukowyczowi.

Pierwsze 5 dni zajmowałem się zabezpieczeniem materialnym, czyli by nie brakowało jedzenia, herbaty, ogrzewania. Wtedy, 30 listopada pobili studentów. Na następny dzień na Placu Michaiłowskim, a potem na Majdanie zebrało się do miliona ludzi. Wszystko mogliśmy zdzierżyć, ale na pewno nie jednej rzeczy – nie wolno bić dzieci. Nikomu i nigdy – wyjaśnił gość spotkania.

Co ciekawe – jak dodaje, protestujący byli z początku obojętni na kierunek zachodnio-europejski. Ten trend przyszedł z czasem.

Od Euromajdanu do cudu

Andrij Sydorenko pamięta szturm, do którego doszło 18-20 lutego 2013 roku. To właśnie wtedy przy Pałacu Październikowym w Kijowie „dostał kulkę”.

Trafiła w kręgosłup, tuż nad kamizelką kuloodporną. Do tej pory nie mam w pełni sprawnej ręki. Lekarze mówią, że przy obecnej wiedzy, nic więcej nie da się z nią zrobić – usłyszeliśmy.

Uczestnik starć już następnego dnia, a więc 21 lutego trafił do szpitala w Krakowie. To właśnie wtedy poznał swoją przyszłą żonę – też Ukrainkę.
Nabyta niepełnosprawność nie powstrzymała jednak Andrija przed dalszą walką. Wrócił do zawodowego wojska i udał się do Donbasu, gdzie konflikt rozpoczęli separatyści wspierany przez Rosję.

Mało kto wie, że w 2014 roku doszło do cudu, takiego jak w przypadku Polaków walczących w Bitwie Warszawskiej. Nie wiadomo jak, ale udało nam się powstrzymać armię rosyjską. Było nas tylko... 6 tys. żołnierzy – wspominał.

Bohater spotkania postanowił ostatecznie wrócić do Polski w 2015. To właśnie tutaj zaczął układać sobie przyszłość. Postanowił też mówić o tym, co przeżył.

Euromajdan nie mógł się inaczej skończyć

Dlaczego doszło do starć w Kijowie? Nasz rozmówca wskazuje, że choć przedstawiciele tamtej władzy urodzili się na Ukrainie, nie byli Ukraińcami.

Byli adeptami związku radzieckiego. Myśleli tak jak w Rosji. Z Ukraińcem się dogadasz, koniec końców nawiążesz kompromis, porozumienie. Z nimi, było tak jak z rosyjską władzą. Jak ktoś nie chciał się dogadać, to przymuszano go siłą. Tak działali, ale się przeliczyli – dodał.

Andrij Sydorenko ma też określone zdanie co do wydarzeń sprzed lat.

Moim zdaniem Euromajdan nie mógł się inaczej skończyć. Za Juszczenki nastąpił czas rozwoju i na Ukrainie początek miała klasa średnia. W tzw. pomarańczowej rewolucji chodziło tylko o prawdziwe, wolne wybory. Euromajdan był już majdanem klasy średniej. Janukowycz zaczął za mocno dokręcać „zakrętkii ludzie wyszli przeciwko niemu. Mogła być inna ilość zabitych, ale rezultat byłby taki sam.

„Nie trzeba umierać za Ukrainę, za Ukrainę trzeba zabijać”

Andrij Sydorenko w ciągu swojej kariery wojskowej, 10 razy odniósł obrażenia. Ostatnie okazały się najpoważniejsze.

Czy bałem się wojny? Tylko człowiek chory psychicznie nie odczuwa strachu przed wojną. Wszyscy się jej boją, ale nie było wyboru – albo my, albo nas. W 2014 roku były dwie kolejki – do wojska i do granicy. Ludzie pytali się mnie, dlaczego wracam na wojnę, skoro nie jestem sprawny. Mówię: ok, mogłem wyjechać np. do Kanady, śpiewać jakieś smutne piosenki, że jaka była fajna Ukraina, którą straciliśmy i chodzić w koszulce, ale po cholerę? Po cholerę miałbym żyć w świecie, w którym nie mamy kraju? Dlatego zostałem – wyjaśnił.

Były wojskowy zdradza też, że w dawnych latach ukraińscy żołnierze spotkali się ze zdaniem: „oj nasze biedne żołnierzyki, nie wrócą żywi, oni nieszczęśni”, itp. Tego typu zwroty nie działały pozytywnie na wojaków.

Nie trzeba umierać za Ukrainę, za Ukrainę trzeba zabijać. Nie jesteśmy biedakami, ofiarami. Jesteśmy wilkami, zabójcami, rozwalimy wszystko. Tylko tak trzeba myśleć, inaczej zwycięstwa nie będzie. Ci, którzy zginęli za Ukrainę – wielki szacunek i chwała. Oni są bohaterami, ale nie żałujmy ich, cieszmy się, że mamy takich ludzi – zaznaczył.

Co, jeżeli Ukrainie przyjdzie zmierzyć się z rosyjską armią? Gość sobotniego spotkania nie ma złudzeń – Ukraińcy „przywitają” wrogów w odpowiedni sposób.

Mamy „dowcip” do Rosjan – jeżeli przekroczycie granicę Ukrainy, włóżcie sobie do kieszeni munduru nasiona jakiś drzew owocowych. Przynajmniej taka będzie z was korzyść – uśmiechnął się.

Andrij Sydorenko dodał, że armia ukraińska ma 8-letnie doświadczenie bojowe z dużym przeciwnikiem – największe w tej części świata.

Kiedy rozpoczął się konflikt w Donbasie, miałem mundur zakupiony za swoje pieniądze. Tak samo było z kamizelką, hełmem i karabinem. Kolega był snajperem, też musiał sobie sam kupić broń i amunicję. Jedzenie było tylko takie, jakie wziąłeś ze sobą. W 2015 roku sytuacja w naszym wojsku była jak w armii radzieckiej, czyli był progres. W 2016 było jeszcze lepiej, a dzisiaj mamy już zupełnie inne wojsko – usłyszeliśmy.

Andrij pracuje jako taksówkarz w Krakowie. Tam mieszka ze swoją żoną. Mimo swojej niepełnosprawności spakował jednak plecak i jest gotowy w każdej chwili wyjechać na front wojenny.

Oceń publikację: + 1 + 30 - 1 - 41

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~norton 2022-02-21
    12:00:23

    53 35

    Spokój na Ukrainie jest gwarantem naszego spokoju. Pomimo tego co wydarzyło sie pomiedzy naszymi narodami trzeba pomagać Ukraińcom w walce z największą zarazą na świecie czyli "pokojowo nastawionymi" moskalami.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za powstaniem legalnego toru do driftu w Rybniku?




Oddanych głosów: 5380