Spuszcza ze smyczy swoje amstaffy i atakuje innych przechodniów? Jest komunikat policji

Wczoraj (26 grudnia) po godz. 12:00 na fanpage’u Rybnik – Psia Strona Miasta pojawiło się ostrzeżenie jednego z internautów (pisownia oryginalna):

Dziś w okolicach 11:00 przy zalewie Gzel zostaliśmy zaatakowani z psem przez 2 luźno spuszczone amstaffy i ich właściciela, który kilkukrotnie przewrócił mnie na ziemię, uderzył i szczuł psy na mojego. Po ok. minucie udało nam się uciec (u mojego psa skończyło się na kilku zadrapaniach i obolałych miejscach, jest już po oględzinach u weterynarza) – pisze internauta.

Dodał też ostrzeżenie.

Uważajcie na spacerach, ten człowiek jest tam nadal. Policja została wezwana na miejsce. Jeśli ktoś ma informacje na temat tego człowieka lub doświadczył czegoś podobnego, proszę o kontakt – czytamy.

Post udostępniło sobie wiele osób. Pojawiły się też komentarze innych internautów, mających doświadczyć podobnych sytuacji.

- Często są incydenty z tym panem;

- On jest z Chwałowic. On się nie nadaję na bycie właścicielem takich psów;

- Często spotykany w parku u nas

- Nie jest to ten co u nas też chodzi?

Zdaniem autora posta, na miejsce przyjechała policja.

Zebrała moje i jego zeznania i powiedziała, że jest „słowo przeciwko słowu” – zaznaczył.

Rzecz w tym, że tej sytuacji nie jest w stanie potwierdzić dzisiaj Komenda Miejska Policji w Rybniku. St. sierż. Szymon Muras nie znalazł w rejestrze zgłoszeń odpowiadających temu zdarzeniu. Odesłał nas do Straży Miejskiej w Rybniku. Z kolei tam Dawid Błatoń, rzecznik SM również odparł, że dyżurny nie był powiadamiany o incydencie.

Byłby on na tyle charakterystyczny, że na pewno coś bym o tym wiedział – zauważa Dawid Błatoń.

AKTUALIZACJA (godz. 18:50): Policjantom nie dawała spokoju opisywana wyżej sytuacja. Przeszukali rejestr zdarzeń pasujących do tego o czym mówił internauta. Jedno pasuje pod względem przebiegu, miejsca i pory. Nie zgadza się tylko sam dzień.

Mieliśmy interwencję w psami w rejonie Kotwicy, około godziny 10:20, tylko że to miało miejsce 24, a nie 26 grudnia. Nie mamy w „formatce” rasy tych psów, ale sytuacja pasuje do tej opisywanej. Dwóch właścicieli psów wyprowadziło psy na spacer. Jak to bywa, zaczęły na siebie szczekać, drapać. Właściciele też się pokłócili, być może też się poszarpali. Jak policja przyjechała, to na miejscu zastali tylko jednego. Nikomu nic się nie stało. Na tym działania policjantów się zakończyły – mówi st. sierż. Szymon Muras.