zamknij

Wiadomości

Rybniczanka zaśpiewała po śląsku „Lygej, bo gasza” w brytyjskim BBC. Anna Drewniok o studiach w Walii, popularności musicali, bebokach, angielskich kibicach i pierogach

Bartłomiej Furmanowicz 2023-08-09, Autor: 

To bodaj pierwsza taka sytuacja w historii Rybnika. Nie tak dawno Anna Drewniok miała okazję zaśpiewać w walijskim Cardiff piosenkę po śląsku „Lygej, bo gasza”. Co więcej, transmitowała to jedna z największych stacji telewizyjnych na świecie – BBC. Jak to się stało, że mogliśmy zobaczyć tam rybniczankę? Zapraszamy do obszernego wywiadu.

Reklama

Anna Drewniok od dzieciństwa ma styczność z muzyką i nie ma się temu co dziwić, skoro jej tata (Adam Drewniok) gra w znanym na całym świecie folkowym zespole Carrantuohill. Muzyczną pasję połączyła ze śląską kulturą i bajkami (często strasznymi) opowiadanymi przez jej babcię – Kazimierę. Efekt mogliśmy zobaczyć podczas jej występu w BBC. Więcej dowiadujemy się w czasie rozmowy z rybniczanką.


Zobaczcie występ Anny Drewniok w BBC. Pojawia się od 4 minuty

Redakcja: Jak to się stało, że mogliśmy Cię zobaczyć w BBC?

Anna Drewniok: Na mojej uczelni (Royal Welsh College of Music & Drama w Cardiff) co roku odbywa się konkurs BBC Cardiff Singer of the World. BBC w ramach tego transmituje wszystkie etapy konkursowe. Poza konkurencją odbywają się warsztaty z jurorami konkursu. Miałam przyjemność wziąć udział w warsztacie kompozycyjno-wykonawczym z Errollyn Wallen – kompozytorką i wokalistką. Jest jedną z 20 najczęściej wykonywanych żyjących kompozytorek. Była to niesamowita okoliczność i przeżycie.

Z tego, co czytałem w mediach społecznościowych, jesteś jedyną rybniczanką, która miała okazję uczestniczyć w takim wydarzeniu. Też o tym słyszałaś, sprawdzałaś?

Nie sprawdzałam tego. Możliwe więc, że rybniczanka po raz pierwszy była w BBC, a język śląski wybrzmiał w tej stacji (śmieje się).

Do śląskiej godki jeszcze przejdziemy. Ciekawi mnie jednak to, dlaczego zdecydowałaś się na studia w Wielkiej Brytanii?

Zadecydował wybór kariery. Chciałam studiować musical na licencjacie, a potem kompozycję. Musical w Wielkiej Brytanii ma dłuższą tradycję niż w Polsce, zupełnie inaczej wygląda system edukacyjny, który oparty jest na praktyce. Na mojej uczelni na każdym semestrze miałam spektakl. Więc wszystkie umiejętności, których się uczyłam, miałam okazję przetestować na scenie. W Polskiej edukacji artystycznej za mało jest tej praktyki, a za dużo wkuwania do egzaminów, pisania konspektów…

Czyli w Polsce za duży nacisk kładziony jest na teorię, która nie przyda się w praktyce?

Tak, i nie ma tradycji musicalowej. Na poziomie studiów licencjackich są chyba trzy kierunki musicalowe do wybrania w całym kraju i nie wszystkie są stricte musicalowe. Znajdują się np. na wydziale wokalnym. Za mało stawia się na połączenie wokalu, tańca i aktorstwa. W Wielkiej Brytanii to jest ważne, by mieć wszystkie te trzy umiejętności, by stworzyć postać i opowiadać historię w tej konwencji.

No tak. Wystarczy też popatrzeć za Ocean Atlantycki, gdzie musicale cieszą się też dużą popularnością. Strzelam pierwszy przykład. Wg zapowiedzi, kontynuacja filmu „Joker” ma być musicalem. W USA ludzie powiedzieli: „super”, a w Polsce: „Co! Dlaczego?”.

Dokładnie! Nie ma tej kultury, że chodzimy do teatrów na musicale. Działają teatry muzyczne w Polsce, pojawiają się tytuły zagraniczne, ale to zawsze jest wiele lat po premierze. Pojawia się też coraz więcej oryginalnych produkcji polskich, ale nie są niestety na tak wysokim poziomie, jak w GB. To nie jest niczyja wina, że „nie umiemy w musicale”, ale nie mamy aż takiej długiej tradycji. Nie mamy też takich funduszy, w Wielkiej Brytanii to jest biznes. W Londynie pod każdym teatrem stoją kolejki.

Wróćmy do Ciebie, który rok już studiujesz w Wielkiej Brytanii?

Skończyłam 3 lata licencjatu w Liverpoolu, teraz skończyłam 1 rok magisterki w Cardiff, czyli zaczynam 5 rok.

Co dalej? Zostajesz tam, czy wracasz do Polski?

Zostaję, bardziej odpowiada mi tamtejszy klimat, scena muzyczno-sceniczna. Jest większa otwartość. Na magisterkę z kompozycji w Polsce pewnie bym się nie dostała, bo nie mam formalnego wykształcenia z harmonii i form muzycznych. To są przedmioty, których się uczy na II stopniu w szkole muzycznej, a ja skończyłam tylko I stopień. Na wyspach jest większa otwartość, przyjmują ludzi na każdym poziomie zaawansowania. Wyrównują szansę. Jest większe zrozumienie, że każdy mógł odbyć inną drogę na te studia.


Zdj. Dominik Gajda

Zostajesz na wyspach, masz pomysł na siebie?

Planuję pozostać jeszcze rok w Cardiff. Na mojej uczelni działa stowarzyszenie studenckie i co roku są wybory na prezydenta/prezydentkę Student’s Union. Chciałabym kandydować. To praca ze studentami, ich reprezentowanie, jeżdżenie na konferencje, słuchanie pomysłów studentów. Chciałabym, by dla innych ludzi te studia były tak świetnym doświadczeniem jak dla mnie. Jednocześnie będę wśród znajomych, mojego środowiska artystycznego i w miejscu, które już znam.

Jakie największe marzenie? Londyn i West End, dostać tam rolę w musicalu. Pisze też swój musical, który chciałabym nakręcić jako film.

Po śląsku? A może po angielsku, ale opowiadający o historii Śląska?

Musical będzie trójjęzyczny, głównie po angielsku, ale będą momenty po śląsku i polsku, bo moi bohaterowie są małżeństwem ze Śląska. Trzecia postać jest Amerykaninem. Większość kwestii będzie w języku angielskim, ze względu na umiejscowienie akcji w latach 50. w USA. Wtedy była niechęć wobec migrantów z Europy Wschodniej, panował makkartyzm, więc mąż naciska, by nie mówić w swoim języku, ale się wpasować do społeczeństwa. Te momenty polsko-śląskie pojawiają się w zaciszu domu, a nasza bohaterka jest wtedy sobą, przed nikim się nie ukrywa. To opowieść o swojej tożsamości, uprzedzeniach.

Wróćmy jeszcze do Twojego występu w BBC, skoro poruszamy kwestie języka śląskiego i kultury. O czym jest „Lygej, bo gasza”?

Lygej, bo gasza”, czyli inaczej: kładź się, bo gaszę światło. Śmieję się zawsze, że śląsku nie mówimy “chodź się ze mną poprzytulaj”, tylko właśnie lygej, bo gasza, a jak nie przyjdziesz do mnie, to twoja sprawa. To taki śląski, szorstki sposób kochania, a właściwie przocia. Jednak nadal bardzo czuły. Mówię do bliskiej osoby, by do mnie przyszła i obroniła mnie przed strachami, które czyhają w nocy. Piosenka inspirowana jest śląskim folklorem, opowieściami o bebokach, potworach. Starałam się przekazać atmosferę strachu, napięcia, że coś czyha.

Tobie też rodzice, czy też babcie przekazywały te wierzenia?

Jestem wychowana w śląskiej rodzinie. Moja babcia (Kazimiera Drewniok) jest regionalistką i „siedzi” w tych opowieściach. Bardzo dużo opowiadała mi bajek i często były to opowieści o straszkachutopkach. Lubiłam słuchać, zawsze mówiłam: babcia, opowiadaj.

Tylko słuchałaś, czy też przestrzegałaś przekazywanych zasad?

Przestrzegałam, by np. nie włóczyć się nad wodą, by utopek mnie nie porwał. Nie byłam nigdy fanką horrorów, ale te straszne, folklorystyczne opowieści mają swój urok. Zawsze mnie fascynowała ta estetyka. Jeżeli horror to właśnie taki, a nie zarzynanie ludzi. Strach w śląskich opowieściach nie jest brutalny, ale tajemniczy.

To się rozumiemy. Wolę oglądać coś od Hitchcocka lub nawet Omen niż filmy pełne krwi i zabijania. Tak jak mówisz, chodzi o aurę tajemniczości, strachu przed nieznanym. Wracając jednak do Ciebie, poprzez swoją twórczość, przekazujesz język śląski, śląską kulturę w Walii – miejscu, które podkreśla swoją tożsamość. Jest tu pewna symbolika w odniesieniu do Śląska.

Dokładnie tak jest. W Walii bardzo duży nacisk kładzie się na odrębną tożsamość walijską, a nie brytyjską. Są dwujęzyczne znaki, ogłoszenia na dworcach. Programy występów na uczelni, strona internetowa. Wielu moich znajomych posługuje się dwoma językami. Kultura walijska przeżywa renesans i bardzo przyczynia się do tego moja uczelnia, na przykład archiwizując utwory muzyczne.


Zdj. Dominik Gajda

Od dawna funkcjonuje tam to podkreślenie różnorodności? Wydaje mi się, że my jako Ślązacy – mimo wielu lat podkreślania swojej tożsamości - dopiero stawiamy pierwsze kroki w jej budowaniu. Mam wrażenie, że tego się jeszcze uczymy.

Mam podobne wnioski. W Walii to normalna rzecz i to zostało wprowadzone urzędowo. Są prawa, które do tego zobowiązują. To, co się dzieje na Śląsku, to oddolne działania osób aktywistycznych. Nie jesteśmy uznawani przez rząd za osobną mniejszość narodową, a jest nas bardzo dużo.
W domu rozmawiam po polsku, ale jak dzwoni babcia to w głowie przełączam się na śląski. W dzieciństwie zaczęło się śląsko, ale jak byłam nastolatką pojawił się etap i określenia otoczenia, że „bycie Ślązakiem to obciach”. Spotkałam się z takimi określeniami. W szkołach stawiało się na mówienie po polsku, a śląskość kojarzyła się z taką przaśnością i prostotą. Cieszę się, że są ruchy, które chcą zredefiniować śląskość, podkreślić, że nie można nas sprowadzać do stereotypu i mamy bogatą historię, piękną sztukę, świetną literaturę, muzykę.

Mam jednak wrażenie, że w moim pokoleniu zaginęło używanie języka śląskiego. Wielu młodych ludzi nie ma pojęcia o śląskiej kulturze.

Co mówiłaś przed występem w BBC? Angielski znam, ale nie tak biegle, by odtworzyć to szybko w locie (śmiech)

Przybliżyłam tło kompozycji. Opowiedziałam o tożsamości śląskiej, języku śląskim, że jestem z Polski i Śląska. Chciałam przybliżyć znaczenie pewnych wyborów muzycznych, na przykład, jeżeli chodzi o interwały, harmonię, bo duży wpływ na moją twórczość miała muzyka śląska, jak m.in. akompaniament w kwintami w basie. Przybliżałam tło, a po występie omawialiśmy techniczne rzeczy.

Ten utwór jest w dużej części improwizowany. Robię w to w gardłowym, folkowym zaśpiewie polskim. Kompozytorka zapytała mnie, jakbym przekazała technikę śpiewania osobie spoza mojego kontekstu kulturowego. To bardzo dobre pytanie, bo pisząc tak hermetyczny utwór, to nie myślałam o tym, że ktoś z Wielkiej Brytanii mógłby go zaśpiewać. To potrzebne pytania, jeżeli chcemy zrozumienia kulturowego.

To ciekawe co powiedziałaś. Od razu przypomniała mi się pewna sytuacja. Kiedyś zadzwonił do mnie jakiś mężczyzna. Powiedział, że jest z Warszawy lub z okolic, nie pamiętam. Nie kojarzę już tematu rozmowy, ale w pewnej chwili zapytał: a pan jest ze Śląska? Odpowiedziałem, że tak, ale od skąd się dowiedział, skoro używałem czystej polszczyzny? Odparł, że poznał po akcencie i tembrze głosu. Nawet tego nie wiedziałem. To się łączy z czym mówisz.

To słychać, nawet gdy posługujemy się językiem polskim, to wpadają nam naleciałości regionalne. Nie zdajemy sobie z tego sprawy, dopóki ktoś z zewnątrz nam o tym nie powie. Słychać odrębność. W Polsce nie mamy aż tak dużego zjawiska akcentów, jak w Wielkiej Brytanii. Tam wystarczy przejechać 10 minut z jednej wioski do drugiej, by usłyszeć ludzi mówiących kompletnie inaczej. Mieszkałam przez 3 lata w Liverpoolu gdzie akcent i dialekt brzmi wyraziście. Teraz na południu jest bardziej neutralnie. Potrafię powiedzieć, że ktoś jest ze Szkocji, Irlandii Północnej, Walii. Północy, południa Anglii. Nie mogłabym jednak wskazać palcem i powiedzieć: ty jesteś z Devon czy Essex. Gdyby postawić Ślązaka i Polaka mówiących po polsku przed Brytyjczykiem to nie wskazałby żadnych różnic.

Powiedziałaś o Liverpoolu, to od razu skojarzyłem twojego tatę – Adama i The Beatles. Zasypujesz go pamiątkami?

Zasypywałam, nie mieszkam już w Liverpoolu. Było mi łatwiej szukać prezentów dla taty, jak miałam 5 sklepów z Beatlesami na ulicy z niż w Polsce, gdzie trzeba było czegoś szukać w internecie, a i tak była duża szansa, że tata już ma to wszystko (śmiech). Było to fajne miasto, a Beatlesi zrobili mu dużą przysługę. Trzeba pamiętać, że jest tam też świetna drużyna piłkarska. Pracowałam na Anfield jako hostessa i fan support, pomagałam z biletami.

To jak tam z kulturą kibicowską? Niegdyś dużo się mówiło o nie kibicach, ale angielskich kibolach. Uspokoili się?

Burdy kojarzą mi się raczej z polskimi kibicami. Anglicy lubią sobie wypić i pośpiewać, też śmiecą. Jak jest mecz to następuje paraliż Liverpoolu, a autobusy są zawalone kibicami. Kibicowanie ma jednak sympatyczny wymiar, lepszy niż w Polsce. Tutaj panuje straszna rywalizacja, tam też jest, ale w żartobliwy sposób i nie prowadzi do agresji, ekscesów. Jak usłyszałam po raz pierwszy: „Youll Never Walk Alone” na stadionie, to aż mnie ciarki przeszły. To jest moc! Jasne, jest podział na Liverpool i Everton, ale nie ma bijatyk, przynajmniej ja nie słyszałam o tym. Jest wzajemny szacunek, a nie walka na śmierć i życie, czy walka o honor.


Zdj. Dominik Gajda

Zaczęliśmy od muzyki i chcę na niej zakończyć. Grasz na harfie. Pytanie, dlaczego?

Zaczynałam w szkole muzycznej na pianinie i po 5 klasie nie poszedł mi egzamin. Zastanawiałam się co dalej. Myśleliśmy z rodzicami nad instrumentem. Wiolonczela? Altówka? Może bas? Przyszła mi do głowy harfa. Tata gra w zespole muzyki celtyckiej, od małego byłam otoczona tymi dźwiękami. Grali wtedy koncert Celtic Dream w Rudach z harfistką. Tata więc rzucił: może harfa? Stwierdziłam, że czemu nie? Anielski instrument, ładnie brzmi.

Wtedy w Rybniku w nie było klasy harfy. Skończyłam I stopień szkoły muzycznej na pianinie, i pół roku później pani Romana Kuczera zadzwoniła do mnie i zapytała, czy chcę grać dalej na harfie, bo znaleźli nauczycielkę ze szkoły muzycznej z Bytomia. Uczyłam się prywatnie u pani Marty Mogielnickiej, przyjeżdżała do szkoły muzycznej, ale nie byłam formalnie na II stopniu kształcenia. To odpowiadało szkole, bo zyskali harfistkę koncertową i mogłam zagrać kilka koncertów z orkiestrą. Teraz w szkole działa już klasa harfy i prężnie się rozwija.

Można powiedzieć, że zmobilizowałaś środowisko muzyczne do otwarcia klasy.

Cieszę się, że to się udało. To piękny instrument, drogi niestety, ale wiem, że szkoła muzyczna wypożycza instrumenty.

Widzę też inną symbolikę. Jesteś harfistką na wyspach, a tam harfa jest symbolem, zwłaszcza Irlandii.

W muzyce walijskiej też jest ważna. Walia harfą stoi i popularny jest repertuar z tym instrumentem.

Trafiłaś idealnie.

Ja bardziej niż muzykę instrumentalną, gram na harfie piosenki popowe, rockowe, folkowe i jazz. Łączę grę ze śpiewem, co sprawia, że na instrumencie nie muszę trzymać melodii, mogę się skupić na samym akompaniamencie. Wolę też improwizować i grać z akordów niż grać ściśle wg nut, to mnie zawsze stresuje. Dlatego lubię występować z Carrantouhill (śmiech).

Planujesz wydać swój album, EP-kę?

Na pewno będę chciała wydać płytę z autorskimi piosenkami. „Lygej, bo gasza” byłby jednym z utworów. Album nazywałby się „20s”, byłby o latach 20. tego wieku - o moich doświadczeniach, problemach mojego pokolenia. Jednak materiał zaczęłam pisać wiele lat temu i pewne kwestie się już przeterminowały.

Teraz czuję się zmobilizowana, by nagrać płytę jazzową, mam kilka piosenek jazzowych i świetnych muzyków na uczelni. Trzeba korzystać i muszę to zrobić w tym roku. Także plany są, właściwie były już od dawna, ale nie zostały zrealizowane. Chciałabym nagrać piosenki, które są pewne jako single.

Miałem kończyć, ale jeszcze raz zmienię klimat. Czy Twoi koledzy, koleżanki w Walii interesują się kulturą śląską, językiem śląskim? Czy próbowali śląskich potraw?

Może nie interesowali się jakoś szczególnie językiem śląskim, ale wiedzą, że jestem ze Śląska. Są świadomi, że mam osobną tożsamość. Często ludzie pytają się z jakiej części Polski jestem. Nie wiedzą, gdzie jest woj. śląskie. Powoli udaje mi się to wytłumaczyć. Zaszczepiłam w moich przyjaciołach miłość do polskich chipsów i do słodyczy (śmiech).

Żurku lub wodzionki im nie zaserwowałaś?

Nie, ale zrobiłam imprezę, gdzie nalepiłam kilkaset pierogów. Wyglądało to tak, że ulepiliśmy je z przyjaciółmi z Polski noc wcześniej. Na imprezie przychodziłam z jednym talerzem ugotowanych do salonu i wracałam do kuchni z pustym, by nagotować kolejnych. Dosłownie czyścili. Upiekłam też kołocz śląski. Smakował im, zjedzony w mig.

Dziękuję Ci za rozmowę.

Oceń publikację: + 1 + 85 - 1 - 18

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za powstaniem legalnego toru do driftu w Rybniku?




Oddanych głosów: 5383