zamknij

Wiadomości

„Nie było gwałtu, nikt jej nie zrzucił”. Koleżanki Marceliny opowiadają o wypadku na wakacjach w Turcji

2022-08-11, Autor: 

Redakcja Rybnik.com.pl i program Interwencja Telewizji Polsat dotarły do osób, które wraz z Marceliną spędzały wakacje w tureckim Bodrum. Dzięki ich relacjom udało się ustalić przebieg wydarzeń z owej feralnej nocy w hotelu, w której Marcelina i Mateusz spędzali urlop z przyjaciółmi. 

Reklama

Sprawą Marceliny w ostatnim czasie żyły praktycznie wszystkie media lokalne i ogólnopolskie. Rybniczanie rozmawiali o tym, co wydarzyło się w Turcji, a w mediach społecznościowych raz po raz pojawiały się nowe teorie spiskowe i plotki. Artykuły dziennikarskie na ten temat odkrywały co rusz nowe informacje, dla których trudno znaleźć było potwierdzenie, a my, jako redakcja Rybnik.com.pl, milczeliśmy w tej sprawie.

Fakt nr 1

Kiedy wieczorem 26 lipca otrzymaliśmy informację o zbiórce, oczekiwaliśmy komentarza rodziców o tym, co wydarzyło się w jednym z tureckich hotelów. Tego nie udało nam się jednak doczekać, a nasz informator przekazał, że rodzina nie chce rozmawiać o tym, co miało tam miejsce. Poinformowaliśmy więc na swoim portalu o zrzutce, której celem było sprowadzenie Marceliny do kraju. Był to dla nas fakt numer jeden w tej sprawie.

Napisaliśmy:

Dwa tygodnie temu Marcelina uległa poważnemu wypadkowi w Turcji. Teraz czekają ją trzy operacje, których koszt w całości musiałaby ponieść rodzina, bo ubezpieczenie rybniczanki w całości pochłonęły już koszty samego pobytu w szpitalu. Bliscy Marceliny uruchomili zbiórkę, by zebrać środki na specjalny transport medyczny do Polski. Wart jest 100 tys. zł.

Fakt nr 2

Po sukcesie zrzutki, którą podały dalej wszystkie lokalne media, dziewczynę udało się sprowadzić do kraju 29 lipca. Dzień później udało nam się potwierdzić tę informację, gdy za pośrednictwem mediów społecznościowych dotarliśmy do krótkiego nagrania z lądowania transportu medycznego z Marceliną na pokładzie.

Marcelinka szczęśliwie wylądowała – przekazali wówczas w mediach społecznościowych bliscy dziewczyny.

Mieliśmy więc fakt numer 2.

W sprawie brakowało potwierdzonych informacji

Na tym historia publikacji na temat dramatu, do którego doszło w Turcji, zatrzymała się w naszej redakcji. Od prawie dwóch tygodni nie opublikowaliśmy żadnego materiału na ten temat, choć dotarliśmy do tych samych materiałów, na które powoływały się inne lokalne media.

Przez cały ten czas próbowaliśmy dotrzeć do faktów lub świadków, którzy mogliby potwierdzić nam przebieg wydarzeń z feralnej nocy w Bodrum.

Lektura artykułu, który stanowił podstawę do pojawienia się pierwszych publikacji o rzekomym gwałcie w hotelu, nie wskazała nam na żadne potwierdzone źródła.

Tureckie medium, Bodrum Haber Merkezi, podawało w obieg informację, że chłopak pochodzenia polskiego, który przyjechał na wakacje z dziewczyną zgwałcił ją i zrzucił z 3. piętra hotelu. Gdy zapytaliśmy autora tego tekstu o szczegóły lub źródła tych informacji, odesłał nas do agencji prasowej.

Ponieważ i tam i w Ministerstwie Spraw Zagranicznych nie otrzymaliśmy żadnych danych, które mogłyby potwierdzać rzeczony ciąg wydarzeń, nie podawaliśmy w obieg tej wiadomości.

Zresztą, krążyła ona już w lokalnych mediach, a po krótkim czasie temat podchwyciły również redakcje ogólnopolskie.

Informator przekazywał nam kontakty i plotki z otoczenia

W ciągu kilkunastu dni opinia publiczna zaczęła żyć informacjami o tym, że Marcelina została zgwałcona, a w historii tej coraz częściej pojawiały się też alkohol i narkotyki.

Śledziliśmy komentarze w naszych mediach społecznościowych i w miarę możliwości sprawdzaliśmy każdy pojawiający się tam trop, jednak wobec wylewającej się fali hejtu zarówno w stronę Marceliny, jak i jej chłopaka, ostrożnie podchodziliśmy do podjęcia kolejnej decyzji o publikacji.

Za tym, by powstrzymać się od powielania w sieci niepotwierdzonych informacji przemawiały też wiadomości, które otrzymywaliśmy od naszego informatora. Przez cały ten czas bowiem, gdy próbowaliśmy ustalić fakty, pozostawaliśmy w kontakcie z kolegą Marceliny, który 26 lipca przesłał nam link do zbiórki.

Dzięki jego staraniom wielokrotnie udało nam się porozmawiać z krewnymi dziewczyny, jednak bezpośrednio do rodziców nie udało nam się dotrzeć. Krewni zaś nie mogli nam niczego potwierdzić lub nie chcieli komentować sprawy. Wobec braku oświadczenia ze strony rodziny, w obliczu braku faktów i narastającej już na arenie ogólnopolskiej dyskusji na temat wydarzeń z hotelu w Bodrum poszukiwaliśmy kontaktu do innych osób, które mogłyby potwierdzić nam przebieg wydarzeń.

W końcu udało nam się ustalić dane osób, które towarzyszyły Marcelinie podczas jej wakacji. Jej koleżanki zdecydowały się opowiedzieć o całym zajściu przed kamerami.

We współpracy z redakcją Interwencji Telewizji Polsat udało nam się poznać historię dramatu, który rozegrał się w Turcji.

„Gdy Marcelina chciała wstać, zachwiała się i spadła”

Koleżanki Marceliny i Mateusza opowiedziały o ciągu zdarzeń z hotelu w Bodrum. Jak informują, dwa dni temu Marcelina przeszła dziesięciogodzinną operację miednicy i kostki. Ma jeszcze złamania kości twarzy, ale reaguje na głos.

Dziewczyny, które zgodziły się porozmawiać z Interwencją nie zaprzeczają, że na wakacjach sięgali po alkohol, bawiąc się przy muzyce nad morzem lub przy hotelowym basenie. Dzień, w którym doszło do wypadku spędzili całą paczką na rejsie statkiem.

Wróciliśmy do hotelu. Mateusz powiedział, że idzie porozmawiać z mamą, a Marcelina wyszła chwilę po nim. Nie chcieliśmy im przeszkadzać, bo wiedzieliśmy, że mają się ku sobie - opowiada przed kamerami Interwencji jedna z dziewczyn.

Z jej relacji wynika, że po około godzinie Mateusz wbiegł do pokoju, krzycząc, że Marcelina spadła z tarasu.

Siedzieli na ziemi, blisko murku na tarasie. Gdy Marcelina chciała wstać, zachwiała się, lekko wsparła się o murek, przechyliła się do tyłu i spadła – mówi druga z koleżanek.

Jak mówi w materiale jedna z dziewczyn, na urlopie widać było, że para jest ze sobą szczęśliwa.

Stan Marceliny był krytyczny

Jak dowiaduje się dziennikarka Interwencji, Marcelina spadła wprost do „przestrzeni między dwoma hotelami”, do której trudno było dotrzeć. Po kilku minutach na miejsce miało dotrzeć pogotowie.

Upadając z wysokości Marcelina uderzyła o ziemię najpierw miednicą, a później głową. Jak mówi w materiale jedna z jej koleżanek: w szpitalu stan dziewczyny oceniono jako krytyczny.

Pobyt w tureckiej placówce kosztował sporo pieniędzy – jak informowali bliscy na stronie zbiórki po dwóch tygodniach leczenia w placówce jego koszty przekroczyły sumę ubezpieczenia (250 tys. zł) i wyniosły 330 tys. zł. To właśnie z tego powodu tak pilnie trzeba było sprowadzić dziewczynę do Polski – rodziny nie było stać na pokrycie kosztów leczenia i operacji za granicą.

„Nie było gwałtu, nikt jej nie zrzucił”

W Turcji winą za całe zdarzenie został obciążony 25-letni Mateusz, z którym Marcelina przebywała na tarasie. Podejrzany o gwałt, jak podają tureckie media, przebywa obecnie w bliżej nieokreślonym ośrodku. Te informacje potwierdzają też bohaterki materiału Interwencji, zaprzeczając jednak, by Mateusz miał skrzywdzić Marcelinę.

Nie było gwałtu, nikt jej nie zrzucił. To był po prostu wypadek – mówi w wywiadzie jedna z dziewczyn.

Jak dodaje, prawnik chłopaka udostępnił jego akta rodzinie. W dokumentach tych nie ma być żadnych dowodów na gwałt czy zepchnięcie z tarasu, a mimo to Mateusz wciąż przebywa w areszcie.

Jeżeli są jakieś ślady, to na pewno nie gwałtu, a po prostu seksu, który był za zgodą – tłumaczy druga z bohaterek reportażu. - Cały czas spędzali wspólnie na wakacjach. Znaleziono w niej nasienie, więc są teraz spekulacje, że on ją zgwałcił.

Co więcej, dziewczyny opowiadając o przesłuchaniach, wskazują, że na komisariacie nie zapewniono im tłumacza przysięgłego, a ich zeznania częściowo tłumaczył hotelowy recepcjonista.

Zeznawałam w języku angielskim. O 6 rano złożyłam zeznania, po czym powiedziano mi, że będę tłumaczyła wszystkie zeznania moich znajomych – mówi jedna z koleżanek Marceliny.

Nie mieliśmy żadnej pomocy ze strony ambasady – dodaje druga z dziewczyn.

Hotel nie zabezpieczył wejścia na taras

Drzwi były wyważone, a taras niezabezpieczony – opowiada koleżanka Marceliny.

Według jej relacji w momencie wypadku nie było tam żadnej tabliczki informującej o zakazie wejścia na taras, a tuż po wypadku na zamontowanych z powrotem drzwiach już taki napis widniał.

Również biuro podróży nie informowało nikogo o tym, że część hotelu jest niedostępna dla klientów. Jak wskazuje jedna z dziewczyn, murek, o który wsparła się Marcelina, sięgał mniej więcej do wysokości kolan.

Taras nie był zabezpieczony ani przez obsługę hotelu ani przez cały hotel – mówi w materiale jedna z dziewczyn.

Przyjaciele czekają na Marcelinę

Wygląda na to, że ostatnie słowo w tej sprawie zostało do powiedzenia Marcelinie. Jej koleżanki mają na to duże nadzieje.

Liczę na to, że będzie w stanie opowiedzieć całą prawdę i oczyści Mateusza z zarzutów. On jest niewinny i na pewno nic nie zrobił – podsumowuje rozmówczyni.

Paczka pięciorga znajomych, która razem rozpoczęła urlop 7 lipca w Bodrum, to grupa przyjaciół.

Znamy się od lat. Razem wychodzimy, razem się bawimy. Marcelina jest ogromną częścią mojego życia i nie wyobrażam sobie życia bez niej – mówi bohaterka reportażu.

Dziennikarka Interwencji, podobnie jak i my, próbowała nawiązać kontakt z hotelem i biurem podróży, które wysłało młodzież na wakacje do Bodrum. Niestety do tej pory nie udało nam się z nimi skontaktować.

Reportaż Interwencji Telewizji Polsat dostępny jest na stronie programu: TUTAJ.

 

Oceń publikację: + 1 + 144 - 1 - 74

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (2):
  • ~Fidzi 2022-08-12
    13:51:51

    33 9

    Przykre to, że w tym przypadku nasze służby dyplomatyczne nie wykazały takiego zaangażowania, jak w przypadku wypadku w Chorwacji. Oczywiście skala tragedii nie taka sama, ale dla Marceliny, jej rodziny i jej chłopaka tragedia olbrzymia.
    Dla porównania:
    - Chorwacja jest w Unii i oferuje darmowe leczenie Polaków (wymóg: EKUZ)
    - Turcja poza Unią i wymagane dodatkowe ubezpieczenie (Marcelina je miała)
    Efekt zawsze jest taki sam: pseudo-kliniki rzeźbią polskich turystów na setki tysięcy dolarów, jakby przeprowadzały translantacje płuco-serca, a nasi dyplomaci milczą, pomimo jawnego wyłudzania zawyżonych kosztów leczenia ( to dotyczy prawie każdego kraju turystycznego pozaunijnego ).
    Skutek: rodzina robi zbiórki, zrzutki lub wyprzedaje majątek, żeby WYKUPIĆ swoich bliskich! Tak, to nie pomyłka: wykupić, bo kliniki "aresztują" chorego do czasu zapłaty.

    Zawsze kupuję najwyższe ubezpieczenie dostępne na rynku, bo wiem, że te niby-kliniki to banda oszustów (przykład: 6 dni leczenia zachowawczego, nieoperacyjnego, po udarze w Meksyku, to koszt 350 tys. dolarów!!!). A nasze służby konsularne, bez względu na to kto w danym czasie rządzi, mają naszych obywateli w d....szy.

  • ~olo-s 2022-08-13
    09:08:38

    43 2

    Powrotu do zdrowia życzę! Ale niestety to ich własna wina... Alkohol, chwila nieuwagi, wysokość... Uważajcie na siebie na wakacjach!

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Wybieramy prezydenta Rybnika. Na kogo oddasz głos w wyborach?





Oddanych głosów: 3619