Głos na granicy desperacji, krzyku i rozpaczy, czyli Marek Dyjak w Teatrze Ziemi Rybnickiej

Sam siebie nazywa barowym grajkiem. - Najbardziej prawdziwy głos na polskim rynku muzycznym - tak ocenia go krytyczka muzyczna, nauczycielka śpiewu Elżbieta Zapendowska. Głos na granicy desperacji, krzyku i rozpaczy, nic sobie nie robi z takiej czy owakiej konwencji.

Na co dzień występuje z trębaczem Jerzym Małkiem, pianistą Markiem Tarnowskim, kontrabasistą Michałem Jarosem oraz perkusistą Arkiem Skolikiem, ale nie są mu obce koncerty wyłącznie z gitarą. Marek Dyjak jest jak prawdziwy buntownik, co to rzuca się głową naprzód, a dopiero potem podlicza bilans zysków i strat. Takie są też jego koncerty - zero taryfy ulgowej, śpiewa to, co czuje i myśli, nawet jeśli taki ekshibicjonizm sporo go kosztuje.

Podczas koncertu 8 czerwca w Marek Dyjak wystąpi w nowym repertuarze. Nowe aranżacje szlagierów Przemysława Gintrowskiego narzuciły Dyjakowi zupełnie inne spojrzenie na dotychczasowe wersje tych utworów. Jego interpretacje to nieodłącznie zachrypnięty głos w "My nie chcemy uciekać stąd", nostalgia w "Modlitwie o wschodzie słońca", ale także zaduma w "Zmiennikach" i smutek w "Gdy tak siedzimy nad bimbrem…"

Zupełnie nowe spojrzenie aranżerów na kompozycje Gintrowskiego i przełożenie na instrumentarium pozbawione gitary, poniekąd zdeterminowało interpretację Dyjaka, ale otworzyło także inne możliwości odczytu tych ponadczasowych już pieśni, dlatego jest to nie tylko pozycja dla miłośników twórczości Dyjaka, ale także świetna propozycja dla wiernych fanów zaangażowanych pieśni Przemysława Gintrowskiego.