zamknij

Wywiady

Wierzącym łatwiej umierać

- Moim zadaniem jest to, aby umierający pacjent nie słyszał odgłosów aparatury szpitalnej, a słowa „przebaczam Ci”, „jestem z Tobą”, lub aby po prostu, ktoś w czasie odejścia z tego świata ściskał jego rękę


- mówi ks. Marek Jarząbek – kapelan szpitalny Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3.

 

Red.: - Cierpienie, z którym ksiądz spotyka się w szpitalu, silnie koresponduje z treścią Triduum Paschalnego i męką Jezusa Chrystusa...


Ks. Marek Jarząbek: - To prawda. Jednak przeżywanie swojego osobistego cierpienia w łączności z Chrystusem wymaga pewnego wyrobienia duchowego, wejścia w tajemnicę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.. Ale to prawda, że głęboko wierzący chrześcijanie, w tych świętych dniach, potrafią przez cierpienie zbliżyć się do Pana Boga.


- Jak wyglądają święta wielkanocne w szpitalu?


- Pacjentów przebywających na oddziałach jest zdecydowanie mniej. Z oczywistych względów, pozostają tu ci, których stan zdrowia nie pozwala na przepustkę do domu. Jako kapelan szpitalny staram się organizować ceremonie Triduum Paschalnego jak w każdym kościele. Pamiętajmy o tym, że te nabożeństwa kierowane są nie tylko pacjentów, ale pracowników szpitala, którzy w świątecznym okresie pełnią dyżury.


- Na czym polega praca kapelana szpitalnego na co dzień?


- Moim zadaniem jest codzienne udzielanie, tym którzy chcą, sakramentu komunii św. i spowiedzi oraz odprawianie w kaplicy mszy świętej. Najważniejszym jednak zadaniem kapelana jest „być”, „być” z tymi, którzy tego potrzebują. Z tego tytułu niejednokrotnie odczuwam pewien dyskomfort, bo tego czasu zawsze jest za mało. Jak to ogromnie ważna rola, doskonale pokazuje przykład filmu sprzed lat pt. „Przed egzekucją”. Tam, pewna siostra zakonna do samego końca jest przy skazanym na śmierć. To przykład z innej, więziennej rzeczywistości, ale bardzo dobrze pokazuje również rolę kapelana szpitalnego. W szpitalu też mam do czynienia z towarzyszeniem ludziom na ich ostatniej drodze. Moim zadaniem jest to, aby umierający pacjent, nie słyszał odgłosów aparatury szpitalnej, a słowa „przebaczam Ci”, „jestem z Tobą”, lub aby po prostu ktoś w czasie odejścia z tego świata ściskał jego rękę.


- Czy to „bycie” z umierającymi w tej pracy jest najtrudniejsze?


- Tak. Biorę udział w niesamowitej tajemnicy jaką jest śmierć.


- Czy w takich chwilach zastanawia się ksiądz również nad własną śmiercią?


- Oczywiście. Te myśli nasuwają się nieuchronnie. Myślę o swojej śmierci, najbliższych, zastanawiam się jak te momenty będą wyglądać.


- Towarzyszy ksiądz w chwilach śmierci chrześcijanom, jak i niewierzącym w Boga. Czy na bazie tych doświadczeń może ksiądz powiedzieć, że wizja zmartwychwstania ułatwia umieranie?


- Zdecydowanie. Poczucie, że „ktoś na mnie czeka” powoduje, że ludziom wierzącym łatwiej zachować spokój ducha, ale nie tylko. Jeden z moich kolegów był świadkiem sytuacji, kiedy umierający na raka mężczyzna, po spowiedzi i przyjęciu sakramentu chorych przestał odczuwać ból fizyczny. Tak więc można powiedzieć, że Pan Bóg dosłownie i w przenośni jest najlepszym lekiem przeciwbólowym.


Mówi się, że nie ma nic gorszego niż obserwowanie cierpienia dzieci...


- To prawda. Chyba każdy z nas widząc ciężko chore lub umierające dziecko, zadaje sobie pytanie: „Panie Boże, dlaczego?”. Dziecko pojmujemy jest jako istotę niewinną i to cierpienie najbardziej boli. Pamiętam scenę, z jednego z filmów o Janie Pawle II. W klinice Gemelli pewna matka ciężko chorego dziecka krzyczała: „Gdzie jest Bóg? Gdzie jest Bóg?”. Wówczas podszedł do niej przebywający w klinice papież i odpowiedział jej: „Pan Bóg jest tam, na tej sali, z pani dzieckiem”. Przypadki cierpienia dzieci uczą pokory i są dla nas dorosłych niesamowitym doświadczeniem duchowym, uczą wiary. W pamięci utkwiła mi scena z początku mojej pracy w szpitalu. Spotkałem w kaplicy młode małżeństwo, trzymające na rękach 3-4 letnią dziewczynkę. Kiedy podszedłem do nich zapytać o co się modlą, okazało się, że ta dziewczynka właśnie zmarła. „Proszę księdza, przyszliśmy tu podziękować za dar jej życia” - odpowiedzieli mi rodzice. Tego świadectwa wiary nie zapomnę do końca życia...


- Dziękuję za rozmowę.

 

- Korzystając z okazji życzę wszystkim owocnych świąt, a chorym jak njaszybszego powrotu do domu.


 

Rozmawiał Wacław Wrana



Ks. Marek Jarząbek – urodził się w 1971 roku w Katowicach. Absolwent Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego (1996). Po święceniach kapłańskich pracował w parafiach w Rudzie Śląskiej – Orzegowie i Chorzowie – Starym. Od 2003 roku pracuje w parafii św. Jadwigi w Rybniku, pełni funkcję kapelana szpitalnego. Jego pasją podróże, podczas których zagłębia się w poznawaniu historii Europy.

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (2):
  • ~_cross_bow 2010-04-03
    13:59:26

    1 8

    Skomentuje przewrotnie do tytułu. Nie wierzącym jest łatwiej umierać. Nawet najbardziej gorliwy wierzący ma się czego bać, bo został nakarmiony wizjami piekła, gdzie pod ziemią już przygotowuja dla niego kocioł. Skoro wierzy w niebo, wierzy też w to drugie i zawsze zostaną wątpliwości w chwili jego śmierci. Nie wierzacy nie zna piekła, a przynajmniej w niego nie wierzy, więc niby jak ma być mu trudniej umierać? Że niby jak w słowach Kononowicza ''nie będzie nic'' po śmierci? Nie widzę problemu, czy ktoś z z nas wierzących czy nie wierzących pamięta cokolwiek, sprzed swoich urodzin? Dlaczego po śmierci ma cokolwiek mi przeszkadzać?

    Wyjaśnienia przyzwolenia przez boga na cierpienia na całym świecie przez hasło ''bo taki jest plan Boga, i my tego nie zrozumiemy'' conajmniej mnie śmieszy. Jeśli są ludzie na świecie którzy ''łykną' tak banalne wytłumaczenie to jest mi ich po prostu żal.

    Prosiłbym również nie cytować takich tekstów ''Jeden z moich kolegów był świadkiem sytuacji, kiedy umierający na raka mężczyzna, po spowiedzi i przyjęciu sakramentu chorych przestał odczuwać ból fizyczny. Tak więc można powiedzieć, że Pan Bóg dosłownie i w przenośni jest najlepszym lekiem przeciwbólowym''. to jest poprostu jawna i bezczelna obrazą ludzkiego rozumu, to jest krok w stronę może wszyscy wyrzućmy leki przeciwbólowe i trzymajmy w apteczkach wyroby piekarskie z mąki pszennej i wody. Lekarze zamiast operować niech się modlą, a zamiast anestozjologów damy tam księży z ''ciałem chrystusa''.

  • ~odgryzecimozg 2010-04-03
    20:14:08

    1 8

    Beznadziejny wywiad, beznadziejny temat. Cholerna katolicka propaganda. Wierzącym wcale nie umiera się łatwiej. Dla wierzących umieranie to hazard, albo piekło albo niebo. Nikt nigdy nie wie co mu się trafi. Ateistyczne podejście jest znacznie łatwiejsze i szanuje ludzki rozum.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jak zamierzasz spędzić wakacje 2024?





Oddanych głosów: 387