Nie czuję trybikiem w maszynie do głosowania

Pięć miesięcy pracy w radzie miasta za panem. Jest pan debiutantem w gronie radnych. Na ile Pana wyobrażenia pracy radnego pokryły się z rzeczywistością?

Szczerze? Nie miałem żadnych wyobrażeń, pomimo że działałem w radzie dzielnicy. Teraz, po raz pierwszy w życiu mam okazję przyglądać się mechanizmom funkcjonowania miasta od środka. Nabieram przekonania, że to samorząd jest siłą napędową tego kraju. I fajnie jest mieć wpływ na to, co się w naszej lokalnej społeczności dzieje.

Wierzy Pan, że ma realny wpływ na to, co się dzieje w Rybniku? Nie czuje się pan ledwie trybikiem w maszynie do głosowania?

To fakt, że jestem jednym z 25 radnych, ale nie mam poczucia, że jestem tylko trybikiem w maszynie. Dlatego, że obecny zarząd miasta słucha się radnych i reaguje na zgłaszane przez nas sprawy i tematy.

W grudniu, tuż po zaprzysiężeniu, był pan świadkiem gier i gierek politycznych między prezydentem a radą miasta. Ich finałem jest nieformalna koalicja obozu prezydenta z Adamem Fudalim i Blokiem Samorządowym Rybnik. Jak się Pan w tym wszystkim czuł?

Prawdę mówiąc, początkowo dość kiepsko. Te gierki dotknęły i mnie.

Czy prezydent Kuczera dobrze zrobił układając się z byłym prezydentem?

Początkowo wydawało mi się, że nie jest to dobry pomysł. Zwłaszcza, że w kampanii wyborczej Piotr Kuczera i Piotr Masłowski podkreślali konieczność gruntowych zmian w mieście. Z biegiem czasu zacząłem się przekonywać do tego, że obrana przez nowe władze droga ewolucji, a nie rewolucji, jest lepsza.

Ale efekt jest taki, że wielu rybniczan 6 miesięcy po wyborach nie widzi absolutnie żadnych zmian w mieście. Pan dostrzega jakieś zmiany?

Być może, jako radny, mam inną perspektywę niż zwykli obywatele i jak widzę zmiany. Przede wszystkim zmienia się sposób rozmowy władz z mieszkańcami i radnymi. Zmienia się sposób patrzenia na miasto – Piotr Kuczera przystępując do rozwiązania jakiegoś problemu, sam wsiada w samochód i jedzie do dzielnicy X, aby na własne oczy zobaczyć to, o czym mowa. To w Rybniku zupełnie nowe podejście.

Na początku roku, po ogłoszeniu rozstrzygnięć konkursów dla stowarzyszeń, został pan przez rybnicki PiS posądzony o kumoterstwo. Chodzi o dotacje dla pana stowarzyszenia, „17-tki”. Czy nie obawia się pan, że z takimi ocenami będzie się pan spotykał co roku?

Po pierwsze, nie mam jakichkolwiek dylematów moralnych, bo nie złamałem prawa i nie nadużyłem faktu, że bardzo dobrze znam się z Piotrem Masłowskim i Piotrem Kuczerą. Na żadnym etapie rozstrzygnięć konkursowych nie ingerowaliśmy w ich przebieg. Sądzę, że to zamieszanie wynikło z tego, że dotąd w Rybniku mnie było prawdziwych konkursów. Jednakże, żeby moja osoba nie była powodem dalszych zawirowań, 11 kwietnia zrezygnowałem z funkcji przewodniczącego naszego stowarzyszenia. Oczywiście, nie będę udawał, że z „17-tką” nic mnie nie wiąże, bo to stowarzyszenie to mój pracodawca i los tej organizacji leży mi na sercu.

1 czerwca kolejne urodziny 17-tki. Proszę powiedzieć, co będzie się działo podczas tradycyjnego festynu?

W niedzielę 31 maja zapraszam wszystkich na festyn rodzinny. Główną atrakcją będą loty balonem. Wszyscy rybniczanie są mile widziani!

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Wacław Wrana

Mariusz Wiśniewski – były prezes Stowarzyszenia 17-tka z Boguszowic. Od grudnia 2014 roku jest radnym Rady Miasta Rybnika.