zamknij

Wywiady

Jak w szkole dostałam dwójkę, to w zeszycie rysowałam karykaturę nauczyciela

- Zawszę miałam taką wewnętrzną potrzebę, by swoje uczucia przelewać na papier. Nawet jak w szkole dostałam dwóję, to w zeszycie rysowałam karykaturę np. nauczyciela matematyki – powiedziała w rozmowie z nami Kazimiera Drewniok-Woryna, rybnicka artystka związana z promocją kultury górnośląskiej.

Kazimiera Drewniok-Woryna została w minioną niedzielę (12 października) uhonorowana Złotą Lampką Górniczą za promowane stron rodzinnych, a więc Rybnika i okolic naszego miasta. Dodatkowo rybnicka artystka jest aktywna w upowszechnianiu zakątków Górnego Śląska, a także architektury sakralnej poprzez działalność malarską i ilustratorską. Co ważne, swoją bogatą wiedzę przekazuje młodym ludziom, a nie rzadko również dorosłym.

Choć Kazimiera Drewniok-Woryna zdobyła jedną z najważniejszych nagród dotyczycącej rybnickiej kultury i sztuki, laureatka skromnie wyznała, że jest wielu innych ludzi, którym ustąpiłaby miejsca. Co takiego jeszcze powiedziała artystka?

Czym dla pani jest Honorowa Złota Lampka Górnicza?

Kazimiera Drewniok-Woryna: jest to najważniejsza nagroda, chociaż zdaje sobie sprawę, że w tej radości znajduje się też trochę niepokoju. Znam wielu ludzi, którym mogłabym ustąpić miejsca, a właściwie to ja tylko biorę udział w tej wspomnianej sztafecie pokoleniowej, bo zwykła przyzwoitość podpowiada mi, że to co się dostało kiedyś należy zwrócić przyszłym pokoleniom – moim dzieciom i wnuczce.

Czy była pani zaskoczona na wieść, do kogo trafi nagroda?

Byłam bardzo zaskoczona, tym bardziej, że moi poprzednicy to ludzie wybitni.

Nie jest pani za skromna?

Nie powiedziałabym, ale na pewno czuje się wyróżniona, że znalazłam się w takim gronie.

Przekazała pani talent swojemu synowi (Adamowi Drewniokowi – basiście zespołu Carrantouhill), potem wnuczce. Skąd pani otrzymała te zdolności?

Myślę, że to wszystko za sprawą mojej babci, która pisała listy i zawsze oprawiała je jakimś rysuneczkiem, które pamiętam do dzisiaj. Poza tym moja mama uczyła rysunku. Od zawsze miałam taką potrzebę tworzenia, porównuję ją do kobiety, która dostała piękny kapelusz, ale zamknęli ją w pokoju bez lustra. Tak samo się czuje, gdy widzę coś godnego do szkicowania, a nie mam przy sobie nic, czym mogłabym szkicować lub pisać.

W ruch idzie wtedy szminka, cokolwiek co mam w torebce i nadaje się do rysowania. Mam bardzo dużo dziwnych szkiców, które służą dzisiaj do przywoływania pewnych wspomnień, bo ludzie z którymi kiedyś rozmawiałam dzisiaj już nie ma.

Czy ta chęć tworzenia przejawiała się już w czasach szkolnych?

Tak, od zawsze miałam taką wewnętrzną potrzebę, by swoje uczucia przelewać na papier. Nawet jak w szkole dostałam dwójkę, to w zeszycie rysowałam karykaturę np. nauczyciela matematyki (śmiech).

W jaki sposób należy upowszechnianiać kulturę górnośląską wśród młodych osób?

Trzeba rozmawiać z nimi, ponieważ dzięki temu wyzwala się w dzieciach i młodzieży jakieś wspomnienie z domu. Ten nasz Śląsk jest bowiem trojaki, bo mamy trochę morawskich wpływów, niemieckich i staropolskich. Rozmawiam np. z młodą osobą w taki sposób: „z Niemiec to technika przyszła, spytajcie się swojego starzyka jak przyjechał na tym kole po niemiecku?”. Z Czech dostaliśmy św. Jana Nepomucena i zwroty: „kaj idziesz?”, „daj se pozor”. Jeżeli chodzi o polskie wpływy – przejawiają się one w drewnianych kościółkach.

Naszą kulturę trzeba rozpowszechniać, cieszyć się i mówić o niej.

Dziękuję za rozmowę.
Z Kazimierą Drewniok-Woryną rozmawiał Bartłomiej Furmanowicz

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za powstaniem legalnego toru do driftu w Rybniku?




Oddanych głosów: 5319