zamknij

Kultura, rozrywka i edukacja

Tango i zdrada

2006-03-21, Autor: 
Podczas marcowych Dwóch Teatrów w Klubie Energetyka wystąpił Teatr Agrafka i Teatr Tańca Navras - recenzja.

Reklama

Na początku był dźwięk.

 

Potem taniec. Najbardziej intymny, oparty na pasji i bezpośrednim kontakcie partnerów. Młodzi aktorzy z Teatru Agrafka z Raciborskiego Centrum Kultury zaprezentowali, w ramach organizowanych przez rybnicki Klub Energetyka spotkań „Dwa teatry”, spektakl, dla którego punktem wyjścia było tango, a którego tematem jest pasja, rywalizacja o uczucia, zemsta.

 

„Tango na paluszkach” w reżyserii Jolanty Dzumyk to przedstawienie, którego rytm wyznacza muzyka, a dźwięk jest sprawcą ruchu. Kroki, gesty i spojrzenia aktorów są podporządkowane tangu, jak gdyby to ono było odpowiedzialne za ich uczucia. Tango staje się też najważniejszym środkiem wyrazu. Jest pretekstem do starcia między rywalizującymi ze sobą kobietami i walczącymi o ich wdzięki mężczyznami. Tango narodziło się w podrzędnych knajpach i domach publicznych Buenos Aires, gdzie stałymi bywalcami byli miejscowi mafiozi, zabawiający się z prostytutkami. Tańczący z nimi mężczyźni, obawiając się ciosu nożem w plecy, wykonywali nagłe półobroty, by sprawdzić, czy z tyłu nie czai się nieprzyjaciel, stąd nerwowość, brutalność i silny erotyzm, którymi jest przesycone. W spektaklu Agrafki jego namiętny, prowokacyjny charakter został zastąpiony młodzieńczą świeżością i niewinnością. Mimo to emocje, które prowokują spotkania wymieniających się między sobą partnerów są równie silne. Symbolika włosów, pieszczonych, przeczesywanych, szarpanych, a w końcu obcinanych i miażdżonych ciężkim, starym żelazkiem zdaje się sugerować fabułę, w której mamy do czynienia ze szczęściem, z pierwszą miłością, z rozpaczą (z powodu zdrady?), z cierpieniem, ze śmiercią. Nieobecność kogoś, czegoś w prologu, kiedy to snop światła pada na umieszczoną na środku sceny pustą skrzynię, zakrytą czarnym materiałem, intryguje. Jeszcze nie wiemy, czy ta pustka będzie wiązała się z cierpieniem, czy z radością. Ostatnia scena, w której na tym samym sześcianie możemy przez moment zobaczyć oświetloną parę damskich butów, w których przed chwilą tańczyła młodziutka dziewczyna, sprawia, że zaakcentowana na początku nieobecność, tutaj staje się nieomal namacalna. Przedmiot, który pozostał boleśnie przypomina osobę, do której należał, osobę, która odeszła.

 

Fakt, iż reżyser zadecydowała, aby spektakl oprzeć wyłącznie na tangu i elementach pantomimy, mógł okazać się karkołomnym przedsięwzięciem biorąc pod uwagę bardzo młody wiek aktorów oraz to, że żaden z nich nie jest zawodowym tancerzem. „Tango na paluszkach” jest jednak przedstawieniem spójnym, którego dyskretna symbolika pozwala na dowolną interpretację, dzięki czemu ogląda się je z przyjemnością i zainteresowaniem. Drobne uchybienia aktorskie, a może raczej taneczne rekompensuje ogólna uroda plastyczna i przemyślana reżyseria.

 

 

Na początku była przestrzeń.

 

„Poszukiwania” były drugim w kolejności spektaklem w ramach „Dwóch teatrów”. Zaprezentowany przez Teatr Tańca Navras, w choreografii Artura Stelmaczonka, pomimo różnicy w wyborze konwencji, wydawał się kontynuacją „Tanga na paluszkach”… To historia zdradzonej kobiety, która w samotności przeżywa koszmar rozstania, utraty ukochanego mężczyzny. „Paloma negra”, pojawia się nie tylko w słowach hiszpańskiej piosenki, wykorzystanej w przedstawieniu. Ubraną w żałobną czerń tancerkę, którą możemy dostrzec najpierw w jednym, a następnie w drugim oknie, mimowolnie kojarzymy z czarną gołębicą, o której mowa w muzycznym utworze. Zza szyby obserwuje zrozpaczoną kobietę, która próbuje zagłuszyć swój ból sprzątaniem. Szybkie, nerwowe gesty nieszczęśliwej harmonizują z morderczym tempem muzyki. Po chwili postaci w czerni wreszcie udaje się dostać do środka, do pomieszczenia, w którym mieszka zdradzona. Jest zwiastunem nieszczęścia, być może śmierci. Jako widzowie stajemy się mimowolnymi świadkami emocjonalnej śmierci zdradzonej kobiety i jednoczesnego jej odrodzenia, tym razem jako innej, bogatszej o bolesne przeżycia. Spektakl opowiada o beznadziei i bezsensie wszelkich poczynań związanych z pielęgnowaniem uczuć. Jedyne zdanie, które pada na scenie sprowadza się do pytania „ I o co to całe prucie?”. „Poszukiwań” nie powinno się nazywać spektaklem. To raczej szkic, który sam w sobie może być dziełem skończonym, ale może też stać się wstępnym projektem do obrazu, wzbogaconego o głębszą analizę sytuacji, o choreografię podpartą większą świadomością psychologiczną postaci. Teatr Tańca „Navras” jest najwyraźniej zespołem otwartym na eksperymenty. Interesująca gra z przestrzenią stawia widza w sytuacji, w której musi się on liczyć z możliwością zakłócenia fikcji teatralnej i odnalezienia się w rzeczywistym czasie, w konkretnej przestrzeni. Spektakl powstał zaledwie w ciągu pięciu dni. To tak niewiele, a zarazem aż tyle, by odnaleźć w sobie, by „wywęszyć” po kątach historię, która sama układa się w pewną całość, a której znaczenia nie można być ostatecznie pewnym. To historia bez końca, opowieść o uczuciu, które odradza się wciąż od nowa, nawet wtedy, gdy wątpimy w jego celowość.

 

Na początku było słowo.

 

Słowo, które czasem zamiera na ustach, zanim jeszcze zdąży wybrzmieć. Wtedy pozostaje nam muzyka i taniec, które są równie skutecznymi, jeśli nie skuteczniejszymi środkami ekspresji, by wyrazić to, o czym tak trudno mówić. Ola Holesz, tancerka teatru „Navras”, poproszona o kilka zdań na temat „Poszukiwań” odpowiedziała, że zamiast opowiadać wolałaby zatańczyć…

 

Joanna Grabowiecka

fot. Krzysztof Liszka

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za powstaniem legalnego toru do driftu w Rybniku?




Oddanych głosów: 5372