zamknij

Kultura, rozrywka i edukacja

Młodzi odnajdują się na scenie

2008-03-14, Autor: 
Aktorzy Teatru z Nazwą podzielili się z nami swoimi refleksjami po premierze przedstawienia „Bolero”.

Reklama

Fot. J. Demczuk - Bronowska
Premiera przeszła najśmielsze oczekiwania organizatorów i aktorów Teatru z Nazwą. Sala Klubu Energetyka wypełniła się po brzegi, a spektakl został bardzo entuzjastycznie przyjęty przez publiczność. Po spektaklu trzech młodych aktorów z grupy prowadzonej przez Jadwigę Demczuk – Bronowską podzieliło się z nami swoimi refleksjami, które przelali na papier. Ich przemyślenia dotyczą zarówno premiery sztuki „Bolero”, jak i w ogóle udziału w Teatrze z Nazwą. Lektura powinna zainteresować zwłaszcza tych, którzy myślą o rozpoczęciu swojej przygody z aktorstwem.


Dominik Kalamarz

Po pierwsze.

Premiera. Niezapomniana. Stoję na podeście, otwierają się drzwi. Zaczynają wchodzić ludzie, jeden, drugi, dziesiąty, setny, Jezu, skąd oni się tutaj wzięli?! Na szczęście bylem na tyle zmotywowany, że to jeszcze dodało mi energii. Myślę, że wyszło bardzo dobrze. Czyli, na 3+ jak zapewne powie nam p. Bronowska na następnym spotkaniu. A u niej, wierzcie mi, to bardzo dobra ocena. Tak naprawdę wyszło lepiej niż na każdej próbie, bo nawet za ostatnim razem, tuż przed premierą, robiliśmy masę błędów, które zniknęły ot tak, pewnie uciekły ze stresu.

Po drugie.

Jestem w tym teatrze od krótkiego czasu, jest to mój pierwszy spektakl, i zdecydowanie mogę powiedzieć że czas prób, i w końcu wyczekiwana premiera dała mi bardzo, bardzo wiele. Cały teatr, koledzy i koleżanki z którymi gram, w większości dużo bardziej doświadczeni, jak również nasza wspaniała p. Jadzia Bronowska tworzy razem niesamowity klimat. Z każdą próbą byliśmy coraz bardziej zgrani, spotykaliśmy się nie tylko we wtorki na umówioną 17.30. Cała ekipa bardzo się lubi, to widać. Niestety, odbijało się to chyba trochę negatywnie na tempie pracy nad spektaklem, ale za to wspaniale budowało wieź grupy, co, jak się okazało, miało bardzo duże znaczenie przy końcowej fazie przed premierą. Zamiast robić na poważnie próby tekstu, skupić się, my bez przerwy żartowaliśmy, różnie interpretując treść sztuki. Bawiliśmy się szukając różnych interpretacji, śmiejąc się niejednokrotnie z własnej nieprawdziwości i chyba to była dobra droga do tego, aby ten tekst był jakby własny, chociaż przez kogoś innego napisany. Chyba to też dało nam umiejętność słuchania siebie i wychodzenia gładko w sytuacjach drobnych, ale przecież nieuniknionych pomyłek w tekście. W końcu kiedy okazało się że do premiery został tydzień wzięliśmy się poważnie do roboty (ale i tak nie do końca bo dalej nie mogliśmy sie skupić). Okazało się, że to co działo się wcześniej na próbach spowodowało, że znając się dobrze, że każdy właściwie zna całą sztukę (zamienialiśmy się często rolami!) potrafimy zgrać się jak prawdziwa orkiestra. Wiem coś na ten temat, bo grałem dyrygenta!

Po trzecie.

Już nie mogę doczekać się następnego spektaklu, prób, występów. Od dawna chciałem występować na scenie. Tak jak i kiedyś, tak teraz uważam, że jedyne co mógłbym robić w przyszłości to aktorstwo. Oczywiście, jaki ze mnie teraz aktor, dokładnie żaden. Ale oprócz nowych znajomych i wielu wspaniałych chwil, przygotowania do spektaklu na pewno były krokiem w przód, i dały mi już pewne malutkie doświadczenia aktorskie. Lubię grać, zawsze lubiłem. Teraz dzięki teatrowi Z Nazwą zaczynam to uwielbiać.


Zuzanna Olbińska (grała wiolonczelistkę)

Swoją przygodę z "Teatrem z Nazwą" rozpoczęłam dość niedawno, tj, od września 2007 roku. Przedtem próbowałam odnaleźć się w innych grupach teatralnych, ale w żadnej nie czułam się zbyt dobrze... I w tym miejscu powinnam podziękować Wojtkowi Nowakowi i Kubie Sitkowi za zapoznanie mnie z "Teatrem z Nazwą". Przyznaję, na początku było ciężko, znałam tylko jedną osobę, czułam się nie co onieśmielona (ale tylko na początku). Po pewnym czasie okazało się, że tę grupę teatralną tworzą wspaniali ludzie, którzy mają jakieś pasje i starają się je urzeczywistniać. Bardzo szybko zżyłam się ze wszystkimi, próby były samą przyjemnością, cieszyłam się z faktu przebywania i pracowania z takimi ludźmi. Próby były prowadzone raczej na luzie (gdyby powstał kiedyś film z naszych prób, to z pewnością pokonalibyśmy w rankingu na najśmieszniejsze filmy nawet słynnego Jasia Fasolę), ale nie mieliśmy także problemów ze sprężeniem swoich sił i dawania z siebie wszystkiego. Ostatni tydzień przed premierą jest przykładem na to jak potrafimy się zmobilizować i zdyscyplinować (a z tym jak mówi Pani Jadwiga, mamy czasem problem). Należą się ogromne podziękowania Pani Jadwidze za cierpliwość, siłę, i oczywiście cenne wskazówki, które nam, przyszłym aktorom amatorom, są niezbędne dla rozwijania i udoskonalania warsztatu aktorskiego. W Pani Jadwidze mamy swojego przyjaciela i mentora, który potrafi nas wspierać w każdej sytuacji i skarcić, gdy jest taka potrzeba.


Tuż przed premierą bardzo się denerwowałam, nachodziły mnie najczarniejsze myśli, na szczęście w tym wypadku stres wpłynął chyba na wszystkich dość pozytywnie (w końcu nikt nie wylądował w szpitalu:P) Kiedy rozpoczął się spektakl, zapomniałam o całej widowni i po prostu wczułam się w swoją rolę Wiolonczelistki. Najgorszy był dla mnie moment zatańczenia "Bolera" Ravela. Było to coś zupełnie nowego, ale daliśmy radę. Po spektaklu czekały nas gratulacje naszych znajomych, uściski najbliższych i miłe słowa różnych ludzi. Człowiek czuję się naprawdę szczęśliwy jeśli ktoś potrafi docenić jego pracę i wkład w tworzenie czegoś dla ludzi, bo właśnie taką funkcje pełni teatr. Cóż mogę dodać? Życzę całej swojej grupie teatralnej i Pani Jadwidze dalszych sukcesów i wielu, nowych doświadczeń.


Adrian Grad – (grał perkusistę)

Premiera przedstawienia Bolero Grzegorza Reszki, przyniosła nie tylko mnie jak i pewnie całemu zespołowi teatralnemu dużo wrażeń i przeżyć, które będą wspominane jeszcze przez długie lata. Inspiracja i fascynacja teatrem przez młodych ludzi interesujących się tego typu sztuką doprowadziła do ciekawego i nie konwencjonalnego odbioru przekazywanej sztuki. Pomysł „wciągnięcia” publiczności w spektakl był ciekawym przeżyciem nie tylko dla samych aktorów ale również dla publiczności ponieważ każda osoba siedząca na sali mogła poczuć się aktorem który właśnie gra w tej że sztuce.


Muzycy, którzy próbują się przeciwstawić sytuacji panującej ich rzeczywistość w końcowym etapie przeradza się w manipulacje ich samych przez układ, jest to pewna metafora istniejącej sytuacji społeczno-politycznej w naszym kraju. Po głębszej analizie możemy odszukać wiele kluczy które przekładamy na wiele sposobów dzięki czemu to odbiorca staje się czynnym uczestnikiem przedstawienia.


Praca z młodymi ludźmi oraz młodą duchem panią reżyser doprowadziła do bardzo dobrej interpretacji sztuki Grzegorz Reszki. Doświadczenie i młodych duch zawsze dobrze z sobą współpracują czego przykładem jest właśnie bolero. Długi czas przygotowań i próby sprawiły że czuliśmy się bardzo dobrze ze sobą i możemy liczyć na siebie w trudnych sytuacjach scenicznych.

 

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za powstaniem legalnego toru do driftu w Rybniku?




Oddanych głosów: 5518