zamknij

Kultura, rozrywka i edukacja

Nowy image Młodych Panów

2007-03-19, Autor: 
W piątek w Klubie Energetyka miała miejsce premiera najnowszego programu Kabaretu Młodych Panów.

Reklama

Wieczór prowadzili Rafał Soliński i Marek Żyła (Noł Nejm), a pierwszą grupą, prezentującą się tego wieczoru, był Kabaret Skeczów Męczących.

 

Chłopaki z Kielc, ulubieńcy publiczności festiwalowych, wyraźnie rozwijają się – ich żarty nie są już tak pretensjonalne, zaprezentowali nam wiele naprawdę ciekawych i oryginalnych pomysłów. Choć nie można mówić o niczym rewolucyjnym, a „Pan Bożenka” jest programem – choć już granym – wymagającym jeszcze dopracowania, na duży plus zasługuje jego ramowa budowa i świetny pomysł z  konwencją filmu, a także konsekwentne jego utrzymanie. Na niezłym poziomie jest również piosenka finałowa. Oczywiście, nie sposób pominąć prezentowanej na bis, słynnej już, piosenki improwizowanej, gdzie rybniczanie tym razem nie poprzestali na klopsztandze i podali dużo więcej niemożliwych do zrozumienia przez artystów słów. Cóż – najbardziej przecież lubimy śmiać się z innych, a KSM właśnie w taki sposób podbijają zwykle serca widzów; pokazując swoje wpadki, śmiejąc się z własnych pomyłek… i bezsilności przy zgadywaniu, czym właściwie jest familok.


Po tym numerze, przyszła pora na gwiazdę wieczoru. Na „Joby zebrane” Kabaretu Młodych Panów składają się przede wszystkim skecze pisane na potrzeby telewizyjnego programu „Ring”. Tematyka więc oscyluje wokół polityki, współczesnych problemów ogólnospołecznych – ale nie tylko. Przykładem skeczu nieco odbiegającego od tych kwestii jest numer o więźniach – dla mnie, rewelacyjny; absurdalny, po prostu dobrze napisany i dobrze zagrany.

 

Żeby jednak nie tylko chwalić, muszę powiedzieć, że KMP dla mnie stracił nieco swój image. Właściwie, nie wiadomo, na jakim wizerunku obecnie im zależy. Kolorowe koszule mogły nasunąć skojarzenia z kabaretem Rak, pomarańczowe buty – zasugerować próbę „odmłodzenia się”, a przecież pierwotnie członkowie Kabaretu prezentowali się jako atrakcyjni i zadbani mężczyźni w krawatach, i chyba na tym również, na takim – konkretnym - wizerunku, polegała ich siła.

 

Szkoda również, że nie utrzymali w trakcie całego programu pomysłu z pierwszego numeru – wejścia Mateusza Banaszkiewicza. Szczerze mówiąc, po tym tekście liczyłam na więcej śmiechu z firmowych występów, może w ogóle ze świata biznesu i mediów. Tymczasem, tak naprawdę tylko kolejny skecz jakoś do pierwszego nawiązał. Aczkolwiek, oczywiście, żarty z mediów pojawiały się, chociażby w dobrym numerze o redakcji kobiecego czasopisma.

 

Program był grany nierówno – co prawda, w przypadku tego kabaretu, nawet, jeśli mówimy o chwilowych spadkach formy, to odbywają się one na stale utrzymywanym wysokim poziomie, całość jednak wyraźnie na tym traciła. Raziły też momenty „przegadane”; skecz o rozprawie sądowej był fantastyczny, Robert Korólczyk – jak zwykle zresztą – świetny aktorsko, ale można było skończyć numer trochę wcześniej.

 

Wbrew pozorom, premierę oceniam jednak ogólnie jako udaną. Tak, jak napisałam wyżej, poziom został utrzymany, ciągle wielki podziw budzi spostrzegawczość i umiejętność widzenia naszej rzeczywistości w naprawdę ciekawie wykrzywionym zwierciadle – czego przykładem może być bardzo dobry skecz o wiadomościach telewizyjnych. Nie tylko Robert, ale i pozostali członkowie kabaretu dobrze grali, świetnie – jak zwykle zresztą - brzmiały również ich głosy w piosenkach (choć ostatnia budzi wiele moich zastrzeżeń, ale może po prostu dlatego, że nie mogłam zrozumieć słów). Jestem pewna, że „Joby zebrane”, jak i poprzednie programy, ugruntują wysoką pozycję rybnickiej formacji.

 

Tekst i zdjecia: Agnieszka Ogrodnik

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.