Dorota mogła żyć...

Piotr G. 25 sierpnia miał stawić  się w zakładzie karnym. Kiedy zatrzymano go 6 września, było już za późno... Fot. Archiwum

Zaginięcie i zabójstwo Doroty K. budzi wiele kontrowersji nie tylko ze względu na straszliwy charakter zbrodni. Sprawa nie schodzi z ust rybniczan również z tego powodu, że wiele faktów i działań organów ścigania owianych jest aurą tajemnicy.

Informacje do jakich udało nam się dotrzeć są szokujące. Na ich podstawie można wysnuć wniosek, że 20-letnia Dorota mogła żyć, gdyby nie opieszałość i niewydolne procedury naszego wymiaru sprawiedliwości!

Jak się okazuje, podejrzany o zbrodnię Piotr G., nim dopuścił się zabójstwa, do którego doszło 31 sierpnia br., kilka dni wcześniej dostał wezwanie do stawienia się w zakładzie karnym w Raciborzu. O wznowienie wykonania kary pozbawienia wolności za kradzież, wnioskował w sądzie kurator sądowy. Do kuratora dotarły bowiem negatywne opinie na temat Piotra G. m.in.od jego rodziny. - Rodzina alarmowała, że Piotr G., nadużywa alkoholu i często bywa pod wpływem środków psychtropowych – mówi sędzia Tomasz Pawlik – rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gliwicach, pod który podlega rybnicki sąd.

 

> Więcej o sprawie zaginięcia Doroty K. i portrecie psychologicznym Piotra G. (video)

 

Piotr G. w zakładzie karnym miał się pojawić 25 sierpnia. Nie zrobił tego. - Jest taka zasada, że za lżejsze przestępstwa obciążone karą więzienia do 2 lat, skazanego do odbycia kary nie doprowadza policja, a ma się stawić sam, po wcześniejszym powiadomieniu pisemnym. W sytuacji, kiedy delikwent nie zgłasza się, zakład karny informuje sąd, który następnie przekazuje sprawę policji - tłumaczy sędzia Pawlik.

Problem w tym, że pisemna informacja z zakładu karnego wpłynęła do rybnickiego sądu dopiero 4 września, a więc 4 dni po zbrodni jakiej prawdpodobnie dopuścił się Piotr G...

 

Te fakty rzucają nowe światło na powody, dla których Piotr G. mieszkał w namiocie rozbitym w lasku przy ul. Braci Nalazków. Najprawdopodobniej to nie konflikty domowe, a chęć ukrycia się przed wymiarem sprawiedliwości skłoniły go do zamieszkania w namiocie.

Inne kontrowersje związane z niewydolnościa naszych organów ściagania dotyczą poszukiwań zaginionej Doroty. - Jak to możliwe, że jej ciało dopiero po 6 dniach znaleziono 100 metrów od miejsca, gdzie ostatni raz ją widziano. Jak to możliwe, że zwłoki znaleźli bliscy ofiary, a nie policja? – pytają z wyrzutem mieszkańcy Boguszowic.

Policjanci niechętnie mówią o sprawie. - Skierowaliśmy do poszukiwań spore siły, zarówno ludzi, jak i psy tropiące. Skuteczność takich akcji w znacznej mierze zależy od szczęścia – powiedział nam nadkomisarz Bogdan Wyleżoł – zastępca Sekcji Kryminalnej Komendy Miejskiej Policji w Rybniku.

Racjonalnie nasi policjanci nie potrafią wytłumaczyć, dlaczego przez 6 dni żaden z funkcjonariuszy nie zainteresował się namiotem Piotra G. rozbitym w lasku obok baru „Piwnica” oraz zaparkowanym samochodem – również należącym do podejrzanego. Wiele wskazuje na to, że właśnie obok namiotu, przez tydzień leżały zakopane zwłoki Doroty K. Czemu policjanci zlekceważyli tak ważne ślady? - Niestety, nie umiem odpowiedzieć na pytanie – powiedział nam nadkomisarz Wyleżoł.