zamknij

Wywiady

Wielka scena dopiero przed nami

- Jeśli ktoś jest wytrwały, może osiągnąć sukces. Odwaga do marzeń i trochę szczęścia są niezbędne

 

- mówią członkowie zespołu The October Leaves.

Idea założenia zespołu powstała w 2003 roku, podczas warsztatów muzycznych chóru Bel Canto z I LO. Co wtedy planowaliście i które z tych planów doczekało się spełnienia?

 

Sz. B. Trudno mówić o planach – raczej były to wielkie marzenia. Kiedy człowiek ma 17 lat, to tak naprawdę nie wiem, czego chce. Zakładając zespół początkowo głównie chodziło nam o dobrą zabawę. Ciągle jednak mieliśmy w pamięci koncerty naszych wielkich idoli muzycznych i w końcu też zapragnęliśmy występować na wielkich scenach, nagrywać płyty dla milionów. Dopiero kiedy nasze marzenia skonfrontowały się z rzeczywistością zrozumieliśmy, jak to naprawdę wygląda, że nic nie jest łatwe. Jednakże postanowiliśmy, że się nie poddamy. Od samego początku wiedzieliśmy, że nie chcemy grać gdzieś w piwnicy dla samych siebie, tylko marzyliśmy o tym, by występować dla innych. Póki co, nasze plany czekają na spełnienie.

 

Jaką mieliście wiedzę na temat funkcjonowania rynku muzycznego, kiedy tworzyliście zespół?

 

P. Sz. Można powiedzieć, że praktycznie nie mieliśmy żadnej wiedzy na ten temat. Chyba do dzisiaj nie mamy pojęcia, o tym, jak naprawdę działa branża muzyczna. Kiedyś pewna osoba powiedziała nam, że w Polsce nie mamy czego szukać. Śpiewamy po angielsku, za co wielu nas krytykuje, ale może dzięki temu uda nam się trafić do szerszej rzeszy odbiorców.
Sz. B. Wielka scena muzyczna dopiero przed nami, ale wystarczy spojrzeć na poziom polskiego rynku muzycznego, który jest bardzo niski. Muzyka puszczana w radiu, takim jak Trójka, trafia do niewielu ludzi, bo oni raczej częściej wybierają komercyjne stacje. A szkoda, bo często utwory wartościowe pozostają w cieniu, w momencie kiedy społeczeństwo słucha bezwartościowej „popkulturowej papki”.

 

Proszę powiedzieć, jak młodzi muzycy są przyjmowani na rynek muzyczny oraz co tak naprawdę wpływa na to czy osiągają, mniejszy bądź większy, sukces?

 

K. B. Przede wszystkim trzeba powiedzieć otwarcie, że największą rolę odgrywają znajomości. Bardzo rzadko w Polsce zdarza się, żeby młoda formacja, która rozpoczęła karierę, nagle stała się cenionym zespołem muzycznym na miarę Hey czy Myslovitz. Nie znam grupy, która tak po prostu zrobiła karierę. Wszystko to są gwiazdki jednego czy dwóch sezonów, które potem odchodzą w zapomnienie. Zazwyczaj zostają rozreklamowani przez sms'owe głosowanie, podczas jakiegoś festiwalu. Czasem mamy wrażenie, że w Polsce nikt nie ma ochoty wypromować naprawdę dobrego zespołu, z którego rodacy byliby dumni. Nie ma grupy neutralnej, albo się kogoś lubi, albo nienawidzi. Generalnie, robiąc masówkę można szybko się wypromować, a chcąc tworzyć dobrą, ambitną muzykę trzeba być cierpliwym.
Sz. B. Tak jak brat wspomniał bardzo ważne są liczne kontakty. Niestety, młodzi, niedoświadczeni muzycy często na swojej drodze spotykają niewłaściwe osoby, które zabijają ich zapał. Początkowo proponują pomoc, jednocześnie mając na uwadze własny interes, żerują na sukcesie. Nawet nam się to zdarzało, ale mamy nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.

 

Jak wygląda droga od pierwszej próby do występu na jakimś poważnym festiwalu, jak na przykład The Open'er Festival?

 

Sz. B. Dopiero po pewnym czasie zdaliśmy sobie sprawę, co osiągnęliśmy przez te parę lat. Porównując nagraną prywatną kamerą pierwszą próbę z tegorocznymi próbami i koncertami możemy powiedzieć, że zrobiliśmy niesamowity krok do przodu.
P. Sz. Z czasem, kiedy możemy częściej występować, organizujemy dużo prób, a to nas mobilizuje. Przed Open'er Festival ćwiczyliśmy przez dwa tygodnie, codziennie po dwie – trzy godziny.

 

Jak dostaliście się na Open'er Festival i jak zostaliście tam przyjęci?

 

K. B. Posłaliśmy zgłoszenie do agencji Alter Art z myślą i nadzieją, że dostaniemy się na Slot Art Festival. Miłym zaskoczeniem była wiadomość, że spośród 500 zespołów, my zostaliśmy wybrani na Open'er Festival. Myśleliśmy o bardziej przyziemnym Slocie, a dostaliśmy na jeden z największych festiwali w Polsce i Europie. Publiczność bardzo żywiołowo zareagowała. Tak sobie myślimy, że ktoś płacąc dużo pieniędzy za bilet na festiwal podświadomie myśli, że występujące grupy muszą być dobre.
P. Sz. Warto też dodać, że zorganizowane festiwale, chociażby ze względu na cenę biletu, nie przyciągają przypadkowej publiczności, która jest wszechobecna na wszystkich lokalnych festynach. Można zauważyć całkowicie inny odbiór koncertu.

 

Mimo że jesteście dopiero na początku przygody z muzyką, macie już na swoim koncie  pewien bagaż doświadczeń, osiągnęliście już pewne sukcesy. Jakich rad moglibyście udzielić początkującym zespołom, które jeszcze nie zaistniały na scenie?

 

Sz. B. Przede wszystkim trzeba być odważnym. Nie mamy na myśli jakieś wielkiej pewności siebie, raczej chodzi o odwagę do spełniania marzeń, do osiągania wyznaczonych sobie celów.
K. B. Ważne jest też, żeby się nie załamywać, kiedy ktoś powie któryś raz z rzędu, że z tego i tak nic nie wyjdzie. Po pewnym czasie staje się to przykre, ale jeśli ktoś jest wytrwały, może osiągnąć sukces. Odwaga do marzeń i trochę szczęścia są niezbędne.

 

Jakie są Wasze najbliższe plany?

 

P.Sz. Jutrzejsza próba...
K. B. A tak naprawdę to chcemy nagrać płytę. W Gdyni poznaliśmy Piotra Prońko, który już na próbie się nami zainteresował, nie potępił nas za to, że śpiewamy w języku angielskim. Uświadomił nam, że w Polsce mamy małe szanse na sukces. Zaproponował nam nagranie płyty w studiu w Gdyni. Musimy zapłacić za przejazd i zakwaterowanie, a on pokrywa koszty związane z produkcją. Ponadto Prońko nie będzie nam narzucał konkretnych wizji płyty. To będzie nasz album, on może nam tylko pomóc.
P. Sz. Płyta będzie nagrywana w wersji analogowej, a nie cyfrowej. W studiu jest tradycyjny sprzęt. Cieszy nas to, bo The Beatles tworzyli w podobny sposób. Poniekąd jest to połączenie fascynacji starą  muzyką z tradycyjną technologią. Teraz nasz sposób nagrywania będzie bardziej zgodny z naszą wizją muzyki, inspiracjami. Liczymy, że takie połączenie w przyszłości dobrze zaowocuje.

 

Jakie są Wasze marzenia?

 

P. Sz. Nie powiem, że marzymy o tym, by sprzedać tyle płyt, co Michael Jackson, bo to raczej niemożliwe...
K. B. Chcemy nagrać płytę, a potem zobaczymy, co się stanie. Przede wszystkim naszym marzeniem jest znalezienie wytwórni płytowej, bo to może, w większym lub mniejszych stopniu, odmienić nasze życie. Może kiedyś będziemy mogli żyć z muzyki. Nie mam na myśli jakichś ogromnych zysków, ale by spokojnie powiedzieć, że jesteśmy muzykami. Póki co nazywamy siebie muzykantami, bo do profesjonalnych artystów brakuje nam jeszcze wytwórni.
Sz. B. Chciałbym żyć z muzyki, ale żeby na tym jakoś nie ucierpiała rodzina.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała Dominika Kuśka

 

The October Leaves powstał w 2003 roku z inicjatywy Szymona Bartkowiaka. Zespół wykonuje utwory w stylu rock'n'rolla. Pierwszy koncert miał miejsce na festynie Gimnazjum nr 10. Potem wystąpili również podczas „Dni Młodych” w Boguszowicach. Ostatnim i największym sukcesem grupy jest koncert w czasie Open'er Festival. Skład grupy tworzą:
Kamil Bartkowiak (wokal, gitara) urodzony 20 października 1988 w Rybniku. Ukończył I LO im. Powstańców Śląskich w Rybniku. Aktualnie kontynuuje naukę w Raciborzu, na wychowaniu fizycznym o specjalizacji odnowa biologiczna. W wolnych chwilach gra w golfa.
Kamil Rutkowski (gitara basowa) urodził się 4 sierpnia 1991 roku w Rypinie (woj. kujawsko-pomorskie). Obecnie uczy się w Technikum nr 3 w Żorach.
Piotr Szopa (perkusja) urodzony 24 maja 1987 roku w Rybniku. Skończył IV LO im. M. Kopernika w Chwałowicach, a obecnie kończy filologię angielską w Raciborzu i pracuje w Multikinie. Interesuje się piłką nożną. Jego ulubiony klub to FC Barcelona.
Szymon Bartkowiak (gitara) urodził się 1 kwietnia 1986 w Rybniku. Skończył I LO w Rybniku i pedagogikę resocjalizacyjną w Raciborzu. Rok pracował w szkole jako wychowawca świetlicy. Obecnie kontynuuje naukę Wyższej Szkole Humanistyczno - Ekonomicznej w Wodzisławiu Śląskim. Jego wielką pasją jest także żużel. Dodatkowo uczestniczy w zawodach speedrowerowych.

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (2):
  • ~Royas 2009-07-16
    23:35:51

    0 0

    powodzenia chłopaki !!!!! :)

  • ~ 2009-07-21
    07:44:11

    0 0

    drodzy dziennikarze - nie nadmuchujcie tak tego balona z wielką karierą, bo rynem muzyczny jest zmienny, a sam zespół nie jest zjawiskiem wyjątkowym.......... to, że zagrali w Gdyni to jeszcze za mało........ nie krzywdzie tych młodych ludzi, bo potem będzie im naprawdę przykro i gitary postawią w kąt...............

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za powstaniem legalnego toru do driftu w Rybniku?




Oddanych głosów: 5306