zamknij

Wywiady

To był makabryczny widok. Ten człowiek bardzo cierpiał, a my byliśmy bezsilni

- Zaraz po przybyciu wybiegł do nas mężczyzna i opowiedział nam o wszystkim. Weszliśmy do budynku. Zastaliśmy w sklepie trzy osoby oraz poszkodowanego, który leżał na ziemi praktycznie zwęglony. To był makabryczny widok – wspomina mł. asp. Mariusz Zmorek, który wraz z posterunkowym Łukaszem Kniotkiem i starszym posterunkowym Dawidem Sputo jako pierwsi brali udział w akcji na ul. Kościelnej.

Czwartek 10 kwietnia, około godziny 12.00: do sklepu na ul. Kościelnej wchodzi 45-letni mężczyzna, na oczach personelu oblewa się łatwopalną cieczą i podpala. Na miejscu od razu pojawiają się znajdujący w pobliżu policjanci – mł. asp. Mariusz Zmorek, posterunkowy Łukasz Kniotek oraz st. posterunkowy Dawid Sputo. Nie było czasu do namysłu, funkcjonariusze narażając własne życie weszli do zadymionego budynku, ratowali desperata i przeprowadzili ewakuację.

Dzisiaj (11 lipca) w Rybnickim Centrum Kultury odebrali gratulacje z rąk Zastępcy Śląskiego Komendanta Wojewódzkiego Policji.

Proszę powiedzieć jak wspominają Panowie tamten dzień? To była jedna z trudniejszych akcji?

Mariusz Zmorek: Przede wszystkim dla nas wszystkich to było traumatyczne przeżycie. Koledzy z patrolu zostali wezwani przez oficera dyżurnego do pożaru na ul. Kościelnej. Ja znajdowałem się na rynku, tak więc jako pierwsi dotarliśmy do miejsca zdarzenia, czyli samopodpalenia się mężczyzny.

Zaraz po przybyciu wybiegł do nas mężczyzna i opowiedział nam o wszystkim. Weszliśmy do budynku. Zastaliśmy w sklepie trzy osoby oraz poszkodowanego, który leżał na ziemi praktycznie zwęglony. To był makabryczny widok. Ten mężczyzna próbował wzniecić jeszcze większy ogień podkładając kartony. Moi koledzy powstrzymali go. W międzyczasie ewakuowaliśmy osoby. Wszystko działo się bardzo szybko.

Poruszaliśmy się praktycznie na czworakach i sprawdzaliśmy, czy wszyscy opuścili budynek. W tym czasie dojechała straż pożarna i pogotowie ratunkowe.

Też ucierpieliście w tym zdarzeniu?

Pani doktor powiedziała, że na całe szczęście nie zatruliśmy się tlenkiem węgla, ale dymem. Jak to wyjaśniła - „tablicą Mendelejewa”, bo w środku pomieszczenia paliły się m.in. plastiki. Odczuwałem skutki wdychania tych związków, wszyscy mieliśmy podrażnione drogi oddechowe.

Długo służy Pan w policji?

23 lata od 1991 roku.

To była jedna z najdramatyczniejszych akcji w Pana służbie?

Przez te lata brałem udział w różnych zdarzeniach związanych z pożarem. Były już dramatyczniejsze wypadki, ale jeżeli chodzi o samopodpalenie to właściwie pierwszy raz w życiu coś takiego widziałem. Powiem szczerze, jeszcze przez 2 dni buzowała we mnie adrenalina, w trzecim dniu wszystko to dotarło. Ten człowiek bardzo cierpiał, a my byliśmy bezsilni, że już nic nie mogliśmy zrobić.

To zostaje do końca życia. Poszedłem do psychiatry – miałem problemy ze spaniem, śniły mi się różne dziwne rzeczy.

Do posterunkowych Łukasza Kniotka i Dawida Sputo: to była Panów pierwsza taka akcja?

Łukasz Kniotek: Tak, służę w policji od niecałego roku. Do dzisiaj wspominam te wydarzenie. Z jednej strony było to chwalebne dla służby - działaliśmy bardzo szybko i sprawnie, chcieliśmy pomóc ludziom. Z drugiej strony to traumatyczne przeżycie, które zapamiętam do końca życia.

Dawid Sputo: Służę w policji dwa lata i też była to dla mnie jedna z cięższych akcji. Nie mieliśmy czasu na przemyślenie planu działania, liczyły się ułamki sekund. Ryzyko było o tyle wysokie, że pożar wybuchł w sklepie z zabawkami. Podejrzewaliśmy, że mogą znajdować się tam dzieci.

Mariusz Zmorek: Ten dzień (10 kwietnia) w ogóle był jednym z najintensywniejszych. Najpierw alarm bombowy w sądzie, a potem samopodpalenie. Muszę pochwalić swoich kolegów, że zachowali się bardzo profesjonalnie. Rozumieliśmy się praktycznie bez słów, każdy wiedział co ma robić. Szkoda, że nie udało nam się uratować tego człowieka.

Do Łukasza Kniotka i Dawida Sputo: czy po tym tragicznym wydarzeniu nie pojawiły się u Panów wątpliwości co do wyboru zawodu?

Łukasz Kniotek: Nie miałem i nie mam wątpliwości. Myślę, że zawód policjanta jest bardzo ciekawy. Wiedziałem gdzie trafiam i zdawałem sobie sprawę, że takie sytuacje kiedyś mogą się zdarzyć.

Dawid Sputo: To, co się zdarzyło tylko mnie utwierdziło, że wybrałem właściwy zawód. Gdyby nas tam nie było, to kto wie co by się stało z ludźmi znajdującymi się w sklepie. Z tego co wiem, nic im się nie stało. Nie żałuję swojej decyzji.

Dziękuję Panom za rozmowę.

Rozmawiał Bartłomiej Furmanowicz

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (3):
  • ~ 2014-07-11
    16:05:55

    36 0

    To powinna być normalna reakcja kazdego czlowieka. Pomaganie powinno być w nas wpajane od małego. Nie ważne czy ma się mundur czy nie.

  • ~elizabeth 2014-07-12
    00:00:37

    9 0

    Powinna!!! M.Zmorek był w pobliżu, a jednak przybył na miejsce instynktownie... Niewielu jest takich policjantów!

  • ~olgunia 2014-07-13
    10:19:06

    11 1

    Gratulacje dla tych policjantow. Naprawde wykazali sie wielka odwaga. Jak przyjechali na miejsce zdarzenia było juz po wszystkim, weszli do sklepu i po max pieciu sekundach zwyczajnie z tamtad uciekli. tak wlasnie wygladala akcja tych policjantow. jezeli ktos mi nie wierzy moze zapytac obsługe sklepu w ktorym mialo to miejsce . Wiem co mowie ,bo bylem na miejscu i człowieka gasilem, w calym artykule nie ma ani jednej prawdy o tym wydarzeniu. jedno wielkie klamstwo, ale jeszcze raz gratuluje tym policjantom i tym ktorzy pisali ten artyukul...... brak slow!!!!!!

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za powstaniem legalnego toru do driftu w Rybniku?




Oddanych głosów: 5052