zamknij

Wiadomości

„Teresa żyła na własnych zasadach i na własnych zasadach odeszła”. Sąsiedzi mają żal: zrobiono z nas potworów

2024-09-04, Autor:  Bartłomiej Furmanowicz

Teresa – 71-letnia mieszkanka Świerklan nie mogła przez tydzień leżeć i umierać w łazience. Jeszcze przez weekend miała kontakt z sąsiadami. Mało tego, w niedzielę seniorka wg relacji miała rąbać drewno. Pomoc przyszła w poniedziałek, we wtorek zmarła w szpitalu. Dotarliśmy do nowych informacji ws. tej bulwersującej sprawy.

Reklama

Ta sprawa zbulwersowała mieszkańców regionu, ale i Polski. Kilka dni temu opisywaliśmy tragiczny finał pewnej 71-latki ze Świerklan, która wg relacji policji w Rybniku – mogła przez tydzień lub dłużej leżeć w łazience – bez nadziei, że ktokolwiek jej pomoże. Zareagowała kierująca busem, która zorientowała się, że od dłuższego czasu nie widzi seniorki w pojeździe, czy na przystankach.

Z jednej strony komentujący chwalili postawę zgłaszającej, z drugiej wylali hejt na osoby, które mogły wiedzieć coś więcej na temat stanu zdrowia 71-latki, ale nie dały o tym znać. Teraz na jaw wychodzą nowe fakty, zgoła odmienne od tych wcześniej podanych.

Kierownik GOPS w Świerklanach: mieszkańcy są zbulwersowani

Zgoła inaczej przedstawia sprawę Magdalena Jarosz – kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Pani Teresa – bo tak miała na imię 71-letnia kobieta nie była klientką GOPS, nie zgłaszała się do nich po żadną pomoc.

Aczkolwiek, jak dostajemy zgłoszenie to pomagamy. W piątek, 16 sierpnia zadzwoniła do nas kierująca autobusem. Powiedziała, że nie widzi seniorki w autobusie od 2 tygodni. To nie był jeszcze powód, by przypuszczać, że coś komuś się mogło stać, ale nasz pracownik udał się na miejsce, czyli na ul. Szerocką. Nikt nie otworzył mu drzwi, ale poinformował zgłaszającą przez telefon, że takie sprawy powinna kierować na policję, bo oni de facto powinni się tym zająć. My nie mamy prawa wejść do domu na siłę, wyważyć drzwi – zaznacza Magdalena Jarosz.

Pracownikowi OPS-u coś jednak udało się ustalić.

Ta seniorka była widziana przez sąsiadów, w czasie, gdy miała już wg policji leżeć w łazience. Jeszcze tej pani pomagali. Chodziła, kontaktowała się. Nasz pracownik nie pozostawił tego tematu, ponownie udał się w poniedziałek (19 sierpnia) pod dom w asyście policji. Wtedy usłyszeli wołanie pomocy dobiegające z wnętrza budynku. Policjanci weszli do środka, kobieta została odnaleziona i przewieziona do szpitala – dowiadujemy się od Magdaleny Jarosz.

Co więcej, kierownik GOPS przekonuje, że 71-latka zmarła w jastrzębskim szpitalu z innego powodu, niż wycieńczenie.

Zgon nastąpił z zupełnie innych przyczyn, ale nie mogę mówić o tym więcej. Nie było więc tak, że zmarła kobieta leżała w łazience przez tydzień, albo i dłużej – wyjaśnia nasza rozmówczyni.

Na tym temat mógłby się zakończyć, gdyby nie fakt, że zbulwersowani są tym mieszkańcy ul. Szerockiej w Świerklanach – sąsiedzi zmarłej kobiety.

Przyszli do mnie. Byli zdenerwowani tym, że wyszli na osoby nieczułe na krzywdy innych. Tymczasem jeszcze w sobotę (17 sierpnia) sąsiadka przekazywała jej zakupy. Seniorka chodziła po szosie, po posesji. Mało tego, 71-latka była widziana jeszcze w niedzielę, rąbała drewno. Widocznie między tym dniem a poniedziałkiem doszło do nieszczęśliwego wypadku. Nie wiem, skąd informacja o tym, że ta pani leżała w łazience tydzień i więcej. Rozmawiałam z rzeczniczką prasową policji – stwierdziła, że podawała informacje, które były zapisane przez mundurowych w notatkach – słyszymy.

Magdalena Jarosz dodaje, że w całej tej sytuacji godna pochwały jest postawa kierującej autobusem.

Dobrze, że zareagowała. Myśmy zrobili też ze swojej strony wszystko, co było w naszych kompetencjach. Ale ta seniorka była chodząca, ona była w pełni sprawna. Nie była ubezwłasnowolniona, nie zagrażała swojemu życiu. My nie możemy też komuś „wchodzić na głowę”. Z drugiej strony wiemy, że 71-latka miała swoje zasady, funkcjonowała na swój sposób. Nie miała też obowiązku jeździć autobusem – zauważa nasza rozmówczyni.

Sąsiadka: ona od nikogo nie chciała pomocy, ale i tak jej pomagaliśmy. Zrobiono z nas potworów

W ślad za nowymi informacjami, pojechaliśmy na ul. Szerocką, spotkaliśmy się z panią Krystyną – sąsiadką zmarłej.

To skomplikowana sprawa. Teresa nie chciała od nikogo pomocy, ale poszło w świat, że to sąsiedzi są tacy niedobrzy, że jej nie pomogli. Zrobiono z nas potworów. Była sytuacja, że ta pani uległa kiedyś wypadkowi. Została potrącona i niestety mnie upoważniła, bym się zajmowała jej zwierzętami - kotami, kurami. W jej domu było po prostu smutno, nie umiałam tam wejść. Dopiero mój syn z mężem weszli tam w maskach, wygonili koty, które karmiłam pod stodołą. Dzisiaj karmi je syn od kuzynki – mówi sąsiadka.

Ma na myśli to, że dom jest mówiąc wprost – zapuszczony zarówno wewnątrz, jak i w obejściu.

Ona żyła samotnie i tego chciała, na własne życzenie. To był bardzo majętny człowiek. Teresa pracowała przed laty w rybnickim Świerklańcu, potem w domu dziecka przy Powstańców. Tutaj te wszystkie pola wokół to jej działki. Miała emeryturę. Mogła żyć jak pączek w maśle, ale takie życie wybrała. Jak zobaczycie dom, to ujrzycie małe okienko na parterze. Przyjmowała przez nie wszystkich gości. Nikt nie wchodził do środka, oprócz kuzynki i jej córki – słyszymy

Pani Krystyna dodaje, że ostatni raz sąsiadka była widziana w niedzielę (18 sierpnia).

Sąsiedzi chodzili dla niej po zakupy. Chciała czajnik, to jej kupiliśmy. Teresa miała swoje rytuały. Codziennie jeździła do włości po swoim ojcu na Moszczenicy. W południe wracała, karmiła kury. My z naszej strony co mogliśmy robić – robiliśmy, by jej pomóc. Jak nie miała wody w domu, to prosiłam dyrektora wodociągów, by sprawdził ten problem i go naprawił – mówi kobieta.

Dodaje, że sąsiedzi mimowolnie pilnowali seniorki.

Ona po prostu zmarła na coś innego. Jakby nie była sama, to mogłaby liczyć na ratunek. Informacja, że leżała przez tydzień w łazience jest bzdurą na kiju – oznajmia.

Skąd więc informacja o tym, że pomoc przyszła dopiero po tak długim czasie? Nasza rozmówczyni ma swoje przypuszczenia.

Teresa tak powiedziała policjantom – kiedy jeszcze żyła - że od tygodnia leży bez pomocy. Być może to wynikało ze stanu, w jakim się znajdowała. To zostało zapisane w notatkach służbowych, a informacja poszła w świat – słyszymy.

Policjantów mógł też zmylić wygląd kobiety, 71-latka była wychudzona i blada. Seniorka została pochowana na cmentarzu komunalnym w Jastrzębiu-Zdroju – na koszt gminy. W pogrzebie uczestniczyli sąsiedzi.

My nie jesteśmy jakimiś potworami, że nie chcieliśmy jej pomóc. Jak widać, miała wielu życzliwych ludzi, od kierowcy autobusu po sąsiadów. Otaczała się bardzo życzliwymi ludźmi – kończy pani Krystyna.

„Powinniśmy zwracać uwagę na innych”

Dotarliśmy też do Agnieszki Baj – kierowcy busa, która martwiła się o panią Teresę. To właśnie ona zadzwoniła po pomoc.

Była pasażerką autobusu. Podróżowała w kierunku Rybnika, Wodzisławia czy Jastrzębia. Jak nie jechała, to siedziała na przystanku lub widziałam ją idącą po chodniku. Zaniepokoiło mnie, że przestałam ją widywać. Pytałam też pasażerów, nikt jej nie widział. Skoro nawet oni mieli problemy z przypomnieniem sobie takich momentów, uznałam, że coś musiało się złego stać. Dalsza sąsiadka zauważyła, że pani Teresa bardzo schudła i nie umiała wejść nawet do autobusu. W pierwszym odruchu zadzwoniłam po pomoc, żeby sprawdzić, jaki jest stan kobiety. Od pasażerów dowiedziałam się, że zmarła w szpitalu – mówi kierująca busem.

Ona również zauważa, że seniorka stroniła od kontaktów z ludźmi.

Problem w tym, że mieszkała sama, nie miała rodziny, nie miała nikogo. Nawet jak coś mogło się zdarzyć w domu, to nikt by o tym nie wiedział. Ta pani nie szukała kontaktu z drugą osobą. Tylko „dziękuję” i „do widzenia”. Nie opowiadała o sobie. Taki typ człowieka, OPS mógł więc o niczym nie wiedzieć – mówi.

Jej zdaniem ludzie powinni szczególnie zwracać uwagę na osoby samotne.

Powinniśmy zwracać uwagę na innych. Z drugiej strony żyjemy w biegu, mamy swoje obowiązki i zmartwienia, co też jest zrozumiałe. Pocieszające jest w tym wszystkim to, że pani Teresa nie zmarła w samotności – zaznacza Agnieszka Baj.

---

Po wysłuchaniu wszystkich tych relacji, skontaktowaliśmy się z KMP Rybnik. Asp. sztab. Bogusława Kobeszko, oficer prasowa mówi, że jej komunikat do mediów opierał się na notatkach służbowych policjantów, dokumentacji i ich relacji - którzy byli na miejscu interwencji. Dodaje, że wg zgłoszenia 71-latka nie była widziana od tygodnia.

Z relacji policjantów, którzy byli na miejscu interwencji, wynikało, że kobieta była osłabiona, w stanie ciężkim. Nie potrafiła logicznie się wypowiedzieć. Stan kobiety wskazywał na to, że mogła leżeć na ziemi ponad tydzień. Z uwagi na powyższe podjęli decyzję o wyważeniu drzwi, aby pogotowie mogło dotrzeć do kobiety - wyjaśnia asp. sztab. Bogusława Kobeszko.

Oceń publikację: + 1 + 53 - 1 - 7

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (2):
  • ~pamparampampam 2024-09-04
    13:48:36

    17 11

    Policja kłamie - to nowość.

  • ~ka22 2024-09-04
    17:17:07

    20 3

    Pracownik GOPS poinformował zgłaszającą, że powinna zadzwonić na policję ?! Serio ? Mało zrobiła ?
    Brawo pani z busa za empatię

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy spółki powinny ponosić większą odpowiedzialność za skutki eksploatacji górniczej?




Oddanych głosów: 174