Siedział 8 lat w "psychiatryku" za kradzież kawy. Jest ogromne odszkodowanie

Dramat pana Stanisława opisywaliśmy 4 lata temu. Przypomnijmy, rozpoczął się on od kradzieży kawy, jakiej dopuścił się w jednym z krakowskich marketów.

- Mój klient przyznał, że zabrał paczki kawy za kwotę kilkudziesięciu złotych. Został on jednak posądzony za kwotę 320 złotych. Łatwo możemy sobie wyobrazić, że musiałby wynieść dwie reklamówki pełne kawy. Mój klient podkreśla, że w chwili ujęcia przez ochronę został wciągnięty do pokoiku, tam dotkliwie pobity. Pracownicy sklepu pomiędzy sobą uzgodnili jaka wartość kawy musi być, żeby z wykroczenia zrobić przestępstwo – wyjaśniał wtedy mecenas Piotr Wojtaszak.

Ostatecznie okazało się, że Stanisław B. ukradł 7 paczek kawy o wartości 337 złotych. Sąd w Krakowie orzekł, że Stanisław B. jest chory (schizofrenia paranoidalna), w tym istnieje prawdopodobieństwo, że popełni podobny czyn, czyli kradzież.

Mężczyzna został więc poddany leczeniu farmakologicznemu. Trafił do szpitala psychiatrycznego w Rybniku. Opinie wystawiane przez lekarzy nie dawały cienia szansy na poprawę zdrowia mężczyzny. Dopiero po 8 latach coś drgnęło. Piotr Wojtaszak mówił wtedy wprost – opinie sporządzane przez lekarzy były pisane na tym samym wzorcu.

- Były wręcz kopiowane od innych pacjentów. To lekarze są zobligowani do tego, aby przed wydaniem opinii osobiście zbadać pacjenta. Mało tego, są zobligowani, by rzeczową opinię przesłać do sądu, a ten na tej podstawie wydaje orzeczenie – dodał w 2016 roku adwokat.

Przetrzymywany mężczyzna nie miał wglądu do opinii na swój stan zdrowia. Co ciekawe, ostatnia opinia lekarska sporządzona na potrzeby sądu dalece odbiegała od poprzednich.

- Stwierdzono, że pan Stanisław wyzdrowiał... w ciągu 5 miesięcy. Mój klient przechodził zabiegi elektrowstrząsów, które stosuje się w naprawdę ciężkich przypadkach. Bardzo źle się po nich czuł, nie pamiętał swojego imienia, nie wiedział gdzie się znajduje – słyszeliśmy kilka lat temu.

Co więcej, mężczyzna dostawał leki, które jak się okazało – były nieuzasadnione medycznie.

Ostatecznie Stanisław B. wyszedł na wolność. Sąd Najwyższy stwierdził, że nie było podstaw do izolowania i leczenia mężczyzny. Adwokat Piotr Wojtaszak już w 2016 roku zapowiedział walkę w sądzie o zadośćuczynienie krzywd dla klienta.

W końcu w krakowskim sądzie apelacyjnym zapadł wyrok. W ubiegły wtorek sędzia Krzysztof Marcinkowski zdecydował o odszkodowaniu w wysokości 2 mln złotych zadośćuczynienia. Podkreślił też, że państwo musi ponosić odpowiedzialność za swoje instytucje, a sąd okręgowy w Krakowie taki błąd właśnie popełnił.

Co ciekawe, adwokat pana Stanisława wnioskował o 11 milionów złotych. Wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie jest prawomocny.

- O tym jak funkcjonował szpital, niech świadczy fakt, że Stanisławowi B. odmawiano nawet podawania wody, by „mu się leki z ciała nie wypłukały” - cytujemy za gazetą.pl słowa sędziego.