Sekcja zwłok T. Chady nie wyjaśniła wszystkiego. Znaleziono woreczek z zieloną substancją?

Przypomnijmy, znany raper Tomasz Chada zmarł z 17 na 18 marca w rybnickim szpitalu psychiatrycznym. Został on przewieziony do Rybnika po awanturze, jaką urządził w Mysłowicach. Przebywał w szpitalu po upadku z trzeciego piętra. >>Tajemnicza śmierć w rybnickim psychiatryku. Nie żyje znany polski raper<<

Głos w tej sprawie zabrał szpital psychiatryczny w Rybniku. Justyna Szreter, rzecznik prasowa szpitala powiedziała, że śmierć Tomasza Chady nastąpiła wskutek zatrzymania krążenia. - Śmierć pacjenta nie miała związku z pobytem w Szpitalu Psychiatrycznym w Rybniku, a podczas procedur na izbie przyjęć nie miały miejsca żadne niestandardowe i odbiegające od normy zdarzenia – dodała. >>Śmierć rapera Tomasza Chady: szpital psychiatryczny zabiera głos<<

Prokuratura Okręgowa w Gliwicach zleciła przeprowadzenie sekcji zwłok mężczyzny. W ubiegłym tygodniu śledczy otrzymali wyniki. - Są niejednoznaczne. Dlatego zlecono dodatkowe badania toksykologiczne i histopatologiczne. Trzeba na nie poczekać kilka tygodni – wyjaśnia Joanna Smorczewska, rzecznik prokuratury w Gliwicach.

Sekcja zwłok wykluczyła też, by przyczyna śmierci wynikała z interwencji policji. Potwierdza to też podinspektor Aleksandra Nowara z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. - Policjanci zastosowali wobec mężczyzny tylko kajdanki. Nieprawidłowości nie wykazał katowicki Wydział Kontroli – mówi rzecznik KWP.

Jak dodaje, raper w mysłowickim szpitalu był bardzo agresywny wobec personelu szpitala. - Wyzywał ludzi, wymachiwał szpitalnym balkonikiem – wymienia Aleksandra Nowara.

Pojawia się jeszcze jeden wątek. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że tuż przed wybuchem agresji rapera, mieli go odwiedzić koledzy. Jak z kolei podają ogólnopolskie media, w koszu na śmieci mysłowickiego szpitala znaleziono woreczek strunowy ze śladowymi ilościami nieznanej, zielonej substancji. Jak podaje Gazeta Wyborcza, woreczek mógł być zaadresowany dla rapera od powyższych kolegów. - Teraz ich szukamy – poinformował jeden z oficerów policji – czytamy w „Gazecie”.

Doniesień medialnych nie komentuje gliwicka prokuratura.