We wtorek (28 stycznia) w Sądzie Okręgowym w Rybniku odbyła się kolejna rozprawa w sprawie otworzenia lokalu Face2Face Marcina Kozy w czasie pandemii koronawirusa. Prokurator zarzuca mu sprowadzenie zagrożenia epidemiologicznego. Ten natomiast odbija piłeczkę, że poprzedni rząd i podległe mu instytucje były opresyjne wobec niepokornych przedsiębiorców. Podczas tej rozprawy przesłuchani byli pracownicy Służby Celno-Skarbowej KAS oraz pracownice Powiatowej Stacji Sanepidarno-Epidemiologicznej w Rybniku.
Swego czasu o klubie Face 2 Face było bardzo głośno. Trzy lata temu doszło do sytuacji, która nigdy wcześniej nie miała miejsca w najnowszej historii miasta. W centrum Rybnika uzbrojeni policjanci starli się z protestującymi. Przedmiotem konfliktu była impreza w Face 2 Face, która zdaniem sanepidu i mundurowych nie mogła się odbyć ze względu na obostrzenia epidemiologiczne związane z pandemią koronawirusa.
Efektem tych zdarzeń były kontrole różnych instytucji, a w konsekwencji właściciel Marcin Koza ma wytoczony proces. Proces dotyczy działalności oskarżonego w czasie od 23 stycznia do 5 lutego 2021. Pierwsza rozprawa odbyła się 28 listopada 2024. O czym pisaliśmy <<Ruszył proces przedsiębiorcy za otwarcie klubu w czasie pandemii. On oskarża poprzedni rząd za prowadzoną opresję. „Byłem przykładem odważnego przedsiębiorcy”>>. Podczas drugiej rozprawy przesłuchiwany był jeden z policjantów, biorących udział w interwencji, jaka miała miejsce w lokalu. Zasłaniał się niewiedzą lub niepamięcią. Irytacji nie ukrywała sędzia prowadząca sprawę przeciwko Marcinowi Kozie, właścicielowi klubu Face 2 Face. Wskazywała policjantowi niekonsekwencje swoich słów lub nawet przypomniała mu, co grozi świadkowi za krzywoprzysięstwo <<Sędzia do policjanta: umówiliście się, że tak będziecie zeznawali przed sądem? Farsa na procesie właściciela klubu>>
28 stycznia 2025 roku miała miejsce kolejna, trzecia rozprawa, podczas której przesłuchani byli świadkowie zdarzenia, pracownicy Służby Celno-Skarbowej KAS oraz pracownice Powiatowej Stacji Sanepidarno-Epidemiologicznej w Rybniku. To właśnie te służby w asyście policji prowadziły w styczniu 2021 roku czynności służbowe względem lokalu Face 2 Face. Lokal ten stał się przedmiotem działań kontrolnych, które doprowadziły do licznych kontrowersji i ostatecznie stały się tematem rozprawy sądowej.
Funkcjonariusze Służby Celno-Skarbowej w zeznaniach opisywali przebieg swojej kontroli. Jak mówili, kontrolę poprzedziła narada z policją, a zakończyło złożenie zeznań na komendzie. Jak przebiegała sama kontrola? Funkcjonariusze zwracali uwagę na brak rejestrowania sprzedaży wejściówek, usług szatni oraz napojów w barze. Podkreślali, że obserwowali sytuację w lokalu, udając zwykłych klientów, będąc w cywilnych ubraniach, aby zebrać dowody na nieprawidłowości. Warto zaznaczyć, że celem kontroli było podejrzenie nieewidencjonowania sprzedaży.
- Ujawniliśmy, że na punkcie, gdzie płaci się za wstęp, jest kasa fiskalna, na której nie rejestrowano transakcji sprzedaży i nie wydawano paragonu. Podobnie było w szatni, czy barze. Po wejściu do lokalu otrzymaliśmy do wypełnienia deklaracje o przystąpieniu do strajku przedsiębiorców. Wypełniliśmy je fałszywymi danymi. Następnie poinformowano nas, że możemy zdjąć maseczki. Zrobiliśmy to, by nie wzbudzać podejrzeń. Większość klientów nie miała maseczek, mimo że było to niezgodne z obowiązującymi wtedy zasadami. Przedstawiliśmy się dopiero, wychodząc z lokalu - relacjonuje pracownik Służby Celno-Skarbowej dokonujący w ten dzień kontroli.
Wówczas poproszono na zewnątrz właściciela dyskoteki i wystawiono łącznie pięć mandatów. Cztery po 500 zł dla pracowników lokalu oraz 2000 zł właścicielowi Marcinowi Kozie, za brak nadzoru nad pracownikami. Jak zeznali świadkowie, przed klubem była napięta atmosfera, a będące na miejscu media w "nieprzyjemny sposób" zadawały pytania pracownikom KAS. Świadek potwierdził przed sądem, że w pandemii przeprowadzili tylko jedną tego typu kontrolę.
- W czasie COVID mieliśmy tylko jedną taką akcję, gdzie zebrały się służby i podjęły działania. Kontrola miała być przeprowadzona w tym konkretnym dniu, 30 stycznia 2021 roku. Pracuję w służbie od 1992 roku i w takiej akcji - z porozumieniem innych służb - brałem udział pierwszy i ostatni raz - mówił.
Kontrola żywności z urzędu
Podczas wtorkowej rozprawy przesłuchiwane były trzy pracownice rybnickiego sanepidu. Jedna z nich jest z sekcji żywienia i żywności, która na kontrolę - bez wcześniejszego zawiadomienia - pojawiła się w Face2Face 23 stycznia. Jak zeznała, była to kontrola urzędowa, a powodem była "kontrola stanu sanitarno-faktycznego panującego w tym zakładzie". Miała to być kontrola żywności, do której jednak nie doszło. Przed lokalem pojawiło się dwóch pracowników sanepidu w asyście policji.
- Nie wpuszczono nas na teren zakładu. Pan Koza nie wyraził zgody na kontrolę. Argumentował to brakiem otrzymania zawiadomienia o kontroli. Zaoferował wpuszczenie nas do części obiektu. Naszym zadaniem jest kontrola wszystkich pomieszczeń, które mają związek z żywnością. To była moja jedyna wizyta w tym klubie - zeznawała pracownica.
Kolejni pracownicy sanepidu skupili się na ocenie przestrzegania zasad sanitarnych w lokalu. Na pierwszą kontrolę stosowania się do obostrzeń covidowych, pracownice sanepidu w asyście policji, o którą same prosiły, pojawiły się pod Face2Face 29 stycznia. Jak zeznały, była to kontrola po interwencji, jaka wpłynęła do rybnickiego sanepidu oraz po notatkach policji, z których wynikało, że lokal jest otwarty.
- Interwencja była wszczęta po mailu, najprawdopodobniej od osoby prywatnej, który otrzymała Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna, a który przekazany został do naszego sanepidu z powodu obszaru działania. Otrzymaliśmy informację z policji, że Służba Celno-Skarbowa tam była. Otrzymaliśmy informacje o nieprzestrzeganiu zasad i ograniczeń covidowych. 29 stycznia jednak pan Koza do lokalu nas nie wpuścił, argumentując, że nie dostał zawiadomienia o kontroli - relacjonuje przebieg zdarzeń pracownica sanepidu.
Jak dalej tłumaczyła, kiedy zachodzi podejrzenie zagrożenia życia lub zdrowia ludzkiego, przedsiębiorca nie musi być powiadamiany o kontroli. Właściciel stanowczo kwestionował zasadność kontroli.
- W przypadku zagrożenia życia lub zdrowia, nasz urząd może przeprowadzić interwencję bez zawiadamiania właściciela. Tak było też w tym przypadku - mówi świadek.
Przekazano mężczyźnie, że lokal Face2Face jest obecnie publiczny, na co właściciel stwierdził, że to nie jest lokal publiczny, bo akurat tego dnia odbywało się w nim spotkanie strajku przedsiębiorców. Inspektorzy sporządzili notatkę służbową i poinformowali o możliwych konsekwencjach prawnych za utrudnianie czynności kontrolnych.
Kolejnego dnia, 30 stycznia 2021 ponownie pod klubem pojawiły się pracownice sanepidu, które przyszły w asyście policji wręczyć właścicielowi decyzję o natychmiastowym zaprzestaniu prowadzenia działalności. Tyle tylko, że decyzja została napisana przez ich przełożonych bez uprzedniej kontroli.
- Fizycznie my tej decyzji nie pisałyśmy. Nie wiem, kto dokładnie ją pisał, ale uczestniczył w jej pisaniu dyrektor, prawnik, Wojewódzki Inspektor Sanitarny, a może nawet Główny Inspektor Sanitarny, którzy przyjechał z Warszawy - mówiła świadek.
Pracownice w asyście policji, co jest normalne podczas kontroli takich miejsc jak dyskoteki, czy kluby nocne, weszły do lokalu.
- Ludzie będący przed lokalem zaczęli wykrzykiwać różne obraźliwe epitety pod adresem policji oraz nas, utrudniano nam wejście do lokalu, barykadowano drzwi, kobieta na zewnątrz z megafonem zaczęła wykrzykiwać, że to bezprawne. W lokalu nie było właściciela. Podeszliśmy do baru, a wszystkie osoby będące tam w koszulkach z logo lokalu, widząc nas, wyszli na zaplecze. Poszliśmy za nimi. Nikt nie chciał się przyznać, że jest pracownikiem lokalu. Jedna kobieta potwierdziła w końcu, że jest pracownicą i to jej przekazaliśmy słownie decyzję, odczytując jej treść. Poinformowaliśmy ją, że pocztą dokument zostanie dostarczony właścicielowi - zeznawała pracownica sanepidu.
Na koniec do zeznań świadków odniósł się sam oskarżony Marcin Koza, który w swoich wyjaśnieniach przedstawił stanowisko, że kontrole przeprowadzane w jego lokalu miały na celu jedynie doprowadzenie do jego zamknięcia.
- Kontrole nie mają nic wspólnego z zakresem działania lokalu, które mi przedstawiono, miały jedynie na celu zamknięcia mojego lokalu - mówił.
Zwrócił uwagę, że działania różnych służb wydawały się niespójne i celowe
- Pierwsza kontrola była w zakresie żywności, tydzień później został zmieniony zakres kontroli. To pokazuje, że inspektor szukał możliwości, żeby wejść do lokalu. Policja kryminalna poinformowała straż pożarną, która przyszła do mnie na kontrolę, akurat w ten dzień, kiedy byłem w lokalu. Strażacy powiedzieli, że mają nakaz zamknięcia lokalu, ale nie mają takiej możliwości - mówił oskarżony.
Podsumowując, Marcin Koza wskazywał na nadużycia i brak transparentności ze strony organów kontrolujących, jednocześnie utrzymując, że ich działania miały charakter zorganizowany i zmierzały do zamknięcia jego działalności.
Sprawa ta dalszy ciąg będzie miała 10 lutego. To właśnie tego dnia przed Sądem staną kolejni świadkowie powołani przez prokuraturę.
Tagi: proces Face2Face, Marcin Koza, rozprawa przeciwko Marcinowi Kozie, Sąd Okręgowy w Rybniku, Sanepid, służby celno-skarbowe, kas
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Jejkowice mają Miss Śląska. Sara Stempka okrzyknięta najpiękniejszą mieszkanką województwa
29150Śmiertelny wypadek w Wilczej. Zginął rybniczanin
28134Plac Wolności z poczekalnią. Czy spełnia oczekiwania mieszkańców? Nie owijają w bawełnę (wideo, zdjęcia)
24599Mężczyzna został przygnieciony przez pojazd na skupie złomu
21753Na tych ulicach nie będzie prądu nawet przez 9 godzin. Zobaczcie harmonogram przerw
19423Endoproteza kolana - co warto wiedzieć?
+403 / -29Bohaterski kierowca autobusu doznał udaru. Rodzina walczy o jego powrót do zdrowia
+164 / -12"Malinką" z Rybnika do Wisły. Polregio połączył opolskie z Beskidem Śląskim
+151 / -7Ta sprawa znajdzie finał w sądzie? Związkowcy mówią o mobbingu w kopalni: „Dyrekcja zamiata sprawę pod dywan”
+102 / -15Mobbing na KWK Jankowice? Były zarzuty, było postępowanie wyjaśniające. Co ustalono?
+83 / -18„Dlaczego pan Nawrocki mieszkał za moje pieniądze w hotelu?” Spięcie na konferencji PiS-u
37Grzegorz Braun mówił w Rybniku o „froncie gaśnicowym”. „Miejsce ślązakowców - piątej kolumny - jest w więzieniach”
28Nowoczesne centrum przesiadkowe w Jejkowicach - otwarte
26Szkoły i przedszkola w Rybniku odczują demograficzną zapaść. W planach likwidacje
24Łukasz Kohut o Braunie i jego „ślązakowcach”: pana miejsce jest na Kremlu
24Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!
Wyślij alert
~Marek1979 2025-01-29
10:42:19
No teraz oczywiście nie będzie winnych. Posłuchajcie sobie wywiadu z Markiem Zuckerbergiem twórcą Facebooka. Otwarcie mówi że były potężne naciski w związku z Dawidem 19. Wszelkie informacje o powikłaniach i skutkach ubocznych miały nie dochodzić do opinii publicznej. W związku z tym była kontrola za kontrolą a samego Marka pomimo tego że jest zwolennikiem szczepień nazywano mordercą. Dawid 19 to było kłamstwo ale w wielu z was gamoni dalej w to wierzy i dałoby sobie wsadzić jeszcze kilka szczepionek.
~norton 2025-01-29
12:02:18
Zastanawia mnie czy już odnalazł się legendarny James Bond z policji, który brał udział w "pacyfikacji" klubu. Taki smieszny a tchórzliwy.
~Lomot3 2025-01-29
17:04:30
Wpis został usunięty z powodu złamania regulaminu zamieszczania opinii.
~Pjani33 2025-01-29
17:44:57
Wpis został usunięty z powodu złamania regulaminu zamieszczania opinii.
~Maksymilian Popeć 2025-01-29
19:08:30
Primo - PiS działał zupełnie chaotycznie, bezprawnie i debilnie. Przczynił się do śmierci dziesiątek tysięcy osób, defraudując przy tym ogromne pieniądze, rozkradając publiczne środki.
Właściciel lokalu działał w tych chaosie stworzonym przez PiS. Starał się przetrwać i nie zbankrutować. Nie zmienia to faktu, że takie zbiorowiska ludzi, to była idealna przestrzeń do transmisji międzyludzkiej wirusa. Ale taka sama była przecież na każdej kopalni, w kościele, w dużych firmach i instytucjach. Jeśli miałbym wskazać winnych to w pierszej kolejności nierząd zorganizowanej grupy przestępczej, później instytucje im podelgłe w tym głównie policja itp. a na końcu Marcin Koza.