zamknij

Wiadomości

Rybniczanka w kraju kobry i skorpiona. Do Polski przywiozła pokorę, szacunek i ogromną miłość do Indii

2021-04-25, Autor: 

Jakie macie skojarzenia z Indiami? Zapewne w Waszej wyobraźni pojawiły się od razu pewne obrazki. Miała je również Sandra Malgrab. Rybniczanka szybko jednak zweryfikowała swoje wyobrażenia na temat tego kraju, gdzie spotkanie kobry, czy skorpiona na uniwersyteckim kampusie Jawaharlal Nehru to codzienność. Jakie naprawdę są Indie? Jacy ludzie tam żyją i dlaczego nasza rozmówczyni płakała przez pierwsze dwa dni pobytu? Czytajcie obszerny wywiad!

Reklama

Redakcja: Skąd wzięła się Twoja pasja do Indii?

Sandra Malgrab: To bardzo długa historia. Jeżeli ktoś powiedziałby mi, że będę związana z Indiami, to nie uwierzyłabym. Pamiętam, jak chodziłam do Urszulanek, strasznie fascynowały mnie obce języki. Matką główną tego zakonu była kobieta z Tajwanu. Chciałam jako przewodnicząca szkoły przywitać ją w jej ojczystym języku. Zrobiłam to sama za pomocą translatorów. Zachłysnęłam się później trochę kulturą chińską, ale wydawała mi się zbyt „statyczna”. Natrafiłam na YouTubie na kilka piosenek z filmów bollywoodzkich. To pierwszy element, który mnie popchnął w kierunku Indii.

Jest też jedna ciekawa historia, być może trochę mistyczna. Kiedyś w Rybniku był organizowany event – Swap Party ze Stefanią Lazar. Zajmowałam się modą. Pamiętam, że podczas wymiany ciuchów znalazłam skórzaną torebkę. Nie była przeze mnie jednak używana. Chciałam ją pociąć na kieszeń do sukienki. W podszewce torebki znalazłam karteczkę z napisem „I cannot choose the best. The best chooses me”. Utożsamiam się z tym hasłem. Indie wybrały mnie. Na odwrocie karteczki było napisane też po angielsku: „Bóg cieszy się jeszcze bardziej, kiedy śpiewam”. Podpis wskazywał, że wypowiedział je Rabindranath Tagore. To był, pierwszy noblista indyjski. Pochodził z Bengalu. Tę imię pojawiło się chyba nie przez przypadek, o czym przekonałam się podczas studiów. Indii nie da się wybrać, muszą przypasować człowiekowi. Nie każdy może tam być, bo to bardzo intensywny kraj.

Rozumiem, że dalsza edukacja związana była z Indiami?

Tak. Wybrałam indologię na Uniwersytecie Warszawskim. Na licencjacie uczyłam się języka bengalskiego, hindi oraz sanskrytu, wszelkich aspektów kulturowych, kwestii politycznych, gospodarczych Indii. To był czynnik zapalny. Studia tylko spowodowały, że nabrałam chęci, by zobaczyć ten kraj, odczuć namacalnie. To była siła, której nie mogłam się oprzeć.

Pierwszy raz w Indiach byłam, kiedy leciałam do Bangladeszu. Odwiedziłam wtedy Kolkatę (znaną pod starą nazwą – Kalkuta). Język bengalski spaja indyjski stan Bengal Zachodni (którego stolicą jest właśnie Kolkata) i Bangladesz. Przed podziałem terytorium Indii w 1947 roku na Indie, Pakistan Zachodni i Wschodni (obecny Bangladesz) był to jeden region.

Drugi raz leciałam już stricte na studia magisterskie z zakresu studiów międzynarodowych i politologii. Myślałam, że polecę na jeden semestr, zobaczę, jak to będzie. Chciałam przekonać się, jak ma się do rzeczywistości cała wiedza, którą dotychczas zdobyłam w temacie Indii. Przybyłam, pierwsze kilka dni to tragedia. Płakałam, widząc lądujące samoloty. Dla mnie to był szok kulturowy. Wyobrażałam sobie, że w Indiach będzie przecież pięknie i kolorowo. Dzisiaj się z tego śmieję.

Co w takim razie zastałaś?

Wylądowałam na lotnisku. Szybko okazało się,że nie do końca sprawdziłam, co będzie z pogodą. Bo w Indiach może być naprawdę zimno, tym bardziej w Delhi. Wylądowałam w styczniu, wyszłam z lotniska w krótkim rękawie, w bucikach – rzymiankach, kapeluszem na głowie, okularach, a tu zimno i mgła. Wyglądałam komicznie. Na pewno ktoś tam rzucał pod nosem „aha, pewnie przyjechała turystka” (śmiech).

Przyjechało po mnie dwóch chłopaków z uniwersytetu. Jechaliśmy rikszą, z trzema walizami. To mnie bawi z perspektywy czasu, mogłam się bardziej przygotować na wyjazd. Dotarliśmy do uniwersytetu. Nam kojarzy się bardziej z czymś dobrze zorganizowanym, dobrą infrastrukturą. Tylko że Jawaharlal Nehru University, mimo bardzo wysokiego poziomu nauki, to totalna dżungla. Piękna swoją drogą, ale może to być szok dla kogoś, kto przyjeżdża pierwszy raz na studia na ten uniwersytet. Chodziły tam antylopy, lisy, dzikie pawie. Do dzisiaj pamiętam poranki i krzyk dzikich zwierząt. Pierwszy raz myślałam, że ktoś robi kobiecie krzywdę, a okazało się, że to te pawie. Teraz za tym tęsknie. Były też kobry, skorpiony, pająki, jaszczurki.

Ale jak? To wszystko chodziło lub pełzało na korytarzach uniwersytetu?

W hostelach. Czasami, jeśli jakaś kobra się wślizgnęła, to dzwoniło się do pana, który odławiał węże. Czasami chodziliśmy na bosaka na drodze na terenie kampusu. Idziesz sobie, a tu skorpion.

Zakładam, że pierwsza Twoja reakcja to krzyk?

A właśnie, że nie. Mam to szczęście, że lubię takie zwierzęta. Mój brat Przemysław hoduje pająki i jaszczurki, ja sama miałam kiedyś kameleona. Nie wzbudza to we mnie obrzydzenia. Akurat u mnie w hostelu żadna kobra się nie wślizgnęła, ale zdarzyło się to w innych budynkach.

Czytaj kolejne strony:

Oceń publikację: + 1 + 35 - 1 - 26

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (3):
  • ~Lateks 2021-04-25
    21:53:06

    28 3

    Moje gratulacje dla redakcji, w końcu coś przyjemnego i sensownego do poczytania.

  • ~Marco2 2021-04-26
    00:45:46

    6 11

    Dobrze , że nie spotkała się z COVID-19 .

  • ~Qwety 2021-04-26
    12:32:56

    8 11

    Na takie teksty, to jest miejsce na blogu podróżniczym. To jest tekst sponsorowany? Jak chcecie coś napisać o Indiach, to się spytajcie ekspertów, dyplomatów, a nie turystki. Co następne? Relacja, że Kowalski pojechał na Teneryfę?

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za powstaniem legalnego toru do driftu w Rybniku?




Oddanych głosów: 5270