Rozpoczął się proces Rafała Szombierskiego. „Przepraszam i proszę o wybaczenie”

Policjant: wypadek pamiętam jak przez mgłę

Jako następny przed sądem stawił się policjant, który był na miejscu wypadku. Przyznał, że nie pamięta dokładnie, co działo się w marcu 2020 na ul. Raciborskiej.

- Wysoki sądzie pamiętam, ale jak przez mgłę. Codziennie obsługuję zdarzenia drogowe, w zeszłym roku na ul. Raciborskiej były 4 zdarzenia. Nie chciałbym pomylić jakichś faktów – wyjaśnił.

Sąd przytoczył więc zeznanie policjanta z ubiegłego roku.

- Około 20.10 dyżurny KMP w Rybniku powiadomił o zdarzeniu drogowym. Na miejsce przybyliśmy z PSP i karetką pogotowia. Zastaliśmy pustego volkswegna. Zostaliśmy poinformowani, że jedna osoba pieszo oddaliła się z miejsca wypadku. Poszliśmy w kierunku kościoła, w wyniku penetracji ujawnialiśmy mężczyznę poruszającego się pieszo, ubranego w czarny dres i bluzę z kapturem. Była wyczuwalna od niego silna woń alkoholu z ust. Dokonano rozpytania mężczyzny, oświadczył, że nie kierował pojazdem, że wraca ze spaceru. Zmienił oświadczenie, że wraca od dziewczyny, ale nie był w stanie podać jej danych i adresu. Przewieziony do wypadku, jedna osoba go rozpoznała. Odmówił badania alkomatem. Został skierowany do szpitala, gdzie pobrano 4 ampułki. Osadzono w izbie zatrzymań – odczytał sędzia.

„Nie pozwoliłbym na coś takiego”

Na pytania sądu odpowiadał również kolega Rafała Szombierskiego. Przyznał, że zarówno on, jak i Szumina pili feralnego dnia alkohol.

- Rafał naprawiał w garażu, a my tynkowaliśmy. Wypiliśmy od 16.00 do 19.00 litr wódki. Trzy kieliszki wypili robotnicy – oznajmił.

Kiedy już spotkanie się kończyło, były żużlowiec chciał wrócić do domu taksówką.

- Powiedziałem mu: Rafał, nie ma w tym momencie pracy. Poczekaj, zadzwonię do żony, zawiezie cię. Odparł, że jego żona znów będzie na niego zła, że przyjeżdża pijany i ktoś go znowu odwozi. Powiedział, że pójdzie piechotą. Pożegnaliśmy się przy bramie – wspomina kolega Szuminy.

Dodał, że po oskarżonym nie było widać działania alkoholu.

- Nie zataczał się. Jakby tak było, to bym go nie puścił. Już tak wcześniej się zdarzało, że zostawiał u mnie samochód. Do dzisiaj nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Nie pozwoliłbym w życiu na coś takiego – zarzekał się świadek.

Zapewnił, że Szombierski jest dobrym człowiekiem.

- Mam dwóch kolegów, w tym Rafała, do których można nawet w nocy zadzwonić. Na każde zawołanie jest, można na nim polegać – dodał.