Rozpoczął się proces Rafała Szombierskiego. „Przepraszam i proszę o wybaczenie”

Kierowca „myszkował” samochodem

Dzisiaj sąd przesłuchał 5 świadków. Jako pierwszy odpowiadał kierowca, którego Rafał Szombierski wyprzedził na Raciborskiej, tuż przed wypadkiem. Widział całe zdarzenia.

- Od razu się zatrzymałem. To był dla mnie szok. Podszedłem do rozbitej mazdy, było tam już mnóstwo ludzi. Zadzwoniłem na 112, zgłosiłem wypadek – wspominał mężczyzna.

Świadek nie widział nigdzie w okolicy oskarżonego. Przyznaje, że kierowca, który doprowadził do wypadku, poruszał się ze znaczną prędkością, ale miał szansę wrócić na prawy pas ruchu.

- To nie było tak, że jechał zygzakiem. Wyglądało to jakby stracił panowanie na drodze. To było takie „myszkowanie”, nie wiem jak to nazwać – odpowiedział sędziemu.

Ten zainteresował się niecodziennym określeniem.

- Co to jest „myszkowanie”? - dopytywał się.

Świadek wyglądał na zdenerwowanego.

- Dobrze. Może być, jeżeli powiem, że auto nie jechało w linii prostej?

 

Szumina szedł w kierunku kościoła

Drugi świadek w chwili wypadku przebywał w garażu. Usłyszał huk i od razu podbiegł do przewróconego na dach samochodu.

- Była w nim nieprzytomna kobieta. Nie podejmowałem się jej wyciągania, bo obawiałem się, że mogę uszkodzić jej kręgosłup. W oddali był drugi samochód. Powiedziałem ludziom, by się nim zajęli, ale usłyszałem, że nikogo tam nie ma. Odparłem, by poszli pod kościół, bo widziałem, że ktoś tam siadał. Postać w ciemnych ubraniach – wspominał.

Na rozprawie dowiedzieliśmy się, że świadek widział, jak ktoś wysiada z volkswagena. Ruch kierowcy był niezdecydowany, szedł, stawał, obracał się.

- Przyjechała policja, powiedziałem, gdzie ta osoba mogła się udać. Została przyprowadzona, wyglądająca tak jak oskarżony, ale wtedy z innymi włosami.