zamknij

Wiadomości

"Potrzeby nadal są palące". Anioł z Rybnika od 6 tygodni pomaga powodzianom (zdjęcia)

2024-11-09, Autor:  Ludmiła Kamer

Powódź, która nawiedziła nasz region we wrześniu tego roku, dała mu impuls do działania. Anioł jest wolontariuszem, który od prawie dwóch miesięcy cały czas pomaga powodzianom, głównie z terenów jego ukochanych Gór Opawskich. Kim jest wspomniany Anioł?

Reklama

Wojciech Anioł, bo o nim mowa, to rybniczanin, na co dzień pracujący jako przedstawiciel handlowy, który w wolnym czasie kochał wędrówki po Górach Opawskich. Kiedy we wrześniu pojawiła się wielka woda, Wojtek ruszył do działania, angażując w pomoc wiele ludzi. Jak sam mówi, to był impuls. Wśród pierwszych osób, które skłoniły Wojtka do podjęcia działań, byli zaprzyjaźnieni właściciele ośrodków turystycznych w Pokrzywnej i Kotlinie Kłodzkiej. Choć nie zwrócili się bezpośrednio o pomoc, Anioł wiedział, że ich sytuacja była trudna. Ta relacja ukazała, jak silne więzi mogą być motorem do działania w kryzysie.

- Rano wstałem, zapakowałem wszystko, co miałem do samochodu, co mogłem wziąć na tę pierwszą pomoc i cisnąłem do Pokrzywnej z myślą o tym, że prawdopodobnie będą potrzebowali rąk do pracy, chociażby przy układaniu worków z piaskiem — wspomina Wojciech Anioł.

Pierwsza wyprawa na tereny popowodziowe i duża mobilizacja

W czasie, gdy Wojtek próbował przedostać się do przyjaciół przez zalane drogi, spotkał kobietę, która zaprosiła go na kawę i zupę, a jej mąż – strażak – pomógł mu w kontakcie ze służbami. Ich gościnność i życzliwość pozostawiły Wojtka z poczuciem, że w trudnych chwilach można liczyć na wsparcie nawet od obcych ludzi. Pierwsza podróż, mimo że zakończyła się powrotem do domu, bo dojazd do przyjaciół okazał się już niemożliwy, pozostawiła w nim poczucie konieczności działania.

Wojtek, mimo braku formalnych struktur, zorganizował środki finansowe na takie rzeczy jak woda, jedzenie oraz podstawowe artykuły dla poszkodowanych. Kolejnego dnia wrócił na tereny powodziowe. Przemieszczał się między miejscowościami, jak Pokrzywna i Głuchołazy, dostarczając wsparcie oraz potrzebne materiały. Spotykał się z problemami logistycznymi, ale dzięki kontaktom lokalnym i wsparciu finansowemu od znajomych udało mu się zebrać fundusze i zrealizować kolejne dostawy.

- Pomyślałem, nie będziemy się bawić w żadne "zrzutki", bo nie ma czasu na to. Rozesłałem do swoich znajomych informacje "Jak chcecie pomóc, to znacie mój numer telefonu. Ja nie proszę o kod Blik, tylko przelew na telefon". W taki sposób uzbierałem szybko około 3 tys. złotych, za które zakupiłem wodę mineralną. Była to ogromna ilość towaru, więc musiałem też zorganizować transport. Wszystko się udało — opowiada Anioł.

Lokalne wsparcie i organizacja pomocy

Współpraca ze strażakami i koordynatorami lokalnymi, takimi jak Janusz – sołtys Pokrzywnej, była kluczowa dla działań Anioła, jak zwracają się do niego tam, na terenach popowodziowych. Dzięki nim lepiej rozumiał lokalne potrzeby i skuteczniej kierował pomoc tam, gdzie była najbardziej potrzebna. Janusz, między innymi, nauczył go, że pomoc powinna być dobrze zaplanowana, by unikać niepotrzebnych dostaw i odpowiadać na realne problemy mieszkańców.

- Ludzie nie myślą, działają na ślepo. Ja też tak rozpocząłem. My chcemy im dać coś, żeby mieli do zjedzenia, na szybko. Kupujemy suchy prowiant — makarony, ryże, zupki, a nie pomyślimy o tym, że nie mają jak tego zrobić, bo przecież nie mają wody, gazu. To była taka mega nauka. To oni mnie edukowali w tej pomocy, niesienia pomocy celowanej w to dane miejsce — zauważa Wojciech Anioł.

Pewnego razu rybniczanin został zaskoczony, kiedy duży transport wody sołtys chciał do siebie. Szybko okazało się, że to było działanie strategiczne, którego również nauczył się Anioł.

- W pierwszym momencie pomyślałem, że to podejście egoistyczne, brać wszystko dla siebie. Szybko Janusz mi uświadomił, że mając dary w jednym miejscu, blokuje migrację ludzi, która w tamtym momencie była bezpieczniejsza. Ludzie nie musieli przemieszczać się po terenach zalanych do innych miejsc, by otrzymać potrzebną im wodę — opowiada rybniczanin.

Zachować godność i namiastkę normalności

Wielu z powodzian, których Anioł spotykał na swojej drodze, wykazywało się ogromną determinacją, aby mimo strat i trudności zachować godność i normalność.

- Pamiętam, jak spotkałem kobietę, która nalewa z baniaka wodę do spłuczki toaletowej. Zdziwiłem się, że z mężem tak robią. Odpowiedziała mi, że nalewa wodę do spłuczki, by zachować namiastkę codzienności w czasie, gdy brakowało wody bieżącej — wspomina wzruszony.

Tam na miejscu, odwiedzając małe miejscowości, o których media nie mówią, poznał również ludzi z odległych zakątków Polski, którzy przyjeżdżali, aby bezinteresownie pomagać. Wspomina Kaszubów, którzy zorganizowani, podzieleni na mniejsze grupy, przybywali etapami, aby systematycznie wspierać poszkodowanych, robiąc prace porządkowe i naprawcze. Była to lekcja organizacji i pracy zespołowej, której nie zapomni.

Nie zapomnijmy o nich. Dalsza pomoc pilnie potrzebna

Rybnicki Anioł w małych miejscowościach dotkniętych wrześniową powodzią czuje się już jak "swój". Kiedy mijają kolejne tygodnie, a większość z nas już nie pamięta obrazków, jakie oglądaliśmy w mediach, kiedy woda zabierała dobytek ludziom, jego pomoc się nie kończy. Wojtek miał szczęście spotkać na swojej drodze darczyńców, którzy wspierali i wspierają go finansowo, często nie oczekując nawet uznania. Dzięki nim może zbierać fundusze na najpilniejsze potrzeby i dostarczać wsparcie do miejsc mniej widocznych w mediach. Mimo że starał się działać anonimowo, sołtys Janusz pomógł mu stworzyć system, który pozwalał Wojtkowi przesyłać zdjęcia i podziękowania do darczyńców, pokazując, że ich pomoc dociera do potrzebujących. Ważną osobą na tej drodze pomocy okazała się także Irena, koordynatorka działań z Żelazna. Spotkanie z Ireną uświadomiło mu, jak wielkie potrzeby pozostają po powodzi.

- Irena uświadomiła mi, że nie chodzi o luksus, lecz o przetrwanie zimy, zapewnienie ciepła i minimum komfortu dla poszkodowanych. Oni nadal potrzebują naszej pomocy. Tam nadal jest wiele do zrobienia. Potrzebują nie tylko nowej szafy, łóżka, umywalki, czy toalety, ale też rąk do pracy. My nie zapomnieliśmy o tym, że była powódź. Nadal pomagamy — mówi Wojtek z Rybnika.

Spotkania te pokazały rybniczaninowi, że nawet w najtrudniejszych chwilach można znaleźć inspirację i dobroć u innych ludzi, co dawało i nadal daje siłę do dalszego czynienia dobra.

Wojtek nawiązał liczne kontakty wśród poszkodowanych i lokalnych liderów. Zyskał zaufanie przez systematyczne wsparcie, a nawet umożliwił innym darczyńcom śledzenie efektów ich pomocy poprzez dokumentowanie swoich działań.

- Choć od powodzi minęło już sześć tygodni, potrzeby lokalnych społeczności pozostają ogromne, zwłaszcza w kontekście nadchodzącej zimy. Poszkodowani potrzebują podstawowych mebli i urządzeń grzewczych. Choć emocje wokół powodzi opadły, potrzeby nadal są palące, zwłaszcza przed zimą. Potrzeba dalszej pomocy – apeluje Wojtek Anioł o dalsze zainteresowanie losem powodzian.

Każdy z nas może pomóc!

Jeżeli ktoś z was chciałby wspomóc poszkodowanych w powodzi, nie tylko finansowo, ale i rzeczowo Wojtek Anioł udostępnia swój adres mailowy - [email protected]. Chętnie udzieli każdej informacji, bo jak na Anioła przystało, los poszkodowanych nie jest mu obojętny.

Oceń publikację: + 1 + 41 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~master4k 2024-11-10
    11:37:31

    12 1

    Niskie ukłony za Pańską pomoc. Tacy ludzie jak Pan zmieniają świat na lepszy.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za aquaparkiem w Rybniku?





Oddanych głosów: 1173