Około 150 zgłoszeń z gminy Lyski po nawałnicy. Są tam strażacy z całego województwa (rozmowa, zdjęcia)

Za strażakami intensywne popołudnie, wieczór. Taka też zapowiada się noc i czwartek. Kiedy otrzymaliście pierwsze zgłoszenia o szkodach wywołanych przez nawałnicę?

Wojciech Kasprzec: Przed godziną osiemnastą otrzymaliśmy pierwsze zgłoszenia po anomaliach pogodowych. Głównie wystąpiły one w gminie Lyski, w miejscowości Pstrążna, Dzimierz, ale pozostałe miejscowości też ucierpiały. Mamy pojedyncze zgłoszenia z Gaszowic, natomiast Lyski najbardziej zostały poszkodowane.

Widząc zdjęcia, to tam mówimy o wyrwanych dachach, drzewach, tak? To faktycznie zostaliście na miejscu?

Tak, dokładnie. Na tę chwilę mamy już około 150 zdarzeń, 150 zgłoszeń. Głównie chodziło o powalone duże drzewa, nieprzejezdne ulice, ale też niestety uszkodzone budynki. Naliczyliśmy 25 uszkodzonych dachów w budynkach jednorodzinnych i gospodarczych, z czego 15 w znacznej części. Cały czas trwa rozpoznanie, inwentaryzacja tych obiektów. No i cały czas działamy.

Ilu strażaków działa na miejscu?

Jeszcze nie mamy policzonej dokładnej liczby. W Lyskach mamy ponad 20 zastępów ochotniczych jednostek. Teraz zapewne jest ich więcej. Do tego trzeba dodać państwowe jednostki. Poza tym ściągane są siły i środki z całego województwa.

Prace będą trwały jeszcze do jutra. Drogi są jeszcze nieprzejezdne no i trzeba zabezpieczyć uszkodzone budynki plandekami.

Cała siła żywiołu skupiła się na tym rejonie powiatu.

Rozumiem, że na miejscu są też władze gminy Lyski?

Tak, na miejscu jest wójt i jego zastępca. Pomagają w logistyce, czyli w organizacji plandek i sprzętu potrzebnego do zabezpieczenia tych obiektów.

---

Trwa liczenie strat. W piątek powinniśmy mieć już więcej informacji odnośnie szkód. Całe szczęście, że nikt poważnie nie ucierpiał podczas nawałnicy. Burza uszkodziła dach kościoła w Pstrążnej i przedszkole w tej samej miejscowości.