Mirosław Małek: nawet w najlepszej rodzinie czasem coś trzeszczy (wywiad)

Mirosław Małek w kwietniowych wyborach samorządowych uzyskał 760 głosów i został radnym. To lepszy wynik niż w przypadku Krzysztofa Szafrańca (570), który został przewodniczącym Rady Miasta Rybnika, Jacka Mularczyka (WdR), który uzyskał 558 głosów, Marka Florczyka (WdR) – 697, czy Joanny Brzózki (PiS) – 426. Zestawiliśmy przedstawiciela Lepszego Rybnika jako debiutanta z osobami, które już mają doświadczenie w samorządzie. Przechodzimy do rozmowy z radnym Mirosławem Małkiem.

Bartłomiej Furmanowicz: Zadebiutowałeś jako radny. Zapewne masz już pierwsze wrażenia po dwóch pierwszych sesjach Rady Miasta Rybnika. Podziel się z nimi. Coś Cię zaskoczyło, rozśmieszyło, zmartwiło, dało do zastanowienia?

Mirosław Małek: Pierwszorazowe zdobycie mandatu radnego to wielkie przeżycie dla mnie, dla rodziny i powód do zadowolenia dla członków i naszych sympatyków „Lepszego Rybnika”. Miesiące przygotowań, tygodnie wizyt „door to door” i wreszcie wybory i liczenie głosów tworzą pełny obraz zaangażowania. Pierwsze dwie sesje specjalnie mnie niczym nie zaskoczyły. Bardzo profesjonalnie podchodzą do naszej pracy panie z Biura Obsługi Rady. Bardzo nam pomagają. Siedzę chyba na najlepszym miejscu, bo vis a vis stołu przewodniczących Rady i stołu prezydialnego. Po prawej mam kolegów i koleżanki z KO i WdR, a po lewej stronie z PiS-u i BSR. Wraz z Damianem Twardawą i Krzysztofem Kazkiem tworzymy Klub Bezpartyjnych Radnych Rybnika i w tym nasza siła.

Spodziewałeś się, że tak długo będziecie wybierać przewodniczącego rady? Jak możesz ocenić przebieg tych wyborów?

Oczywiście, że nie. To głosowanie nas zaskoczyło. Wydawało się, że wszystko jest od dawna ustalone. Dziś już wiemy, że nawet w najlepszej rodzinie czasem coś trzeszczy, tutaj także na linii rybnicka Koalicja Obywatelska Stowarzyszenie Wspólnie dla Rybnika z Piotrem Kuczerą. Jako że głosowanie było tajne mogę się tylko domyślać, kto tutaj był języczkiem u wagi. Ale to zachowam dla siebie.

Znamy przewodniczącego, wiceprzewodniczących rady. Po raz pierwszy od bardzo dawna koalicja podzieliła się stanowiskiem. Przewodniczącym komisji jest Andrzej Sączek i Krzysztof Kazek. To były wasze wewnętrzne ustalenia? A może to się działo poza Waszą ingerencją?

Dobrze wreszcie się stało, że w tak priorytetowych komisjach nadzorujących pracę całej Rady, ale przede wszystkim obozu rządzącego szefem został Andrzej Sączek (Komisja Rewizyjna) i nasz klubowy kolega Krzysztof Kazek (Komisja Skarg, wniosków i petycji). A czy były jakieś rozmowy kuluarowe? Zapewne były, ale to już przeszłość. Żałujemy tylko jednego, że w zamierzchłych czasach ówczesna Rada Miasta Rybnika w statucie określiła maksymalną ilość wiceprzewodniczących Rady na 3, a dziś mamy łącznie z naszym 4 kluby radnych i wzorem Sejmu i Senatu (wicemarszałkowie) każdy klub powinien mieć swojego reprezentanta w prezydium Rady. To melodia przyszłości. Na pewno w tej kadencji zawnioskujemy o zmianę statutu w tej kwestii.

To podkreślił podczas przemówienia Piotr Kuczera – wybory pokazały, że mieszkańcy Rybnika chcą zmian. Na Lepszy Rybnik, BRS i PiS głosowało więcej rybniczanek i rybniczan niż na KO i WDR, które mają większość poprzez liczenie głosów metodą D'hondta. Lepszego Rybnika jako nazwy oficjalnie już nie ma w radzie. Jest klub radnych – Bezpartyjni Radni Rybnika. Jakie zamiany zaproponujecie? Jakie projekty chcecie przedstawić w najbliższym czasie i czy spodziewacie się pozytywnego odbioru?

Co prawda na sesjach nazwy „Lepszy Rybnik” raczej nie usłyszymy, ale by wzmocnić nasz bezpartyjny głos musieliśmy utworzyć koło radnych, które składałoby się z minimum 3 osób. Naturalnym kandydatem oprócz nas dwóch (przyp. Damian Twardawa i ja) był Krzysztof Kazek z BSR. Właściwie był na nas skazany, ponieważ to stowarzyszenie również ma tylko 2 radnych. Ale oprócz arytmetyki liczy się również swoista interakcja międzyludzka. A ta między nami działa bez zarzutu. W większości kwestii się zgadzamy. Jest „chemia”. Na tę chwilę ciężko mówić o pozytywnym odbiorze naszych projektów ze strony KO-WdR-PiS skoro tylko wnioski związane z obsadzeniem nas jako przewodniczących w komisjach: Oświaty, kultury i sportu oraz Zdrowia i pomocy społecznej przepadły z kretesem. W tej Radzie nie ma znaczenia, że jesteś w danej dziedzinie specjalistą, np. sportowcem/trenerem, czy też masz wykształcenie medyczne i mógłbyś być najlepszych przewodniczącym takiej komisji. Tu liczy się partia i odpowiednia ilość członków w komisjach, by nie daj Bóg ktoś czegoś nie przegłosował wbrew ustaleniom, oczywiście w interesie mieszkańców Rybnika.

Czy otrzymujesz już sygnały z PO i WdR, czy siądą z Wami do rozmów o tych pomysłach? Patrzysz z optymizmem na współpracę z tymi radnymi?

Cała nasza trójka to osoby pełne wiary i optymizmu. Chłonni wiedzy, nieskażeni układami. Jesteśmy gotowi na współpracę. Ja i Damian zasiadamy w 4 komisjach, a Krzysiek w 3. Mamy kontrolę nad każdym obszarem prac Rady. Jeśli będą ciekawe, pomocne dla naszych mieszkańców pomysły nie zawahamy się głosować na „TAK”. Nieprzemyślane i drogie koncepcje nie będą miały naszej akceptacji. Liczy się dobro wspólne wszystkich mieszkańców, by za 5 lat mogli powiedzieć „tak, widzimy lepszy Rybnik”.

Koalicja ma większość jednego radnego. Czy opozycja dostaje jakieś sygnały o osobie z koalicji, która byłaby skłonna przejść do Was?

Wybór przewodniczącego pokazał, że nie ma pełnej zgody po drugiej stronie. Są tarcia w samej Koalicji, WdR także nie chce być tylko przybudówką KO. Ambicje są większe. Nikt do nas nie przejdzie. To raczej pewne. Choć nigdy nie mów nigdy. Jak mawiał klasyk pewne są podatki i śmierć.

Możesz zdradzić, jak rozmawiało Ci się w kuluarach z innymi radnymi? Kto zrobił na Tobie największe wrażenie?

Na mnie nikt nie zrobił wrażenia „wow”. Wielu radnych już znałem wcześniej. Na sesjach ogólnych ciężko się poznać bliżej, za to na komisjach można zaobserwować pracę, zachowanie koleżanek i kolegów z Rady. Przed nami 5 lat. Po tym czasie będziemy się znali jak stare konie.

Dziękuję za rozmowę.