Łucznicy z całej Polski przyjechali do Rybnika

Organizatorem wydarzenia był Górnośląski Hajmat – stowarzyszenie, które działa w Rybniku od niedawna, bo dopiero roku. - Na zawody łucznicze zgłosiło się 104 strzelających. Są to goście z Warmii i Mazur, Pomorza, Krakowa, Poznania czy Łodzi. Zasady są proste, idziemy ścieżką łuczniczą złożoną z figur zwierząt. Dzik jest wielkości dzika, lis – lisa. Nikomu nie dzieje się krzywda, a wszyscy są zadowoleni – mówi nam Grzegorz Reclik, prezes stowarzyszenia Górnośląski Hajmat.

Jak dodaje nasz rozmówca, łucznictwo to najlepsza forma spędzania czasu dla tych, którzy nie lubią biegać, ale chcą trochę się poruszać. - Spacerek z łukiem trwa 4-6 godzin. Przy okazji następuje integracja między uczestnikami – podkreśla. Na wczorajszych zawodach mogliśmy zobaczyć tradycyjne łuki, olimpijskie i myśliwskie. Ich właściciele byli klasyfikowani w osobnych kategoriach z podziałem na konkretny sprzęt.

Choć rybnickie stowarzyszenie działa dopiero od roku, nie narzeka na brak zainteresowania. - Górnośląski Hajmat liczy sobie około 25 osób. O wstąpienie do stowarzyszenia pytają się nowi chętni. Każdy, kto chce może podjechać do nas i zobaczyć, na czym polega łucznictwo – wyjaśnia Grzegorz Reclik.

Czy strzelanie z łuku to drogie zajęcie? Okazuje się, że najprostszy sprzęt kosztuje już około 350 złotych. Jeżeli się „wkręcimy” w ten sport, zawsze możemy poszukać czegoś lepszego. - To jest tak jak z samochodami – kupujemy malucha, a możemy skończyć na mercedesie. Nie trzeba od razu kupować łuku za 6 tys. złotych – mówi prezes stowarzyszenia.

Łucznictwo to w Rybniku mało znany sport, ale jak podkreśla nasz rozmówca – stale się rozwija. - Zaraz przegonimy naszych żużlowców – śmieje się Grzegorz Reclik.

Jak było na wczorajszych zawodach łuczniczych? Zobaczcie zdjęcia.