zamknij

Wiadomości

Człowiek z pasją - Grzegorz Wróbel: wolontariat to "fun" i poczucie satysfakcji

2017-09-02, Autor: 

Dla niektórych to strata czasu i sił nie przynoszących żadnych pieniędzy. Dla innych to przygoda, możliwość spotkania wielu ludzi, czy po prostu „fun”. Każdy może zostać wolontariuszem, jeżeli już jednak ktoś obrał taką drogę, to zapewne zna lub słyszał o Grzegorzu Wróblu. Ten młody rybniczanin odpowiadał już za współorganizację Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej Mężczyzn 2014 czy Intel Extreme Masters w Katowicach! 

Reklama

Od piłkarza do wolontariusza

Nic nie zapowiadało, że Grzegorz Wróbel zwiąże swoje życie z wolontariatem związanym z organizacją imprez sportowych. Jako dziecko nie garnął się bowiem do aktywności fizycznej. – Nie ciągnęło mnie wtedy do sportu, wręcz jak tata oglądał wiadomości sportowe to uciekałem z pokoju – śmieje się nasz rozmówca. - W pewnym momencie zauważyłem, że nie będę miał zbyt wielu kolegów jak nie będę chodził grać w piłkę. Przemogłem się i jak pewnie u większości chłopaków, utarło mi się, że chcę grać w „nogę” zawodowo – dodaje.

Swoje pierwsze kroki jako piłkarz związał z Górnikiem Boguszowice. Stamtąd trafił do klasy sportowej Liceum Profilowanego nr V na Nowinach. Życie jednak szybko zweryfikowało jego plany. – Ze względu na stan zdrowia, a konkretnie wadę wzroku i braki szkoleniowe miałbym problemy się wybić. Pół roku później zmieniłem szkołę na Liceum Ogólnokształcące w Chwałowicach – wyjaśnia.

Tam też z końcem roku natrafił na plakat inicjatywy – Szkoły Liderów – którą zainicjowali Wojciech Kiljańczyk i Dariusz Laska – obecny i były rybnicki radny. Wtedy też Grzegorz Wróbel dowiedział się o pojęciu wolontariatu, zajęciu, które realizował już w czasach gimnazjalnych.

Od wolontariusza do koordynatora

Bohaterem naszego artykułu szybko zainteresował się rybnicki CRIS, który przesłał mu propozycję wolontariatu w Centrum Promocji Sportu Active. – Stowarzyszenie prowadziła wtedy pani Jagoda Górecka. Trafiłem na pierwszą imprezę sportową, jaką był Tour de Rybnik w 2010 roku. Moja praca polegała na zagadnieniach technicznych – rozkładanie ławek, stolików, przenoszenie termosów z kawą. Kolokwialnie mówiąc: była to praca „przynieść, zanieść, pozamiatać” – śmieje się Grzegorz Wróbel.

W międzyczasie poznawał zasady funkcjonowania stowarzyszenia i jakie są jego perspektywy. Dość szybko zapadła decyzja, że w wieku 18 lat nasz rozmówca przejmie stowarzyszenie. Stało się to w 2011 roku. – Zobaczyłem w tym pomyśle przedłużenie swoich marzeń o sporcie. Nie była to piłka nożna, ale inny sposób na działanie w tej dziedzinie. – mówi.

Grupa wyjazdowa podczas Enea IRONMAN 70.3 Gdynia powered by Herbalife/autor: Jakub Waletko

Zanim do tego doszło, Grzegorz Wróbel musiał wypełnić jeszcze jedno zadanie – pozyskać wśród swoich znajomych osoby, które chciałyby uczestniczyć w wolontariacie. - Wtedy była jeszcze popularna Nasza Klasa, a grupowa wysyłka wiadomości nie była możliwa. Pamiętam, że dość złożoną i obszerną informację wysłałem do 500 znajomych. Do każdego osobno, z nich wyklarowała się pierwsza 20, którą zaczęliśmy rozkręcać stowarzyszenie – wspomina.

Od TS Volley do mistrzostw świata w siatkówce

Centrum Promocji Sportu Active wraz z Grzegorzem Wróblem zaczęło być widoczne w naszym mieście. – Najpierw pomagaliśmy TS Volley. Podawaliśmy piłki, obsługiwaliśmy tablicę wyników. Początkowo pojawiało się na wydarzeniach sportowych 4-5 osób. Potem nadszedł kolejny Tour de Rybnik i bieg uliczny w Żorach. W międzyczasie pracowaliśmy, by pozyskać instytucje, z którymi można było współpracować. Tak tez się stało, w 2012 nawiązaliśmy współpracę z MOSIR-em. Zaczęliśmy więc pojawiać się na Maratonach Półksiężycowych czy Biegu Wiosny. Po raz pierwszy wyjechaliśmy też poza nasze miasto do Chorzowa na Silesia Maraton – opowiada Grzegorz Wróbel.

W świecie wolontariuszy i działaczy sportowych o rybniczanach zaczęło być na tyle głośno, że 2013 rok był dla nich najintensywniejszy. - Mieliśmy blisko 20 akcji w ciągu całego roku. Co weekend lub co dwa tygodnie coś się działo, nie było mnie często w domu, a ręce miałem pełne roboty. Byliśmy choćby na Tour de Pologne jako jedna z najliczniejszych wyjazdowych grup. Dostąpiliśmy zaszczytu, by zrobić sobie zdjęcie z panem Czesławem Langiem.

W tym czasie Grzegorz Wróbel poznał Monikę Abrahamczyk, działaczkę o której pisaliśmy wcześniej. – Emanowała pozytywną energią i zarażała nią innych. Głównie dzięki jej zaangażowaniu rozwinęliśmy skrzydła – dodaje rozmówca.

Rok 2013 to też czas, gdy wolontariusze z Rybnika zaangażowali się w pierwszą edycję IEM w Katowicach. – Nie byłem do tego pomysłu do końca przekonany. Uważałem, że nie powinniśmy zbaczać ze ścieżki sportu. Przeczytałem jednak, że będziemy mieli do czynienia ze sportem, ale elektroniczny. Do Katowic wyjechało 20 osób i pomagaliśmy 3 dni przy organizacji imprezy. To było ciekawe doświadczenie, tym bardziej, że wiele osób chciało pomóc. Do 2015 roku już stale uczestniczyliśmy w IEM, a liczba wolontariuszy się zwiększała – mówi nasz rozmówca.

Wolontariusze podczas EHF Euro Poland 2016/źródło: www.slaskie-wolontariat.org.pl

Następny rok zapisał na stałe w pamięci kibiców siatkówki. Wtedy odbywały się mistrzostwa świata w Polsce i to nasza reprezentacja sięgnęła po złoto. Dla Grzegorza Wróbla i jego wolontariuszy była to też największa impreza sportowa, w której brali udział. - Emocje są nie do opisania, tym bardziej, że w Katowicach było najwięcej osób, tam również odbywał się finał. Widzieliśmy grę Polaków, ale na wyróżnienie zasługuje drużyna i kibice z Finlandii. Oni mają inną mentalność i są życzliwość – jeśli grali Finowie to ich kibice byli w stanie zapewnić świetny doping. Inni mogli tylko pozazdrościć. Sam finał Polska-Brazylia pamiętam jak w slow motion – zwłaszcza, gdy piłka uderzała w parkiet – wspomina Grzegorz Wróbel.

Wspomnijmy jeszcze o jednej ważnej imprezie sportowej w Polsce - mistrzostwach Europy w piłce ręcznej 2016. – To była pierwsza impreza, gdzie faktycznie współpracowałem z związkiem piłki ręcznej i byłem koordynatorem. Miałem do dyspozycji grupę około 150 wolontariuszy, miałem więc do czynienia z całkiem innym poziomem organizacyjnym. Przygotowywaliśmy się już w lipcu, a do listopada prowadziliśmy rekrutację wolontariuszy. Potem organizowaliśmy spotkania rekrutacyjne i weryfikowaliśmy osoby i ich formularze zgłoszeniowe – wyjaśnia nasz rozmówca.

Wiedział, że tego typu impreza sportowa to już nie zabawa, a wydarzenie, które obserwuje wiele krajów europejskich. Taka ciekawostka, byłem najmłodszą osobą z całego zespołu organizacyjnego – miałem wtedy 23 lata.

Epizod w Rybnickim Sztabie Ratownictwa

Przez pewien czas Grzegorz Wróbel działał też w Rybnickim Sztabie Ratownictwa. - Trafiłem tam w chwili, gdy zacząłem uczyć się w Chwałowicach. Zobaczyłem ogłoszenie na stronie szkoły, zaciekawiłem się i zaangażowałem. Praca w RSR wymaga odpowiedzialności, ponieważ ma się styczność z ludzkim życiem. Jakiegoś poważnego zagrożenia zdrowia nie miałem. Była jedna sytuacja na olimpiadzie specjalnej w Skarżysku Kamiennym, gdzie jeden z zawodników borykał się z urazem. Asystowałem koledze, pomimo, że do moich zadań należało tylko wypełnienie karty i zmierzenie ciśnienia. To była pierwsza sytuacja, gdy zostałem wystawiony na próbę. Był stres, człowiek ma wtedy świadomość, że to nie są przelewki. Nie można było sobie pozwolić na błędy – opowiada bohater artykułu.

Co daje wolontariat?

Takie pytanie jak powyżej zadaliśmy Grzegorzowi Wróblowi. Jak mówi – przede wszystkim liczy się „fun”, zwłaszcza gdy wydarzenie w którym biorą udział jest emitowane w telewizji. – Mamy ponadto poczucie satysfakcji, że wnosimy cegiełkę, że uczestnicy imprez mogą odnosić lepsze wyniki. Pomagamy w spełnianiu ich marzeń. Często zawodnicy sami do nas podchodzą i przybijają z nami tzw. „grabę”. Mówią: dzięki śliczne. To dla nas największa satysfakcja, mimo że mają sporo rzeczy na głowie – wylicza.

Co dalej z misją wolontariusza? Nasz rozmówca nie ukrywa, że powoli skupia się na życiu prywatnym i nie może poświęcać już tyle czasu co wcześniej. – Jednakże jak będą większe imprezy w Polsce, to ja i moi koledzy będziemy się chętnie angażować – mówi na koniec.

Oceń publikację: + 1 + 20 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za powstaniem legalnego toru do driftu w Rybniku?




Oddanych głosów: 5285