Inwestycje i nieruchomości

Prezes Silesian Coal: Wciąż chcemy budować kopalnię Orzesze. To się wszystkim opłaci

2021-06-21, Autor: Tomasz Raudner

Silesian Coal International Group of Companies SA, spółka zależna firmy HMS Bergbau, za którą stoi kapitał amerykański, niemiecki i szwajcarski, wciąż zamierza budować kopalnię Orzesze na złożu Żory – Suszec 1. - To dobry biznes dla Polski i dla nas też. Państwo polskie nie ponosi tu żadnego ryzyka ani żadnych kosztów. Niezrozumiałe jest dla nas, że inwestycję chce się zablokować – mówi dr Krzysztof Wilgus, prezes zarządu Silesian Coal w rozmowie z Tomaszem Raudnerem.

Reklama

We wrześniu ub. roku na Europejskim Kongresie Gospodarczym Dennis Schwindt, prezes spółki HMS Bergbau AG mówił o chęci budowania kopalni Orzesze, eksploatującej złoże w sąsiedztwie likwidowanej kopalni Krupiński. Firma zgłaszała zainteresowanie kupnem obiektów po kopalni Krupiński, przekazanych do SRK i uruchomienia wydobycia.

Zainteresowanie zachodniego kapitału potwierdzał Artur Soboń, wiceminister aktywów państwowych. Przeciwnymi oddawaniu złóż obcokrajowcom jest cześć związków zawodowych.

Od września ubiegłego roku w górnictwie i energetyce zaszło sporo zmian. W Polsce podpisano umowę społeczną likwidującą wydobycie węgla energetycznego do 2049 roku, firmy energetyczne na wyścigi zapowiadają przechodzenie na inne sposoby wytwarzania prądu. Transformacja jeszcze dalej zachodzi w innych krajach UE.

Czy te zmiany wpływają na plany inwestycyjne niemiecko-amerykańsko-szwajcarskiej firmy w Polsce? Rozmawiamy na ten temat z dr Krzysztofem Wilgusem, prezesem Silesian Coal International Group of Companies SA.

Tomasz Raudner, ŚląskiBiznes.pl: Panie prezesie, węgiel w Polsce, Europie jest na cenzurowanym. Czy to wpływa na wasze plany dotyczące Orzesza?

Dr Krzysztof Wilgus: Nie. Wie pan, w Europie węgiel jest na cenzurowanym, gdyż kojarzy się z tym, że sąsiad kopci, bo pali w piecu kaflowym. To oczywiście uproszczenie.

Zobaczmy, jak wygląda sytuacja z węglem w skali makro. Na świecie zużywa się 7,5 mld ton węgla rocznie, w tym koksowego, który stanowi kilka procent ogółu. Rokrocznie produkcja węgla rośnie o około 3 proc. W Europie produkuje się rocznie około 100 mln ton, a w Polsce około 56 mln ton. Na naszym kontynencie zużywa się rocznie około 300 mln ton węgla. Na cenzurowanym jest węgiel energetyczny, choć to najtańsze źródło energii elektrycznej. Węgiel koksowy jest cenny, to surowiec strategiczny w UE.

W Polsce mamy obydwa rodzaje węgli. I chcemy zamknąć wszystkie kopalnie węgla kamiennego energetycznego w ciągu 30 lat. Świetnie. A co z elektrowniami, których około 74 proc. spala węgiel? Nie stać nas w tak krótkim czasie 30 lat na przejście na inne paliwa.

Ale nikt nie mówi o całkowitym zlikwidowaniu, za to o zredukowaniu energetyki węglowej do poziomu 11-28 procent w 2040 roku.

No tak, ale kopalnie chcemy zamykać. Czyli węgiel będziemy musieli kupić. A zauważmy, że elektrownie musimy budować tak, czy inaczej, bo rośnie zużycie prądu.

Fotowoltaika? Dziś, jak rozmawiamy, słońce jest, ale kilka dni temu nie było. Wiatr też raz jest, raz go nie ma. Szacuje się, że w Polsce jest tylko 11% dni w układzie rocznym, które są efektywne dla produkcji energii słonecznej. W Niemczech jest około 33 dni rocznie bez wiatru, a około 75 dni bez słońca. Kiedy są warunki, źródła ekologiczne są w stanie dostarczyć 95 proc. energii. W Polsce jesteśmy uzależnieni od węgla tak długo, aż nie wymyśli się czegoś innego. Wodór? Nie wiadomo, kiedy będzie, a do jego pozyskania też potrzebna jest energia. Atom? Po kilkunastu latach od uruchomienia pojawia się problem odpadów radioaktywnych, które trzeba unieszkodliwić. W Niemczech jest z tym kłopot.

A wracając do mojego pytania o to, czy zmiany wpływają na państwa plany odnośnie Orzesza?

Nasi właściciele uważają, że węgiel ma przyszłość. Potrzebny będzie m.in. w przemyśle chemicznym, a węgiel koksujący jest podstawowym surowcem do wytwarzania stali.

W naszym złożu mamy dwa pokłady - zarówno węgiel energetyczny , jak i koksujący.. Możemy wydobywać obydwa, albo jeden z nich. Właściciele mówią, że gotowi są zainwestować własne pieniądze, uwzględniając wszystkie ryzyka, w tym wynikające z polityki i traktatów unijnych.

W porządku, w takim wypadku załóżmy, że cofamy się do września 2020 – prezes Dennis Schwindt wyraża gotowość zainwestowania 900 mln zł, zatrudnienia 1000 osób i uruchomienia wydobycia w ciągu kilku lat. Co się zmieniło od tego czasu?

Temat jest aktualny z naszego punktu widzenia, natomiast 28 kwietnia minister Soboń przysłał nam pismo, że państwo polskie nie jest zainteresowane projektem, że wstrzymuje negocjacje i rozmowy na ten temat i poleca SRK likwidację szybów, które chcemy kupić.

Nadmienię, że projekt prowadzimy od 2013 roku, spółka zainwestowała już około 45 mln zł, m.in. w próbne odwierty, opracowania, badania, itd. Rok temu dostaliśmy od ministra Sobonia zgodę na wykonanie głębokiej analizy due dilligence. W marcu 2021 podjęliśmy z SRK rozmowy na temat kupna szybów.

Niedawno publikował Pan artykuł, z którego wynikało, że likwidacja Krupińskiego już kosztowała 350 mln zł, a ma wzrosnąć do blisko 500 mln zł. My to chcemy kupić za cenę podyktowaną przez państwo. Zależy nam na kupnie gotowej infrastruktury, która leży 2,5 km od naszego złoża. Musielibyśmy ją wyremontować i dopasować, ale uzyskalibyśmy dojście do złoża już w ciągu 2 – 3 lat. Inwestycja w żaden sposób nie oddziaływałaby dodatkowo na otoczenie, ponieważ wszystko już jest. Inaczej musielibyśmy budować całą nową kopalnię w miejscu złoża, co wydłużyłoby proces do 6 – 7 lat.

Dodatkowo wykazujemy ile państwo zyskało by – to około 300 mln zł przychodów rocznie, a zakładając wydobycie przez 30 lat, mamy 9 mld zł. Mamy tu na myśli wpływy podatkowe, pensje, opłaty eksploatacyjne.

Dodatkowo kopalnia byłaby rynkiem zbytu dla maszyn i urządzeń górniczych, usługi dla polskich producentów i usługodawców. Co więcej, Skarb Państwa zaoszczędziłby na likwidacji, zarobiłby na sprzedaży majątku KWK Krupiński.

Proszę sobie wyobrazić, że byliśmy umówieni w SRK na rozmowy, a trzy godziny wcześniej SRK otrzymało maila od wiceministra Sobonia o wycofaniu się państwa z rozmów na temat sprzedania infrastruktury po kopalni Krupiński. Z maila wynikało, że nasza oferta nie była dla Skarbu Państwa interesująca.

Wiadomo, dlaczego?

Minister Soboń napisał nam, że m.in. z powodu Zielonego Ładu, gdzie przez kopalnię, gminy Suszec i Orzesze nie dostałyby żadnych pieniędzy unijnych.

To nie jest prawda, gdyż żadne przepisy nie zostały jeszcze uchwalone. Trwają rozmowy. Poza tym Zielony Ład nie dotyczy surowców strategicznych, a takim jest węgiel koksujący. My jesteśmy gotowi wydobywać tylko ten węgiel i zrezygnować z energetycznego, by nie było konfliktu.

W razie potrzeby pokład energetyczny moglibyśmy uruchomić, z czym nie byłoby problemów, bo znajduje się ponad pokładem węgla koksowego.

Posiadacie koncesję?

Nie. Wniosek o koncesję złożyliśmy we wrześniu 2019 roku, z wszystkimi dokumentami, w tym decyzją RDOŚ w Katowicach określającą środowiskowe uwarunkowania realizacji inwestycji. Tymczasem w marcu 2021 roku GDOŚ uchylił decyzję RDOŚ, oraz odmówił wydania warunków środowiskowych dla tej inwestycji, co jest precedensem. Odwołaliśmy się od decyzji GDOŚ do WSA w Warszawie.

Co teraz?

28 maja napisaliśmy pismo do premiera Morawieckiego, w którym zawarliśmy wszystkie nasze racje. Liczymy na pozytywną reakcję. Podkreślamy, że nadal jesteśmy zainteresowani inwestycją. Jest dla nas kompletnie niezrozumiałe, że chce się ją zablokować. To dobry biznes dla Polski i dla nas też. Państwo polskie nie ponosi tu żadnego ryzyka ani żadnych kosztów.

Nasuwają mi się tutaj dwa pytania. Oto pierwsze. Czy wycofanie się Polski ze sprzedaży wam Krupińskiego nie jest podyktowane obawą, że może się powtórzyć scenariusz z australijską firmą Prairie, która chciała budować kopalnie Dębieńsko i Jan Karski, a jak uznała, że państwo polskie jej to utrudnia, to pozwała do międzynarodowego arbitrażu o wielomiliardowe odszkodowanie?

Bez sensu byłoby liczyć na zarobek z odszkodowań sądowych. To jest ułamek procenta, nam chodzi o zarobek. Robiliśmy w zagranicznych firmach badania dotyczące przyszłości węgla energetycznego i koksowego. Na tej podstawie twierdzimy, że wciąż na świecie będzie rosło zapotrzebowanie na węgiel, jeden i drugi. Może nie w tempie 3 proc., ale 1 -2 proc. A Europa nie poradzi sobie konkurencyjnie na świecie, jeśli chce auta na prąd, komunikację na prąd. Zapotrzebowanie na prąd będzie rosło, a wiatr i słońce nie załatwią sprawy.

A wracając jeszcze do pytania – żadnego poważnego inwestora nie interesowałoby odszkodowanie, a robienie interesu. Twierdzę, że Prairie tak samo chcą budować, a nie dostać pieniądze z sądu. Oddanie do arbitrażu to wg mnie jest krzyk rozpaczy.

W takim razie drugie pytanie – jakby to wyglądało, gdyby zachodni przedsiębiorca na polskiej kopalni zarabiał, a Polak zamiast zarabiać przynosi straty? Może dlatego rząd nie chce wam sprzedać Krupińskiego?

Polskie kopalnie dlatego mają problem z rentownością, bo są to stare zakłady, z reguły stuletnie, z mocno wyeksploatowanymi pokładami. Nasze złoże jest dziewicze a model kopalni zakłada bardzo efektywne wykorzystanie czasu pracy maszyn i urządzeń górniczych. Odpowiednia organizacja pracy i nowoczesne maszyny powodują naszym zdaniem, że na wydobyciu węgla można dobrze zarobić.

Skoro to dobry interes, dlaczego nie budujecie np. w Niemczech?

W Niemczech nie ma łatwo dostępnych złóż. Złoże Orzesze znajduje się w 96 proc. pod lasami i łąkami. Praktycznie nie ma oddziaływania na skupiska ludzkie.

Poza tym w Niemczech od dłuższego czasu nie ma już ludzi wykształconych górniczo. U nas są dobrze wykształceni fachowcy. To jest nasz główny argument za budową w Polsce. Poza tym cały przemysł okołogórniczy jest na miejscu. Nie trzeba sprowadzać maszyn np. z USA czy Chin, tylko kupić na miejscu.

Nasi właściciele rozważali inne lokalizacje jak Ukraina i Rosja, które jednak nie wchodzą w grę ze względów politycznych.

Czesi? Też zamykają kopalnie.

U nich kończy się łatwo dostępny węgiel. Przecież chcieli pod ziemią przechodzić do nas.

No dobrze. W Polsce mieliśmy prywatną kopalnię Silesia i czeski właściciel się poddał.

Kopalnia ma ponad 100 lat. Tam jest 180 czy 190 km chodników. Trzeba je cały czas zabezpieczać i przewietrzać, a fedruje na małym kawałku. Utrzymanie kosztowało majątek. To jest tak samo jak ze starym autem czy domem – utrzymanie też kosztuje więcej, jak nowych.

Proszę jednak pamiętać, że kiedy Czesi przejęli kopalnię, ta zaczęła zarabiać.

Dlatego my oparliśmy nasz projekt na następującym założeniu – szybki dostęp od szybu do złoża, odpowiednia organizacja pracy i nowoczesne maszyny.

Oceń publikację: + 1 + 23 - 1 - 30

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~szpryca 2021-06-29
    14:19:58

    1 1

    nie nie i nie dla kopidołów, kurde no, nie cofajmy się

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Otrzymuj najciekawsze newsy biznesowe ze Śląska!

Zapisz się do naszego newslettera!

Sonda

Czy czujesz się szczęśliwy mieszkając w woj. śląskim?






Oddanych głosów: 534

Prezentacje firm