Autostrady będą o połowę tańsze?

W naszym regionie od kilku miesięcy toczy się walka na froncie pt. „bezpłatna autostrada A1 dla mieszkańców aglomeracji”. Przypomnijmy, przed wyborami z ust ministra finansów – Jacka Rostowskiego i posłanki Joanny Kluzik-Rostkowskiej padła obietnica, że dla mieszkańców naszego regionu przejazdy autostradą A1 będą bezpłatne.

Jednak równie ważna i ciekawa jest kwestia odpłatności za państwowe autostrady poza terenami aglomeracyjnymi. Rząd od dłuższego czasu zapowiada, że na bezpłatnych dotąd autostradach, w końcu staną bramki i trzeba będzie płacić. Według pierwszych zapowiedzi, opłata za przejazd miała wynosić 20 groszy za kilometr.

 

Tymczasem, kilka dni temu, kończący swoją kadencję minister infrastruktury – Cezary Grabarczyk, wystąpił z projektem rozporządzenia, według którego stawka zostałaby obniżona dla samochodów osobowych do 10 groszy. Oznacza to, że za podróż na przykład z Gliwic do Wrocławia, kierowcy musieliby zapłacić nie 30 a 15 złotych.

 

Czy spowodowany jest taki gest ministerstwa? Urzędnicy tłumaczą, że „celem ministra infrastruktury jest zwiększenie dostępności autostrad dla użytkowników indywidualnych, co zwiększa poziom bezpieczeństwa ruchu drogowego, zmniejsza obciążenia i zużycie dróg innej kategorii oraz obniża uciążliwość ruchu samochodowego w miejscowościach, przez które one przebiegają”.

 

Projekt przewiduje, że minister infrastruktury wyda rozporządzenie jeszcze w tym roku, po uzgodnieniu z pozostałymi ministrami. A nowe stawki wejdą w życie od 1 stycznia.

 

Czy rzeczywiście chodzi o dobroć serca ministra Grabarczyka i jego urzędników? Są przynajmniej dwa powody by w nią wątpić.

 

Po pierwsze, od lipca wprowadzono elektroniczne opłaty dla ciężarówek po autostradach i drogach ekspresowych. I gdy rząd zaczął liczyć wpływy z tych opłat, a także z opłat od samochodów osobowych za jazdę po państwowych autostradach, pojawił się problem – że pieniędzy jest za dużo. I może nam grozić zwrot część dotacji, jakie dostaliśmy z UE na budowę autostrad, na których wprowadzono opłaty.

 

Po drugie, coraz głośniej mówi się o tym, że nowym ministrem zajmującym się drogami będzie Grzegorz Schetyna, który z Cezarym Grabarczykiem delikatnie mówiąc się nie lubi. Taki gest teraz uniemożliwi zdobycie popularności konkurentowi politycznemu.