Zasłona milczenia nad Plazą

Na początku listopada zgłosił się do nas informator, który przekazał nam niepokojącą informację. Twierdził, że przed Wszystkimi Świętymi na terenie Plazy budowlańcy natknęli się na pozostawione w ziemi zbiorniki z paliwem. Na tym terenie kilkanaście lat temu znajdowała się baza transportowa PKS z małą stacją paliw.

 

O zbiorniki z paliwem spytaliśmy więc na placu budowy. Spanikowani pracownicy Strabagu (główny wykonawca) odesłali nas do kierownika projektu – Stanisława Koziarza. Kierownik jednak był... na urlopie i obiecał porozmawiać „o tym” po swoim powrocie do pracy .

 

Najwyraźniej nad zdarzeniem zawieszono zasłonę milczenia. Potwierdziła to reakcja rzeczników prasowych Plazy Centers i Urzędu Miasta, którzy powiedzieli, że nic nie wiedzą o sprawie. Na nasze pytania pierwsza zareagowała rzecznik Plaza Centers – Justyna Durmaj, która 3 listopada przysłała do nas komunikat następującej treści:

„(...) informuję, że podczas prac na terenie budowy wykopano stare zbiorniki z ropą naftową. Natychmiast skontaktowano się z wydziałem ochrony środowiska w tej sprawie i wszystkie poczynione działania są prowadzone zgodnie z prawem i zaleceniami wydziału ochrony środowiska oraz wespół z Urzędem Miasta.”

 

Dzień później powyższe informacje o znalezionych zbiornikach z paliwem potwierdził rzecznik Urzędu Miasta Rybnika – Krzysztof Jaroch. – Nie ma powodów do obaw. Jeśli wystąpiło jakiekolwiek skażenie gleby to ma ono charakter punktowy. Inwestor otrzymał z Urzędu Miasta stosowne wytyczne jak postępować w takiej sytuacji. M.in. zostaną pobrane do badań próbki gleby. Nie ma też mowy o skażeniu Nacyny – powiedział rzecznik. Na pytanie kto pokryje koszty utylizacji odpadów, rzecznik jednoznacznie odpowiedział: – Właścicielem gruntu jest Plaza Centers i to właśnie inwestor musi ponieść te koszty. Niestety, miasto sprzedając grunt nie było w stanie przewidzieć takiej sytuacji.

 

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w sprawie unikano rozgłosu ze względu na dobro inwestora. Takie postępowanie za słuszne uznał też prof. Joachim Kozioł - dyrektor Centrum Kształcenia Inżynierów Politechniki Śląskiej w Rybniku. – Nie znam sprawy, ale w takich przypadkach - jeśli nie ma poważnego zagrożenia ekologicznego, to rzeczywiście informowanie opinii publicznej jest niewskazane. Taka informacja mogłaby wywołać niepotrzebną panikę – tłumaczy prof. Koziarz. Profesor dodał również, że inwestor ma wiele szczęścia, że sprawa wyszła teraz, a nie w trakcie dalszych prac. – Przypominam sobie sytuację, kiedy tuż przed otwarciem kampusu, podczas końcowych prac ziemnych firma budowlana natrafiła na niewypał z czasów II wojny światowej. Boje się myśleć co by było, gdyby pocisk nie został odnaleziony i zdetonowany – wspomina profesor Koziarz.

 

Sprawą jednak niepokoją się mieszkańcy bloków osiedla Dworek, którzy wiedzą o znalezisku. To oni z końcem października widzieli, że „coś” wypompowywano z placu budowy. – Od kilku tygodni musimy znosić ciągły hałas i zapylenie.  Jakby tego było mało docierają do nas informacje o skażeniu środowiska. Nie wiem czemu nikt nie informuje co się tam dzieje – mówi chcący zachować anonimowość mieszkaniec osiedla Dworek.

 

Rzeczywiście zarówno rybnicki magistrat, jak i inwestor milczą na temat tego, co zrobiono z paliwem. Na informacje w tej sprawie czekamy już ponad tydzień. Jaki jest wynik prowadzonej (lub nie prowadzonej) utylizacji będziemy na bieżąco informować.