zamknij

Wiadomości

Śmiertelnie przejechała egzaminatora. Ruszył proces Barbary K.

2020-03-03, Autor: 

Dzisiaj (3 marca) w Sądzie Rejonowym w Rybniku ruszył przeciw Barbarze K. - kursantce, która została oskarżona o nieumyślne spowodowanie wypadku w WORD Rybnik. W wyniku potrącenia na miejscu zginął Łukasz O. - egzaminator, który próbował powstrzymać jej dalszą jazdę.

Reklama

Przypomnijmy, 24 czerwca 2019 w Rybniku doszło do tragedii. W Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego 68-letnia Barbara K. w tym dniu zdawała egzamin na prawo jazdy. Wykonywała jazdę po łuku. Kiedy już wydawało się, że zakończy zadanie, ruszyła nagle do przodu, postrącała słupki i uderzyła samochodem w egzaminatora. 35-letni Łukasz O. zginął na miejscu.

Nie płakała, nic nie mówiła

Dzisiaj w Sądzie Rejonowym w Rybniku rozpoczął się proces oskarżonej, której za nieumyślny wypadek drogowy ze skutkiem śmiertelnym może grozić 8 lat więzienia. Sędzia zdecydowała, by wyłączyć z jawności zeznania oskarżonej 68-latki. Na jaw wyszły za to relację 6 świadków i instruktora nauki jazdy.

Jako pierwszy odpowiadał Andrzej S. - kolega zmarłego egzaminatora. To właśnie on wylosował nazwisko Barbary K. z którą miał przeprowadzić egzamin. Jak przyznał, nie pamiętał już, co było pierwszym zadaniem na placu manewrowym.

- Wykonała je jednak prawidłowo. Potem czekało na nią kolejne zadanie, którego ta pani już nie zakończyła. Rozpoczęła jazdę po łuku spokojnie, powolutku jechała do przodu. Ja szedłem za samochodem. W pewnej chwili oskarżona zamiast się zatrzymać, wjechała w pachołek, jechała dalej. Krzyczałem: „stop, zatrzymaj się!”. Nie było reakcji. Samochód egzaminacyjny zaczął skręcać, miałem wrażenie, że raz zwalnia, a raz przyśpiesza. Zobaczyłem do czego doszło. Widziałem pokrzywdzonego. Nie mam pojęcia dlaczego wyszedł z samochodu – wspominał Andrzej S.

Z relacji świadka wynika, że Łukasz O. bronił się przed samochodem, uniósł ręce. Wydawało mu się, że gdyby egzaminator nie wychodził z samochodu, to nie zostałby potrącony. Jak dodał, oskarżona tuż po zdarzeniu siedziała w samochodzie.

- Pytałem się jej dlaczego to zrobiła. Nie było żadnej odpowiedzi. Nie płakała, siedziała w aucie i była spokojna. Miałem wrażenie, że była w szoku – mówił.

Nic też nie wskazywało na to, że dojdzie do tragedii. Andrzej S. zeznał, że 68-latka zachowywała się naturalnie i nic nie wzbudziło jego podejrzeń.

- W przeszłości zdarzyła się taka osoba, która zachowywała się w sposób irracjonalny. Odmówiłem przeprowadzenia egzaminu. Raz widziałem, jak jeden z egzaminatorów próbował wsiąść w podobnej sytuacji do samochodu. Ja bym czegoś takiego nie zrobił. W takich sytuacjach pozostaje tylko krzyk – zauważył świadek.

Oskarżona miała buty na koturnach

Jako następna przed sądem stanęła Sylwia P. - 18-letnia uczennica. W chwili tragedii siedziała w „elce”, skończyła egzamin.

- Usłyszałam wielki huk. Z tyłu widziałam jak pani strącała samochodem pachołki. To była szybka jazda. Wtedy mój egzaminator zaparkował, przekręcił kierownicę, przeklął i wybiegł z samochodu. Byłam tuż za nim. Nie widziałam uderzenia w pokrzywdzonego. Byłam w szoku, nie zwracałam uwagi na oskarżoną, tylko na pana, co leżał – wspominała młoda kobieta.

W pamięci wyrył jej się jeden szczegół – buty na 6-8-centymetrowych koturnach, która miała Barbara K. tuż przed egzaminem w poczekalni.

- Zapamiętałam to, bo jak chodziłam na nauki, to słyszałam, że nie mogę jeździć w obcasach czy klapkach. Noga zawsze może się wtedy zaklinować. Nie pamiętam jednak, by ta pani miała je podczas egzaminu – dodała Sylwia P.

„Co się dzieje, że to auto na nas jedzie?”

Łukasz O. egzaminował Beatę M. Kobieta miała przygotować się do jazdy. W pewnej chwili zarówno ona, jak i egzaminator usłyszeli krzyki.

- Zaczęło szarpać autem w zatoczce. W pewnym momencie najechało na słupki, skręciło w prawą stronę, skierowało się w naszym kierunku. Auto jechało coraz szybciej, jakby był dodawany do niego gaz. To były ułamki sekund. Mój egzaminator przekręcił kluczyk, wyskoczył z auta, machał rękami. Nie słyszałam, by krzyczał. Chciał zatrzymać samochód. W pewnej chwili pojazd odbił w jego stronę – relacjonowała Beata M.

Kobieta nie widziała samego momentu potrącenia.

- Auto przejechało przez chodnik, choinki i uderzyło w zaparkowanego mercedesa. Pan Łukasz leżał pod autem. Nie widziałam reakcji oskarżonej w samochodzie. Potem stała z boku z telefonem przy uchu. Nic do niego jednak nie mówiła. Wyglądała na obojętną, nie odzywała się – dodała.

Reanimował kolegę

Kolejny świadek – Michał Z. również egzaminował tego feralnego dnia. Siedział w samochodzie z kursantką. On również w pierwszej kolejności zwrócił uwagę na krzyki Andrzeja S.

- Odruchowo spojrzałem w lusterko i zobaczyłem pojazd, który przejeżdża przez łuk i nie zatrzymuje się. Wyglądało to tak, że wjedzie w ogrodzenie. Przed krawężnikiem nastąpiła zmiana kierunku jazdy. Jechał w stronę budynku i zaparkowanych pojazdów. Nie widziałem nikogo za sobą. Pojazd zaczął odbijać w prawo i uciekać z pola widzenia – powiedział przed sądem świadek.

Mężczyzna widział, jak Łukasz O. próbuje uciec.

- Próbował się bronić. Widziałem, jak auto uderzyło w niego. Gaz był puszczany i dodawany. Potem wydawało mi się, że pedał gazu został maksymalnie przyciśnięty. Samochód zatrzymał się dopiero po uderzeniu w mercedesa. Domyślałem się, że Łukasz jest ciągnięty pod samochodem – dodał.

Do Sądu Rejonowego w Rybniku stawił się dzisiaj ostatni świadek – Wojciech S. To on udzielał pomocy poszkodowanemu. W chwili tragedii znajdował się w miejscu egzaminu na kategorię A, czyli motocykli. Jeszcze kilka chwil wcześniej wyszedł z budynku razem z Łukaszem.

Byłem świadkiem jak ta pani ruszyła do przodu. Kolega krzyczał, by się zatrzymała. Osoba, która tego dokonała skręciła w prawo w stronę budynku. Słyszałem huk uderzenia w auto. Zostawiłem grupę osób i podbiegłem do miejsca zdarzenia. Zobaczyłem samochód, który zatrzymał się na mercedesie. Za krawężnikiem ujrzałem ciało. Zabrałem apteczkę i z kolegą udzielaliśmy pierwszej pomocy. Kazałem koleżance przynieść defibrylator, w międzyczasie ktoś wezwał karetkę. W momencie udzielania pomocy nie patrzyłem dookoła, jak przyjechała karetka ta pani siedziała w aucie i patrzyła tępym wzrokiem w jeden punkt – relacjonował Wojciech S.

Jego zdaniem takie osoby jak Barbara K. nie powinny w ogóle przystępować do egzaminów na prawo jazdy.

- Według mnie to jest niezrozumiałe, dlaczego ktoś nieodpowiedzialny mógł taką osobę dopuścić. Nie powinna ukończyć kursu. Na końcu powinien odbyć się egzamin wewnętrzny, gdzie osoba powinna zaliczyć wszystkie zadania. Jak osoba nie ma podstawowych reakcji, zdolności, to nie może być dopuszczona. Taki egzamin wewnętrzny albo był zlekceważony albo zaliczony niezgodnie z przepisami. Ale to są moje przypuszczenia – dodał świadek.

„Pani była gotowa na egzamin”

Jako ostatni przed sądem odpowiadał Sławomir D. - właściciel ośrodka nauki jazdy w Tychach. Do niego uczęszczała Barbara K. Jak powiedział, oskarżona wyjechała regulaminowe 30 godzin. Wspomniał, że kobieta wykupiła dodatkowe jazdy, nie pamiętał jednak jak dużo tego było i kiedy.

Wiadomo, że 4 sierpnia 2018 roku miała teoretyczny egzamin wewnętrzny, tego samego dnia została sprawdzona pod kątem praktyki.

- Twierdziła, że była przygotowana do egzaminu państwowego. Wszystkie badania były pozytywne. Nie przypominam sobie, by oskarżona zachowywała się w nietypowy sposób. Nie skarżyła się na dolegliwości zdrowotne. Nigdy nie było też konieczności, by podczas lekcji użyć natychmiast hamulca w samochodzie – wyjaśnił Sławomir D.

Kontakt właściciela ośrodka z Barbarą K. urwał się 4 sierpnia. Mężczyzna przyznał jednak, że przekazywanie jej informacji trwało dłużej niż zazwyczaj. Tłumaczył to wiekiem kursantki.

- Wykonywała jednak moje polecenia tak jak na egzaminie. Śmiem twierdzić, że oskarżona była przygotowana do egzaminu państwowego. Wszystkie zadania egzaminacyjne podczas egzaminu wewnętrznego wykonała z wynikiem pozytywnym, tak, że nie miałem żadnych przeciwwskazań do wystawienia jej zaświadczenia. Pani była gotowa na egzamin – dodał instruktor.

Szkopuł w tym, że od zakończenia egzaminu wewnętrznego do państwowego w WORD minął prawie rok. Z kolei Sławomir D. przyznał, że kursanci zaczynają zapominać tego, czego się nauczyli już po trzech tygodniach.

Następna rozprawa ma się odbyć 3 kwietnia.

Oceń publikację: + 1 + 49 - 1 - 88

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (3):
  • ~Piotr Czaja 2020-03-03
    19:32:25

    Egzaminator poświęci swoje życie za tych których pani Barbara by uśmierciła na drodze.

  • ~Gibon 2020-03-03
    21:33:17

    Współczuję wszystkim, których dotknęła ta tragedia... Przeraża jednak to, ile osób o podobnych umiejętnościach siedzi za kierownicą i jeździ po rybnickich drogach.

  • ~Piotr Balas 2020-03-04
    02:16:52

    Nie jestem śledczym ale uważam że winę za te tragedię ponoszą BUTY NA KOTURNIE
    Koturn wlazł pomiędzy pedał gazu a pedał hamulca i utknął w trakcie próby uwolnienia buta kobieta szarpiąc nogą góra dół dodawała i ujmowała gazu stąd szarpanie autem
    KTOŚ może widział w jakim obuwiu kobieta podjęła się EGZAMINU

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za powstaniem legalnego toru do driftu w Rybniku?




Oddanych głosów: 5072