zamknij

Wiadomości

Powódź, łzy wzruszenia i miny – nasi strażacy wrócili z Bośni

2014-06-06, Autor: 
To, co zobaczyli w mieście Šamac przywołało wciąż żywe wspomnienia powodzi tysiąclecia z 1997 roku. Rybniccy strażacy uczestniczyli w misji ratunkowej w Bośni i Hercegowinie – kraju, przez który w połowie maja przeszła niszczycielska fala powodziowa. Ratownicy wrócili wczoraj wieczorem do domu. Musieli walczyć ze skutkami kataklizmu, ale równocześnie uważać na… miny.

Reklama

Na pomoc do Bośni i Hercegowiny

Przypomnijmy: grupa siedmiu ratowników z rybnickiej komendy straży pożarnej pojechała 21 maja pomagać w usuwaniu skutków powodzi w rejonie bośniackiego miasta Šamac. Zabrali ze sobą m.in. zestaw pompowy o wysokiej wydajności. Prócz naszych strażaków do Bośni pojechało 30 funkcjonariuszy z innych regionów Polski. Po ponad dwóch tygodniach ratownicy wrócili do Polski. Jak wspominają pobyt w Šamac? Więcej opowiedział nam mł. kpt. Mariusz Tarłowski – dowódca rybnickiej grupy, która wchodziła w skład polskiego kontyngentu.

- Zanim dojechaliśmy na miejsce, ujrzeliśmy ogrom zniszczeń który ogarnął sporą część kraju. Najbardziej to było widać na wsiach – zerwane mosty, pozalewane drogi. To była katastrofa budowlana, ekologiczna i tragedia zarazem, bo ludzie nie zdążyli wyprowadzić żadnych zwierząt – powiedział mł. kpt. Mariusz Tarłowski. Jak dodał nasz rozmówca, strażacy przejeżdżający przez Bośnię i Hercegowinę odnosili wrażenie, że widzą Polskę jaka istniała jeszcze 10 lat temu. – Chodzi o sprzęt używany przez mieszkańców tego kraju i wygląd ich domów – wyjaśnił.Woda powodziowa sięgała powyżej pierwszego piętra. – Jadąc do Šamac widzieliśmy całkowicie zalane domy jednorodzinne. Wiedzieliśmy już z czym będziemy mieli do czynienia. Kiedy dojechaliśmy do miejsca docelowego, udało nam się wjechać tylko na obrzeża miasta. Centrum bośniackiego miasta było całkowicie odcięte od świata. Ulice, budynki, cmentarze, osiedla, przepompownie – wszystko to znajdowało się pod wodą – powiedział mł. kpt. Mariusz Tarłowski.

Jak zdradzili strażakom mieszkańcy Šamac, miasto zostało zalane w ciągu zaledwie 20 minut. Nie było czasu na ratowanie dobytku – jedynie natychmiastową ewakuację. - Ludzie nie zostali nawet ostrzeżeni przed falą powodziową, nie otrzymali od władz państwa żadnej wiadomości – wyjaśnił dowódca rybnickiej grupy ratunkowej.

Akcja na polu minowym

Gdy tylko polscy ratownicy dotarli do miasta, zostali od razu ostrzeżeni przed… minami. - Dostaliśmy kategoryczny zakaz schodzenia z głównych dróg. Nie mogliśmy poruszać się po zaroślach i krzakach co było trudne do wykonania zwłaszcza, że musieliśmy gdzieś rozłożyć nasze węże. Zabroniono nam zbliżać się do zwałów drzewa naniesionego przez wodę, ponieważ mogły się tam znajdować wszelkiego rodzaju miny produkcji radzieckiej, amerykańskiej, kanadyjskiej czy chińskiej – powiedział mł. kpt. Mariusz Tarłowski. Musimy pamiętać, że w latach 90. na Półwyspie Bałkańskim miała miejsce wojna domowa, do dzisiaj wiele regionów BiH jest zamkniętych dla ludzi ze względu na niebezpieczeństwo znajdujące się w ziemi. – Bośnia nie została jeszcze rozminowana - nie ma na to pieniędzy. Co więcej, pola minowe nie naniesiono na żadne mapy – dodał rybnicki strażak.

Na szczęście polski kontyngent mógł liczyć na życzliwość miejscowej ludności. - Mieszkańcy byli nam bardzo wdzięczni, że jako jedyni chcieliśmy im pomóc. Nikogo oprócz nas tam nie było. A oni marzyli o tym, by po prostu dotrzeć do swoich domów. Z językiem było w miarę dobrze. Oni mówili po swojemu, a my po swojemu – dało się dogadać – śmiał się mł. kpt. Mariusz Tarłowski.

Ludzie dziękowali na kolanach

Strażacy dotarli do Šamac 22 maja. Bez zwlekania rozbili obóz i uruchomili najwyżej jakości pompę. - Trzy dni później ludzie mogli stopniowo wjeżdżać już do miasteczka. Największe problemy mieliśmy z uruchomieniem miejskiej przepompowni, która pomogłaby nam usuwać wodę z miasta. Elektrykom udało się w końcu uruchomić aparaturę, choć nie obyło się bez kilku przerw w zasilaniu. Byliśmy wtedy zmuszeni przerwać pracę na maksymalnie dwie godziny – wyjaśnił dowódca ratowników z Rybnika.

Dwutygodniowe prace przebiegały na szczęście bez zakłóceń. Na sam koniec wizyty polskiego kontyngentu ze strażakami spotkały się władze Šamac. – Mer podziękował nam, po czym poprosił żebyśmy wykonali rundę honorową przez miasto. To był wzruszający i niezapomniany widok - widzieliśmy ludzi wychodzących z domów. Wielu z nich zszyło naprędce polskie flagi, klękali na kolanach, płakali i dziękowali, bo okazało się, że tylko Polska wyruszyła do nich z pomocą. Ta pomoc, którą im zaoferowaliśmy była bezcenna – powiedział wyraźnie wzruszony mł. kpt. Mariusz Tarłowski.

Chcecie zobaczyć w jakich warunkach przyszło działać naszym strażakom? Zapraszamy do galerii zdjęć z akcji w Bośni i Hercegowinie.
Oceń publikację: + 1 + 8 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (5):
  • ~nro 2014-06-06
    17:30:20

    0 8

    Chwała Wielkim, ale w Rybniku i tak KAZIK zamiecie.

  • ~Bart 2014-06-06
    23:35:03

    15 0

    Poważam tych strażaków i pełny szacunek dla nich za chęci, za odwagę i poświęcenie - to jest bezcenne i zasługuje na wielkie uznanie..

  • ~slmen 2014-06-07
    00:49:52

    0 25

    Wakacje zaliczone i to za nasze podatki !!! Miny to wy strażaki zostawiacie za każdym krzakiem a nie wojsko - czas waszych "bohaterów" rozliczyć - co kto zrobił, kogo uratował a ile trunku ze śliwek przemycił do PL ... redakcja ma pole do popisu ...

  • ~ 2014-06-07
    02:29:39

    0 10

    ale na prawdę tylko KAZIK!!!!!!!!!!!!!!!!!

  • ~auralfloat 2014-06-07
    14:22:39

    9 0

    ~slmen to od urodzenia czy nabyte?

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Jesteś za powstaniem legalnego toru do driftu w Rybniku?




Oddanych głosów: 5052