Palikot szukał poparcia w Rybniku

Spotkanie odbyło się 24 maja na auli Ośrodka Dydaktycznego Uniwersytetu Śląskiego. Mimo kampanii promocyjnej w centrum miasta nie przyciągnęło wielu rybniczan. Zjawiło się blisko 40 słuchaczy, w większości żywo uczestniczących w dyskusji i zadających kilkanaście pytań.

Wystąpienie Palikota skupione zostało na krytyce polityki rządu. - Rząd nie ma żadnych koncepcji społeczno-gospodarczych. Nie planuje w dłuższej perspektywie. W jego interesie nie leżą zmiany, lecz utrzymanie status quo - przekonywał polityk. Zgodnie z hasłem "Gospodarka jest najważniejsza" widniejącym na plakatach promujących spotkanie, poruszane były przede wszystkim tematy związane z prywatyzacją sektora energetycznego. Eksposeł sprzeciwił się planom Ministerstwa Skarbu zakładającym sprzedaż rentownych Przedsiębiorstw Energetyki Cieplnej. Energetyka - jak sądzi Palikot - powinna być kołem zamachowym gospodarki i oddawanie jej w ręce prywatne jest błędem, kiedy nie ma się pomysłu na to, który zakład powinien zostać sprzedany, a który pozostawiony w rękach państwa. Polityka rządu w tym aspekcie przypomina według gościa łatanie dziury budżetowej przypadkowymi i nieprzygotowanymi prywatyzacjami.

Palikot czasem zaskakiwał. Przedstawiał się jako zwolennik starej PRL-owskiej tezy o pełnym zatrudnieniu, z tym jednak wyjątkiem, że nie na fikcyjnych etatach. - Stawiajmy na przemysł. Polska nie może pochwalić się dziś żadną firmą rozpoznawaną na świecie, czas to zmienić – przekonywał. Palikot poddał krytyce tych, którzy całą nadzieję pokładają w mechanizmach wolnego rynku. Argumentował, że regulacja konieczna jest choćby w sektorze szkolnictwa wyższego, w sposób umożliwiający dostosowanie oferty studiów do potrzeb rynku pracy.

Dostało się również opozycji. Zdaniem byłego członka PO, lewica jest niewyraźna i bezideowa, a PiS cały wysiłek pożytkuje na bezproduktywną dyskusję o trupach, pomnikach i przeszłości. Polityk przekonywał, że zmianę na scenie politycznej blokuje system finansowania partii z budżetu. - Ja wydam na kampanię 5 mln z prywatnych pieniędzy moich własnych i moich sympatyków, rząd ma do dyspozycji 70 mln z kieszeni podatników - wyliczał prelegent.

Na zadających pytania czekały książki z autografem.