zamknij

Wiadomości

Sam na sam z Beskidami. Mariusz Urbanek przemierzył góry na trzech kołach

2016-07-15, Autor: 

Z miłości do gór wyruszył w samotną wędrówkę po Beskidach. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zrobił to pomimo swojej niepełnosprawności. Cierpiący na porażenie mózgowe Mariusz Urbanek dokonał tej sztuki przemierzając górskie trasy na rowerze.

Reklama

O Mariuszu Urbanku pisaliśmy na łamach naszego portalu już kilkukrotnie. Przypomnijmy, mieszkaniec Jankowic zbierał pieniądze na nowy, specjalistyczny rower, potrzebny do rehabilitacji. Mężczyzna urodził się bowiem z porażeniem mózgowym, a taki trójkołowy rower pozwalał mu na odrobinę niezależności i samodzielności. Dzięki ofiarności mieszkańcow naszego regionu udało się kupić Mariuszowi wymarzony trójkołowiec. W ten sposób stał się bardziej niezależny i mógł sobie pozwolić na długie rowerowe wycieczki.

Jak zdradza Mariusz Urbanek, pomysł wędrówki po Beskidach „chodził” za nim od wielu lat. - Kto mnie zna i ma na uwadze stopień mojej niepełnosprawności ten powie, że jest to wręcz niemożliwe. Biorąc pod uwagę moje ograniczenia ruchowe i nieprzewidziane sytuacje z którymi musiałem sobie poradzić, był to dla mnie wyjazd pod znakiem wielopłaszczyznowej rehabilitacji – mówi.

Jakie przygody czekały w Beskidach? Zapraszamy do relacji Mariusza Urbanka:

Pierwszego dnia - To właściwie dzień wielu niewiadomych, gdzie musiałem się rozpakować, ustalić plan zabiegów i rozwiązać sprawę posiłków. Tutaj tak dla przypomnienia dodam, że sama konsumpcja nie jest dla mnie sprawą łatwą... Z bagażami udało mi się wjechać na rowerze pod sam pokój; zabiegi miałem zaraz po śniadaniu i basem o dowolnej porze dnia. Dzięki uprzejmości kelnerek posiłki były mi podawane do pokoju. Mając na uwadze kilkugodzinne wycieczki rowerowe poprosiłem o śniadania i obiadokolacje, posiłki te podawano mi do pokoju, nawet gdy byłem jeszcze w trasie. Jak się później okazało wszystkie te ustalenia, rozwiązania były dla mnie optymalne i bardzo wygodne, na tyle wygodne, że byłem niezależny i samowystarczalny.

Drugiego dnia - Początkowo chciałem ostro zaatakować i ruszyć na „Biały Krzyż” i Skrzyczne, lecz w ostateczności pojechałem w drugą stronę na dobrze znany mi szczyt - Równica w Ustroniu. Te moje wycieczki to nie wyścigi to też pozwalałem sobie na przypadkowe rozmowy, lecz gdy tylko wspomniałem o Równicy słyszałem głosy typu "uważaj, bo tam wysoko" i zaraz potem pytanie o stan moich hamulców. Jak zawsze nie było łatwo, lecz po kilku godzinach wysiłku czekała na mnie nagroda w postaci przepysznej szarlotki, którą mogłem się rozkoszować podziwiając przepiękne widoki Beskidów.

Trzeciego dnia - Tutaj poczułem się już nieco pewniej i postanowiłem wyruszyć w nieco dziewicze jak dla mnie tereny, czyli na Skrzyczne a jest to najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego. Po wjechaniu na „Biały Krzyż” (Przełęcz Salmopolską) i zjeździe do Szczyrku odszukałem ulicę Skrzyczańską, bo taką właśnie trasę wjazdu ustaliłem po wcześniejszych kilkumiesięcznych analizach tego terenu. Początek ulicy był bardzo stromy, lecz pewny, bo wyasfaltowany, jadąc dalej asfalt zamienił się w betonowe płyty, a następnie w szuter i tutaj rozpoczął się prawdziwy dylemat. Problem polegał na tym, iż jadąc drogą szutrową o dużym nachyleniu traciłem przyczepność z podłożem. Po przejechaniu kilkuset merów taką drogą i po rozmowie z innym rowerzystą doszedłem do wniosku, że na takich oponach wyżej nie wjadę. Nie pozostało mi nic innego jak zawrócić, czyli wjechać na „Biały Krzyż” od strony Szczyrku, a potem do Wisły gdzie w pokoju czekał na mnie już posiłek. Tutaj co prawda nie zdobyłem szczytu, lecz po raz kolejny potwierdza się hasło, że „góry uczą pokory...”

Czwartego dnia - Po wczorajszej bardzo trudnej, lecz malowniczej trasie wybrałem coś łatwiejszego, dobrze mi znanego, a wybór padł na Stecówkę. Trasa niby łatwa, bo bardzo dobrze mi znana, lecz nawet wieloletni kompan w rozmowie telefonicznej mi ją odradzał, a to ze względu na bardzo wysokie temperatury. Słuchając jednym uchem kumpla a drugim głosu rozsądku wybrałem trasę przez tamę, a następnie wdróż „Czarnej Wisełki” wiedząc, że cień tamtych lasów oraz chłód strumienia trochę złagodzi żar lejący się z nieba. Jednak, że 300 - 400 metrów przed szczytem za zakrętem w prawo wyjeżdża się na otwartą przestrzeń. Główny nurt rzeki pozostaje gdzieś z lewej. Nachylenie tego ostatniego odcinka jest bardziej strome. Wtedy to poczułem co to znaczy żar lejący się z nieba, bo wraz z nim zalewał mnie pot. Tutaj nagrodą dla mnie był widok nowego małego drewnianego kościoła i zapewnienie górala, że wszystko jest na dobrej drodze do jego ukończenia i poświęcenia...

Piątego dnia - Po kilku dniach ostrej rowerowej jazdy nadszedł dzień odpoczynku. Odpoczynek ten też był podyktowany bardzo wysokimi temperaturami. W tym dniu tak się szczęśliwie złożyło, że odwiedziła mnie moja ukochana Marysia to też mieliśmy okazję schłodzić się w rzece. Wieczorem po upalnym dniu nadeszła bardzo gwałtowna burza, która całkowicie zmieniła aurę gór...

Szóstego dnia - Jeszcze do wczoraj upał, skwar, a dziś, deszczowo, mokro wręcz chłodno. Pomimo takiej niesprzyjającej pogody wybrałem krótki, lecz również atrakcyjny szlak niejako dookoła Wisły. Przez pierwsze dwa kilometry jadąc ulicą Bukową towarzyszył mi drobny deszcz, lecz miałem nadzieje, że mnie opuści i tak taż się stało po dwóch kilometrach. Głównym celem tej wycieczki było dotarcie do miejsca, w którym można przeczytać takie hasło (Życie Jest Grą - Świat Boiskiem „Bóg Sędzią”). Czy wiecie gdzie się znajduje to przysłowie?

Siódmego dnia - To właściwie dzień pod znakiem pakowania i wyjazdu. Tutaj dla przypomnienia byłem sam również do pakowania a, że robiłem to po raz pierwszy to też nie wiedziałem ile czasu mi to zajmie... Pomimo takich okoliczności, czyli bardzo ograniczonego czasu pozwoliłem sobie na mały, szybki trip do Ustronia i z powrotem.

W przeciągu tygodnia było mi dane podziwiać przepiękne widoki zdobywając kolejne szczyty naszych Polskich Beskid. Te kilka dni były pełne wyzwań i zaskakujących sytuacji, w których musiałem sobie sam poradzić... Było mi dane przeżyć kilka sytuacji, które trudno mi opisać. Po takim tygodniu jestem silniejszy, sprawniejszy i gotów by jechać „dalej” i „wyżej”... Taki wyjazd nie byłby możliwy, gdyby nie wiele osób, które dołączyły się do akcji „1% - Jestem Wasz Jedyny” którą prowadzę od kilku lat. Pamiętaj, że Ty również możesz pomóc, dziękuję.

Oceń publikację: + 1 + 12 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (4):
  • ~Kwinto 2016-07-15
    16:57:02

    18 1

    I o to chodzi nie ma nic piękniejszego niż nasz Beskid Ślaski . Gratuluję wytrwałości i pomysłu, widoki na pewno zrekompensowały wysiłek. Na Skrzyczne ciężko dostać się takim rowerem, tam są faktycznie dość strome zbocza i podjazdy.
    Nie rozumiej tego trendu że wszyscy muszą jechać do Zakopanego 6 godzin w korku, 4 w kolejce na Kasprowy albo 2 godziny aby wejść na szczyt Giewontu.

  • ~auralfloat 2016-07-15
    17:13:08

    6 3

    Gratulacje. Nie liczy się miejsce, cel, tylko droga. Ale co do wypowiedzi Kwinto - uważać że zaśmiecony i zadeptany BŚ jest najpiękniejszy to gruba przesada.

  • ~Kwinto 2016-07-15
    19:51:07

    10 2

    Przesadzasz! szlaki wcale nie są takie złe no chyba że jesteś niedzielnym turystą -wyciągiem na górę i z powrotem, takie miejsca niestety zawsze są i będą zaśmiecone. Fakt że po ataku kornika w Beskidach sporo się pozmieniało, no ale z naturą nikt nie wygra. Plusem jest że po wycinkach póki co mamy lepsze krajobrazy szczególnie na wysokich odcinkach Barania Góra-Skrzyczne

  • ~ 2016-07-16
    14:15:14

    7 4

    Kwinto, oczywiście że Beskid Śląski jest piękny. Ale serio nie widzisz różnicy między Giewontem a Czantorią? :) To po prostu inne góry. Jedni wolą niższe, inni wyższe.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert Rybnik.com.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Wybieramy prezydenta Rybnika. Na kogo oddasz głos w wyborach?





Oddanych głosów: 4923